czwartek, 10 lipca 2014

III. ŻYWIOŁOWA


– ROZDZIAŁ III –
ŻYWIOŁOWA




        Jeśli może być coś gorszego od posiadania wrednego młodszego brata, to jest to posiadanie wrednej młodszej siostry. W każdym razie takie było zdanie Melanie Gromper.
         Jej czternastoletnia siostra Jennifer miała wkurzającą zdolność do wtrącania się w sprawy, które jej nie dotyczyły oraz skarżenia na wszystko, co jej się nie podobało. To właśnie ona w głównej mierze przyczyniła się do dzisiejszego spóźnienia Melanie do szkoły. Rankiem podniosła krzyk, bo Melanie pożyczyła bez pytania jej bluzkę. To było zupełnie w stylu Jennifer – robić awanturę o takie bzdury. Oczywiście, matka od razu stanęła po stronie tej głupiej smarkuli i kazała natychmiast oddać Melanie ubranie. Ta musiała zmierzyć się z rażącą niesprawiedliwością, bo niespełna cztery dni wcześniej, gdy to Jennifer przywłaszczyła sobie jej nową sukienkę, wszystko było w porządku i mimo ognistych sprzeciwów Melanie, Jennifer dokonała legalnej kradzieży w biały dzień.
        Tak stanowcze stanięcie matki po stronie siostry, wzbudziło w Melanie prawdziwą eksplozję. Teraz nie pamiętała, co wykrzykiwała, ale nie miało to i tak żadnego znaczenia, bowiem jej słowa nie dotarły do świadomości matki. Rzuciła więc tę przeklętą bluzkę w twarz Jennifer i pobiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Potrzebowała naprawdę długiej chwili, by ochłonąć. Impulsywna natura nakazywała jej działać bez zastanowienia, więc czasem żałowała swoich gwałtownych czynów. Ale nie teraz. Miała już dość ciągłego traktowania, jakby to ona zawsze była w tym domu tą złą, która zawsze wyrządzała niepojęcie krzywdzące rzeczy.

        „My to mamy pecha do matek” – pomyślała Melanie, trzaskając drzwiami samochodu, który zaparkowała pod szkołą, „No, mama Danieli jest świetna, ale one mają tyle rzeczy na głowie, że rzadko się widują.”

      Chociaż ojciec Melanie zachowywał się w porządku. Po kłótni, kiedy Melanie już ochłonęła i odechciało jej się rzucać wszystkim, co znajdowało się pod ręką, pierwszą osobą, którą zobaczyła, był ojciec. Stał w szlafroku na schodach i uśmiechnął się na widok swej córki, po czym zapytał, co było aż tak ważne, by budzić kochającego ojca o siódmej rano w poniedziałek, kiedy on miał na drugą zmianę. Wysłuchawszy tego ważnego powodu, wzniósł oczy ku niebu i westchnął: „A ja już myślałem, że kłócicie się o to, kogo bardziej kocham”.

        Melanie mimowolnie uśmiechnęła się, przypominając sobie tę arcyśmieszną minę ojca. On zawsze potrafił poprawić jej humor.
        Przemierzała właśnie korytarz pierwszego piętra, by dotrzeć do Sali, w której trwała już od dwudziestu pięciu minut lekcja. Fakt, że była to lekcja literatury, nie cieszył Melanie. Co prawda nie pasjonowała się czytaniem książek – wolała rysowanie – ale zajęcia z panem Bryantem przypadły jej do gustu. Ich poprzednia nauczycielka, pani Owens, która obecnie była na urlopie zdrowotnym, bo została potrącona przez samochód na wakacjach, skupiała się jedynie na lekturach szkolnych. Natomiast pan Bryant, który przyszedł w tym roku na zastępstwo, nakazywał czytać im książki na przykład z literatury kryminalnej, czy – tak jak teraz – fantastycznej.
         Weszła do sali, uprzednio przeczesując blond włosy dłonią. Od razu zauważyła, że jej przyjaciółka – Alice Turner – stała pod tablicą, trzymając w rękach plik kartek, a obok niej na biurku siedział pan Simon Bryant.
– Panna Gromper – powiedział nauczyciel. – A już myślałem, że opuścisz cały referat.
– Przepraszam – bąknęła. – Ale nie mogłabym opuścić całej tak ważnej lekcji – Skierowała się w stronę środkowego rzędu, gdzie zawsze siedziała w trzeciej ławce. Przechodząc obok Alice, która rzuciła jej pytające spojrzenie, Melanie pokiwała głową. Nie musiały nic mówić – i wszystkie cztery wiedziały już, co było przyczyną jej spóźnienia. Simon Bryant przyjrzał im się przez chwilę, ściągając brwi, po czy zwrócił się do Alice:
– Proszę, kontynuuj.
     Alice odchrząknęła, starając się zwrócić na siebie uwagę i zaczęła prezentować referat. Była teraz w swoim żywiole, pasjonowała się bowiem literaturą i zawsze zgłaszała się do dodatkowych zadań z tego przedmiotu.
– Literatura fantastyczna już od dawna utrzymuje wysoką popularność. Niektórzy badacze uważają, że fantastykę powinno zaliczać się do literatury brukowej ze względu na niski poziom walorów literackich. Jest to natomiast bardzo błędne i krzywdzące stwierdzenie, bowiem literatura fantastyczna…
       Melanie wyłączyła się już na początku. Nie dlatego, że było nudno, ale dlatego, że nie potrafiła skupiać się na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Odwróciła się do Kevina Punpa, który siedział w ostatniej ławce pod oknem i pokazała mu kartkę: „16?”. On zaczął coś pisać w zeszycie, po czym podniósł go do góry. „Nie zapomnij malinowego błyszczyka.” – napisał. Melanie uśmiechnęła się.
       Pozostałą część referatu spędziła, błądząc wzrokiem po sali. Z jej lewej strony Nessie bazgrała coś w swoim supergrubym zeszycie, prawdopodobnie tworząc teksty piosenek, natomiast z jej prawej Daniela z uwagą chłonęła każde zdanie Alice. Żadna z nich, więc – oprócz Melanie – nie zauważyła, że pan Brytan zerkał tylko na nie. Kompletnie nie zwracał uwagi na resztę klasy. Nie dostrzegał nawet Misty Anderson, która w pierwszej ławce prężyła się, by ukazać swój wydajny biust, ani chłopaków rozmawiających wcale nie tak cicho z tyłu Sali, czego szczerze nie znosił. W pewnym momencie jego wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Melanie, która wytrzymała jego spojrzenie. Patrzyli tak na siebie z uwagą kilka sekund – i może patrzyliby dłużej, gdyby Alice nie skończyła właśnie referatu.
– Dziękuję, panno Turner – powiedział pan Simon z jakimś dziwnym brakiem skupienia. – Zostało nam tylko pięć minut, więc nie zaczniemy już dzisiaj omawiania książki. Wszystkich tych, którzy nie przeczytali na dzisiaj Wejrzenia wprost zachęcam, by to zrobić na następne zajęcia. Ta książka, mimo że jest mało znana, moim zdaniem jest perełką literatury fantastycznej, pokazuje bowiem w bardzo realistyczny sposób magiczny świat. Pod koniec jej omawiania zrobimy sobie lekcję, na której podzielicie się wrażeniami i postaramy się wejść głębiej, niż sztywne omawianie treści. Na dzisiaj dziękuję, możecie już wyjść.
– O co tym razem nasza kochana Jenny płakała? – zapytała Daniela, kiedy wychodziły z sali.
– O tę durną bluzkę z Vanx - burknęła Melanie, po czym zobaczyła Kevina Punpa na drugim końcu korytarza i pomachała do niego. – I co, Alice, rozmawiałaś już z Damianem?
– Nie – odpowiedziała Alice i westchnęła. – Nie mogłam się na to zdobyć. Za każdym razem, kiedy poruszam temat Raya, on robi się dziwnie nerwowy i mówi, żebym nie zwracała na niego uwagi i się z nim nie zadawała.
– Może ma rację – powiedziała Nessie. – Może Ray po prostu kłamie? Nie powinnaś zwracać tak dużej uwagi na rzeczy, które powiedział ci nieznajomy.
– Niby tak, jeśli w stu procentach znasz Damiana i mu ufasz – zauważyła Daniela.
          Problem był w tym, że Alice nie była taka pewna.
– Hej, możemy pójść do biblioteki? Czuję niebywałą ochotę, by przeczytać tę książkę Bryanta – stwierdziła Melanie.
– Ty co? – zdziwiła się Alice. – Od kiedy czytasz książki?
– Od kiedy Simon Bryant przygląda się nam całą lekcję – powiedziała Melanie.
– Okej, wydawało ci się – zaśmiała się Nessie. Och ta Melanie, zawsze chciała być w centrum zainteresowania mężczyzn.
– Nieprawda – zaprzeczyła, otwierając drzwi biblioteki. – Tym razem się nie mylę. Ani razu nie spojrzał na Misty ani na Cloe, która, jak wszyscy wiedzą, wraz z Alice jest jego ulubienicą do rozmów o książkach. Nie zwrócił ani razu uwagi chłopakom, że nie uważają na lekcji. Zdawał się o czymś zawzięcie myśleć i patrzył tylko na nas – jak nie na Alice, to na Danielę, potem na mnie i Nessie. Och, gdzie tu do cholery jest litera w?!
      Daniela bez słowa podeszła do półki, gdzie znajdowała się litera C zamiast W i zaczęła szukać Wejrzenia wprost po grzbietach. Wszystkie poszły za nią.
- Melanie, przesadzasz – stwierdziła Alice.
- Wcale nie! Tak było naprawdę.
          Nessie posłała Alice wymowne spojrzenie.
- Hej! Zaraz ja ci podokuczam, panno Masley! – zaśmiała się Melanie.
– Możesz nie mówić tego tak głośno? Sądzę, że Masleyowie podaliby cię sądu, gdyby usłyszeli swoje nazwisko przy tak ordynarnym imieniu jak Nessie.
– Albo wysłaliby cię na obóz etykiety i prawidłowej postawy – dodała Daniela. – Nie ma tej książki.
– Jak to nie ma? – oburzyła się Melanie i podeszła do półki, przy której stała Daniela.
– Pewnie są wypożyczone. Były tylko trzy egzemplarze – zauważyła Alice.
– Musi być! Muszę dowiedzieć się, co takiego ta książka powie mi o panu Bryancie!
        Żadna z nich jednak nie zdążyła nic odpowiedzieć, ani nawet się zaśmiać. W momencie, w którym Melanie dotknęła dłoni Danieli, trzymającej ją na książce Warnera Coyla Dom 17, obie poczuły prąd i nagle książki z wielkim hukiem zaczęły zlatywać wprost na głowy dziewczyn. Nikt chyba nie chciałby oberwać grubym dziewięćsetstronicowym tomiszczem, a i takie okazy znajdowały się na tej półce. W kilka sekund większość książek leżała już na ziemi.
– Co tu się dzieje?! – usłyszały za plecami wrzask zwykle spokojnej i opanowanej bibliotekarki. – Co wyście zrobiły?
       Dziewczyny mimowolnie odwróciły się. Wszyscy, którzy byli wtedy w bibliotece, zebrali się w jednym miejscu, by dowiedzieć się, co takiego właśnie się wydarzyło. Dochodzili również inni uczniowie z korytarza, których dziwny hałas zaprowadził do biblioteki. Stali teraz tak wszyscy, gapiąc się na zdezorientowane Melanie i Danielę, stojące bezradnie wśród porozrzucanych na podłodze książek. Zaraz przy drzwiach stał także i Simon Bryant i z jego twarzy wyczytać można było dziwne skupienie.


 

         Odebrał po dwóch sygnałach.
- Proszę, nie mów mi, że się spóźnisz — powiedział Kevin Punp tym swoim lekko zachrypniętym głosem.
         Melanie przegryzła wargę.
- W zasadzie chciałam przełożyć nasze spotkanie — powiedziała powoli, starannie dobierając słowa, co było dla niej prawdziwym wyczynem.
- Żartujesz — stwierdził.
- Niestety. Jestem jeszcze w szkole — była pewna, że Kevin popatrzył teraz na swój czarny zegarek. Była za dziesięć czwarta.
- Co ty jeszcze robisz w szkole? — zdziwił się Kevin.
- Sprzątam książki w bibliotece — odpowiedziała Melanie i westchnęła. — Dzisiaj podczas jednej przerwy, zrzuciłam niechcący z Danielą książki z całej półki i kazali nam to sprzątać po lekcjach. Myślałam, że się wyrobię, ale jest tego więcej, niż myślałam. I każą nam to układać w kolejności alfabetycznej — przewróciła oczami, nie zdając sobie sprawy, że Kevin tego nie widzi.
- Jak, do cholery, udało ci się zrzucić wszystkie książki z półki? — zapytał Kevin i wydawał się być zdezorientowany, ale i też podejrzliwy.
- N-nie wiem — powiedziała Melanie. — Po prostu podeszłam do niej i zaczęły spadać.
- Nie mogły tak po prostu spadać — stwierdził. — Musiałabyś nieźle potrząsnąć półką. Albo mieć jakieś supermoce.
- Niczym nie trzęsłam — zaprotestowała. — Nie wiem, jak się to stało i nieważne.
- Jesteś na pewno w szkole? — zapytał Kevin po chwili milczenia.
- No jasne. A gdzie niby nam być?
- W porządku.
- Nie wierzysz mi.
- Nie, skądże. Po prostu to dziwne i tyle.
- Ale to prawda.
- Może.
         Melanie milczała chwilę. Co to za podejrzenia?
- To możemy się spotkać jutro? — zapytała, starając się brzmieć normalnie. Naprawdę jej na Kevinie zależało. To nie była jej wina, że książkom zachciało się spadać akurat wtedy.
- Jutro mam trening. W środę też.
- W czwartek?
- Okej — odpowiedział. — No to cześć.
        Ktoś kiedyś powiedział, że niegrzecznie jest rozłączać się pierwszym, kiedy ktoś do ciebie dzwoni.
        W każdym razie Melanie poczuła się winna.



- Musisz jak najszybciej przyjechać — powiedział Simon Bryant do słuchawki telefonu. — Nie możemy dłużej zwlekać.
- Mogę przyjechać choćby i jutro — stwierdził rozmówca. — Mam już załatwiony urlop. Ale Grece jeszcze nie może. A bez niej nie damy rady.
- Niech to szlag! — zaklął Simon. — Nie mamy czasu. Jeśli prawdą jest to, co podejrzewam, to naprawdę nie mamy wiele czasu.
- Spokojnie — uspokajał go tajemniczy rozmówca. Miał bardzo niski głos. — Banda nastolatek nie może nam wiele wyrządzić. Pilnuj raczej Elsy.
- Rozmawiałem z nią tylko dwa razy. Jest dziwnie spokojna.
- Właśnie w tym problem. Znam ją najlepiej i wiem, że ona coś podejrzewa.
- W takim razie rusz się i przyjeżdżaj, zanim zepsują nasz plan.



_____________________________________

Rozdział zbetowany przez Naele.

Chyba nie piszę tych rozdziałów za długich, prawda? Bo będziecie musieli się przyzwyczaić do takiej długości. Mając cztery główne bohaterki nie da się pisać krótkich rozdziałów. :D 
Zapraszam do komentowania!


13 komentarzy:

  1. Pierwsze co mnie zaskoczyło.. MASZ BETĘ? Serio ? :D
    Przecież kto jak to ale ty (mimo kilku błędów w poprzednim rozdziale) piszesz idealnie!
    A co do Melanie - uwierz jako młodsza siostra powiem, że masz całkowitą rację! To zło wcielone!
    Nareszcie dziewczęta użył mocy! Już się nie mogę doczekać kiedy zacznie coś się dziać naprawdę ekscytującego!
    Przeczuwam, że ta książka zadana przez nauczyciela nie jest przypadkowa :D
    Melanie jest świetna! Taka żywa i impulsywna!
    Czekam na następny rozdział opisujący ostatnią z dziewczyn!
    <3
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, dopiero po zbetowaniu dostrzegam ile błędów popełniam :D chodzi tu głównie o interpunkcję i nieprawidłowy dobór pojedynczych słów, ale chcę by było bezbłędnie :D

      Usuń
  2. Mogę zrozumieć Melanie -.-
    Co do twojego komentarza pod notką....takie rozdziały dla mnie są idealnej długości. Lubię czytać całe książki za jednym podejściem, więc krótkie notki na blogach mnie nie porywają :D Rozdział wyszedł Ci jak zawsze wspaniale. Lubię twój styl pisania. Widać, że zastanawiasz się nad całą koncepcją opowiadania. Jedynie jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Otóż dziewczyny szukały książki pod literą W, jednak w bibliotekach książki są ustawiane alfabetycznie, jednak pod nazwiska autorów, a nie tytułów.
    Podsumowując... rozdział wspaniały oby tak dalej!!! Życzę weny w dalszym pisaniu. Nie mogę doczekać się kontynuacji :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodzi: Melanie szukała pod literą W, ale Daniela podeszła bez słowa do półki, gdzie była litera C, czyli od nazwiska autora 'Wejrzenia wprost' :D

      Usuń
  3. Ciekawie.
    Simon już wyczaił, a Melanie jako jedyna z dziewczyn to zauważa. Hmmm... i jeszcze Kevin też zaczyna coś podejrzewać. No, no ciekawa jestem co tam dalej wymyślisz.
    Sorry, że taki krótki komentarza, ale nie wiem co jeszcze tutaj mogę kreatywnego napisać...
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli Simon coś wie, a nawet więcej niż coś i wyraźnie jest tym zainteresowany, a przy tym knuje jakieś sprawy. Hm, akcja w bibliotece na pewno musiała być dla nich zaskoczeniem. Dziewczyny powinny zacząć się nad tym poważnie zastanawiać.
    Zaś Kevin i ta jego rozmowa przez telefon bardzo nieprzyjemna, a przynajmniej odebrałam, że była w takim tonie... hm.

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Melanie takiej młodszej siostry. Szkoda tylko, że jej matka nie widzi tego, co się dzieje i wyraźnie faworyzuje jedno dziecko. To zawsze jest takie niesprawiedliwe. Dobrze jednak, że dziewczyna może znaleźć wsparcie w ojcu.
    Natomiast Simon jest podejrzany, a po ostatnim fragmencie coś mi mówi, że nie ma dobrych zamiarów wobec dziewczyn. Jednakże zastanawiam się, czego on tak naprawdę chce.
    Magia u dziewczyn objawia się w dość psotny sposób ;) Chociaż na ich miejscu nie chciałabym zostać narażona na lawinę książek, a potem jeszcze zmuszona do sprzątania, gdy świadomie tego nie zrobiłam. Ciekawi mnie jednak jak będzie to typ magii i do czego będą zdolne, gdy już to opanują.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu, coś się kroi. Trochę przypomina mi to motywy z filmów, takie urywki. Ta końcówka mnie powaliła. Mam wrażenie, że to odnosi się do Raya. ;) Ale to zdanie przebiło wszystko - "Tak stanowcze stanięcie matki" ;) Bardzo mi się podoba. :D Poruszasz problem w rodzinie Melanii, który jest taki rzeczywisty... Każda osóbka jest inna, ale łączy je to coś.
    Pozdrawiam i życzę "tego czegoś" co nazywa się weną. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuję za komentarz na moim blogu i cieszę sie, że poradziłaś sobie z tym pomarańczowym pochyleniem :)
    rozdział bardzo mi się podobał. Faworyzowanie jednego z rodzeństwa zawsze jest problemem, ale często zdarza się mocno przesadne. to znaczy, każda matka kocha swoje dzieci i miłość zazwyczaj jest inna. Melana ma prawo czuć się pokrzywdzona.
    Strasznie zainteresował mnie Simon. Mam wrażenie, że coś kombinuje...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaintrygowałaś mnie, naprawdę. Kim jest Elsa, co planuje Simon? O, Boże, nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Chociaż ojciec Melanie zachowywał się w porządku. Po kłótni, kiedy Melanie już ochłonęła " - Melanie, powtórzenie, może być przecież po prostu dziewczyna :)
    "widok swej córki," ten zaimek zupełnie zbędny, zwłaszcza, że u Ciebie jest ich naprawdę sporo, a tutaj ani nie zmieniałaś podmiotu, ani nic...
    "Chociaż ojciec Melanie zachowywał się w porządku." - dalej w akapicie też masz ojciec, ale to zdanie... Hm, jest jakby podsumowujące, nawet nie, to takie prowadzenie czytelnika za rączkę, zauważyłam po jego zachowaniu, że jest stroną, która nie ingeruje w konflikty, który szuka problemów Melce :) Po co stwierdzać oczywistości i psuć zabawę czytelnikom?
    "do Sali" - czyżby Word zmienił na wielką literę jak to czasem i u mnie robi, czy to jakaś nazwa własna? :)
    "lekcja. Fakt, że była to lekcja " - lekcja x 2
    "pani Owens, która obecnie była na urlopie zdrowotnym, bo została potrącona przez samochód na wakacjach," ten fragment wprowadził mnie w osłupienie xD Swoją drogą trochę zmarnowałaś okazję, by pokazać atmosferę w szkole - czy plotkowano o tym, czy tworzone spiskowe teorię, taka informacja zupełnie zawieszona w próżni.

    Muszę Cię pochwalić, wyszedł Ci naprawdę dobry rozdział, czytało się świetnie, a Mel jest urocza i świetnie zarysowana - najlepiej z całej paczki jak na razie, została jeszcze jedna dziołcha, zabiorę się za nią dzisiaj lub jutro :D Tajemniczo, dość zaskakująco, jednak zabrakło mi odrobinę więcej emocji ze strony Melki w czasie rozmowy telefonicznej, trochę tak "sterylnie" to wyszło... Ale, końcówka - ciekawa, jestem ogromnie chętna, by poznać co takiego mają w sobie dziewczęta, by ktoś się nimi interesował! O, pozdrawiam serdecznie :)

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham długie rozdziały! A Twoje są w sam raz! I cudownie się je czyta. Jak prawdziwą powieść. :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdziały, jeśli chodzi o długość, są idealne!

    Byłam pewna, że pan o literatury, jest tym dobrym gościem, a tutaj wychodzi na to, że się myliłam. Do jakiej organizacji on należy? Łowców? ;/

    Jeśli chodzi o rozmowę Kevina i Melanie jestem zdziwiona... Przecież gdyby mu zależało na spotkaniu, to pobiegłby do biblioteki i zacząłby im pomagać, nie? On jest jakiś taki zbyt zadufany w sobie... A może się mylę?

    Jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy ;)

    OdpowiedzUsuń