piątek, 25 lipca 2014

V. RUINY


– ROZDZIAŁ V -
RUINY


kilka miesięcy wcześniej

– Przepraszam, wiesz może jak dojść do urzędu miasta? – zapytał ktoś i Alice natychmiast uniosła głowę, przymykając czytane po raz drugi Znamię Wybawcy.  Ujrzała przed sobą wysokiego, przystojnego blondyna o szczerych, niebieskich oczach.
– Oczywiście – odpowiedziała zadowolona, że może komuś pomóc. – To pięćset metrów stąd, zaprowadzę cię. – Wstała ze swojej ulubionej parkowej ławki, całkowicie zamykając książkę i wkładając ją do torby.
– Ależ nie trzeba – powiedział. – Wystarczy, że mi wytłumaczysz.
– Naprawdę, nie ma kłopotu. – Uśmiechnęła się do niego. – Siedzę za długo na tej ławce, przyda mi się rozprostować nogi.
Może nie powinna oferować obcej osobie podprowadzenia, ale Alice Turner miała manię na punkcie pomagania. Nigdy nie brała pod uwagę, że nieznajomy może być niebezpieczną osobą – naiwnie wierzyła w wewnętrzne piękno wszystkich ludzi.
– Poza tym – ciągnęła – widzę, że jesteś tutaj nowy.
– Tak – potwierdził, przeciągając samogłoskę. – Tydzień temu przeprowadziłem się tutaj z mamą. Kiedyś mieszkała w Glovemarks i teraz wróciliśmy do jej dawnego domu.
– Kto by pomyślał, że to miasteczko może wzbudzać sentyment także u innych – odparła, po czym dodała: – No chodź, urząd miasta jest naprawdę blisko.
– Jeszcze nie przedstawiłem się tobie, przewodniku – oznajmił chłopak, a jego oczy się śmiały. – Jestem Damian McCain, miło mi. – Ukłonił się teatralnie.
– Alice Turner – uścisnęła jego wyciągniętą dłoń i uśmiechnęła się szczerze.


teraźniejszość

– Może mi ktoś wyjaśnić, dokąd nas prowadzicie? – zapytała Daniela Grand.
Wszystkie cztery opuściły teraz dom McCainów i prowadzone przez Damiana i jego matkę Elsę, skierowały się na obrzeża miasteczka. Było czwartkowe popołudnie, dzień po tajemniczym spotkaniu Damiana z ojcem.
– I dlaczego idziemy wszystkie cztery? – zapytała Melanie, tracąc cierpliwość. – Myślałam, że ta sprawa dotyczy tylko Alice.
– Ta sprawa dotyczy was wszystkich – powtórzyła po raz setny tego dnia Elsa. Alice dalej nie rozumiała, dlaczego to matka Damiana musi im to wszystko wyjaśniać.
– Ciągle to mówisz i nie wiemy co to – stwierdziła Nessie. – Czy nie możesz nam wreszcie powiedzieć?
– Prowadzę was do odpowiedniego miejsca – powiedziała Elsa spokojnym głosem, nawet się nie odwracając. Jej bordowe włosy pięknie lśniły w słońcu. – Spokojnie, wszystkiego się dowiecie.
Weszła teraz na wąską ścieżkę prowadzącą do lasu.
– Przez las? – zapytała Daniela. – Serio?
– Naprawdę nie macie lepszego miejsca na rozmowy? – Nessie ręką odsunęła gałązkę, która sterczała jej nad głową.
– Nie będę chodziła po lesie jak jakiś trolotyda – sprzeciwiła się Melanie. – Nie dość, że…
– Troglodyta – poprawiła ją Daniela, a gdy Melanie posłała jej niezrozumiałe spojrzenie, przewróciła oczami. – Nieważne.
– W każdym razie nie mam czasu na takie głupoty. Jeśli spóźnię się przez to na spotkanie z Kevinem…
– Chodźcie – przerwał Damian.
Przez chwilę szli w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Ta sprawa stawała się irytująca. Wystarczyło powiedzieć w jednym zdaniu o co tutaj chodzi, a nie trzeba było ich prowadzić kilometr do odpowiedniego miejsca. To śmieszne.
Las zaczynał być coraz bardziej gęsty. Gdy dotarli w końcu do dwóch sosen, rosnących bardzo blisko siebie, Elsa powiedziała:
– Już prawie jesteśmy. – I przeszła pomiędzy drzewami.
Pozostali uczynili to samo i nagle przed ich oczami pojawiły się potężne  kamienie, które kiedyś prawdopodobnie były częścią muru wielkiego domu.
– Okej, skąd to się tu wzięło? – chciała wiedzieć Daniela, wyraźnie zainteresowana. Nigdy wcześniej nie widziała tego miejsca, a zdarzało jej się często biegać po lesie.
– Pierwszy raz to widzę – przyznała Nessie.
Elsa podeszła do ruin i kucnęła przy otworze w ziemi przykrytym starym, drewnianym wiekiem. Położyła na nim otwartą dłoń, po czym z łatwością je podniosła.
– Okej, teraz zaczynam się bać – wyznała Nessie, widząc jak Elsa znika w otworze w ziemi.
– Ja  tam nie wejdę – oświadczyła Melanie stanowczo i skrzyżowała ręce na piersi.
– Ja również – powiedziała Alice, odzywając się po raz pierwszy od dłuższego czasu. – Ja także nie widzę powodu, dla którego musicie tam nam to powiedzieć.
– Skoro jesteśmy już tutaj, to chodźcie – powiedział Damian i spojrzał na Alice. – Zaufaj mi.
Popatrzyła w jego szczere, niebieskie oczy i uległa. Podeszła do otworu i zauważyła pod stopami kręte schody. Uważnie stanęła na pierwszym stopniu, potem na kolejnym. Za nią poszła Daniela, potem Nessie, a w końcu wściekła Melanie. Damian wszedł jako ostatni, starannie opuszczając wieko.
Schody nie były bardzo długie i niebawem wszyscy znaleźli się w dawnej piwnicy wiekowego dworku. Dziewczyny zauważyły, że całe pomieszczenie pełne jest półek z bardzo grubymi i starymi książkami. Całość prezentowała się w staromodnym, ale zachwycającym stylu. Na środku znajdował się niewielki dębowy stolik, przy którym stał wysoki, przystojny mężczyzna powyżej trzydziestki z trzydniowym zarostem. Od razu wzbudził zainteresowanie Melanie, która przyjrzała mu się uważnie. Uśmiechnął się do niej.
– Czekaliśmy na was – powiedział.
Nie był on bowiem jedyną osoba w tym pomieszczeniu. Obok stolika stała niewielka, stara, różowa sofa na której dostojnie siedziała starsza pani, wszystkim znajoma.
– Babcia? – zdziwiła się Daniela Grand, otwierając szeroko oczy.
– Witaj, kochanie – przywitała się Brenda Marks.
– Okej, co tu się dzieje? – chciała wiedzieć Alice.
– I co my tu robimy? – zapytała Nessie.
– I co ty tutaj robisz? – Daniela zwróciła się do swej babci.
– Jestem tu dla ciebie – odpowiedziała, uśmiechając się nieznacznie.
Melanie  obserwowała bacznie sytuację, zerkając od czasu do czasu na tajemniczego mężczyznę.
– Do rzeczy – powiedziała Alice i zwróciła się do Damiana. – Co o mnie wiesz?
Elsa dostojnym krokiem przeszła po pokoju i stanęła przy sofie, na której siedziała babcia Danieli. Damian zajął miejsce przy tym wysokim mężczyźnie.
– Czy zdarzyły wam się jakieś… dziwne sytuacje, których źródła nie da się wytłumaczyć? – zapytała Elsa McCain, zapalając świece stojące na świeczniku. Dziwne, bo żadna z nich nie zauważyła, by trzymała zapałki.
– Co to ma do rzeczy? – prychnęła Melanie, krzyżując ręce na piersi. Może zachowywała się niegrzecznie w stosunku do dorosłych, ale miała już dość tej akcji.
– Wiele – odpowiedziała Elsa. – Ale wiem, że miałyście takie sytuacje. Na przykład twoja latarnia, Alice.
Alice zmarszczyła brwi, a potem poprosiła:
– Powiedzcie nam wreszcie, o co chodzi.
– W porządku – zgodziła się Elsa i podniosła dłoń do góry. Nagle jedna książka z półki przeleciała przez pół pomieszczenia i z hukiem spadła na stojący pośrodku stolik. Otworzyła się na stronie, na której widniało pięć bardzo starych zdjęć kobiet.
– Co, do cholery? – zaklęła Melanie.
Elsa podniosła wzrok i obdarzyła każdą z nich przeciągłym spojrzeniem, a następnie powiedziała:
– Jesteście czarownicami.
Reakcja dziewczyn zdecydowanie różniła się od tych, które można wyczytać w różnych książkach lub obejrzeć w serialach czy filmach. Przede wszystkim, choć nadal były zaskoczone tą sytuacją z książką, zaczęły się śmiać.
– Okej, to wam się udało – powiedziała Nessie, kiedy już się wyśmiała.
– Ale teraz powiedzcie, o co wam naprawdę chodziło – powiedziała zdegustowana Daniela, patrząc w stronę babci. Dlaczego ona była tutaj i zgodziła się, robić takie żarty?
– I to jest niby to, co wiesz o mnie? – prychnęła Alice w stronę Damiana, a potem pokręciła głową. Nie wiedziała co myśleć o swoim chłopaku.
– Moja mama mówi prawdę – oświadczył Damian, a to już nie było śmieszne. Zaczynało być denerwujące.
– Żartujecie, prawda? – powiedziała Melanie widocznie zbulwersowana. – Jesteśmy w programie Perfekcyjna zemsta, wszędzie są ukryte kamery oraz dziennikarze, którzy czekają tylko, aż damy się wrobić. Ale my nie jesteśmy głupie.
– Jesteście członkiniami kręgu założonego wieki temu – kontynuowała Elsa, nie zwracając uwagi na reakcje dziewczyn. – Każdy z nas, tutaj obecnych, w jakiś sposób należy do tego kręgu.
– Kręgu? – powtórzyła Nessie i widząc poważną twarz Elsy, dodała: – Ty tak serio?
– I co, ty też jesteś czarownicą? – zapytała Alice Damiana. Nie powiedziała tego złośliwie – to nie było w jej stylu – raczej znużonym i zrezygnowanym głosem.
– Mężczyzna nie może być czarownicą – powiedział spokojnie Damian. – Mają oni inne zadanie.
– Można wiedzieć jakie? – ukąsiła Melanie.
– Okej, skończmy to – wtrąciła Daniela rzeczowym tonem. – Ta cała sytuacja nie ma sensu. Babciu, co ty tu robisz?
– Jestem tu, byście uwierzyły w słowa Elsy – powiedziała i Daniela poczuła, jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Nie mogła uwierzyć w to, że babcia robi sobie z niej żarty. – Wiem, że nam nie wierzycie – ciągnęła Brenda – ale to wszystko prawda.
– Prawda!  – wściekła się Melanie. – Jestem ciekawa, skąd niby mielibyście to wiedzieć. Może jesteście wróżkami? – powiedziała szyderczo, a jeden kącik ust tajemniczego mężczyzny podniósł się do góry. – Akurat cztery przyjaciółki z małej mieściny są czarownicami! Zostałyśmy tu zaciągnięte i wrobione, pogódźmy się z tym. I nie wiem, jak to zrobiliście – zwróciła się do McCainów – ale musieliście się nieźle napracować, żeby to wszystko wymyślić. Dalej, idziemy. Nie zostanę tu ani chwili dłużej.
– Więc nie chcecie nas wysłuchać? – zapytała Elsa. Była aż denerwująco spokojna.
– Nie będziemy słuchać kłamstw! – krzyknęła Melanie. – Idziemy – powtórzyła.
– Masz rację – przyznała Nessie i poszła za nią. Rozczarowana Alice ze smutkiem w oczach spojrzała ostatni raz na Damiana, który uśmiechnął się blado.
Nessie, odwracając się, zauważyła, że Daniela ciągle niepewnie stoi w miejscu.
– Idziesz? – zapytała ją.
– Tu jest moja babcia – szepnęła.
– Jak do cholery otwiera się to przeklęte wieko? – Usłyszały Melanie, która dotarła już do szczytu schodów i zdała sobie sprawę, że wieko nie ma żadnej klamki ani uchwytu. Elsa posłała mężczyźnie spojrzenie, po czym ruszyła w stronę schodów, by otworzyć wieko.
– W porządku, kochanie – powiedziała Brenda do wnuczki. – Idźcie. Wiem, że wrócicie.


Melanie biegła całą drogę powrotną, mimo że tego nienawidziła. Nie wiedziała, że z lasu na Plac Jedności była taka długa droga. Według jej zegarka w telefonie była już spóźniona dwadzieścia minut.
Poprawiła blond włosy, które po biegu były rozrzucone na wszystkie strony i już z daleka zobaczyła, że na placu nie ma Kevina. Poznałaby go z tej odległości – zawsze czekając, przechadzał się z jednej strony w drugą z rękami w kieszeniach. Od razu wyciągnęła komórkę i zadzwoniła pod jego numer. Usłyszała jedynie pocztę głosową.
Spróbowała jeszcze raz, potem drugi. Odebrał dopiero za piątym połączeniem.
– Witaj – przywitała się miłym głosem. – Przepraszam za spóźnienie, ale…
– Nie ma problemu – odpowiedział, a w jego głosie czuć było sarkazm. – Wiem, że miałaś coś ważniejszego do zrobienia. Uznałem, że nie będę ci przeszkadzał. Na razie.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Kevin już się rozłączył. Melanie miała ochotę cisnąć swoim telefonem daleko przed siebie, ale powstrzymała ją od tego tylko perspektywa wnerwienia matki za zniszczoną komórkę.. Nie wiedziała co robić: czy pójść szukać Kevina, czy wrócić do swojego domu. W tym wieczorze pokładała nadzieję, że zostaną wreszcie parą, ale szalona Elsa zajęła jej za dużo czasu. Jeszcze raz przeklęła matkę Damiana, tego nieznajomego mężczyznę, a nawet babcię Danieli.
Błąkała się po okolicy chyba z godzinę, wyrzucając z siebie w myślach cały swój zgromadzony gniew. Nie wiedziała jak to zrobi, ale obiecała sobie, że  nie pozwoli odebrać sobie szansy na zostanie dziewczyną Kevina. Przecież jest Melanie Gromper.


– Alice.
Natychmiast się odwróciła. Dotarła już na swoje podwórko, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w domu i rzucić się na łóżko. Była naprawdę skołowana dzisiejszym dniem. Co on tu robił? Przecież zostawiła go w tej okropnej piwnicy w lesie.
– Biegłeś za mną? – zapytała.
– Tak – dyszał. – Nie mogłem pozwolić ci tak odejść.
Nie, no proszę. Niech zostawi ją w spokoju i nigdy się nie odzywa. Niech niczego bardziej nie gmatwa.
– Idź stąd – szepnęła. Było jej naprawdę trudno to powiedzieć, nie cierpiała być niemiła. Zawsze stawiała się w sytuacji, jakby  to ona słyszała takie słowa. Ale teraz wszystko było takie pokręcone, że nie potrafiła się tym przejmować.
– Alice, proszę, wysłuchaj mnie. – Damian zbliżył się o kilka kroków, a ona instynktownie cofnęła się. –  Przepraszam, że cię okłamywałem, ale to było konieczne.
Alice głośno wypuściła powietrze nosem.
– Po prostu skończ – powiedziała i ze zdziwieniem zauważyła, że głos jej drży. – Jeszcze nikt nie zakpił sobie ze mnie w ten sposób. Nie wiem, co takiego ci zrobiłam, że tak mnie potraktowałeś.
Nagle zdała sobie sprawę, że nie to  było główną przyczyną jej bólu. Tu nie chodziło tylko o utajanie przez Damiana prawdy o pokrewieństwie z panem Bryantem, nie o jego dziwne zachowanie, nawet nie jego infantylny żart. Wszystko to było niezrozumiałe, frustrujące i obrzydliwe, ale gorsze było to, co te rzeczy niosły ze sobą. Wszystko to bowiem sprawiało, że żadna chwila, którą spędziła z Damianem, żaden jego pocałunek, żadne słowa, które jej powiedział, nie były prawdziwe.
– Oszukałeś mnie – ciągnęła, gdy on spuścił głowę, nie wiedząc co powiedzieć. Głos jej się załamywał. – Z żalem przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie i musiała ścisnąć mocno zęby, by nie wybuchnąć płaczem. – Pozwoliłeś mi uwierzyć, że mnie kochasz, a tak naprawdę tylko się mną bawiłeś!
– Kocham cię – przerwał jej gwałtownie, podnosząc głowę. – Co do tego nigdy cię nie okłamałem.
Twarz Damiana była śmiertelnie poważna, ale Alice już nie patrzyła w jego oczy. Nie miała zamiaru po raz kolejny dać się im zwieść.
– Mam dość – oświadczyła. –  Jestem zmęczona.
– Alice…
– Daj mi spokój. – Zamierzała powiedzieć to mocnym głosem, ale emocje nie pozwoliły jej na to. By się nie rozpłakać, odwróciła się szybko i pobiegła truchtem na ganek.
A on stał tam, bezradny, chcąc coś jeszcze krzyknąć, powiedzieć, przytulić lub chociaż ją dotknąć. Niestety, nie mógł zrobić żadnej  z tych rzeczy.






________________________________

Napisałam retrospekcję, bo kiedyś się przyda. Poza tym, niektórzy z Was chcieli poznać, jak się poznali, no to macie. Wreszcie Damian powiedział, co takiego wiedział i ukrywał o Alice. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam w tym rozdziale Melanie. Po prostu bawi mnie, jak się wkurza. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam! :*


11 komentarzy:

  1. Melanie zyskała w moich oczach, nawet bardzo.
    Jejuu, czarownice. Zdziwiła mnie w tym wszystkim babcia Danieli i jestem ciekawa, jaki udział w tym wszystkim ma Damian.
    No i co z moim Rayem? Ja tu czekam i tęsknie.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam,że okażą się czarownicami. Intryguje mnie jednak ten cały Krąg.
    Podoba mi się, że Alice postawiła się Damianowi. On nie może mieć jej za złe tego,że dziewczyna przestała mu ufać.
    Sam do tego doprowadził!
    Melanie jest świetna! Ale moje serce zostaje przy Danieli !
    Czekam na następny ! I mam nadzieje, że dowiem się czegoś więcej o darze dziewcząt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Są czarownicami! wydało się! tyko ciekawa jestem, co się stanie jak one już w to uwierzą...Coś czuję, ze będzie się działo :)
    Ogólnie to cholernie szkoda mi Damiana. On się wydaje takim fajnym chłopakiem, szkoda, że Alice mu nie uwierzyła i oskarżyła o oszustwo. Aż mi się tak jakoś przykro zrobiło tym bardziej, że on mówił prawdę (przynajmniej tak mi się wydaje). i Melanie też jest mi trochę szkoda i mam nadzieję, że jednak Kevin da jej jeszcze szansę.
    I jeszcze jedno. czekam na Raya, bo niesamowicie mnie on intryguje. mam nadzieję, że pojawi się w najbliższym czasie :)
    pozdrawiam :*
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek bardzo ciekawy, spokojny i ciepły. Alice faktycznie jest bardzo pomocna, skoro od razu zaoferowała odprowadzenie nieznajomemu. Fajny pomysł na spotkanie. Już tam widziałam zaczątek czegoś silnego i mam nadzieję, że późniejsza kłótnia nie przekreśli ich związku.

    Widzę, że coś się wyjaśniło. Czarownice, tak właśnie podejrzewałam, ale co z tym ma wspólnego Damian? Ciekawi mnie również jego matka, Elsa. I czekam na rozwinięcie tematu Kręgu, bo brzmi tajemniczo i zachęcająco. Reakcja dziewczyn zaś była zrozumiała — bo kto by uwierzył w takie coś? Ale czuję, że ta historia dla przyjaciółek dopiero się zaczyna.

    Co do Melanie — mam te same odczucia! Wcześniej jakoś nie odebrałam jej specjalnie pozytywnie, ale tutaj stała się chyba najbarwniejszą postacią sceny i wzbudziła we mnie rozbawienie. Szkoda, że tak skończyło się to umówione spotkanie. Mam nadzieję, że jeszcze da się to odkręcić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No więc przeczytałm wszystko
    I bardzo mi się opowiadanie podoba
    Informuj mnie o nowych notkach
    Proszę :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!
    Wreszcie się dowiedziały kim są. Ciekawe kiedy w to uwierzą i się z tym pogodzą. I jak w ogóle wszystko będzie wyglądać ze świadomością, że są czarownicami.
    Szkoda, że tak się potoczyło między Alice i Damianem. Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży.
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu jestem, komentarz będzie dotyczył obu rozdziałów, bo nie chce mi się rozdrabniać, szczególnie że w tym wyjaśniło się, co Damian chciał powiedzieć dziewczynom.
    Ogólnie reakcja dziewczyn trochę mnie zaskoczyła. Byłam pewna, że wszystkie jak jeden mąż nie uwierzą w to, że są czarownicami, ale stawiałam, że chociaż jedna zacznie zadawać jakieś pytania, szczególnie że były świadkami tego, że coś działo się wokół nich, a nawet zademonstrowano im mały pokaz magii.
    Obecnie z całej czwórki najbardziej ciekawią mnie dalsze poczynania Danieli i Alice. Pierwsza z racji, że to jej babcia należy do Kręgu i może to wpłynąć na najbliższą przyszłość dziewczyny i jej podejście do całej sprawy.
    Alice, bo w końcu w to wszystko zamieszany jest Damian. Zastanawiam się, jak teraz będą wyglądały ich relacje i czy dojdą do porozumienia, bo widać, że są ładną parą.
    Intryguje mnie także sam wątek Kręgu, ale także pojawienie się w mieście ojca Damiana i to, co knuje mężczyzna. Już czekam na jego kolejny ruch, chociaż może nie być w tym nic przyjemnego.
    I żal mi Melanie. W tych dwóch sprawach dziewczyna nic nie mogła poradzić na to, że nie mogła stawić się na spotkanie na czas. Po cichu liczą na to, że Kevin da jej jeszcze jedną szansę i tym razem nic niespodziewanego się nie wydarzy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dziwię się, że uwierzył i podejrzewały że to wszystko żarty. Wieść o tym, że są czarownicami naprawdę jest zaskoczeniem. I nie łatwo przyswoić coś takiego osobom, które wcześniej czarami i urokami, czy w ogóle czymkolwiek nadprzyrodzonym się nie interesowały.

    OdpowiedzUsuń
  9. "– Alice Turner – uścisnęła jego wyciągniętą dłoń " - kropałka po nazwisku
    "jednym zdaniu o co tutaj chodzi, " - chodziło, zbyt często mieszasz czasy w nieodpowiednich do tego miejscach, gdzie wcale to nie jest potrzebne
    " była taka długa droga. Według jej zegarka w telefonie była już spóźniona dwadzieścia minut.
    Poprawiła blond włosy, które po biegu były' - być
    "komórkę.." kropałka zaginęła
    Znowu wyszła Ci świetna końcówka - emocje były wyczuwalne i w słowach, i gestach, i opisach, miodzik :D
    Ale co do poprzedniej części - guess, miałam ochotę je rozszarpać, zachowywały się jak rozwydrzone nastolatki, ale tak strasznie, strasznie, wiem, że to co je spotkało było dla nich absurdalne, ale z drugiej strony, och, każda brzmiała tak samo, nie interesowały się zebraniem - właściwie, nie czekały na słowa babci Danieli, a to powinno coś w nie tknąć, w sensie... Hm, jakby zwróciły na to większą uwagę, ich słowa brzmiały dość naturalnie, ale z drugiej strony to się tak szybko wydarzyło, że nawet nie zarejestrowałam sytuacji zbyt dobrze.
    Twoje postacie jak na razie są czystymi kartkami - pojawiło się ich naprawdę dużo, a poświęcałaś każdej dość mało czasu... Damian jest fajnym chłopakiem, a reakcja Alice jest jak najbardziej uzasadniona, ta para jest najlepiej zarysowana, widać ich charaktery, dlatego ich polubiłam :D

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Po chwilowej przerwie nadrabiam twoje rozdziały i jestem zachwycona :D z tego co pamiętam to ja chciałam wiedzieć jak się poznali. I to mi się podoba, bo pokazuje przyjazny charakter Alice. Piszę, krótko i zwięźle, aby już czytać następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  11. CZAROWNICE! <3

    Twoje opowiadanie (jak na razie, ale wątpię, aby się to zmieniło) jest:

    C - cudowne
    Z - zdumiewające
    A - ambitne
    R - różnorodne
    O - optymistyczne
    W - wnikliwe
    N - nienudne!
    I - inspirujące
    C - ciekawe
    E - elokwentne

    To nic dziwnego, że dziewczęta zareagowały w taki sposób. Szok, niedowierzanie i zdenerwowanie. Sama bym się wkurzyła i chyba też bym uciekła.

    Daniel wydaje mi się, że jest jakimś opiekunem Alice, który dodatkowo się w niej zakochał, czy coś... Ale zapewne to dalej zostanie wyjaśnione!

    Babcia też jest w to zamieszana?! Ekstra! :)
    Miejsce spotkań czarownic również jest naprawdę ciekawe - ruiny, runy, las!

    Cieszę się, że trafiłam na Twoje opowiadanie.
    To wszystko dzięki Marion! :)

    OdpowiedzUsuń