środa, 25 czerwca 2014

I. BYSTRA


– ROZDZIAŁ I  –
BYSTRA

Glovemarks, czasy współczesne

Jeśli któraś z młodych osób w Glovemarks znała znaczenie słowa konfabulacja i potrafiła je wykorzystać podczas rozmowy, była to Daniela Grand.
Ta siedemnastolatka wykazywała się wielką inteligencją i dużą pojemnością umysłu. Zawsze wiedziała co powiedzieć i potrafiła powoływać się na bardzo logiczne argumenty. Jej ponadprzeciętny intelekt był powodem, dla którego poszła rok wcześniej do szkoły i teraz, wraz ze swoimi starszymi o rok przyjaciółkami, uczęszczała do ostatniej klasy. Swoje marzenia chciała zrealizować poprzez studia medyczne na najlepszym uniwersytecie Yeesley, dlatego zbierała pieniądze, pracując jako kelnerka. Jej rodzice nie byliby w stanie sami zapewnić jej utrzymania – już opłacali studia jej starszego brata Marka. Jej matka w wieku osiemnastu lat zaszła w ciążę, dlatego – mimo dużych ambicji – nigdy nie poszła na żadne studia. Pracowała obecnie jako fryzjerka, a jej mąż jako kurier.
Właśnie ścierała blat stołu w pubie MaxCup – miejscu najczęściej odwiedzanym przez mieszkańców Glovemarks oraz miejscu jej pracy – gdy przez drzwi wejściowe wszedł on. Przeszedł obok stolika, przy którym jej przyjaciółka Melanie Gromper z gracją, pewnością siebie i idealnie odmierzoną nutą zakłopotania, próbowała poderwać syna właściciela restauracji Kevina Punpa i stanął na chwilę, rozglądając się wokół, po czym wolnym krokiem skierował się w stronę baru.
Daniela znała tego chłopaka; był on częstym klientem MaxCup. Zawsze siadał sam przy tym samym stoliku po lewej stronie przy oknie, ale nigdy nie sprawiał wrażenia samotnego. Wręcz przeciwnie – był jakby samowystarczalny, jakby nie potrzebował niczyjego towarzystwa. Zdawał się świetnie bawić obserwując całą galerię postaci, która pojawiała się w restauracji. Miał bardzo uważne oko, które potrafiło wszystko wyłapać, choćby najmniejszy szczegół czyjegoś zachowania czy wyglądu. Był w stanie odróżnić, gdy ktoś kłamał lub gdy ktoś pod maską żartu chciał schować urazę bądź ostrzeżenie. A tak się składało, że tę zdolność posiadała także Daniela. To dlatego wzbudził jej zainteresowanie.
Wiedziała, że nie był uczniem szkoły. Zresztą, wyglądał na jakieś dwadzieścia lat. Nie mieszkał w Glovemarks od urodzenia – jej baczne oko już dawno by go zauważyło. Musiał przeprowadzić się tu jakieś dwa, może trzy miesiące temu.
Tym razem jednak nie poszedł w lewą stronę, do swojego ulubionego stolika, ale szedł prosto w stronę baru, przy którym obecnie stała, czekając na zamówienia. Jego zadziorne i odważne spojrzenie, drwiący uśmieszek, czarne włosy oraz silnie zbudowana sylwetka kazały uznać go za bardzo przystojnego. Prawdę mówiąc, Daniela nie zwracała uwagi na chłopaków tego typu, ale było w nim coś, z czym się utożsamiała, jakaś niewidzialna nić podobieństwa.
– Czy mogłabyś mi coś zaproponować? – zapytał wprost i Daniela po raz pierwszy mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Pachniał naprawdę urzekająco, jakąś drzewno-orientalną nutą. Poza tym, ujrzała w jego oczach coś, co już kiedyś widziała.
– Polecamy Lemon Abyss, cytryna, limonka, rum, mięta, duża ilość lodu – powiedziała to perfekcyjnie i pomyślała, że właściciel pubu  byłby bardzo zadowolony.
Na twarzy chłopaka pojawił się drwiący, ale urzekający uśmieszek i powiedział:
– Zapytałem, co ty byś mi poleciła.
Był inteligentny. Daniela przyjrzała mu się uważnie i uśmiechnęła się do niego, co odwzajemnił.
– W takim razie zdecydowanie Fruit Explosion. – Odwróciła się i zabrała się do przygotowywania swojego ulubionego drinku. – Proszę – powiedziała, stawiając przed nim intensywnie pomarańczowy koktajl w eleganckim kieliszku.
– Obserwowałem cię wczoraj – powiedział, siadając na krześle przed barem i upijając łyk.
Do tej pory Daniela doskonale odnajdywała się w sytuacji, ale to wyznanie przyśpieszyło pracę jej serca. Dlaczego? Przecież widziała już wiele razy, jak patrzył w jej stronę. Mimo to głupio zapytała:
– Mnie?
– W zasadzie was – odpowiedział.
Wczoraj, o tej samej porze, Daniela tak samo stała przy barze, a naprzeciw niej, tak jak teraz ten chłopak, siedziała jej przyjaciółka Alice Turner ze swoim nowym chłopakiem Damianem McCainem. Natomiast on siedział oczywiście po lewej stronie przy swoim ulubionym stoliku i przyglądał się im uważnie. Daniela widziała to i ciągle ukradkiem patrzyła w jego stronę, starając się go rozgryźć. Kilka razy nawet ich spojrzenia się spotykały, ale Daniela zaraz odwracała głowę, starając się, by na jej twarzy nie pojawił się rumieniec.
– Jestem Ray Bryant – przedstawił się chłopak i wyciągnął dłoń do Danieli.
Bryant? Czy nie tak nazywał się nowy nauczyciel literatury?
– Pan Simon to twój ojciec?
– Taak – przytaknął i dopiero teraz Daniela ujrzała ich podobieństwo, a szczególnie to coś w jego spojrzeniu, co było zupełnie podobne do spojrzenia pana Bryanta.
– Daniela Grand, miło mi – ale Ray zamiast uścisnąć jej rękę, pocałował jej dłoń. Czuła się tym gestem zachwycona, ale refleks i ciekawość kazały jej od razu zapytać: – Więc co takiego w nas zauważyłeś?
– Zauważyłem, że mój kuzyn ma ładną dziewczynę.
– Słucham? Damian to twój kuzyn? – Daniela wydawała się coraz bardziej zaciekawiona. Pominęła wzmiankę o Alice. – Nie wiedziałam, że znasz tutaj kogoś.
– Byłabyś zadziwiona, ilu ludzi znam w Glovemarks – powiedział i uśmiechnął się zadziornie poprzez kieliszek, który przystawiał do ust. Daniela uznała, że lubi ten uśmiech.
– To dlaczego nie przyszedłeś się przywitać? – zapytała, ścierając blat, by nikt nie pomyślał, że obija się w pracy.
– Jesteś bystra – stwierdził. – Więc wiesz, jaka jest odpowiedź.
Prawdę mówiąc wiedziała. Jej mózg rejestrował rzeczy bardzo sprawnie i szybko, podobnie jak sobie pewne rzeczy przypominał. Damian wczoraj zauważył Raya. Dostrzegł go później niż Daniela, która obserwowała go już od początku. Gdy go zobaczył, także Alice powędrowała za jego wzrokiem. Ray uśmiechnął się zawadiacko, ale Damian nie odwzajemnił tego gestu, a nawet więcej – spoważniał. „Kto to jest?”, zapytała szeptem Alice, na co Damian odpowiedział cicho „Nie chcesz go znać”, po czym zaproponował pójście do parku i natychmiast oboje wyszli. Zdarzenie to było krótkie, a Daniela przygotowywała wtedy Fresh Up dla czterdziestoletniego policjanta, więc musiała mieć podzielną uwagę.
– Nie macie zbyt dobrych stosunków – odpowiedziała po chwili.
– Mniej więcej – z twarzy Raya ciągle nie schodził uśmiech. –  Zauważyłem też, że trzymacie się w czwórkę – zmienił temat. – Ty, Alice, ta blondynka przy tamtym stoliku i ta nieobecna tu rockmenka.
– Znasz imię Alice? – zdziwiła się Daniela.
– Co nieco słyszałem. Jestem dobrym obserwatorem, jak zauważyłaś – ponownie upił łyk i zaraz zapytał: – A tamte dwie jak się nazywają?
– Melanie i Nessie – odpowiedziała niechętnie. Ray pociągał ja całą swoją osobą, ale nie chciała wdawać się w rozmowę o swoich przyjaciółkach. – A ciebie co sprowadza do Glovemarks? Nie mieszkałeś tu wcześniej.
– Sprawy biznesowe, można powiedzieć – powiedział Ray i przeciągnął się na fotelu.
– Pracujesz tu?
– Na razie jako mechanik samochodowy. Ale bynajmniej nie jest to mój główny cel.
– Więc jaki? – Daniela oparła się o blat, zaciekawiona.
– Powiedzmy, że patrzę bardziej w przyszłość.
– Nie wydajesz się zapracowany – zauważyła – skoro ciągle przychodzisz tu pooglądać ludzi.
– To tak jakbym wypełniał swój plan – Ray upił duży łyk drinka i zaśmiał się, więc Daniela uznała to za żart.
Ray był tajemniczy, nie dało się go wprost odszyfrować. To właśnie pociągało Danielę. Spotykała w swoim życiu wielu ludzi i często wszyscy byli jak kartka papieru – łatwo dało się przez nich przebić. Ale nie on. On zdawał się zawsze panować nad sytuacją i wszystko kontrolować.
– Więc co spowodowało, że nie przepadacie za sobą z Damianem?
– Wiesz, pokłóciliśmy się w dzieciństwie, bo nie chciał się ze mną bawić w zdobywanie świata siłą.
– Konfabulujesz – zaśmiała się.
– No może trochę – powiedział i obdarzył ją zjawiskowym uśmiechem.

Tego wieczoru dom Danieli był pusty – jej rodzice pojechali na lotnisko po jej brata i jego dziewczynę, więc zaprosiła do siebie przyjaciółki: Alice Turner, Melanie Gromper i Nessie Lenson. Przyjaźniły się od zawsze, prawdopodobnie dlatego, że ich rodzice się znali. Dzisiaj chciały spędzić czas tylko we czwórkę, bo ostatnio jakoś trudno im się było zgrać.
Na wielkim, miękkim, brązowym dywanie w pokoju Danieli ustawione zostały miski z chipsami, cukierkami, talerzyk z jeszcze ciepłym ciastem czekoladowym, a na biurku, gdzie leżał włączony laptop, stał dzbanek z kompotem malinowym i szklanki.  Na tym dywanie siedziały także one wszystkie. No, jeszcze prawie wszystkie.
– Wiedziałam! – zakrzyknęła Melanie, gdy zobaczyła wchodzącą do pokoju Nessie Lenson, spóźnioną co najmniej o pół godziny. – Założyłam się z Alice, że się spóźnisz!
– Wybaczcie. Nie mogłam przyjść wcześniej – odpowiedziała Nessie, jak zwykle w dobrym humorze, kładąc bluzę na łóżko Danieli. – To ile udało ci się dzięki mnie wygrać?
– Tylko pięć – odpowiedziała Melanie, troszkę zawiedziona, ale ciągle z tryumfalnym wyrazem na twarzy. Przeciągnęła się i oparła się na rękach za plecami.
– Bo o więcej nie opłaca się w tej sprawie zakładać – dodała Alice, a Nessie pokazała jej język.
– To co, byłaś z Jamesem? – zapytała Daniela, rozcierając sobie mięsień uda, który nadwyrężyła podczas biegu po pracy. Bieganie było jej dużą pasją, podobnie jak siatkówka. Nikt nie był w stanie pojąć jak znajdowała czas na szkołę, naukę, pracę i sport.
– Tak, właśnie, byłaś w Royal Restaurant i jadłaś kraba w sosie śmietanowym z dużą ilością rukoli? – zapytała Melanie zaczepnie.
– Nie – odpowiedziała Nessie, lekko się rumieniąc. – Widziałam się z nim dzisiaj tylko chwilę. Suzy mnie zatrzymała.
– Znowu mówiła o tym samym? – zapytała Alice. – Współczuję.
– Taak. Zresztą, nieważne – Nessie usiadła po turecku na ziemi i wzięła do ręki ciastko z bezą. –  Jest coś gorszego.
– Co? – chciała wiedzieć Daniela.
– James zaprosił mnie do swojego domu.
Mina Melanie wyrażała więcej niż wszystkie słowa, na co Nessie musiała zareagować:
– Ogarnij się, to nic w tym stylu. To ma być tylko rodzinna kolacja…
– Z panią i panem Masley? – chciała się upewnić Alice.
– Tak… I to już jutro – dokończyła Nessie trochę posępnym tonem, po czym typowo dla siebie dodała żartem: – Jestem ciekawa, co będzie na deser…
– Za nic nie chciałabym być na twoim miejscu – skomentowała Daniela. – Ale ty dasz sobie radę, jestem tego pewna.
– Dam?
– Jeśli ktoś jest w stanie spodobać się Masleyom, to tylko ty – wyznała Alice. – Wszyscy lubią cię już od pierwszego spotkania.
– Tak, ciebie nie da się nie kochać – dodała Melanie.
Nessie obdarowała je jednym ze swoich pięknych uśmiechów, po czym wzięła do ręki kawałek ciasta czekoladowego i zapytała:
– No to co teraz robiłyście?
– Rozmawiałyśmy o tajemniczym Rayu, który podoba się Danieli – wyznała Alice.
– Co? Kim jest Ray? – zapytała Nessie.
– To syn pana Bryanta – wyjaśniła Daniela. – I…
– I przyszły chłopak Danieli – dodała Melanie.
– …jak się okazuje, kuzyn Damiana.
– Naprawdę?
– Tak, a Damian mi nic o tym nie powiedział. Tak jak również o tym, że jest spokrewniony z panem Simonem – westchnęła Alice. – Ta tajemniczość to chyba jest rodzinna. No cóż, zapytam go o to.
– Okej, dobra, zmieńmy temat – zaproponowała Daniela. – Jakieś pomysły?
– Może… – zaczęła Alice, ale przerwała jej Melanie, która zawołała:
– Zagrajmy w Koło!
– Serio? – Nessie popatrzyła na nią i podniosła brew.
– Bawiłyśmy się w to w podstawówce – zauważyła Daniela.
– Mamy osiemnaście lat, pragnę przypomnieć – dodała Nessie – a nie pięć, czy dziesięć. Wtedy nam się to podobało, nawet bardzo, nie przeczę, ale naprawdę chcemy do tego wracać? – Mimowolnie spuściła wzrok, kiedy pomyślała o swojej matce.
Koło było ich zabawą od dzieciństwa, a nauczyła ich jej pani Lenson, jak jeszcze żyła. Miały wtedy po pięć lat, ale zapamiętały ją doskonale i wracały do niej bardzo często. Polegała na złapaniu się za ręce w kole i wypowiedzeniu jednego swojego celu, który zamierzało się zrealizować w najbliższym czasie. Później, podczas następnej zabawy, trzeba było opowiedzieć o tym lub wytłumaczyć, dlaczego nie udało się wywiązać z zadania.
– Och, nie udawajcie takich starych – poparła ten pomysł Alice. – W sumie czemu nie? – Złapała za rękę Melanie i wyciągnęła dłoń w stronę Danieli.
– Będzie fajnie – zachęcała Melanie.
– Okej – zgodziła się Nessie, która właściwie lubiła spontaniczne zabawy. Wszystkie cztery złapały się za ręce w kole i zamknęły oczy.
– Ja zacznę – powiedziała Melanie. – W ciągu dwóch tygodni zamierzam być dziewczyna Kevina Punpa. Daniela.
– W tym semestrze zamierzam nadzorować Festiwal Talentów – powiedziała po krótkim zastanowieniu Daniela. – Alice?
– Postanawiam skończyć sztukę, którą zaczęłam pisać na wakacjach – oświadczyła. – Nessie.
– Zaśpiewam podczas Festiwalu – powiedziała po chwili.
Gdy tylko to wypowiedziała, wszystkie cztery poczuły dziwny ból w okolicach klatki piersiowej i przepełniła je energia, której źródła nie dało się zlokalizować. W tym samym momencie jakby prąd przeszedł dookoła po ich ściśniętych dłoniach tak mocno, że natychmiast rozerwały uścisk. Otworzyły oczy i zdały sobie sprawę, że było ciemno. Lampka nocna, która stała na biurku i była jedynym oświetleniem w pokoju Danieli tego wieczoru, zgasła.
– Co to było? – zapytała Melanie szeptem, jakby bojąc się, że uszkodzi ciszę.
– Nie wiem – odpowiedziała Daniela również szeptem i wstała, by zapalić lampkę. – Nie działa – oświadczyła. – Alice, spróbuj zapalić światło.
Alice wstała, podeszła do kontaktu i przycisnęła przycisk, jednak pokój ciągle był ciemny.
– Musiało stać się coś z prądem – mruknęła Daniela i po ciemku zaczęła szukać w szufladzie latarki. Gdy ją znalazła, zaświeciła i popatrzyła na przestraszone twarze przyjaciółek. – No co z wami? Nigdy wam prąd nie wysiadł?
– Nie lubię ciemności – usprawiedliwiła się Melanie.
– Może pójdziemy na dół sprawdzić, czy tam jest w porządku? – zaproponowała Nessie.
Wszystkie cztery zeszły na dół, gdzie okazało się, że światło w kuchni działało, jak powinno. Prawdopodobnie z powodu Melanie spędziły tam już całą noc, zajadając się lodami pistacjowymi.


Tego samego wieczoru przez okno jednego z domów przy Burbon Street wyglądał młody chłopak. Spoglądał na czarny asfalt ulic, szare kostki chodnikowe, świecące jasnym blaskiem lampy i drzewa przechylające się przy podmuchu wiatru. Zauważył małego, czarnego kota wychodzącego z krzaków za płotem sąsiadów, który nie odrywał wzroku od ptaka śpiącego na przewodach wysokiego napięcia. Jedynie wzrok chłopaka błądził po okolicy; myślami bowiem był gdzie indziej.
Do salonu weszła zgrabna i wysoka kobieta o rozpuszczonych, farbowanych na bordowy kolor włosach. Miała chudą buzię, bystre spojrzenie, starannie wyregulowane brwi i pomalowane jasnoczerwoną szminką usta. Zawsze sprawiała wrażenie pogodnej, nawet gdy taka nie była. Potrafiła wyjść z każdej sytuacji, nigdy nie traciła głowy i zachowywała zimną krew. Teraz miała na sobie czarną bluzkę i jeansowe spodnie, a w ręku niosła kubek herbaty. Usiadła obok syna na parapecie.
– Powinieneś iść spać – powiedziała. – Musisz wstać rano.
Nie odpowiedział. Ciągle spoglądał przez okno, aż wreszcie mruknął poważnym głosem:
– Jesteś pewna, że oni po to wrócili?

– Tak – odpowiedziała, jednak głos jej się nie zmienił. – Jestem pewna.



_________________________________________

Rozdział miał być, jak pojawi się szablon, ale nie wiem kiedy się to stanie, więc uznałam, że dodam chociaż pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że ogarniacie. Chciałam zacząć trochę tajemniczo, ale nie wiem, czy mi wyszło. Z początku mam na celu spowolnić trochę akcję, ale to wszystko jest umyślnie.  'Nic nie dzieje się bez przyczyny' - jak głosi napis na belce i mam zamiar się nim kierować.  Podzielcie się ze mną opiniami! :) 

24 komentarze:

  1. Dobra nim jeszcze pamiętam to bardzo spodobało mi się porównanie do kartki, ogromnie. Było takie inne!
    Coś czuję, że Danieli ktoś zawraaaca w głowie xD Ale szczerze mówiąc coś mi nie pasuje w tym chłopaku...
    Jakieś czary? Panie z prologu się pojawiają?
    O co tu chodzi? Mów, że xd
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie! oczekiwanie-na-cud.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie nic nie mogę zdradzić, ale tak, jakieś czary tu były :) A panie z prologu się pojawią, na pewno, ale jeszcze nie teraz :) pozdrawiam również! ;)

      Usuń
  2. Czo to za magia ja się pytam?! :D
    Ehh, nie lubię tak tkwić w niepewności, dlatego zawsze książkę pożeram za jednym zamachem, a Ty mi tutaj każesz czekać co się na prawdę wydarzy!? :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Daniela jest zdumiewająca :)
    Bardzo podoba mi się jej podejście do życia.. widać,że ma cel i do niego dąży!
    Postać Raya mnie intryguje.. Mam przeczucie, że nie do końca jest "dobry" .. Wg mnie za bardzo interesuje się przyjaciółkami Danieli.
    Scena w pokoju - świetna! Wiadomo, że zadziałała jakaś magia.. ale jaka? I dlaczego akurat teraz przy tej grze, skoro dziewczyny grały w nią już od dziecka?
    Oczywiście musiałaś skończyć w TAKIM momencie? :>
    Czekam na kolejny rozdział!
    Nie trzymaj nas długo w niepewności :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga, Betty! Przyznam szczerze, że zaskoczyłaś mnie na plus. Nie sądziłam, że tak bardzo spodoba mi się to opowiadanie. Uwielbiam scenę Danieli z Ray'em. Kurcze, ten facet wydaje mi się być niebezpieczny jak i niezwykle seksowny, czyli ma to, co się podoba kobietą. Jestem ciekawa jak rozwinie się dalej ta sytuacja.!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.
    Wysyłam zaproszenie do konkursu, w którym Cię nominowałam.
    Gratuluję . :)
    Pozdrawiam,
    http://kruche-zycie.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam i jestem zaciekawiona. Podoba mi się Twój styl i to, że nie jest to opowiadanie pierwszoosobowe (bo te mi się znacznie przejadły). :) Naprawdę zapowiada się interesująco i mam nadzieję, że podtrzymasz tę wytworzoną tajemniczość. Dodaje Twoje cudo do obserwowanych. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie - http://w-ich-swiecie-marzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak początkowo podchodziłam do tego opowiadania z dystansem, tak teraz nie widzę takiej możliwości. Tym rozdziałem jestem pozytywnie zaskoczona. Napisany jest bardzo dobrze, na poziomie i jest niezwykle interesujący. Tekst mnie tak wciągnął, że nawet nie spostrzegłam kiedy dobrnęłam do końca.
    Czekam już na następny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się podobało. Najbardziej zainteresował mnie ten Ray. Wydaje się być bardzo interesującą postacią. Ogólnie cały rozdział był bardzo ciekawy. Wszystko ładnie opisujesz. :))
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Szablon już gotowy! Przypominam o wstawieniu buttona Kropli :)
    Zapraszam po odbiór, mam nadzieję, że jeszcze do mnie wpadniesz :)
    Pozdrawiam Nielivka :)
    http://kropla-sztuki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Już służę pomocą! :D
    Wystarczy, że wejdziesz w Dostosuj Szablon i przejdziesz do zakładki Zaawansowane -> dodaj arkusz CSS i wkleisz ten kod:
    #Poll1{
    background: #F2EFE6;
    width: 130px;
    margin-left: 1px!important;
    border-radius: 9px;
    color: #393C91;
    }
    Powinno wszystko być ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster awards!
    Więcej tutaj: http://wciazczekamnatwojeslowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział *.* Bardzo podoba mi się postać Danieli i mam nadzieję, że będzie jej jak najwięcej :D Jak napisałaś o Rayu, który wszedł do pomieszczenia to skojarzyłam wejście Edwarda na stołówkę i zaczęłam się śmiać XD Jestem ciekawa ciągu dalszego, więc życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zastanawia mnie ten Ray...Taki tajemniczy jest i nie wiem, czemu Damian powiedział Alice że nie chce go znać...poza tym podoba mi się ta scena z prądem, niby nic, ale ja mam przeczucie, że to jednak jakieś tajemnicze zdolności dziewczyn się ujawniły, tylko one o tym jeszcze nie widzą. Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie. Na razie mam jeszcze problem z rozróżnieniem bohaterek, ale chyba dam rade :)
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  14. Nooo jest tajemniczo... Polubiłam dziewczyny, ale najbardziej Nessie. Ten chłopak z baru. Ciekawe jakie skrywa tajemnice? I co sprawiło, że pokłócił się z chłopakiem Alice? Człowiek zagadka :)
    Teraz ta zabawa w Koło. To raczej nie przypadek, że tylko w jednym pokoju wysiadło światło. Dziewczyny są jakieś ... wyjątkowe? Mają ukryte zdolności?
    I na koniec co to za ONI? I dlaczego wrócili?
    Masa pytań bez odpowiedzi.
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam, a właściwie, pochłonęłam prolog i ten rozdział i jestem pod wrażeniem. Strasznie mnie zaciekawiłaś, już samym wstępem, a tym rozdziałem podsyciłaś moją ciekawość. Końcówka wyszła Ci boosko, naprawdę! :)
    Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem pod wielkim wrażeniem, wiedziałam, że cokolwiek stworzy Betty Gilbert będzie warte uwagi, ale to przebiło moje oczekiwania. Nie znam się na blogach, lecz jak na mój gust ten wygląda bardzo profesjonalnie. Jest schludny i czytelny, za co duży plus. Co do fabuły to zaczyna się niezwykle interesująco i jestem pewna, że równie interesująco się zakończy. Gorąco pozdrawiam i całuję ;* AleKul xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju! Naprawdę, Twój styl pisania jest fantastyczny, czyta się bardzo lekko, a to co wyszło spod Twojej ręki w tym rozdziale jest świetne! Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo ciekawość mnie zżera i lecę czytać dalej. :) Nie zraziłam się na razie do żadnej z postaci, a Ray mnie intryguje *.*

    Pozdrawiam serdecznie,
    Julss

    OdpowiedzUsuń
  18. "którego poszła rok wcześniej do szkoły i teraz, wraz ze swoimi starszymi o rok" - hmm, to miało być celowe powtórzenie? Jeśli tak mimo wszystko dość dziwnie brzmi :)
    Masz nawyk pisania długiiiiichhh zdań, tam, gdzie pojawił się chłopak, a gdzie wspomniałaś o przyjaciółce, zagubił się podmiot i ostatecznie nie do końca było wiadomo o kogo chodzi, naprawdę, kropki w nim nie zaszkodziłyby treści :) A dużo milej, by się czytało.
    W drugim akapicie, i potem w drugim pojawia się spora liczba zaimków dzierżawczych - jej, proponuję ctrl + f "jej" i wykasować te zbędne :) Nie zmieniasz osoby, do której się odnosisz, nie zmieniasz podmiotu, warto ominąć powtórzenia.
    "Masleyom" apostrof zaginął :)
    Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się, wolno płynęła akcja, większość rozdziału stanowiły dialogi, ale całkiem nieźle się to wszystko czytało, polubiłam bohaterkę, która była osią tej części, jest naprawdę dość sympatyczna, nie wiem, na razie nie "wyczuwam" żadnego bohatera, nie do końca jeszcze ich zarysowałaś. Z tego co zauważyłam każdy rozdział ma być poświęcony którejś z dziewczyn, więc... Poczytam i ocenię potem :3 Ale, ale nie poczułam jakiegoś dreszczyku emocji, gdy zgasło światło, może dlatego, że poprzedzała to zabawa? Sama nie wiem. Trochę brakuje mi "malowniczych" opisów, bardziej rozbudowanych, o.
    Dalsze części przeczytam na dniach :3 Wybacz, że dość negatywnie to wszystko oceniam, ale naprawdę w mojej ocenie nie jest źle, ale po prostu czegoś mi brakuję.
    dzikie-anioly.blgospot,com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat apostrof w wyrazie "Masleyom" usunęła moja beta ;) I bardzo dziękuję za szczery komentarz i za wszelkie rady :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  19. No i wyszło tajemniczo, bo nic nie jest pewne. Myślę i myślę...
    Odniosłam wrażenie, że Ray wcale nie żartował o tym podbiciu świata. Ja też nie żartowałam, kiedy rzucałam podobne słowa mojemu kuzynowi z dziesięć lat temu. ^^
    Zastanowił mnie ostatni akapit, a właściwie jedno zdanie: "Oni po to wrócili." Jakoś to się łączy z tym kwiatem i dziewczynami i z samym Rayem. Tylko w jaki sposób? Może jestem zbyt niecierpliwa, żeby rozwiązać tę zagadkę samodzielnie, kiedy mogę czytać dalej... Jestem pewna, że się to wyjaśni wkrótce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cztery przyjaciółki z dzieciństwa - zupełnie jak w moim przypadku, tylko, że teraz już ich nie posiadam. Każda poszła w swoją stronę... Smutne, prawda? No cóż... Jak jedna mi odpowiedziała: "każdy z nas jest duży, nie jesteśmy dziećmi i nie posiadamy już dzieciństwa, dlatego tak rzadko się widujemy - prawie wcale"... O ile można to w ogóle nazwać argumentem -.-

    Rozdział tajemniczy i faktycznie zachęca do sięgnięcia po więcej.
    Ray - niezłe ciacho, co? ;)

    OdpowiedzUsuń