– ROZDZIAŁ I –
BYSTRA
Glovemarks,
czasy współczesne
Jeśli któraś z młodych osób w Glovemarks znała znaczenie słowa konfabulacja i potrafiła je
wykorzystać podczas rozmowy, była to Daniela Grand.
Ta siedemnastolatka wykazywała się wielką
inteligencją i dużą pojemnością umysłu. Zawsze wiedziała co powiedzieć i
potrafiła powoływać się na bardzo logiczne argumenty. Jej ponadprzeciętny
intelekt był powodem, dla którego poszła rok wcześniej do szkoły i teraz, wraz
ze swoimi starszymi o rok przyjaciółkami, uczęszczała do ostatniej klasy. Swoje
marzenia chciała zrealizować poprzez studia medyczne na najlepszym
uniwersytecie Yeesley, dlatego zbierała pieniądze, pracując jako kelnerka. Jej
rodzice nie byliby w stanie sami zapewnić jej utrzymania – już opłacali studia
jej starszego brata Marka. Jej matka w wieku osiemnastu lat zaszła w
ciążę, dlatego – mimo dużych ambicji – nigdy nie poszła na żadne studia.
Pracowała obecnie jako fryzjerka, a jej mąż jako kurier.
Właśnie ścierała blat stołu w pubie MaxCup –
miejscu najczęściej odwiedzanym przez mieszkańców Glovemarks oraz miejscu jej
pracy – gdy przez drzwi wejściowe wszedł on. Przeszedł obok stolika, przy
którym jej przyjaciółka Melanie Gromper z gracją, pewnością siebie i idealnie
odmierzoną nutą zakłopotania, próbowała poderwać syna właściciela restauracji
Kevina Punpa i stanął na chwilę, rozglądając się wokół, po czym wolnym krokiem
skierował się w stronę baru.
Daniela znała tego chłopaka; był on częstym
klientem MaxCup. Zawsze siadał sam przy tym samym stoliku po lewej stronie przy
oknie, ale nigdy nie sprawiał wrażenia samotnego. Wręcz przeciwnie – był jakby
samowystarczalny, jakby nie potrzebował niczyjego towarzystwa. Zdawał się świetnie
bawić obserwując całą galerię postaci, która pojawiała się w restauracji. Miał
bardzo uważne oko, które potrafiło wszystko wyłapać, choćby najmniejszy
szczegół czyjegoś zachowania czy wyglądu. Był w stanie odróżnić, gdy ktoś
kłamał lub gdy ktoś pod maską żartu chciał schować urazę bądź ostrzeżenie. A
tak się składało, że tę zdolność posiadała także Daniela. To dlatego wzbudził
jej zainteresowanie.
Wiedziała, że nie był uczniem szkoły. Zresztą, wyglądał na
jakieś dwadzieścia lat. Nie mieszkał w Glovemarks od urodzenia – jej baczne oko
już dawno by go zauważyło. Musiał przeprowadzić się tu jakieś dwa, może trzy
miesiące temu.
Tym razem jednak nie poszedł w lewą stronę,
do swojego ulubionego stolika, ale szedł prosto w stronę baru, przy którym
obecnie stała, czekając na zamówienia. Jego zadziorne i odważne
spojrzenie, drwiący uśmieszek, czarne włosy oraz silnie zbudowana sylwetka
kazały uznać go za bardzo przystojnego. Prawdę mówiąc, Daniela nie zwracała
uwagi na chłopaków tego typu, ale było w nim coś, z czym się utożsamiała, jakaś
niewidzialna nić podobieństwa.
– Czy mogłabyś mi coś zaproponować? – zapytał wprost i Daniela
po raz pierwszy mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Pachniał naprawdę urzekająco,
jakąś drzewno-orientalną nutą. Poza tym, ujrzała w jego oczach coś, co już
kiedyś widziała.
– Polecamy Lemon Abyss, cytryna, limonka, rum, mięta, duża
ilość lodu – powiedziała to perfekcyjnie i pomyślała, że właściciel pubu byłby bardzo zadowolony.
Na twarzy chłopaka pojawił się drwiący, ale
urzekający uśmieszek i powiedział:
– Zapytałem, co ty byś mi poleciła.
Był inteligentny. Daniela przyjrzała mu się
uważnie i uśmiechnęła się do niego, co odwzajemnił.
– W takim razie zdecydowanie Fruit Explosion. – Odwróciła się i
zabrała się do przygotowywania swojego ulubionego drinku. – Proszę –
powiedziała, stawiając przed nim intensywnie pomarańczowy koktajl w eleganckim
kieliszku.
– Obserwowałem cię wczoraj – powiedział, siadając na krześle
przed barem i upijając łyk.
Do tej pory Daniela doskonale odnajdywała
się w sytuacji, ale to wyznanie przyśpieszyło pracę jej serca. Dlaczego?
Przecież widziała już wiele razy, jak patrzył w jej stronę. Mimo to głupio
zapytała:
– Mnie?
– W zasadzie was – odpowiedział.
Wczoraj, o tej samej porze, Daniela tak samo
stała przy barze, a naprzeciw niej, tak jak teraz ten chłopak, siedziała jej
przyjaciółka Alice Turner ze swoim nowym chłopakiem Damianem McCainem.
Natomiast on siedział oczywiście po lewej stronie przy swoim ulubionym stoliku
i przyglądał się im uważnie. Daniela widziała to i ciągle ukradkiem patrzyła w
jego stronę, starając się go rozgryźć. Kilka razy nawet ich spojrzenia się
spotykały, ale Daniela zaraz odwracała głowę, starając się, by na jej twarzy
nie pojawił się rumieniec.
– Jestem Ray Bryant – przedstawił się chłopak i wyciągnął dłoń
do Danieli.
Bryant? Czy nie tak nazywał się nowy nauczyciel literatury?
– Pan Simon to twój ojciec?
– Taak – przytaknął i dopiero teraz Daniela ujrzała ich
podobieństwo, a szczególnie to coś w jego spojrzeniu, co było zupełnie podobne
do spojrzenia pana Bryanta.
– Daniela Grand, miło mi – ale Ray zamiast uścisnąć jej rękę,
pocałował jej dłoń. Czuła się tym gestem zachwycona, ale refleks i ciekawość
kazały jej od razu zapytać: – Więc co takiego w nas zauważyłeś?
– Zauważyłem, że mój kuzyn ma ładną dziewczynę.
– Słucham? Damian to twój kuzyn? – Daniela wydawała się
coraz bardziej zaciekawiona. Pominęła wzmiankę o Alice. – Nie wiedziałam, że
znasz tutaj kogoś.
– Byłabyś zadziwiona, ilu ludzi znam w Glovemarks –
powiedział i uśmiechnął się zadziornie poprzez kieliszek, który przystawiał do
ust. Daniela uznała, że lubi ten uśmiech.
– To dlaczego nie przyszedłeś się przywitać? – zapytała,
ścierając blat, by nikt nie pomyślał, że obija się w pracy.
– Jesteś bystra – stwierdził. – Więc wiesz, jaka jest
odpowiedź.
Prawdę mówiąc wiedziała. Jej mózg
rejestrował rzeczy bardzo sprawnie i szybko, podobnie jak sobie pewne rzeczy
przypominał. Damian wczoraj zauważył Raya. Dostrzegł go później niż Daniela,
która obserwowała go już od początku. Gdy go zobaczył, także Alice powędrowała
za jego wzrokiem. Ray uśmiechnął się zawadiacko, ale Damian nie odwzajemnił
tego gestu, a nawet więcej – spoważniał. „Kto to jest?”, zapytała szeptem
Alice, na co Damian odpowiedział cicho „Nie chcesz go znać”, po czym
zaproponował pójście do parku i natychmiast oboje wyszli. Zdarzenie to było
krótkie, a Daniela przygotowywała wtedy Fresh Up dla czterdziestoletniego
policjanta, więc musiała mieć podzielną uwagę.
– Nie macie zbyt dobrych stosunków – odpowiedziała po chwili.
– Mniej więcej – z twarzy Raya ciągle nie schodził uśmiech.
– Zauważyłem też, że trzymacie się w
czwórkę – zmienił temat. – Ty, Alice, ta blondynka przy tamtym stoliku i ta
nieobecna tu rockmenka.
– Znasz imię Alice? – zdziwiła się Daniela.
– Co nieco słyszałem. Jestem dobrym obserwatorem, jak
zauważyłaś – ponownie upił łyk i zaraz zapytał: – A tamte dwie jak się nazywają?
– Melanie i Nessie – odpowiedziała niechętnie. Ray pociągał ja
całą swoją osobą, ale nie chciała wdawać się w rozmowę o swoich przyjaciółkach.
– A ciebie co sprowadza do Glovemarks? Nie mieszkałeś tu wcześniej.
– Sprawy biznesowe, można powiedzieć – powiedział Ray i
przeciągnął się na fotelu.
– Pracujesz tu?
– Na razie jako mechanik samochodowy. Ale bynajmniej nie jest
to mój główny cel.
– Więc jaki? – Daniela oparła się o blat, zaciekawiona.
– Powiedzmy, że patrzę bardziej w przyszłość.
– Nie wydajesz się zapracowany – zauważyła – skoro ciągle
przychodzisz tu pooglądać ludzi.
– To tak jakbym wypełniał swój plan – Ray upił duży łyk drinka i
zaśmiał się, więc Daniela uznała to za żart.
Ray był tajemniczy, nie dało się go wprost
odszyfrować. To właśnie pociągało Danielę. Spotykała w swoim życiu wielu ludzi
i często wszyscy byli jak kartka papieru – łatwo dało się przez nich przebić.
Ale nie on. On zdawał się zawsze panować nad sytuacją i wszystko
kontrolować.
– Więc co spowodowało, że nie przepadacie za sobą z Damianem?
– Wiesz, pokłóciliśmy się w dzieciństwie, bo nie chciał
się ze mną bawić w zdobywanie świata siłą.
– Konfabulujesz – zaśmiała się.
– No może trochę – powiedział i obdarzył ją zjawiskowym
uśmiechem.
Tego wieczoru dom Danieli był pusty – jej rodzice pojechali na
lotnisko po jej brata i jego dziewczynę, więc zaprosiła do siebie
przyjaciółki: Alice Turner, Melanie Gromper i Nessie Lenson. Przyjaźniły się od
zawsze, prawdopodobnie dlatego, że ich rodzice się znali. Dzisiaj chciały
spędzić czas tylko we czwórkę, bo ostatnio jakoś trudno im się było zgrać.
Na wielkim, miękkim, brązowym dywanie w pokoju Danieli ustawione
zostały miski z chipsami, cukierkami, talerzyk z jeszcze ciepłym ciastem
czekoladowym, a na biurku, gdzie leżał włączony laptop, stał dzbanek z kompotem
malinowym i szklanki. Na tym dywanie
siedziały także one wszystkie. No, jeszcze prawie wszystkie.
– Wiedziałam! – zakrzyknęła Melanie, gdy zobaczyła wchodzącą do
pokoju Nessie Lenson, spóźnioną co najmniej o pół godziny. – Założyłam się z
Alice, że się spóźnisz!
– Wybaczcie. Nie mogłam przyjść wcześniej – odpowiedziała
Nessie, jak zwykle w dobrym humorze, kładąc bluzę na łóżko Danieli. – To
ile udało ci się dzięki mnie wygrać?
– Tylko pięć – odpowiedziała Melanie, troszkę zawiedziona, ale
ciągle z tryumfalnym wyrazem na twarzy. Przeciągnęła się i oparła się na rękach
za plecami.
– Bo o więcej nie opłaca się w tej sprawie zakładać – dodała
Alice, a Nessie pokazała jej język.
– To co, byłaś z Jamesem? – zapytała Daniela, rozcierając sobie
mięsień uda, który nadwyrężyła podczas biegu po pracy. Bieganie było jej dużą
pasją, podobnie jak siatkówka. Nikt nie był w stanie pojąć jak znajdowała czas
na szkołę, naukę, pracę i sport.
– Tak, właśnie, byłaś w Royal Restaurant i jadłaś kraba w sosie
śmietanowym z dużą ilością rukoli? – zapytała Melanie zaczepnie.
– Nie – odpowiedziała Nessie, lekko się rumieniąc. – Widziałam
się z nim dzisiaj tylko chwilę. Suzy mnie zatrzymała.
– Znowu mówiła o tym samym? – zapytała Alice. – Współczuję.
– Taak. Zresztą, nieważne – Nessie usiadła po turecku na
ziemi i wzięła do ręki ciastko z bezą. –
Jest coś gorszego.
– Co? – chciała wiedzieć Daniela.
– James zaprosił mnie do swojego domu.
Mina Melanie wyrażała więcej niż wszystkie słowa,
na co Nessie musiała zareagować:
– Ogarnij się, to nic w tym stylu. To ma być tylko rodzinna
kolacja…
– Z panią i panem Masley? – chciała się upewnić Alice.
– Tak… I to już jutro – dokończyła Nessie trochę posępnym
tonem, po czym typowo dla siebie dodała żartem: – Jestem ciekawa, co będzie na
deser…
– Za nic nie chciałabym być na twoim miejscu – skomentowała
Daniela. – Ale ty dasz sobie radę, jestem tego pewna.
– Dam?
– Jeśli ktoś jest w stanie spodobać się Masleyom, to tylko ty –
wyznała Alice. – Wszyscy lubią cię już od pierwszego spotkania.
– Tak, ciebie nie da się nie kochać – dodała Melanie.
Nessie obdarowała je jednym ze swoich
pięknych uśmiechów, po czym wzięła do ręki kawałek ciasta czekoladowego i
zapytała:
– No to co teraz robiłyście?
– Rozmawiałyśmy o tajemniczym Rayu, który podoba się Danieli –
wyznała Alice.
– Co? Kim jest Ray? – zapytała Nessie.
– To syn pana Bryanta – wyjaśniła Daniela. – I…
– I przyszły chłopak Danieli – dodała Melanie.
– …jak się okazuje, kuzyn Damiana.
– Naprawdę?
– Tak, a Damian mi nic o tym nie powiedział. Tak jak
również o tym, że jest spokrewniony z panem Simonem – westchnęła Alice. – Ta
tajemniczość to chyba jest rodzinna. No cóż, zapytam go o to.
– Okej, dobra, zmieńmy temat – zaproponowała Daniela. – Jakieś
pomysły?
– Może… – zaczęła Alice, ale przerwała jej Melanie, która
zawołała:
– Zagrajmy w Koło!
– Serio? – Nessie popatrzyła na nią i podniosła brew.
– Bawiłyśmy się w to w podstawówce – zauważyła Daniela.
– Mamy osiemnaście lat, pragnę przypomnieć – dodała Nessie – a
nie pięć, czy dziesięć. Wtedy nam się to podobało, nawet bardzo, nie przeczę,
ale naprawdę chcemy do tego wracać? – Mimowolnie spuściła wzrok, kiedy
pomyślała o swojej matce.
Koło było ich zabawą od dzieciństwa, a
nauczyła ich jej pani Lenson, jak jeszcze żyła. Miały wtedy po pięć lat, ale
zapamiętały ją doskonale i wracały do niej bardzo często. Polegała na złapaniu
się za ręce w kole i wypowiedzeniu jednego swojego celu, który zamierzało się
zrealizować w najbliższym czasie. Później, podczas następnej zabawy, trzeba
było opowiedzieć o tym lub wytłumaczyć, dlaczego nie udało się wywiązać z
zadania.
– Och, nie udawajcie takich starych – poparła ten pomysł Alice.
– W sumie czemu nie? – Złapała za rękę Melanie i wyciągnęła dłoń w stronę
Danieli.
– Będzie fajnie – zachęcała Melanie.
– Okej – zgodziła się Nessie, która właściwie lubiła
spontaniczne zabawy. Wszystkie cztery złapały się za ręce w kole i zamknęły
oczy.
– Ja zacznę – powiedziała Melanie. – W ciągu dwóch tygodni
zamierzam być dziewczyna Kevina Punpa. Daniela.
– W tym semestrze zamierzam nadzorować Festiwal Talentów –
powiedziała po krótkim zastanowieniu Daniela. – Alice?
– Postanawiam skończyć sztukę, którą zaczęłam pisać na
wakacjach – oświadczyła. – Nessie.
– Zaśpiewam podczas Festiwalu – powiedziała po chwili.
Gdy tylko to wypowiedziała, wszystkie cztery
poczuły dziwny ból w okolicach klatki piersiowej i przepełniła je energia,
której źródła nie dało się zlokalizować. W tym samym momencie jakby prąd
przeszedł dookoła po ich ściśniętych dłoniach tak mocno, że natychmiast
rozerwały uścisk. Otworzyły oczy i zdały sobie sprawę, że było ciemno. Lampka
nocna, która stała na biurku i była jedynym oświetleniem w pokoju Danieli tego
wieczoru, zgasła.
– Co to było? – zapytała Melanie szeptem, jakby bojąc się, że
uszkodzi ciszę.
– Nie wiem – odpowiedziała Daniela również szeptem i
wstała, by zapalić lampkę. – Nie działa – oświadczyła. – Alice, spróbuj zapalić
światło.
Alice wstała, podeszła do kontaktu i
przycisnęła przycisk, jednak pokój ciągle był ciemny.
– Musiało stać się coś z prądem – mruknęła Daniela i po ciemku
zaczęła szukać w szufladzie latarki. Gdy ją znalazła, zaświeciła i
popatrzyła na przestraszone twarze przyjaciółek. – No co z wami? Nigdy wam prąd
nie wysiadł?
– Nie lubię ciemności – usprawiedliwiła się Melanie.
– Może pójdziemy na dół sprawdzić, czy tam jest w
porządku? – zaproponowała Nessie.
Wszystkie cztery zeszły na dół, gdzie
okazało się, że światło w kuchni działało, jak powinno. Prawdopodobnie z powodu
Melanie spędziły tam już całą noc, zajadając się lodami pistacjowymi.
Tego samego wieczoru przez okno jednego z domów przy Burbon
Street wyglądał młody chłopak. Spoglądał na czarny asfalt ulic, szare kostki
chodnikowe, świecące jasnym blaskiem lampy i drzewa przechylające się przy podmuchu
wiatru. Zauważył małego, czarnego kota wychodzącego z krzaków za płotem
sąsiadów, który nie odrywał wzroku od ptaka śpiącego na przewodach wysokiego
napięcia. Jedynie wzrok chłopaka błądził po okolicy; myślami bowiem był gdzie
indziej.
Do salonu weszła zgrabna i wysoka kobieta o
rozpuszczonych, farbowanych na bordowy kolor włosach. Miała chudą buzię, bystre
spojrzenie, starannie wyregulowane brwi i pomalowane jasnoczerwoną szminką
usta. Zawsze sprawiała wrażenie pogodnej, nawet gdy taka nie była. Potrafiła
wyjść z każdej sytuacji, nigdy nie traciła głowy i zachowywała zimną krew.
Teraz miała na sobie czarną bluzkę i jeansowe spodnie, a w ręku niosła kubek
herbaty. Usiadła obok syna na parapecie.
– Powinieneś iść spać – powiedziała. – Musisz wstać rano.
Nie odpowiedział. Ciągle spoglądał przez
okno, aż wreszcie mruknął poważnym głosem:
– Jesteś pewna, że oni po to wrócili?
– Tak – odpowiedziała, jednak głos jej się nie zmienił. –
Jestem pewna.
_________________________________________
Rozdział miał być, jak pojawi się szablon, ale nie wiem kiedy się to stanie, więc uznałam, że dodam chociaż pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że ogarniacie. Chciałam zacząć trochę tajemniczo, ale nie wiem, czy mi wyszło. Z początku mam na celu spowolnić trochę akcję, ale to wszystko jest umyślnie. 'Nic nie dzieje się bez przyczyny' - jak głosi napis na belce i mam zamiar się nim kierować. Podzielcie się ze mną opiniami! :)
Dobra nim jeszcze pamiętam to bardzo spodobało mi się porównanie do kartki, ogromnie. Było takie inne!
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Danieli ktoś zawraaaca w głowie xD Ale szczerze mówiąc coś mi nie pasuje w tym chłopaku...
Jakieś czary? Panie z prologu się pojawiają?
O co tu chodzi? Mów, że xd
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! oczekiwanie-na-cud.blogspot.com
na razie nic nie mogę zdradzić, ale tak, jakieś czary tu były :) A panie z prologu się pojawią, na pewno, ale jeszcze nie teraz :) pozdrawiam również! ;)
UsuńCzo to za magia ja się pytam?! :D
OdpowiedzUsuńEhh, nie lubię tak tkwić w niepewności, dlatego zawsze książkę pożeram za jednym zamachem, a Ty mi tutaj każesz czekać co się na prawdę wydarzy!? :(
Daniela jest zdumiewająca :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się jej podejście do życia.. widać,że ma cel i do niego dąży!
Postać Raya mnie intryguje.. Mam przeczucie, że nie do końca jest "dobry" .. Wg mnie za bardzo interesuje się przyjaciółkami Danieli.
Scena w pokoju - świetna! Wiadomo, że zadziałała jakaś magia.. ale jaka? I dlaczego akurat teraz przy tej grze, skoro dziewczyny grały w nią już od dziecka?
Oczywiście musiałaś skończyć w TAKIM momencie? :>
Czekam na kolejny rozdział!
Nie trzymaj nas długo w niepewności :*
Droga, Betty! Przyznam szczerze, że zaskoczyłaś mnie na plus. Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się to opowiadanie. Uwielbiam scenę Danieli z Ray'em. Kurcze, ten facet wydaje mi się być niebezpieczny jak i niezwykle seksowny, czyli ma to, co się podoba kobietą. Jestem ciekawa jak rozwinie się dalej ta sytuacja.!
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńWysyłam zaproszenie do konkursu, w którym Cię nominowałam.
Gratuluję . :)
Pozdrawiam,
http://kruche-zycie.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award.html
Przeczytałam i jestem zaciekawiona. Podoba mi się Twój styl i to, że nie jest to opowiadanie pierwszoosobowe (bo te mi się znacznie przejadły). :) Naprawdę zapowiada się interesująco i mam nadzieję, że podtrzymasz tę wytworzoną tajemniczość. Dodaje Twoje cudo do obserwowanych. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - http://w-ich-swiecie-marzen.blogspot.com/
Jak początkowo podchodziłam do tego opowiadania z dystansem, tak teraz nie widzę takiej możliwości. Tym rozdziałem jestem pozytywnie zaskoczona. Napisany jest bardzo dobrze, na poziomie i jest niezwykle interesujący. Tekst mnie tak wciągnął, że nawet nie spostrzegłam kiedy dobrnęłam do końca.
OdpowiedzUsuńCzekam już na następny rozdział.
Pozdrawiam.
Mnie się podobało. Najbardziej zainteresował mnie ten Ray. Wydaje się być bardzo interesującą postacią. Ogólnie cały rozdział był bardzo ciekawy. Wszystko ładnie opisujesz. :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny xx
Szablon już gotowy! Przypominam o wstawieniu buttona Kropli :)
OdpowiedzUsuńZapraszam po odbiór, mam nadzieję, że jeszcze do mnie wpadniesz :)
Pozdrawiam Nielivka :)
http://kropla-sztuki.blogspot.com/
Już służę pomocą! :D
OdpowiedzUsuńWystarczy, że wejdziesz w Dostosuj Szablon i przejdziesz do zakładki Zaawansowane -> dodaj arkusz CSS i wkleisz ten kod:
#Poll1{
background: #F2EFE6;
width: 130px;
margin-left: 1px!important;
border-radius: 9px;
color: #393C91;
}
Powinno wszystko być ładnie :)
dziękuję bardzo! :*
UsuńZostałaś nominowana do Liebster awards!
OdpowiedzUsuńWięcej tutaj: http://wciazczekamnatwojeslowo.blogspot.com/
Świetny rozdział *.* Bardzo podoba mi się postać Danieli i mam nadzieję, że będzie jej jak najwięcej :D Jak napisałaś o Rayu, który wszedł do pomieszczenia to skojarzyłam wejście Edwarda na stołówkę i zaczęłam się śmiać XD Jestem ciekawa ciągu dalszego, więc życzę weny :*
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ten Ray...Taki tajemniczy jest i nie wiem, czemu Damian powiedział Alice że nie chce go znać...poza tym podoba mi się ta scena z prądem, niby nic, ale ja mam przeczucie, że to jednak jakieś tajemnicze zdolności dziewczyn się ujawniły, tylko one o tym jeszcze nie widzą. Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie. Na razie mam jeszcze problem z rozróżnieniem bohaterek, ale chyba dam rade :)
OdpowiedzUsuńSekretna
Nooo jest tajemniczo... Polubiłam dziewczyny, ale najbardziej Nessie. Ten chłopak z baru. Ciekawe jakie skrywa tajemnice? I co sprawiło, że pokłócił się z chłopakiem Alice? Człowiek zagadka :)
OdpowiedzUsuńTeraz ta zabawa w Koło. To raczej nie przypadek, że tylko w jednym pokoju wysiadło światło. Dziewczyny są jakieś ... wyjątkowe? Mają ukryte zdolności?
I na koniec co to za ONI? I dlaczego wrócili?
Masa pytań bez odpowiedzi.
Lecę czytać dalej.
Przeczytałam, a właściwie, pochłonęłam prolog i ten rozdział i jestem pod wrażeniem. Strasznie mnie zaciekawiłaś, już samym wstępem, a tym rozdziałem podsyciłaś moją ciekawość. Końcówka wyszła Ci boosko, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej :)
Jestem pod wielkim wrażeniem, wiedziałam, że cokolwiek stworzy Betty Gilbert będzie warte uwagi, ale to przebiło moje oczekiwania. Nie znam się na blogach, lecz jak na mój gust ten wygląda bardzo profesjonalnie. Jest schludny i czytelny, za co duży plus. Co do fabuły to zaczyna się niezwykle interesująco i jestem pewna, że równie interesująco się zakończy. Gorąco pozdrawiam i całuję ;* AleKul xD
OdpowiedzUsuńJeju! Naprawdę, Twój styl pisania jest fantastyczny, czyta się bardzo lekko, a to co wyszło spod Twojej ręki w tym rozdziale jest świetne! Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo ciekawość mnie zżera i lecę czytać dalej. :) Nie zraziłam się na razie do żadnej z postaci, a Ray mnie intryguje *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Julss
"którego poszła rok wcześniej do szkoły i teraz, wraz ze swoimi starszymi o rok" - hmm, to miało być celowe powtórzenie? Jeśli tak mimo wszystko dość dziwnie brzmi :)
OdpowiedzUsuńMasz nawyk pisania długiiiiichhh zdań, tam, gdzie pojawił się chłopak, a gdzie wspomniałaś o przyjaciółce, zagubił się podmiot i ostatecznie nie do końca było wiadomo o kogo chodzi, naprawdę, kropki w nim nie zaszkodziłyby treści :) A dużo milej, by się czytało.
W drugim akapicie, i potem w drugim pojawia się spora liczba zaimków dzierżawczych - jej, proponuję ctrl + f "jej" i wykasować te zbędne :) Nie zmieniasz osoby, do której się odnosisz, nie zmieniasz podmiotu, warto ominąć powtórzenia.
"Masleyom" apostrof zaginął :)
Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się, wolno płynęła akcja, większość rozdziału stanowiły dialogi, ale całkiem nieźle się to wszystko czytało, polubiłam bohaterkę, która była osią tej części, jest naprawdę dość sympatyczna, nie wiem, na razie nie "wyczuwam" żadnego bohatera, nie do końca jeszcze ich zarysowałaś. Z tego co zauważyłam każdy rozdział ma być poświęcony którejś z dziewczyn, więc... Poczytam i ocenię potem :3 Ale, ale nie poczułam jakiegoś dreszczyku emocji, gdy zgasło światło, może dlatego, że poprzedzała to zabawa? Sama nie wiem. Trochę brakuje mi "malowniczych" opisów, bardziej rozbudowanych, o.
Dalsze części przeczytam na dniach :3 Wybacz, że dość negatywnie to wszystko oceniam, ale naprawdę w mojej ocenie nie jest źle, ale po prostu czegoś mi brakuję.
dzikie-anioly.blgospot,com
Akurat apostrof w wyrazie "Masleyom" usunęła moja beta ;) I bardzo dziękuję za szczery komentarz i za wszelkie rady :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo i wyszło tajemniczo, bo nic nie jest pewne. Myślę i myślę...
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że Ray wcale nie żartował o tym podbiciu świata. Ja też nie żartowałam, kiedy rzucałam podobne słowa mojemu kuzynowi z dziesięć lat temu. ^^
Zastanowił mnie ostatni akapit, a właściwie jedno zdanie: "Oni po to wrócili." Jakoś to się łączy z tym kwiatem i dziewczynami i z samym Rayem. Tylko w jaki sposób? Może jestem zbyt niecierpliwa, żeby rozwiązać tę zagadkę samodzielnie, kiedy mogę czytać dalej... Jestem pewna, że się to wyjaśni wkrótce. ;)
Cztery przyjaciółki z dzieciństwa - zupełnie jak w moim przypadku, tylko, że teraz już ich nie posiadam. Każda poszła w swoją stronę... Smutne, prawda? No cóż... Jak jedna mi odpowiedziała: "każdy z nas jest duży, nie jesteśmy dziećmi i nie posiadamy już dzieciństwa, dlatego tak rzadko się widujemy - prawie wcale"... O ile można to w ogóle nazwać argumentem -.-
OdpowiedzUsuńRozdział tajemniczy i faktycznie zachęca do sięgnięcia po więcej.
Ray - niezłe ciacho, co? ;)