– ROZDZIAŁ VIII –
NOWY ŚWIAT
– Nie możemy pójść na rynek? – zapytała Nessie, podczas gdy jej
chłopak James Masley całował ją po szyi. Siedzieli od dwóch godzin na ławce w
parku, w którym latało wiele owadów, a poza tym zaczynało robić się zimno. –
Poszlibyśmy na lody albo po prostu na spacer.
– Ale tu tak przyjemnie się siedzi – powiedział James, gryząc
delikatnie jej ucho. Przeszedł po niej dreszcz i odnalazłszy jego usta, mocno
go pocałowała.
– Ale ciągle robimy to samo – zauważyła Nessie, odrywając się
od niego. – A tego nie lubię. Chodźmy na spacer! – zawołała, wstając i biorąc
go za rękę.
– To nie jest dobry… – zaczął James, ale przerwał mu jego
telefon. Nessie zdążyła tylko zauważyć, że dzwonił ktoś o krótkim imieniu. –
Cześć. Tak, jasne. Spoko. Będę za dziesięć minut. – Rozłączył się i już
otworzył usta, kiedy ona go uprzedziła:
– Musisz już iść.
– Przepraszam – powiedział, przyciągając ją do siebie
ponownie i całując. – To pilna sprawa.
– W porządku – oznajmiła, pieszczotliwie czochrając mu
włosy. – Ja też w sumie muszę już iść.
Pocałowali się jeszcze dwa razy i każdy odszedł w swoją stronę.
Nessie ruszyła w kierunku domu Melanie, by razem poszły do ruin w lesie na
kolejną lekcję magii. Ćwiczyły codziennie, przy pomocy Elsy, Ricka albo babci Danieli, a nawet dostawały prace domowe. Z każdym dniem nabywały nowych umiejętności i próbowały przystosować się do nowej rzeczywistości. Od teraz magia stała się nieodłącznym elementem ich życia i chociaż ciągle trudno było to wszystko poukładać sobie w głowie, z ciekawością, zapałem i odrobiną niepewności starały się brnąć z odwagą w ten nieznany świat.
– Hej, słyszałaś, że wczoraj ktoś wykopał grób na
cmentarzu? – zapytała od razu Melanie, wsuwając szybko buty i wychodząc na
zewnątrz. Zawsze była doskonale poinformowana, co działo się w mieście.
– Co? – zapytała Nessie, ze zdziwieniem patrząc na blondynkę.
– No serio. Tato mi mówił – powiedziała tamta zafascynowana, po czym zapytała zdziwiona, jakby się ocknęła: – W ogóle, to ty skończyłaś
spotkanie z Jamesem tak szybko?
– Śpieszył się gdzieś – wzruszyła ramionami.
– Gdzie?
– Nie wiem, nie pytałam.
– Dlaczego nie? – Melanie szeroko otworzyła oczy. – Masz prawo
zapytać.
– Wiem, ale… – Nessie westchnęła. – Chodzi o to, że ja też
mu się nie tłumaczę, kiedy idę na lekcję magii. Nie chcę być hipokrytką. –
Milczała chwilę, a potem zapytała: – A jak tam sprawa z Kevinem? Ciągle to
samo?
– Taa – potwierdziła Melanie z rezygnacją i zaraz dodała: – To wszystko
jest do bani! On myśli, że ja się nim bawię i wcale mi na nim nie zależy, a to nieprawda!
Ale wiesz, co jest najgorsze? Nawet gdybym mu powiedziała prawdę, gdzie wtedy
byłam, on i tak nie uwierzyłby mi.
Kopnęła szyszkę samotnie leżącą na alei prowadzącej do lasu.
Milczały chwilę, po czym Melanie stwierdziła:
– To szalone.
– Co?
– To, że jesteśmy czarownicami. Pomyślałabyś rok temu, że
będziemy w tym miejscu, gdzie jesteśmy teraz?
– Nie – zgodziła się Nessie, śmiejąc się, jak Melanie teraz z
dumą przyznawała się do swych nadprzyrodzonych mocy. – A ja myślałam, że nie
chcesz się w to wszystko mieszać.
– Bo nie chcę – odpowiedziała blondynka. – Dalej uważam, że to
wszystko jest chore, ale uznałam, że magia może okazać się przydatna.
– Bardziej chore jest to, że nasz nauczyciel chce zostać nieśmiertelny
– stwierdziła Nessie, ciągle nie mogąc tego przetrawić.
– Akurat to mnie nie szokuje – wyznała Melanie, nakręcając na
palec wskazujący kosmyk blond włosów. – Przecież mówiłam, że jest jakiś
podejrzany. Patrzył się ciągle na nas, jakby chciał sprawdzić, czy coś o nim
wiemy – przypomniała, a Nessie wywróciła oczami. – Poza tym: literatura
fantastyczna? Serio? Jaki normalny nauczyciel każe nam czytać fantastykę w
ostatniej klasie? A Wejrzenie wprost
jest naprawdę realistyczne...
- Czekaj, chcesz powiedzieć, że przeczytałaś tę książkę? - zapytała ze zdumieniem panna Lenson. No nie, to było do Melanie niepodobne. Przecież ona nigdy nie czytała literatury!
- No jasne, przecież mówiłam, że przeczytam. Daniela mi pożyczyła, kiedy już ją skończyła. To historia bardzo podobna do naszej - ciągnęła z zapałem. - Też jest o nadnaturalnej sile i o pewnej srebrnej łyżeczce skrywającej dużo mocy, potrzebnej głównej bohaterce do zaklęcia wskrzeszenia. Myślę, że autor był wzmacniaczem magii, skoro mężczyźni nie mogą być czarownicami.
- Czekaj, chcesz powiedzieć, że przeczytałaś tę książkę? - zapytała ze zdumieniem panna Lenson. No nie, to było do Melanie niepodobne. Przecież ona nigdy nie czytała literatury!
- No jasne, przecież mówiłam, że przeczytam. Daniela mi pożyczyła, kiedy już ją skończyła. To historia bardzo podobna do naszej - ciągnęła z zapałem. - Też jest o nadnaturalnej sile i o pewnej srebrnej łyżeczce skrywającej dużo mocy, potrzebnej głównej bohaterce do zaklęcia wskrzeszenia. Myślę, że autor był wzmacniaczem magii, skoro mężczyźni nie mogą być czarownicami.
– Wzmacniaczem? – Nessie zakryła sobie twarz dłońmi i wybuchła
śmiechem. – Serio?
– A znasz na to inne słowo? – zaperzyła się Melanie. – Osoba-która-podtrzymuje-i-wzmacnia-magię?
– Dobra, nieważne. – Zaśmiała się Nessie. – Niech ci będzie już
ten wzmacniacz. Damian będzie zadowolony.
Zadzwonił dzwonek i tym razem dochodził z jej komórki. Daniela.
– Hej. Możesz urwać się z randki szybciej? – zapytała poważnym
głosem.
– Już jestem po – odpowiedziała Nessie. – Coś się stało?
– Po prostu weź Melanie i szybko przychodźcie do ruin. Jestem
tutaj z Alice, Damianem i babcią. Mamy coś ważnego do powiedzenia.
– Ej, czary-mary bez nas? To nie fair.
– Spokojnie, jeszcze się dziś pobawisz w gaszenie świec –
zapewniła ją. – Albo w robienie tornada w domu. Po prostu przyjdźcie tu
jak najszybciej.
– Spoko, już jesteśmy w lesie.
– To jesteście szybsze niż prędkość światła.
Dotarły do dwóch sosen i przeszły między nimi. Ich oczom
ukazały się ponownie potężne kamienie, porozrzucane dookoła, i teraz sprawiały przerażające wrażenie. Choć wcześniej zastanawiające było dlaczego można je zobaczyć dopiero po przedostaniu się między sosnami, ruiny wyglądały zupełnie normalnie. Ale teraz niosły ze sobą niepokojące echo historii, która się tutaj wydarzyła.
– Teraz wiemy, że z tymi sosnami to sztuczka – mruknęła Melanie,
podchodząc do drewnianego wieka. – Niewidzialne ruiny. Sprytne.
– Na dodatek ruiny Gritmore – dodała Nessie, kiedy za pomogą
magii otwierały wspólnie wieko. – Aż ciarki mi przechodzą po plecach, kiedy
pomyślę, że tu sfajczyły się nasze przodkinie.
Brenda, jak zawsze elegancko i dostojnie, siedziała na różowej
kanapie, natomiast Damian, Daniela i Alice zajęli miejsce na podłodze piwnicy,
a obok nich leżała pomięta gazeta.
– Nie znudziło wam się robienie takich poważnych min? – zaśmiała
się Nessie, próbując rozluźnić atmosferę.
– No co jest? – zapytała także Melanie.
Daniela podniosła z ziemi gazetę i pokazała im wpis w rubryce
policyjnej.
– Przeczytajcie – nakazała.
Nessie przysunęła się do Melanie i razem przeczytały:
Wczoraj nieznany sprawca dokonał wandalizmu na terenie miejskiego cmentarza. Zniszczył nagrobek i dostał się do zwłok, prawdopodobnie chcąc okraść zmarłego. Nie znaleziono żadnych odcisków palców, ale policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
Nessie podniosła brew.
– Okej, myśleliście, że o tym nie wiedziałam? – powiedziała
Melanie, składając gazetę. – Mój ojciec jest w końcu policjantem, on gada o
takich sprawach przez cały poranek.
– To nie było jakieś tam zwykłe ciało – zaczął Damian, widząc reakcję dziewczyn. – Było
to ciało Edmunda Bryanta.
– Czekaj. Ojca pana Simona i twojego… ojca? – chciała się
upewnić Nessie, starając się jak najdelikatniej poruszyć tę kwestię.
Damian przytaknął.
To wiele zmieniało.
– Ale kto to zrobił? – zapytała Melanie, nie dowierzając. – I po
co?
– Herald i Simon oczywiście – odpowiedziała Brenda, kiwając
głową.
– Wykopali ciało swojego ojca – powiedziała Melanie, jakby
chciała to dokładnie zrozumieć. – To jeszcze bardziej nie ma sensu.
– Szukali naszyjnika – wyznał Damian. – Naszyjnika z tarczą
zegara skrywającego zaklęcie nieśmiertelności.
– Dlaczego uważają, że może być w zwłokach ich ojca? – zapytała
Nessie, siadając obok Danieli na podłodze.
– Bo Edmund był niewątpliwie ostatnią osoba, która go posiadała
– oznajmiła Brenda spokojnie. – Jak już Elsa wam powiedziała, dwanaście lat
temu chciał aktywować zaklęcie, ale mu się to nie udało. Edmund zmarł… niedługo
później. To trochę dłuższa historia, kiedyś może Elsa wam ją opowie.
– W każdym razie – podjął temat Damian – mój ojciec i wujek
pewnego dnia, grzebiąc w zapiskach dziadka, dowiedzieli się, że kiedyś chciał
dokonać zaklęcia nieśmiertelności. Wujek, przybywając do Glovemarks, wzbudził
zainteresowanie mojej mamy, jako że zawsze stronił od małych miejscowości.
Podczas jednej rozmowy z mamą, wujek praktycznie zdradził powód swojego
przybycia tutaj. Nie wiedział jednak, gdzie jest zegarek, więc rozpoczął
dochodzenie. Potem przyjechał i mój ojciec i teraz razem zajmują się szukaniem.
– Ale coś mi tu nie pasuje – wtrąciła Daniela. – Dlaczego
szukali zegarka w zwłokach ojca? Przecież, skoro Edmundowi się nie udało
uwolnić zaklęcia, mógł go gdzieś ukryć. I potem spróbować aktywować go
jeszcze raz.
– Dziadek nie rozstawał się z zegarkiem – oświadczył Damian
pewnym głosem, powtarzając słowa, które kiedyś przekazała mu matka. – A po tym
wydarzeniu nie pożył zbyt długo, by spróbować ponownie stać się nieśmiertelny. Wujek
z ojcem musieli przeszukać wszystkie rzeczy swego ojca, a potem doszli do
wniosku, że jedynym miejscem, gdzie może być zegarek, jest jego grób.
– Czyli co? – zapytała Nessie po dłuższej chwili z lekko
wyczuwalnym przerażeniem. – Odnaleźli go?
– Tego nie wiemy – powiedział Damian. – Bo w ogóle nie
wiemy, gdzie on jest.
– Wspaniale – stwierdziła Melanie, biorąc do ręki jedną z
ksiąg, które leżały na podłodze. – Więc zupełnie nie wiemy, na czym stoimy i co
mamy robić?
Brak odpowiedzi na jej pytanie potraktowała jako potwierdzenie.
– Musimy obmyślić plan – powiedziała Daniela, która
ostatnimi czasy zaczęła się bardzo angażować w nadnaturalną stronę swojego
życia.
– Sprawa jest pozornie prosta – oznajmiła Brenda. – Musimy
znaleźć naszyjnik, zanim Bryantowie to zrobią i zniszczyć zaklęcie.
– Banalne – powiedziała Nessie.
– Jak mamy to zrobić, skoro nie wiemy, gdzie jest? –
zirytowała się Melanie.
– Najpierw musimy się upewnić, czy Simon i Herald go
zdobyli – stwierdziła trzeźwo Brenda Marks. – Jeśli tak, odbierzemy im go.
– Jeśli nie? – wtrąciła Nessie.
– Wtedy coś wymyślimy – Damian wzruszył ramionami.
– Cudowny plan – podsumowała Melanie i oparła się na
rękach za plecami.
Cisza, która nastała, oznaczała posępne rozmyślanie nad wszystkimi drogami, które je czekają. W głowach każdej z dziewczyn rodziły się myśli, by odsunąć się od tego przedsięwzięcia. Bezwolnie zostały wciągnięte w tę grę, nigdy się o nią nie prosiły. Jednak jak się okazywało, nie miały wyjścia. Były czarownicami - i jak to Elsa powiedziała - były jedynymi osobami na świecie, które mogły powstrzymać Bryantów. Poza tym, gdyby się wycofały, nie mogłyby liczyć na pomoc w magii ze strony starszego pokolenia. Byłyby skazane na własne odkrywanie swoich mocy, co mogło okazać się trudne. Nie wiedziały, jaki los ich czeka, ale postanowiły chociaż spróbować pomóc w powstrzymaniu szalonych Bryantów.
Cisza, która nastała, oznaczała posępne rozmyślanie nad wszystkimi drogami, które je czekają. W głowach każdej z dziewczyn rodziły się myśli, by odsunąć się od tego przedsięwzięcia. Bezwolnie zostały wciągnięte w tę grę, nigdy się o nią nie prosiły. Jednak jak się okazywało, nie miały wyjścia. Były czarownicami - i jak to Elsa powiedziała - były jedynymi osobami na świecie, które mogły powstrzymać Bryantów. Poza tym, gdyby się wycofały, nie mogłyby liczyć na pomoc w magii ze strony starszego pokolenia. Byłyby skazane na własne odkrywanie swoich mocy, co mogło okazać się trudne. Nie wiedziały, jaki los ich czeka, ale postanowiły chociaż spróbować pomóc w powstrzymaniu szalonych Bryantów.
– No dobra… – zabrała w końcu głos Alice i postanowiła wypowiedzieć pytanie, które już od dawna dręczyło dziewczyny. – Ale jak już znajdziemy
ten wisiorek, jak zniszczymy tak potężne zaklęcie? Elsa nam powiedziała, że zaklęcie stworzyło pięć bardzo potężnych czarownic. A my
nie jesteśmy czarownicami nawet miesiąc.
– To prawda – przyznała Brenda i pokiwała głową. – Za
czasów Gritmore czarownice były naprawdę potężne.
– Dlatego musimy ćwiczyć – przerwała Daniela pewnym głosem. – Więcej niż
zwykle.
Melanie jęknęła.
– A nie ma po prostu zaklęcia na zwiększenie mocy? – zapytała
Alice. – W Gritmore jest wiele ksiąg, tutaj musi coś takiego być. Wystarczy
poszukać. Mogę sama się za to wziąć…
– Nie – powiedziała Elsa, która nagle stanęła w piwnicy
Gritmore. Daniela zdziwiła się, dlaczego żadna z nich nie zauważyła jej przybycia, ale wytłumaczyła to melancholią, która je dosięgła. – Nie wolno ruszać wam żadnej z tych ksiąg, chyba że ja,
Rick albo Brenda będziemy w pobliżu - kontynuowała, a jej głos po raz pierwszy zabrzmiał inaczej. Był stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. - Jest tu wiele niebezpiecznych zaklęć i nie
mogę pozwolić wam, żebyście swobodnie je czytały. – Elsa rzuciła torebkę na kanapę i
podeszła do stolika na drugim końcu piwnicy, by nalać sobie do szklanki wody.
– Więc ty nam poszukaj – zaproponowała nieśmiało Alice.
– Nie – powtórzyła mocnym głosem, nie odwracając się. – Zrozumcie, takie
zaklęcia są niebezpieczne. Zrobimy to po mojemu.
– Wieczność jest
długa, a wymierzanie sprawiedliwości zawsze działa. – Alice zacytowała
słowa Heralda Bryanta w dzień, w którym przyjechał do Glovemarks. Siedziała
ciągle na podłodze Gritmore i patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. Byli
tu prawie sami: Brenda, Melanie, Daniela i Nessie porozchodziły się do domów, a
Elsa stała po przeciwległej stronie piwnicy, pisząc coś w swoim notatniku. –
Czy to było ostrzeżenie?
– Tak – przytaknął Damian. – Ostrzeżenie do matki, żeby
nie przeszkadzała im w szukaniu zegarka, bo poniesie surowe konsekwencje.
– Na przykład jakie? – chciała wiedzieć Alice. – Razem z
matką mówicie, że są niebezpieczni, ale nie wiemy w jaki sposób.
– Oni są zdolni do wszystkiego, tak jak był ich ojciec. To
długa historia. Potrafią nawet zabić, by dostać to, czego chcą, więc nie
lekceważyłbym jego słów. – Przerwał na chwilę, po czym dodał: – Wiesz, to takie
gadanie między wierszami, niby udajemy, że nic nie wiemy o swoim przyjeździe do
Glovemarks, a tak naprawdę wiemy o swoich planach. A z tym wymiarem
sprawiedliwości to taki osobisty żart ojca jako sprawiedliwego policjanta.
– Jak się z tym czujesz? – zapytała Alice ze szczerą
troską, przysuwając się do niego. – Z tym, że musisz działać przeciwko swojemu
ojcu?
Popatrzyła na Damiana. Był zamyślony, a może nawet i smutny.
Nie wyglądał dokładnie jak ten chłopak, którego poznała kilka miesięcy temu.
Wtedy był jakby wolny, nieprzebity żadnym ciężarem. W każdym razie – nie było
tego widać.
– Zostawił nas, jak jeszcze byłem dzieckiem. – Damian
wzruszył ramionami, ale widać było, że jest mu ciężko. – Nigdy nie zamierzał
zostać z nami długo. Ożenił się z matką tylko z rozkazu Edmunda. Dziadek chciał
jak najbardziej zbliżyć się do jakiejś czarownicy z kręgu, by zdobyć
informacje o zaklęciu nieśmiertelności.
Tego nie wiedziała.
Przysunęła się do niego jeszcze bliżej. Nie musiała nic mówić – wiedziała, że może go pocieszyć tylko bliskość drugiego człowieka. A teraz była tam dla niego.
Przysunęła się do niego jeszcze bliżej. Nie musiała nic mówić – wiedziała, że może go pocieszyć tylko bliskość drugiego człowieka. A teraz była tam dla niego.
– Więc nic mu nie jestem winien – powiedział Damian i
zaraz dodał: – Po prostu nie mogę pozwolić mu zburzyć porządku świata.
Alice odszukała dłoń Damiana i przykryła ją swoją, dodając mu
otuchy. W końcu była w tym dobra i rozumiała go. Rozumiała go doskonale. Sama
przecież została opuszczona przez matkę, jak była dzieckiem. Co ona teraz
robiła? Może znalazła sobie nowego męża, miała dzieci i nowy dom? Może umarła?
A może była tak zaślepiona jakąś ideą jak Bryantowie?
Z drugiego końca piwnicy dotarł do niej odgłos spadającego
długopisu, co przypomniało jej o Elsie.
– A twoja mama jest zawsze taka spokojna? – zapytała
szeptem.
– Doświadczona życiem – powiedział Damian, patrząc jak
jego mama, z bordowymi włosami
opadającymi na bladą twarz, siedzi
przy starym biurku i pisze coś w skupieniu. – Bardzo chciała mieć córkę. Zresztą
każda czarownica ma manię posiadania córek. Urodziłem się pierwszy, a mama nie
miała okazji urodzenia dziewczynki, bo ojciec odszedł. Od tamtej pory nikogo
nie spotkała.
Damian powoli przeniósł swój wzrok na ich splecione dłonie.
– Dziękuję, że tu jesteś – powiedział, przyciągając jej
rękę bliżej siebie. Jego ciepło, i to zewnętrzne, i to wewnętrzne,
ogrzewało ją w jakiś dziwny sposób. – I że nam uwierzyłaś. Już się nie
gniewasz, co?
– Nie, nie gniewam się – powiedziała pewnie, ale zaraz dodała: – Ja tylko
nie wiem, co mam o nas myśleć. Wiedziałeś o mnie wszystko, zanim się
poznaliśmy.
– To nie do końca prawda – rzekł, nie wypuszczając jej
dłoni. – Wiedziałem, że w Glovemarks mieszka czwórka dziewczyn, które są
potomkiniami czarownic z Gritmore. Miałem się dowiedzieć, czy aktywowały moce,
co by oznaczało, że mogą pomóc nam w zniszczeniu zaklęcia.
– Czyli nasze spotkanie nie było przypadkiem – szepnęła
Alice, spuszczając wzrok. Właśnie tego się obawiała: że ich znajomość była
ustalona z góry, dla wypełnienia planu powstrzymania Bryantów.
– To nie jest do końca tak, jak ci się wydaje – zaczął
Damian, widząc reakcję dziewczyny. – Owszem, odnalazłem was i chciałem się dowiedzieć, czy posiadłyście
moce. Najłatwiej byłoby się z wami zaprzyjaźnić. A ty siedziałaś w parku sama i
instynktownie do ciebie podszedłem, tym bardziej, że rzeczywiście nie
wiedziałem jak dojść do Urzędu Miasta. Mój wujek przyjechał do Glovemarks i od
początku tego roku szkolnego objął stanowisko nauczyciela, ale nie miał jeszcze
uporządkowanego planu. Zdawaliśmy sobie sprawę, co zamierza zrobić, ale
wiedzieliśmy, że nie od razu weźmie się za aktywację zaklęcia, bo potrzebował
czasu. Przede wszystkim zbierał informacje o zegarku, analizował wszelkie
zapiski ojca i Friderika, które zdobył dziadek dzięki memu ojcu. Nie musiałem
naciskać na was, wszystko szło powoli. Nasze uczucie nie było zaplanowane, po prostu
się stało, wiesz o tym. – Podniósł prawą dłoń i pogłaskał Alice po
policzku. – Zależy mi na tobie.
Wiedziała, że jest szczery, wystarczyło popatrzeć w jego oczy.
Nie mogła już dłużej trzymać go na dystans. Co więcej, nigdy nie chciała. W tym
momencie nie obchodziło jej już, dlaczego Damian przyjechał do Glovemarks,
dlaczego się z nią spotkał. Po prostu nie wyobrażała sobie, że mogłaby być
tutaj z kimś innym. Nie zwracając uwagi na obecność Elsy w pokoju, przysunęła
twarz do jego i delikatnie musnęła jego usta swoimi. Odpowiedział natychmiast.
Odsuwając głowę, spojrzała w jego jasne oczy, teraz pełne
szczęścia. Ze śmiechem na ustach szepnęła:
– Ale wiesz, jesteśmy spokrewnieni, to prawie karalne.
Kiedy Alice i Damian opuścili Gritmore, Elsa wolnym krokiem podeszła do regału na końcu pomieszczenia. Złożyła list, który otrzymała dzisiaj rano, i włożywszy go do błękitnej koperty, wsunęła między księgi. Treść jego nie zdziwiła ją, spodziewała się takich słów od nadawcy. Siedziała ostatnią godzinę nad odpowiedzią, jednak nie mogła znaleźć właściwych wyrażeń. Uznała, że lepsza będzie rozmowa.
Wyciągnęła z torebki telefon komórkowy i zadzwoniła na odpowiedni numer. Była trochę poddenerwowana, ale raz powziąwszy decyzję, nie zamierzała zrezygnować z próby skomunikowania się.
- Jeśli dzwonisz, stało się coś poważnego - usłyszała głos, którego tak dawno nie słyszała.
- Chciałam jedynie odpowiedzieć na twój list - oznajmiła Elsa. - Wiem, że nie jesteś zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale...
- Zadowolona? Jestem wstrząśnięta, przerażona i zawiedziona twoją postawą, Elso - powiedziała kobieta i nie mówiła tego ostrym głosem, ale smutnym. - Miałaś je w to nie mieszać, obiecałaś mi to. A teraz jak się okazuje, bawisz się w nauczycielkę.
- Nie mam innego wyjścia. - Starała się usprawiedliwić Elsa. - Same aktywowały moce. Ja w nic nie ingerowałam, przygarnęłam je jedynie pod twoje skrzydło. Wiem, że ci to nie pasuje i uwierz mi, ja też wolałabym tergo uniknąć, ale stało się. Więc nie rób mi wymówek, bo równie dobrze mogłabyś być tutaj i sama się tym zająć, skoro ci na tym tak zależało. - Mówiła szybko, starając się, by rozmówczyni jej nie przerwała. Wiedziała, że ostatnie zdanie, zaboli ją, ale miała dość, że kobieta zrzucała na nią winę.
- Wiesz, że chciałabym - odpowiedziała słabym, urażonym głosem i rozłączyła się.
Elsa oparła się dłońmi na stoliku i opuściła luźno głowę. Nie wiedziała, czy jest na tyle silna, by udźwignąć rzeczywistość.
__________________________________________
Mam nadzieję, że wszystko ogarniacie, bo zdaję sobie sprawę, że ostatni rozdział mógł Wam pomieszać w głowach. Cieszycie się, że Alice i Damian pogodzili się? No i domyślacie się, z kim mogła rozmawiać Elsa?
Następny rozdział w następny wtorek, bo dopiero wtedy wracam z Litwy. I jeszcze chcę podziękować za wszystkie Wasze komentarze, nie wiecie nawet jak wiele dla mnie znaczą! <3
Następny rozdział w następny wtorek, bo dopiero wtedy wracam z Litwy. I jeszcze chcę podziękować za wszystkie Wasze komentarze, nie wiecie nawet jak wiele dla mnie znaczą! <3
"prace domowe polegające na praktyce w domu." - to zdanie rozłożyło mnie na łopatki xD to straszny "łopatologizm", prowadzenie czytelnika za rączkę
OdpowiedzUsuń"nowych umiejętności i próbowały przystosować się do nowej rzeczywistości. " - powtórzenie nowe
"otem przyjechał [przecinok] i mój ojciec i teraz"
Hm, swoją drogą, to oni wiedzieli (bracia), że Edmund próbował stać się nieśmiertelny, wiedzieli, skoro teraz tego też pragną, prawda? Dlaczego nie zrobili tego w dzień pogrzebu? Pytanie następne - jak Edmunda chowano do grobu, kto zajmował się jego ubiorem? Czasem robi to rodzina, czasem osoby do tego wskazane - no, ten, pogrzebowy, kurde, zakład pogrzebowy! I oni dostają ubrania, w jakie pochować zmarłego, albo sami je czasem zakupują... Więc, co? Edmund miał w garniturze pośmiertnym zegarek i nikt o tym nie poinformował? Zazwyczaj robi się jakąś listę, żeby wiedzieć, co zmarłemu rodzina "podarowała" - w sensie jakąś biżuterię itp. - przynajmniej tak było, gdy chowano moją ciocię. Nikt nie wiedział, że został pochowany z Edmundem zegarek? Logika uciekła.
"Były czarownicami - i jak to Elsa powiedziała - były" - być x 2
"był jakby wolny, nieprzebity żadnym ciężarem. W każdym razie – nie było tego widać." - być x 2 a potem jeszcze "ale widać było,"
"Uznała, że lepsza będzie rozmowa słowna." - rozmowa zawsze jest słowna, wymiana słów, rozmowa twarzą w twarz...
"odpowiednich wyrażeń. Uznała, że lepsza będzie rozmowa słowna.
Wyciągnęła z torebki telefon komórkowy i zadzwoniła na odpowiedni " - odpowiedni x 2
Hm, może to mama tej Alice? Swoją drogą trochę dziwię się, że ona nie zapytała mentorów o rodzicielkę - jeśli dobrze pamiętam imię dziewoi xD
Tym razem nie bardzo mi się podobało - początek był wybrakowany z uczuć, żadne się tam nie pojawiły, czy zmartwienie, czy zdziwienie, cokolwiek, a sam opis parku też był zdawkowy. Twoje opowiadanie opiera się na dialogach - to nie jest coś złego, każdy ma własny styl, ale z drugiej strony czasem właśnie opisy pomogłyby wczuć się w klimat opowiadania.
Och, wciąż nie rozróżniam dziewczyn, Melanie, Nessie... Bardzo dużo postaci, a Elsę wyobrażam sobie jak staruszkę O.o Nie wiem, zdawało mi się, że to babcia Danieli przez moment xD No, nic, zobaczymy, co z tego wyniknie.
http://dzikie-anioly.blogspot.com/
A właśnie że logika nie uciekła. Właśnie o to chodzi, by było wiele niejasności, ale wszystko będzie wyjaśnione później, szczególnie kwestia grobu Edmunda, Akurat o takie rzeczy bardzo dbam, ponieważ nie lubię dennych telenowelowych wytłumaczeń. Więc cierpliwości! Co do tego, że bracia wiedzieli o planach stania się nieśmiertelnym przez ojca, to jest napisane, że nie wiedzieli, odkryli je dopiero po jego śmierci.
UsuńNo i Elsa nie jest staruszką, ma koło czterdziestki, bo jest matką Damiana. W zakładce "Bohaterowie" jest zamieszczone zdjęcie, jak ją sobie wyobrażam.
Dziękuję za poprawienie wszystkich błędów, doceniam to.
Mi się podoba. Troszeńkę się pogubiłam, ale cofnęłam się do poprzedniego rozdziału i jako tako, poukładałam sobie wszystko w głowię.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Elsa rozmawiała z matką, którejś z dziewczyn. Nie bardzo jestem w stanie wskazać, z którą, ale na 98% jestem pewna, że to któraś z rodzicielek.
Zastanawia mnie jedna, estetyczna rzecz. Normalnie, kolor czcionki to granat (chyba), a pod koniec tekst jest na czarno. Możliwe, że to przez przypadek, ale nie wygląda to fajnie, więc tak tylko mówię :)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)
Pierwszy raz szybciej od Karoliny XD
OdpowiedzUsuńA tak nawiązując do rozdziału...to bardzo się cieszę z tego, że Alice i Damian znowu są razem. Nie lubię takich rozstań. Rozdział może i nie zawierał tak wiele akcji jak poprzedni, ale opowiadanie nie składa się tylko z takich rozdziałów. Potrzeba rozdziałów przejściowych. Nie zgadzam się z VoyJoy, uważam że oceniła cię zbyt surowo. Zdarzały się błędy, które ci napisała, ale szczerze nie zwróciłam na nie większej uwagi, ponieważ twój styl pisania jest bardzo miły dla czytelnika.
Ja bardzo dobrze pamiętam poprzedni rozdział, więc nie musiałam nic sobie przypominać.
Co do osoby, z którą Elsa rozmawiała przez telefon....może jest to mama Alice? Mam taką nadzieję, bo szkoda mi jej. Jeżeli to będzie ona to niech lepiej będzie miała dobry powód, przez który opuściła swoją córkę.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i życzę wspaniałej zabawy na weselu. :*
Patrycja, nie ciesz się! Przeczytałam już wczoraj, ale na telefonie, a tam się źle komentuje ;P
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ja zwykle i muszę przyznać, że bez problemu ogaraniam! Mam złe przeczucia co do tego z kim rozmawiał James. Podejrzewam, że może to być jakaś inna dziewczyna.
Dziewczyny ćwiczące swoje moce są super,ale liczę na jakąś akcje w której użyją swoich zdolności!
Alice i Damian do siebie wrócili? To super! Pasują do siebie i szkoda było mi gdy się rozstali.
Bryantowie (?) chyba nie znaleźli tego zegarka!? Jak wgl. można rozkopać grób własnego ojca!! Patologia!
A no i skoro przy stworzeniu zaklęcia nieśmiertelności te wiedźmy zginęły to jest prawdopodobne, że przy zniszczeniu go kolejny krąg również umrze, prawda?
Czekam na kolejny rozdział! Twoje opowiadanie uzależnia xd
Całusy :*:*
I znów muszę potwierdzić swoje przekonanie co do Nessie. Ona jest po prostu świetna. ;) Wzmacniacz tak dużo dla niej mówi... Tak naprawdę wcale nie czuję zamieszania jakie wywołało to całe... czary-mary. Zwyczajna kolej rzeczy. Jednak przydało się drzewko. Wbrew wszystkiemu jest dużo bohaterek i każdej z nich należy się własna biografia. Wersja elektroniczna jest dla moich oczu wyzwaniem. Chyba nie potrafię odbiegać od tradycji, czyli książek. Ta przynajmniej nie wydaje dźwięków takich jak komputer (dobrze, że wymyślili internet w telefonach! Chwała im!). A i zapomniałam o różowej kanapie w ruinach. Już to zobaczyłam przed oczami ten jaskrawy kolor i zaklaskałam z rozbawienia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Trochę mi to przypomina AHS Coven, ale tylko dlatego, że tam też był koleś co wyszedł za czarownice, aby się do nich zbliżyć (po za tym fabuła była inna >.>).
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału. Miło, że Alice zrozumiała wszystko i wybaczyła Damianowi. ;33
A pozostałe dziewczyny mają przerąbane z chłopakami, że nie mogą im nic powiedzieć...
Ciekawa jestem czy Bryantowie mają ten zegarek. Skrycie liczę, że nie. ;x
Jestem ciekawa co będzie dalej. Może właśnie coś o Bryantach?
Znowu krótki ten komentarz. Przepraszam. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. :(
Pozdrawiam i weny. xx
Spóźniona, ale obecna :)
OdpowiedzUsuńrozdział przeczytałam wczoraj, ale nie miałam za bardzo jak skomentować i jestem teraz :)
Z przyjemnością zauważyłam, ze rozdział jest dłuższy. To dobrze, bo teraz kiedy już ta cała sprawa o czarownicach wyszła na jaw, to ja wręcz pochłaniam twoje opowiadanie i coraz bardziej sie wkręcam :D
Swoją drogą trzeba mieć naprawdę nerwy ze stali, żeby móc tak normalnie pójść na cmentarz i rozkopać czyjś grób a potem jeszcze dobierać się do ciała, które zapewne już trochę czasu w tym grobie leży. mam dreszcze, jak o tym myślę.
A co do tej kobiety, z którą rozmawiała Elsa to mam swoje przypuszczenia, a mianowicie, ze tą kobietą była matka Alice. mam rację? Powiedz, ze mam rację, ja tak lubię mieć rację :P
A z tego ze Damian i Alice są razem bardzo się cieszę, chociaż ukrywał przed nią prawdę o niej samej, to dobrze zrobiła, ze mu wybaczyła. No i tak się zastanawiam, gdzie się podział ten zegarek i komu uda się go znaleźć pierwszemu? Masakra...ja już chcę wiedzieć! Czekam na kolejny :*
Sekretna
Cieszę się, że Alice i Damian się pogodzili. Mam nadzieję, że w przyszłości nie napotkają już na takie konflikty i będą razem szczęśliwi, bo uważam, że są fajną i dobraną parą. Jednak ja na ich miejscu nie potrafiłabym tak okazywać uczuć przy matce chłopaka. Może i Elsa nie zwracała na nich uwagi, lecz była tam.
OdpowiedzUsuńO ile Alice i Damianowi gorąco kibicuję, o tyle dla Nessie i Jamesa nie widzę szczęśliwej przyszłości. Miałam wrażenie, że nawet gdy okazywali sobie uczucia, to robili to z dystansem, bez takiego ciepła, które było w przypadku Alice i Damiana. Co więcej, muszę zgodzić się z Nessie, bo ile można siedzieć na ławce w parku i się miziać (chociaż na roku mam taką parę, która nawet na zajęciach nie potrafi się od siebie oderwać)? W kawiarni czy na spacerze też można fajnie spędzić czas.
Widać, że Herald i Simon nie próżnują. Ciekawa jestem, czy rzeczywiście przy zwłokach ojca znaleźli zegarek, czy Edmund przed śmiercią ukrył gdzieś przedmiot.
A co do ostatniego fragmentu, to sądzę, że Elsa rozmawiała z matką Alice, szczególnie że wcześniej przyglądała się dziewczynie. Na dodatek wspomniała rozmówczyni o nauce magii, więc musi to być czarownica.
Widziałam, że wcześniej ktoś zwrócił już uwagę na ten czarny kolor tekstu pod koniec. Jeżeli piszesz w Wordzie, to przed kopiowaniem do bloggera zmień kolor całości na automatyczny.
Pozdrawiam serdecznie :)
Z przyjemnością dołączam do grona czytelników. Blog znalazłam przez przypadek, ale takie przypadki są chyba najlepsze. Podoba mi się taki styl pisania.
OdpowiedzUsuńChwilowo jeszcze zupełnie nie nadążam za fabułą, dlatego pozwól, że się udam do czytania poprzednich postów, a przy następnej publikacji powiem coś więcej. Jak na razie, jestem mega pozytywnie zaskoczona!
Przeczytałam ten rozdział jeszcze przed wyjazdem, ale nie wiem, dlaczego go wtedy nie skomentowałam. Przypuszczam, że odłożyłam to sobie na później, ale wypadło mi to z głowy. No więc przeczytałam go jeszcze raz i dzięki temu lepiej go rozumiem. Za pierwszym razem miałam problem z ogarnięciem tego i owego, ale teraz wszystko powoli kształtuje się w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńTak, cieszę się, że Alice i Damian się pogodzili, uwielbiam tą dwójkę. <3 Świetnie opisałaś tą ich rozmowę. Szczerze powiedziawszy Twoje opowiadanie czyta się tak luźno, że w głowie kształtuje mi się serial na podstawie tego, co pierwszy raz mi się zdarza. :D Zwykle wyobrażam sobie film, urywki zdarzeń czy może książkę, ale to tak idealnie pasuje mi pod serial, że nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem o tym. :D
Wyszłam z wprawy pisania komentarzy przez mój wyjazd na obóz, wybacz.
Ta dwójka, tata Damiana i jego brat, przerażają mnie, naprawdę. Nie wierzę, że byli zdolni do tego, by zdewastować grób ich ojca. Mam tylko szczerą nadzieję, że młody Bryant nie będzie w to zamieszany. Po prostu widzę go z Danielą. :D
Pozdrawiam ciepło i biorę się za kolejny rozdział! :)
Cieszę się, że tak szybko je dodajesz.
Alice i Damian, to naprawdę rozkoszna para. Wspierają się i dogadują idealnie. Mam nadzieję, że żadne tajemnice już między nimi nie zawisną! :)
OdpowiedzUsuńElsa mogła rozmawiać z matką Danieli, zgadza się? Czy jednak prawda jest nieco inna?
Te ich spotkania w lesie, okazują się ciekawe. Dziewczyny naprawdę muszę ćwiczyć i dać z siebie wszystko. Naszyjnik ma ogromne zaklęcie w sobie, a one są nadal za słabe, aby go zniszczyć. Muszą się naprawdę postarać! Super, że mają takie wsparcie!
Niewidzialne ruiny - bomba! :)
Ps. Wzmianka Alice o spokrewnieniu z Damianem rozśmieszyła mnie :D