piątek, 8 sierpnia 2014

VII. MARZENIE POKOLEŃ


– ROZDZIAŁ VII –
MARZENIE POKOLEŃ

dwa wieki wcześniej

Dochodziła północ i był to najwyższy czas, by zacząć. Loveinne poprawiła suknię i przez ramię popatrzyła na śpiącego męża. Starannie zamknęła za sobą drzwi i wyszła na ciemny korytarz, oświetlając sobie drogę świecą. Bezszelestnie zeszła na parter i skierowała się w lewą stronę do części dworku, której nikt nie odwiedzał. Minęła kilka zakrętów i otworzyła kluczem komnatę na końcu korytarza. Wślizgnęła się do środka i natychmiast odsunęła wielki wzorzysty dywan, pod którym znajdowało się drewniane wieko prowadzące do piwnicy. Podniosła je i szybko zbiegła po schodkach do biblioteki, którą tak bardzo znała. Bez zastanowienia podeszła do regału, na którym znajdowały się najstarsze księgi i wzięła do ręki duży egzemplarz obłożony brązową postrzępioną okładką. Nie miała czasu do stracenia – musiała jak najszybciej opuścić Gritmore i udać się do lasu, gdzie na nią czekają.
       Wyszła tylnymi drzwiami i przechodząc przez niewielką łąkę, zaraz znalazła się w lesie. Bez problemu odnalazła właściwe miejsce.
- Myślałam, że już zmieniłaś zdanie – usłyszała obok siebie głos Alexandry.
- Nigdy – odpowiedziała jej i zaraz zapytała: – Masz to?
- Oczywiście – odpowiedziała tamta i Loveinne, której wzrok już przyzwyczaił się do ciemności, zauważyła opleciony wokół jej dłoni stary naszyjnik z tarczą zegara.
- Czekamy tylko na Marię Teresę – powiedziała Clarie pobłażliwie. – I na jej sztylet. Oczywiście, nie mogła sobie odpuścić dzisiaj schadzki. To nawet ja powiedziałam Williamowi...
      W tym samym momencie zza drzewa wyszła Maria Teresa wraz z Friderickiem trzymającym w rękach jeszcze żywą sarnę.  Biorąc pod uwagę to, co przed chwilą robili, jej fryzura wyglądała perfekcyjnie.
- Możemy zaczynać – oznajmiła, ignorując spojrzenie sióstr. – Wiecie co robić.
        Natychmiast utworzyły krąg, w środku którego zaraz zapłonął ogień. Rebekah wzięła swoją menażkę z pyłem księżycowym i podeszła do Friderika, który poderżnął gardło zwierzęciu i skropił jej krew do naczynia. Następnie biorąc sztylet Marii Teresy rozcięła wnętrze swojej dłoni. Krew spływająca na pył wydała syk przypominający odgłos wody spadającej na rozżarzone węgle. Każda z kobiet uczyniła to samo. Na końcu Rebekah umieściła naczynie na ogniu, którego płomyki utrzymywały je w powietrzu.
         Friderik zamknął oczy i zaczął szeptać:
- Elementa veniant et potestatem dant.
        Loveinne złapała mocniej księgę i zaczęła przywoływać żywioły.
- Terra.
      Clarie podniosła grudkę ziemi i wraz z dorecznicą pływającą rzuciła ją do menażki. Krew zaczęła bulgotać.
- Ignis.
        Ogień rozświetlając ciemności nocy, buchnął przerażającym żarem.
- Aer.
        Mocny wiatr z północy wzniecił potęgę ognia.
- Aqua.
      Krople wody leżące leniwie na liściach podniosły się do góry i zebrawszy się w jedno miejsce spłynęły w dół i połączyły się z krwią.
- Et Ferrum.
       Alexandra pewnym ruchem wrzuciła żelazny naszyjnik do naczynia.
- A morte ad witam.
       I zaczęły wszystkie razem:
- Potestatem et vis, pulchritudo et opes, vita et immortalitas.
Ziemia zatrzęsła się, a na niebie pojawiły się potężne chmury. Dziesiątki błyskawic rozświetliły mroki nocy. Jednak ani ziemia, ani burza, ani wicher i ani buchający ogień nie potrafiły wyrwać ich z miejsca, tak silnie moc przyciskała ich do podłoża. Czuły wszechogarniającą siłę, podniecającą i obezwładniającą, która już od tak dawna gromadziła się w ich wnętrzu. Teraz gotowa była wyleźć na świat i pokazując swoją władzę, sprzeciwić się wszystkim, nawet samej naturze.
A one powtarzały ciągle i ciągle, z każdą chwilą z większą siłą:
- Potestatem et vis, pulchritudo et opes, vita et immortalitas.


teraźniejszość

- Więc nam wierzycie – stwierdził Damian patrząc jak Alice, Melanie, Daniela i Nessie siedzą sztywno na kanapie w ich salonie. Chłopak opierał się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami na piersi, a Elsa stała przy oknie i obserwowała ptaki latające nad ogrodem. Było to skrajnie irytujące, biorąc pod uwagę fakt, że siedziały tu wszystkie i oczekiwały odpowiedzi.
- Przyjmijmy, że tak – powiedziała Daniela. – Ale pewnych rzeczy nie rozumiemy. Na przykład, skąd o nas wiecie.
- Doświadczona czarownica potrafi wyczuć takie rzeczy – oznajmiła Elsa wolnym głosem, ciągle stojąc w tej samej pozycji. – Poza tym, słyszałam o różnych dziwnych sytuacjach. Na przykład rozpryskująca się latarnia…
- No dobra, ale dlaczego wcześniej nic nie poczułyśmy? – chciała wiedzieć Nessie. – Przez tyle lat nie wiedziałyśmy o tym, ze jesteśmy czarownicami.
- Musiałyście dopiero aktywować krąg – usłyszała odpowiedź, jakby była oczywista.
- Krąg? – powtórzyła Melanie z rezerwą. W dalszym ciągu nie wiedziała, co tu robiła. Nie mieściło się w jej głowie, że słowa które ostatnio powiedzieli McCainowie, mogą okazać się prawdą. Wiedziała jedynie, że mężczyzna podający się za jej wujka, widzi w tym spotkaniu jedyne źródło na uzyskanie odpowiedzi, których tak potrzebowała. Oczekiwała konkretów, dowodów, które pozwolą jej uwierzyć w szalony świat, w coś co, normalnie rzecz biorąc, nie ma praw bytu.
- Tak, krąg. Poniżej piętnastego roku życia, czarownice nie przejawiają żadnych nadprzyrodzonych zdolności, muszą do tego dojrzeć. Dopiero po ukończeniu tego wieku, gdy wszystkie razem złapią się za ręce, zostaje aktywowana moc danego kręgu. Wcześniej była niejako schowana w waszych wnętrzach i dopiero w tym akcie mogła zostać ukazana światu. Musiałyście więc niedawno coś takiego uczynić.
       Oczywiście, było to tego dnia, gdy Melanie zaproponowała grę w Koło. Musiał więc to być także i pierwszy raz kiedy złapały się wszystkie cztery za ręce. Ale to było aż prawie niemożliwe.
- Oczywiście, nie dzieje się to za każdym razem, kiedy spleciecie swoje dłonie w kole – wyprzedziła pytanie Elsa. – Dochodzą do tego, także inne czynniki, takie jak dobór natury czy…
- Słucham? – przerwała Alice.
- Nie martwcie się, ja też nie rozumiem naturologii – przerwał Damian i zaśmiał się. – W każdym razie ważne jest, że pewnego dnia aktywowałyście krąg i stałyście się czarownicami. – Popatrzył przeciągle na Alice, a ona natychmiast odwróciła wzrok i zapytała:
- No, dobra, ale dlaczego wszystkie cztery jesteśmy… czarownicami? – Ciągle ostrożnie wymawiała to słowo, jakby było zrobione ze szkła.
- Uważamy, że jest to dziwne – podjęła temat Daniela. – Jeśli co druga osoba nie jest czarownicą, to prawdopodobieństwo, że cztery dziewczyny w tym samym wieku, znające siebie nawzajem bardzo dobrze, są czarownicami,  jest – delikatnie mówiąc – niewielkie.
Minęła chwila zanim Elsa odwróciła się od okna i spokojnym, lecz mocnym głosem powiedziała:
- Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Wolnym krokiem podeszła do regału i wzięła do ręki grubą księgę – tę samą, którą pokazywała im tydzień temu – i położyła ją przed nimi na stoliku, otwierając na stronie z pięcioma starymi fotografiami.
- To wasze przodkinie – oznajmiła. – Należycie do rodu czarownic z Gritmore. Był to duży dworek, który został wybudowany ponad dwa wieki temu dla bogatego małżeństwa Johna i Marii Crewesonów.
Przewróciła stronę i pokazała im drzewo genealogiczne. Wszystkie cztery przysunęły się bliżej. Na samym szczycie widniały imiona Marii i Johna, połączone linią, z której odchodziły z kolei dwie. Przy końcu jednej znajdowało się imię Diana, przy drugiej – Clementine. Linia pochodząca od Diany i jej męża Torrey’a rozdzielała się na trzy: na imię Friderik, Rebekah i Alexandra, natomiast od Clementine i Thomasa na Loveinne, Marię Teresę i Clarie.
- Gritmore był na tyle duży, że mieszkali tam oni wszyscy – ciągnęła Elsa. – I dzieci Diany, i Clementine, wraz z mężami i ich dziećmi. To właśnie te pięć kobiet – wszystkie wnuczki Crewesonów – utworzyły dwa wieki temu krąg, który na zawsze złączył je oraz wszystkie pokolenia, które następowały po nich. Jesteście właśnie ich potomkiniami i tworzycie razem krąg. Friderik stworzył właśnie tą kronikę rodu, którą wam pokazuję i nakazał swoim dzieciom ją kontynuować. Stąd wiem, że ty, Alice, pochodzisz od Rebekah, Daniela od Alexandry, Nessie od Marii Teresy, a Melanie od Loveinne.
- Zaraz… – zastanowiła się Daniela, z ciekawością oglądając drzewo genealogiczne. – W takim razie kto jest potomkinią Clarie?
- Ja? – odezwał się Damian.
- Ale ty nie jesteś kobietą – zauważyła nie za mądrze Alice.
- Owszem. – Zaśmiał się. – Ale to przez to, że urodziłem się pierwszy.
- Że co? – zapytała Nessie.
- Okej, oficjalnie nie ogarniam – stwierdziła Melanie i mocno wypuściła powietrze.
- Damian mówi o zasadzie dziedziczenia w rodach pierwotnych czarownic w kręgu – tłumaczyła Elsa. – Oczywiście, dziedziczenie odbywa się w linii żeńskiej. Jak już chyba wiecie, mężczyźni nie mogą czarować.
- Powiedziałeś, że wy macie inne zadanie – zwróciła się Alice do Damiana, przypominając sobie jego słowa. – Na czym to polega?
- Mężczyźni nie czarują – potwierdził Damian. – Ale potrafią – na zasadzie kontaktu fizycznego lub psychicznego – wzmocnić siłę i moc czarownic, a także ją podtrzymywać.
- Wybacz, ale dalej nie rozumiem – przyznała Nessie.
- Znaczy, że jak chcę, to mogę sprawić, że twoja moc będzie silniejsza.
- W sensie jak akumulator? – Zapytała Daniela.
- Nie do końca.
- Więc co z tym dziedziczeniem? – Wróciła do tematu Melanie. Zaczynała boleć ją głowa.
- Krąg pełny musi składać się po jednej osobie płci żeńskiej pochodzącej od każdej z założycielek kręgu – kontynuowała Elsa. – Natura dąży do tego, by następne pokolenie czarownic było mniej więcej w jednym wieku. Dlatego, jeśli zostanie poczęta jakaś dziewczynka, to każde następne dziecko urodzone przez pozostałe członkinie kręgu będzie płci żeńskiej.
- To gorsze niż algebra – stwierdziła Melanie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że urodzenie Melanie, która jest najstarsza z nas, uwarunkowało rozkład chromosomów płci kolejno u Alice, Nessie i u mnie? – zapytała Daniela i podniosła  brew. To było jak abstrakcja.
- Dokładnie.
- I cała genetyka poszła się pieprzyć – stwierdziła Daniela i głośno wydychając powietrze oparła się na kanapie.
- Czy to także oznacza, że gdybyśmy nie należały do tego rodu, to równie dobrze mogłybyśmy być chłopcami? – zapytała Nessie.
- Nikt nie wie, co by się stało – powiedziała Elsa spokojnym głosem. – Bo nie można zakładać, że okoliczności twoich narodzin mogłyby być inne. Urodziłaś się dokładnie tego dnia, co powinnaś, dokładnie w tej rodzinie i dokładnie w tym miejscu.
Nessie zamilkła, silnie zastanawiając się nad jej słowami.
- Czyli że co?  – przerwała Alice. – Jesteśmy spokrewnione?
- Tak – potwierdziła Elsa. – W bardzo odległej linii. I znacie się wszystkie tak dobrze, ponieważ wasze matki były blisko, wasze babcie, wasze prababki i tak dalej.
       Serce Nessie od razu zaczęło bić mocniej na jakąkolwiek wzmiankę o jej mamie.
- Czy to oznacza, że nasze matki były czarownicami? – zapytała. No oczywiście, przecież to ona nauczyła ich gry w Koło. Pewnie chciała, by kiedyś bawiąc się w tę grę, stały się czarownicami.
- I MOJA matka też? – zapytała Melanie z pół zdziwieniem i pół przerażaniem.
- Nie, akurat twoja nie – oznajmiła matka Damiana. – Ale do tego dojdziemy później.
- Tak jak również wzmianki o moim wujku?
- Wszystko po kolei – Elsa zaczęła przechadzać się po salonie z rękami splecionymi z tyłu. Chwilę  pomilczała, po czym rozpoczęła opowieść: – Te same kobiety, które założyły wasz – nasz – krąg, kilka lat później, gdy już doczekały się swoich potomkiń, stworzyły pewne bardzo poważne i niebezpieczne zaklęcie. Wiele pokoleń dążyło, by znaleźć składniki niezbędne do jego wykonania: prastary pył księżycowy i bardzo rzadką roślinę o nazwie dorecznica pływajaca, ale tylko im się to udało. Przysłużył się do tego bogaty i wpływowy William Moore, kochanek Clarie, ale to akurat nieistotne.
- Co to było za zaklęcie? – Przerwała Alice, ale czuła, że chyba nie chce znać odpowiedzi. W ogóle nie chciała tego wszystkiego wiedzieć.
Elsa zatrzymała się i odwróciła się przodem do nich.
- Czarownice z Gritmore chciały tego, o czym marzyło wiele pokoleń – powiedziała, milknąc na chwilę, by utrzymać niepotrzebną w ogóle chwilę grozy. – Nieśmiertelności. – Przesunęła wzrokiem po dziewczynach, do których nie dotarło chyba znaczenie tych słów. – Zaklęcie nieśmiertelności, podobnie jak zaklęcie odmładzające, zaklęcie wskrzeszenia i zaklęcie teleportacji, wymaga dużej ofiary. Czarownice musiały być bardzo zaślepione perspektywą wiecznego życia, bowiem mimo że posiadały ogromną wiedzę i moc, zapomniały, że za tworzenie tak wielkich zaklęć przeciwko naturze będą musiały zapłacić wielką cenę.
- Udało im się stworzyć to zaklęcie? – Wyrwała się Nessie niecierpliwie.
- Owszem – odpowiedziała Elsa i zaczęła kolejny pochód po salonie. – Ale nie tak, jak sobie to wyobrażały. Zaklęcie nieśmiertelności potrzebowało ofiary nie tylko krwi niewinnej sarny, ale także ofiary ludzkiego życia i to nie jednego. Wszystkie pięć czarownic zmarło dokończywszy zaklęcie. Przeżył jedynie Friderik, który w porę zorientował się, w którą stronę to wszystko zmierza i przerwał połączenie między sobą a czarownicami, ratując tym samym sobie życie.
- Czy gdyby nie przerwał połączenia, czarownice mogłyby przeżyć? – zapytała Daniela. – A może, to że nie zmarł oznacza, że zaklęcie nie powstało?
- Nie i nie. Widzisz, ofiara z mężczyzny – nawet podtrzymującego magię – nie ma tak dużego znaczenia dla natury jak ofiara z kobiety. Natura w jakiś dziwny sposób traktuje kobiety jako delikatne i niewinne, nawet gdy takie nie są. Więc śmierć Friderika nie musiała być dokonana. – Elsa przerwała na moment, po czym podjęła opowieść:  – Czarownice chciały stworzyć zaklęcie i od razu je uwolnić. Jednak gdy zmarły, zaklęcie zostało uwięzione w starym naszyjniku z zegarem. Od tamtej pory wiele osób starało się odnaleźć ten zegarek, jako jedyny element na świecie mogący zapewnić nieśmiertelność.
         Nastąpiła cisza, podczas której każdy zastanawiał się nad jej słowami.
- Jak wyjaśniono śmierć piątki kobiet? – Zapytała nagle Nessie, a Melanie mruknęła jej do ucha:
- Serio?
- Friderik przeniósł ich ciała do Gritmore i spalił budynek – wyznała Elsa bez emocji, tak jakby podawała kolejną datę historyczną.
- Wraz ze wszystkimi mieszkańcami? – Wyrwała się Alice. Nie mieściło się jej to w głowie.
- Wielu się uratowało – odpowiedziała matka Damiana ciągle spokojnym głosem. – Friderik musiał jakoś postąpić, by na jaw nie wyszło, że są czarownicami. W tamtych czasach zabijano je w bardzo brutalny sposób.
Nessie już chciała zapytać jaki, ale Melanie szturchnęła ją i zwróciła się do Elsy:
- Okej, ale po co nam to mówisz?  Jaki ma to z nami związek?
- Jak się okazuje wielki – wtrącił Damian. 
     Siedziały ciągle tak sztywno, że zaczęły boleć je już karki i plecy. Mózgi ich były bardzo wycieńczone przyswajaniem sobie tak niepowtarzalnych wiadomości. W końcu Daniela po chwili odgadła:
- Ktoś teraz szuka zegarka.
- Tak – Elsa pokiwała głową.
- Ale kto? – chciała wiedzieć Alice.
Dziwne, bo Melanie czuła, że zna odpowiedź. W każdym razie po części.
- Mój były mąż – oznajmiła Elsa z powagą. – I jego brat.
- Masz na myśli pana Simona? – zapytała Nessie, by się upewnić. To było nie do wiary.
- Ha! Wiedziałam, że on coś knuje! – zawołała Melanie, choć prawdopodobnie nie miała zamiaru powiedzieć tego aż tak głośno. Daniela podniosła brew i rozbawiona mruknęła do przyjaciółki:
- A podobno nie wierzysz w to wszystko.
- Już raz ojciec Heralda i Simona, Edmund Bryant, chciał uwolnić zaklęcie z naszyjnika – ciągnęła Elsa. – Poszukiwał go wiele lat, aż w końcu mu się to udało. Jednak moje pokolenie kręgu powstrzymało go przed rytuałem uwolnienia.
- Czyli, że nasze matki? – Zapytała Alice i z pamięci wygrzebała wspomnienie swej matki. Spróbowała wyobrazić sobie ją jako czarownicę.
- Tu dochodzimy do informacji, dzięki której tu jesteś, Melanie. Margaret odrzuciła magię, nigdy w nią nie uwierzyła, dlatego twój wujek zajął jej miejsce w kręgu. Twoja matka uznała Ricka za szalonego i można powiedzieć, że usunęła go ze swojej pamięci i rodziny, nigdy więcej o nim nie wspominając. – Zrobiła przerwę, po czym kontynuowała: – Także twoja babcia, Danielo, zajęła miejsce twojej matki w kręgu, nie chcą dodawać jej obowiązków. To był pierwszy raz, kiedy krąg był niepełny. Teraz jest drugi – powiedziała patrząc na swojego syna.
- Czyli co? Ojciec Damiana i nasz nauczyciel literatury szukają zegarka i chcą być nieśmiertelni? – Zapytała Alice z niedowierzaniem po chwili milczenia. To było bardziej niż chore.
- Edmund Bryant był bardzo niebezpieczny i bezwzględny, pomimo tego, że był człowiekiem. Tacy sami są jego synowie. Musieli dowiedzieć się z jakiś starych notatek swego ojca o jego planach i przybyli do Glovemarks, by dokończyć jego dzieło. Mogą zrobić wiele okropnych rzeczy jeśli nie dostaną tego, czego chcą. Ale gorzej się stanie, jeśli się im uda, więc musimy go powstrzymać.
- My? Chwila, nikt nie mówił, że mamy się w to mieszać – powiedziała Melanie.
- Już zostałyście w to zamieszane – stwierdziła Elsa. – Stałyście się czarownicami i jesteście jedynymi osobami na świecie, które mogą powstrzymać Bryantów. Odziedziczyłyście po czarownicach Gritmore to zadanie.
- Nie wiedziałam, że można dziedziczyć problemy – mruknęła Alice do siebie.
- Byłabyś zdziwiona, ile jeszcze rzeczy można odziedziczyć – odpowiedziała Elsa i dodała:
- A w ogóle to skąd wiesz, że Bryanci chcą znaleźć zegarek? – zapytała Daniela.
- Akurat to nie ulega wątpliwości. Simon Bryant, przyjeżdżając do małego miasteczka Glovemarks, wzbudził moje podejrzenia. Bracia już kiedyś wiedzieli, że Edmund planował coś wielkiego, jednak nie zdążył tego uczynić. Razem z Brendą i… Friderikiem podejrzewaliśmy, że kiedyś mogą dowiedzieć się o zegarku i zechcieć aktywować zaklęcie. Przybyłam więc tu i ja. Podczas rozmowy, dał mi jasno do zrozumienia, że nasze obawy nie  są  bezpodstawne.
         To dziwne, ale akurat te słowa pozwoliły Melanie uwierzyć w całe niebywałe historyjki Elsy. Dopiero to utwierdziło ją w przekonaniu, że ta kobieta mówi prawdę. Daniela starała się wszystko dokładnie analizować i wyciągać wnioski. Alice zdała sobie sprawę, że źle oceniła Damiana, jednak ciągle czuła do niego urazę, że okłamywał ją tak długo. Jeśli natomiast chodzi o Nessie, to jej wyobraźnia pozwoliła już od początku przyswajać sobie wiadomości z wielkim zainteresowaniem.
 - W każdym razie, nie możecie pozwolić, by Bryanci się o was dowiedzieli – ciągnęła Elsa. –  Mają myśleć, że nie jesteście uświadomione, że jesteście po prostu zwykłymi nastolatkami, które nie wiedzą o poczynaniach przodków. Wtedy będziecie bezpieczne, a w międzyczasie przeszkodzimy im.
- W ogóle wiadomo gdzie jest ten naszyjnik? – chciała wiedzieć Daniela. Już dawno chciała o to zapytać.
- Nie, od dwunastu lat nie wiadomo – zabrał głos Damian. – Ale nie możemy pozwolić, by dostał się w ich ręce.
- Zegarek zniknął bez śladu dnia, w którym Edmund bezskutecznie spróbował aktywować zaklęcie – wyjaśniła Elsa, robiąc potrzebną przerwę, by kontynuować: – Samo jednak zaklęcie i poważne zachwianie natury to nie wszystkie poważne konsekwencje – dodała. – Badacze już od starożytności analizowali potrzebne składniki do wykonania zaklęcia nieśmiertelności. Sporządzili listę o życiodajnych właściwościach, z której korzystały czarownice z Gritmore, tworząc zaklęcie. – Zrobiła przerwę, po czym kontynuowała: – Jeśli Bryantom się uda, by przetrwać jako nieśmiertelni, będą potrzebowali czegoś, co będzie miało właśnie takie życiodajne właściwości – tak jak pył księżycowy i dorecznica pływająca, potrzebne do wykonania tego zaklęcia. Zrobiła przerwę, by dziewczyny dokładnie zrozumiały znaczenie jej słów. – Jest tylko jedna taka rzecz.  Ludzka krew.
Mózg Danieli z łatwością połączył wszystkie informacje w jedną całość pozwalając wyciągnąć jeden prosty wniosek:
- Czyli chcą zostać wampirami.


__________________________________________________

I jest! Ten obiecany wielki rozdział. Osobiście jestem z niego zadowolona, ale nie wiem jakie jest Wasze zdanie. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni, bowiem chciałam wyjaśnić w tym rozdziale, o co tak naprawdę będzie chodzić w moim opowiadaniu. Oczywiście, nie wszystko zostało zdradzone, kłębi się jeszcze wiele pytań. Dzielcie się więc w komentarzach Waszymi opiniami o  tym rozdziale. A teraz mam dla Was jeszcze niespodziankę, a mianowicie drzewo genealogiczne Crewesonów:


Pozdrawiam, miłego dnia!

18 komentarzy:

  1. Drzewo genealogiczne wspaniałym dodatkiem, miło przyjrzeć się spokrewnieniu o którym mowa w rozdziale. Co do samego tekstu, tradycją się już staje, że nie mam zastrzeżeń i czytam to jak jedną z najlepszych powieści, jaka mogła wpaść mi w ręce. Ciągle jestem pod wrażeniem, jak piękną historię stworzyłaś.
    Widać, że dziewczyny zaczynają dojrzewać umysłowo do tego kim są i niestety co się z tym wiąże. Opowieść Elsy wiele musiała im namieszać, ale w pozytywny sposób, bo zaczynają wyciągać właściwe wnioski, a przecież to dość istotne zwłaszcza, że zagrożenie jest blisko.
    Ostatnie zdanie sprawiło, że się uśmiechnęłam - mam sentyment do wampirów.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się trochę jak dziewczyny. Mam lekki mętlik w głowie, aczkolwiek jestem ciekawa rozwoju akcji.
    Od początku nie podobał mi się ich nauczyciel, a teraz mam podstawy, aby szczerze go nienawidzić.
    Nie wiem, czemu, ale interesuje mnie historia przodków dziewczyn i mam szczerą nadzieje, że pojawią się jakieś fragmenty o nich :)
    Dalej wielbię z całego serduszka Daniele, Damian mnie denerwuje, a resztę dziewczyn ubóstwiam. I w sumie, wszystko zostaje w rodzinie, bo Elsa nie przypadła mi do gustu. Taka wybredna ja xd
    Wątek wampirów to coś, co tygryski i ja, uwielbiają najbardziej :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawde podziwiam Twoja wyobraznie i Twoj styl pisania. Masz naprawde ogromny talent, a historia wciaga z kazdym kolejnym slowem. Powiem tak: troche nie ogarniam - tak samo ja dziewczyny - ale to nie przeszkadza. A Daniela jest moja fawortyka. Martwie sie tylko, co w tym przypadku z Rayem. Mam nadzieje, ze nie bedzie po stronie ojca albo ze mu sie po czasie na przyklad sprzeciwi.
    Podsumowujac, robi sie coraz ciekawiej i coraz bardziej mnie wciaga :)

    Pozdrawiam,
    Julss

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!!! czarownice to jedno, ale żeby od razu wampiry? tego bym się w życiu nie spodziewała. No i nadal układam sobie to wszystko w głowie...Za dużo informacji jak na jeden raz dla mojego mózgu :P Ejj, ale nie będą musieli zabijać kolejnej sarenki? Powiedz, że nie, proszę! Dobra, już się ogarniam...
    Rozdział genialny i dziwię się, że dziewczyny się w tym wszystkim połapały. Są dopiero początkującymi czarownicami a już ktoś powierza im taką odpowiedzialność jak pilnowanie zegarka który może uczynić nieśmiertelnym. No i już wiemy, jaką dokładnie rolę odgrywa w tym wszystkim Damian. Zapowiada się naprawdę ciekawie, ale teraz przecież muszą nauczyć się korzystać ze swoich mocy, czy coś, no nie? Oj, będzie się działo...czekam z niecierpliwością do 17 na nowy rozdział!!!
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  5. Podbiłaś moje serce po raz kolejny! ( Pierwszy raz był wtedy kiedy zrobiłaś spaghetti)
    1. Łacina taka przydatna <3! Genialnie Ci to wyszło.
    2. Serio? :D Nasze "Serio?" :D Cud, miód!
    3. Wampiry <3
    Bardzo dużo wyjaśniłaś w tym rozdziale i chwała Ci za to! Do tej pory było wszystko takie mgliste.
    Cieszę się, że w końcu uwierzyły w to, że są czarownicami! Oczekuję jakiegoś spektakularnego czary-mary :D
    Nie byłabyś sobą gdybyś nie wtrąciła gadki o genetyce? :D Pani P. byłaby dumna ! :D
    Muszę stwierdzić, że do s17 sierpnia jest więcej niż tydzień!! Nie doczekam się :(
    Karolina S.

    OdpowiedzUsuń
  6. I się trochę wyjaśniło. Dużo się wyjaśniło. Taka cała historia - jak, po co i dlaczego. Troszeczkę ich tam dużo i nie mogę się połapać, ale drzewko pomocne! ;) Straszliwie podobały mi się fragmenty wspaniałomyślności Danieli oraz postawa Damiena. Taki jedne, jak to powiedziała Daniela? Akumulator? Samochód to takie typowe dla faceta, haha. To nie ma czarodziejów. Masz ciekawy motyw i kontynuuj go! Czarownice i ich zadania. zastanawiam się co jeszcze im się pokomplikuje. Stworzyłaś wiele oddzielnych dróg i każda z dziewczyn ma jakąś swoją historię. Wyskok Melanii z jej matką był świetny, a co za tym idzie - matka jest jakoś wydziedziczona, charłak, czy może to od ojca zostało przekazane? Zobaczymy.
    Pozdrawiam. ;)
    I tak na marginesie - jeśli masz czas, to ukazał się u mnie nowy rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście po tym rozdziale wiele kwestii stało się jasnych. Ale dobrze, że wszystkie dziewczyny wysłuchały tego, co miała do powiedzenia Elsa, może dzięki temu łatwiej będzie im zaakceptować to, że są czarownicami i nie walczyć z tym, bo takie się urodziły.
    Alice mam ochotę zdrowo potrząsnąć za to, że nadal ma żal do Damiana. Mogłaby pomyśleć i wziąć pod uwagę to, że gdyby chłopak powiedział jej wcześniej, to uznałaby go za czubka.
    Jednak nie przypuszczałam, że obecny Krąg będzie miał za zadanie naprawić zbrodnie, które popełniły ich przodkowie. Jednakże ten wątek bardzo mi się podoba jak również samo dążenie do nieśmiertelności.
    Błąd, który rzucił mi się w oczy:
    Alice zdała sobie sprawę, że źle oceniła Damiana, jednak ciągle czuła do niego urazę, że nie okłamywał ją tak długo. - że okłamywał ją tak długo
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłem na tego bloga przez przypadek. Prawdę mówiąc, to miałem zostawić tylko spam(przepraszam), ale tak z czystej ciekawości przeczytałem ten rozdział i lecę czytać następne. Mimo, że były tutaj tylko opowieści, to... w taki fajny klimat mnie wprowadziłaś. Ta scena początkowa jest bardzo fajna, tak, jak w niektórych filmach nawet... Taki wstęp... No... nie wiem, jak to określić. Przeczytam następne.

    OdpowiedzUsuń
  9. A wiec. Najpierw hejtuje to, ze twoj blog nie ma wersji mobilnej, co sprawia, ze trudniej sie go czyta i dostaje nerwicy.
    A co do rozdzialu to:
    Duzo tutaj wyjasnilas, co pomaga zrozumiec cale opowiadanie. Wiedzialam, ze bez jakiegos zadania sie nie obejdzie. Jak to zwykle w tego typu opowiadaniach. >.>
    Ech, ech. Jak mozna wlasnym corkom nie mowic, ze sa czarownicami? Ja tego nie ogarniam. o.o
    Eee... podobal mi sie poczatek rozdzialu. Takie "wspomnienia" (?) sa ciekawe.
    Ogolnie przyjemnie sie czytalo. Jestem leniem i troche dlugi ten rozdzial, ale trzeba bylo wszystko pieknie wyjasnic, jak to uczynilas. (W psycho sitter to rozdzialy sa mega krotkie xD).
    Ja nie umiem pisac fajnych komentarzy. Wybacz. :c
    Pozdrawiam i weny. xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, już nie chciało mi się zwracać uwagę na ewentualnie potknięcia, przeczytałam sobie szybciutko całość :) Ogólnie to zaskoczyłaś mnie takim rozwiązaniem - wampiry, czarownice, naszyjnik, ale to dobrze, nawet bardzo dobrze, że zaciekawiasz czytelników, na osłodę nie będę czepiać się czegokolwiek, czekam na kolejny rozdział i ostateczną decyzję dziewczyn.
    Pozdrawiam serdecznie! :))

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Okropnie mocno najbardziej na świecie i tak dalej przepraszam, że nie przeczytałam jeszcze tego rozdziału. Wiem, że byłaś i chyba w sumie jesteś nim w jakiś sposób podekscytowana i jest on ważną częścią tej historii, jednak nie miałam okazji i czasu. Choruję, zawiałam ucho co równa się z czterdziestostopniową gorączką. Dziś wpadłam tylko na komputer, aby dodać rozdział, a jutro nie mam pojęcia czy będę miała internet, bo coś konserwują więc mam chyba rozwiązanie. Przeczytam w nocy (umiem czytać rozdziały tylko na komórce, bo muszę się skupić) wezmę telefon spierniczę do miasta i tam skomentuję. PODSUMOWUJĄC - OBIECUJĘ PRZECZYTAĆ!
    Uf, skończyłam...
    W sumie ja też jestem podekscytowana xd
    xx
    Wybacz za kłopot ;)
    @YourLittleBoo1

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój Boże! Nie żałuję, że pojechałam na rynek łapać łącze internetowe, bo przez cały rozdział miałam ciary. I mówię to zupełnie poważnie. Nie chodzi tutaj o nadmierne chwalenie Ciebie i powtarzanie jaka cudowna jesteś, żeby się przypodobać, jak to robią na blogspocie i twitterze. Mówię stu procentową prawdę, ponieważ jestem zaskoczona, iż blogaskowe opowiadanie może wywołać tyle emocji.
    Muszę szczerze przyznać, że dopiero w tym rozdziale zorientowałam się do końca kto jest kim. W sensie Bryantowie, te kobiety sprzed dwóch wieków. Nareszcie wiem! Jej!
    I stwierdzam, że ten rozdział ponad wszelką wątpliwość jest najlepszy, najlepiej napisany i najciekawszy. Tyle się dzieje. Mitologia i sam pomysł - coś co zwaliło mnie z nóg. Doszukałam się pewnych podobieństw do Pamiętników Wampirów, mimo to całość jest bardzo oryginalna i zbyt wiele tego nie ma.
    Ostatnie słowa - wampiry. No proszę, będzie ciekawie. Dodatkowo, że czuję romans między Danielą, a Rayem. W tym odcinku najbardziej przypadł mi do gustu otwarty umysł Nessie, która tak prosto to przyjęła. Brawo! Myślę, że moja reakcja byłaby podobna.
    No i jest moja ukochana łacina! Jej! Myślę, że takie coś urealnia opowiadanie, od razu wyobrażasz sobie ten cierpki ton, uniesione, złączone ręce, zamknięte oczy. Klimatycznie.
    No i perełka - podpalenie Gritmore. Tutaj włoski na rękach stały dęba, zawsze tak mam, że wczuwam się podczas czytania, więc...
    Miałam w głowię scenę z pożaru u Hale'ów. Te ręce z okienek, wrzask. Brrr. Friderik, którego imię do połowy rozdziału czytałam Fredrik, bo tak ;D musiał być na serio bezwzględnym gościem.
    hyhy, lubię takich.
    I chyba skończyłam. Powiedziałabym więcej, ale piszę na komórce, na środku rynku, ludzie się dziwnie patrzą, więc przepraszam za ewentualne powtórzenia i błędy.
    Czekam na nowy rozdział, jaram się nim okropnie i pozdrawiam serdecznie!
    xx
    @YourLittleBoo1 z
    darkness-of-the-soul.blogspot.com
    [Pojawił się rozdział VIII]!

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja znów. :)
    Nie wiem czy dobrze rozkminiam, ale czy ta biblioteka w dworku, to nie jest to samo miejsce, do którego zostały zaprowadzone dziewczyny? Tak jakoś mi pasuje, ale może się mylę.
    Och, biedny Bambi musiał się poświęcić. :( Oby w imię jakiejś ważnej sprawy.
    Wszystko powiedziane w łacinie brzmi mądrze. XD Świetnie sobie poradziłaś z tą sceną grozy. Nie mam pojęcia jaki miała ona cel. Ych, kolejna tajemnica. Dlaczego ty mi to robisz? Ja wiem, to specjalnie. I wiesz co ci powiem? Działa to trzymanie w niepewności. Rób tak dalej, nawet jak wszyscy będą się buntować. Dobra, już wiem po co ta cała szopka. W przypadku opowiadań fantasy zmieniłabym popularne powiedzenie na "jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o nieśmiertelność". :)
    Ale numer, niewinna zabawa z dzieciństwa aktywowała coś tak potężnego. Genialnie to wymyśliłaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
    W tym właśnie momencie solidaryzuję się z dziewczynami, bo również mam mały mętlik w głowie. Duży natłok informacji. Jestem jednak pewna, że w miarę rozwinięcia opowiadania, wszystko zacznie się układać i łatwiej będzie przyswajać te informacje.
    No cóż, małymi kroczkami akcja zaczyna się rozkręcać. Lubię ten moment w opowiadaniach. Oczywiście czekam na więcej i życzę dużo weny oraz chęci do pisania. :)
    Pozdrawiam
    Parabola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, dokładnie! to jest ta sama biblioteka! I dziękuję za miłe słowa! :*

      Usuń
  14. Jestem pod wielki wrażeniem tego, że .....sama się w tym rozdziale nie pogubiłaś XD podziwiam cię za to, bo musiałam niektóre fragmenty czytać dwa razy, aby wszystko sobie w głowie poukładać, albo też na chwilę przestać i zrobić to samo :D
    Najlepszy tekst " i cała genetyka poszła się pieprzyć" KOCHAM GO i kocham za to Daniele <3 jakby nie patrzeć genetyka powstała z "pieprzenia się" :D więc dobrze robi :P
    Jestem tym rozdziałem zachwycona i mam nadzieję, że od tej chwili akcja będzie pruła na przód. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału...dobrze, że ukaże się już za cztery dni... może uda mi się go przeczytać na komórce, jak coś skomentuję dopiero jak wrócę do domu.
    Dlatego jak zawsze życzę weny Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHA, rozwaliłaś system tym: "jakby nie patrzeć genetyka powstała z "pieprzenia się" :D" Pati, uwielbiam Cię :D
      I masz rację, czytałam ten rozdział z osiem razy, by wszystko dokładnie ogarnąć :D

      Usuń
  15. W gruncie rzeczy, czy faktycznie byłoby to takie złe, gdyby zostali nieśmiertelnymi? xD Po jakimś czasie pewnie by im się znudziło i błagaliby o śmierć. Przeważnie tak jest. Na krótko to super, ale w terminie dłuższym... no nie bardzo. Przynajmniej tak to się przedstawia w wyobraźni wielu autorów powieści. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszę się, że dziewczęta zrozumiały powagę sytuacji. Jestem jednak naprawdę zdumiona, że w tak młodym wieku, bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, na ich barki spadł taki balast... MASAKRA!

    Liczyłam na to, że koleś od literatury jednak pozostanie miły... No i pozostaje Ray... Czy ten ostatni nie jest przypadkiem dobry? Może chce pomóc dziewczętom... Szkoda, jeśli faktycznie okaże się wampirodebilem!

    Wampiry i czarownice - to idealna mieszanka jeśli chodzi o opowiadania! Cieszę się, że i u Ciebie zagościły kreatury lubujące się w krwi.

    Naprawdę jest coraz lepiej :)
    Ps. Drzewo genealogiczne schludne i naprawdę pomocne.

    ;)

    OdpowiedzUsuń