piątek, 12 września 2014

XI. UTRZYMAĆ SEKRET

– ROZDZIAŁ XI –
UTRZYMAĆ SEKRET


Nessie Lenson obudziła się przykryta beżowym kocem w tygrysie prążki, na kanapie w salonie Turnerów. W pierwszej sekundzie nie wiedziała gdzie się znajduje, ale nagle spostrzegła charakterystyczne falbaniaste zasłony w kolorze brzoskwini i uświadomiła sobie swoją lokalizację. Obok niej na krześle siedział Jasper Turner i wpatrywał się w nią zatroskanym wzrokiem, ściągając brwi.
– Hej, obudziłaś się wreszcie – powiedział, a w jego głosie było słychać ulgę.
Machinalnie dotknęła dłonią głowy, próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Wszystko zaczęło się w jednej chwili układać w całość: lekcja literatury, Alice, ruiny, Jasper. No nie, Jasper. Widział, jak otwierała wieko Gritmore! Cudownie.
– Która godzina? – zapytała Nessie, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.
– Dochodzi druga – odpowiedział i wziął do ręki kubek, który stał na stoliku obok. – Proszę, wypij to.
– Dziękuję – powiedziała Nessie z wdzięcznością i powąchała opary z kubka. Mmm… gorąca herbata miętowa. – Spałam pięć godzin? – Jęknęła, gdy to sobie uzmysłowiła.
– Tak – przyznał. – Martwiłem się.
Jego głos był rzeczywiście zmartwiony, a spojrzenie pełne szczerej troski i Nessie zrobiło się cieplej na sercu. Uśmiechnęła się do niego i powiedziała:
– Niepotrzebnie. Jestem po prostu zmęczona, nie spałam wczoraj…
– Nessie – przerwał jej stanowczym głosem. – Proszę, nie wykręcaj się teraz.
Zaskoczona, nie wiedziała co powiedzieć. Nie spuszczał z niej wzroku, ciągle patrzył prosto w oczy. Wiedziała, że nie był naiwnym dzieckiem i już się domyślał pewnych rzeczy, ale on nie mógł poznać ich sekretu. Po prostu nie mógł. Nie powinna go do tego mieszać.
– Od czego? – zapytała, starając się grać na czas.
– Co robiłaś w lesie? – zadał jej pytanie, a Nessie w duchu odetchnęła z ulgą. Czyli on tylko poszedł za nią, ale nie widział jak otwierała Gritmore. Po prostu był ciekawy, dlaczego szukała jego siostry w lesie. Na szczęście.
– Szukałam Alice – odpowiedziała szczerze, starając się znaleźć w głowie szybko jakieś racjonalne wytłumaczenie. – To dość skomplikowana sprawa. Myślałam po prostu, że poszła tam z Damianem, by…
– Wiesz że nie o tym mówię – przerwał, a ona zaraz umilkła. Niepewnie poprawił się w fotelu, spuścił na chwilę wzrok i zaczął mówić niepewnym głosem, robiąc przerwy i starając się dobrze dobrać słowa: – Najpierw mnie odurzyłaś. Potem unosiłaś liście, a następnie otworzyłaś to wejście w nienormalny sposób… 
– Ja co zrobiłam? – przerwała, słusznie uważając, że tak powinna zrobić. – Stary, widzę że masz gorzej ode mnie. – Zaśmiała się, a to rozświetliło jej twarz. Śmiech zawsze sprawiał, że czuła się lepiej.
– Nie okłamuj mnie – powiedział trochę urażony, że zaczęła się śmiać. Był jednak pewny swoich racji i nie zamierzał zakończyć tematu. – Wiem, co widziałem i czułem.
– A co chcesz usłyszeć? – zawołała. – Nie znalazłam Alice, bo zasłabłam. To wszystko.
– Nessie, nie jesteś normalna – oświadczył, ciągle upierając się przy swoim. – Jesteś…
– Kim? – zapytała zaczepnie. Widziała, jak usilnie stara się znaleźć odpowiednie słowo. No cóż, niestety, takiego nie było. – I dziękuję za komplement. – Starała się rozładować sytuację, jakoś zmienić temat. Jednak jej uśmiech czy pobłażliwe traktowanie jego słów nie rozkojarzyły Jaspera.
– Mi możesz zaufać – powiedział szczerym głosem, przybliżając się do niej i nie odrywając wzroku od jej oczu. – Wiem, że masz jakiś dar i… i mi możesz powiedzieć jaki.
Popatrzyła na niego uważnie. I tak już wiedział. Przecież widział, jak czarowała. Może nie miał tego ułożonego w głowie, ale nie da sobie zmydlić oczu. Nawet, jeśli teraz mu nie powie, on, prędzej czy później, wydobędzie to z niej. Potrafił być uparty i pewny swojego zdania. Będzie ją męczyć, póki się nie dowie. Znała go, był przecież jej przyjacielem. Wiedziała też, że może mu ufać, była o tym przekonana. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by ją zdradził. Choć będąc dziećmi często się kłócili, on nigdy nie wydał nikomu ich wspólnych sekretów.
Poza tym nie cierpiała okłamywać przyjaciół. Każde kłamstwo pociągało za sobą kolejne, a to z kolei wzmacniało dystans i w rezultacie psuło przyjaźń. Nie mogła sobie na to pozwolić.
Westchnęła, szybko podejmując decyzję.
– Tak, jesteśmy czarownicami – szepnęła i przewróciła oczami. – I tak, możesz zacząć się śmiać.
Zamiast jego śmiechu, usłyszała swój, histeryczny. To przez to, że Jasper wcale się nie śmiał. Patrzył na nią uważnie, przyjmując tę nadnaturalną wiadomość z zdumiewającym spokojem.
– Jak to „jesteśmy”? – zapytał.
On tak serio? Zwrócił uwagę właśnie na ten wyraz?
– Twoja reakcja zdecydowanie nie mieści się w kanonie normalności – skomentowała i ułożyła się wygodniej na kanapie. Patrzył na nią wyczekująco. Westchnęła i odpowiedziała: – Miałam na myśli mnie, Danielę, Melanie i… twoją siostrę. – Spuściła wzrok. W tym momencie zdała sobie sprawę, że popełniła błąd, wtajemniczając go. Mogła już pozostać przy teorii, że coś jest nie tak z jego wzrokiem. Jednak już nie było odwrotu.
– Moja siostra? – zapytał i wyszczerzył oczy.
Właśnie w tym momencie rozległ się dzwonek. Nessie chciała się zerwać z miejsca, ale Jasper ją powstrzymał. Odpoczywaj, powiedział z troską i pobiegł w stronę drzwi. Nie była to jednak Alice. Przyszła Daniela i Melanie z obandażowanym ramieniem.
– Ty tutaj? – zdziwiła się Daniela, widząc Nessie opatuloną kocem.
– No pięknie, a zadzwonić to nie łaska? – Melanie spróbowała spleść ręce na piersiach, jednak ból w ramieniu jej to uniemożliwił. Z rezygnacją podeszła do fotela i opadła na niego bezwładnie.
– To dłuższa historia – mruknęła Nessie. Nie chciało jej się tego wszystkiego opowiadać. – Chciałam pójść znaleźć Alice, ale mi nie wyszło. A tobie co się stało w ramię, Melanie? – zapytała, zmieniając temat.
– Cóż…  – chciała już zacząć wszystko opowiadać, ale zauważyła Jaspera i nie dokończyła. – Taki mały wypadek – powiedziała wymijająco i wzdrygnęła się na samą myśl o nauczycielu.
– Tak i teraz mamy większy problem – mruknęła Daniela cicho, by nikt tego nie usłyszał, po czym zrobiła sobie miejsce na kanapie koło Nessie.
– Jaki? – Usłyszały za sobą głos Alice. Właśnie weszła przez drzwi frontowe i rzuciła torbę na podłogę. Była ubrana dokładnie w tę samą bluzkę i te same jeansowe spodnie co poprzedniego dnia podczas imprezy w MaxCup. Na jej twarzy malował się smutek oraz wielkie zmęczenie. Jej oczy były lekko przymknięte, usta spierzchnięte, a włosy nieuczesane.
– Alice! – zawołały wszystkie trzy razem z Jasperem, zrywając się z miejsc oprócz Nessie, która znowu została powstrzymana przez przyjaciela.
– Gdzie byłaś? – chciała od razu wiedzieć Melanie, zanim Alice zdążyła zrobić kilka kroków.
– U Elsy – odpowiedziała tamta i niedbałym krokiem, ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy, podeszła do nich. – Chciałam się z nią rozmówić. – Siadła na kanapie, gdzie zrobiła jej miejsce Daniela i podniosła wzrok. Spojrzała na swojego brata i zapytała go: – Jasper? Możesz zostawić nas same?
Chłopak bez słowa pokiwał głową, popatrzył przeciągle na Nessie i poszedł na górę do swojego pokoju.
Alice przetarła twarz dłońmi. Przyjaciółki, wyczuwając coś ważnego, z niepokojem patrzyły na dziewczynę i oczekiwały jej słów.
– Elsa wie, gdzie mieszka moja mama – oznajmiła w końcu Alice cichym głosem, nie patrząc na żadną z nich.
– Co?
Niedowierzanie, zaskoczenie i ciekawość – to wszystko dotarło teraz do dziewczyn. Nie wiedziały, skąd Alice ma takie informacje, ale wiedziały, że są prawdziwe.
– Tak – potwierdziła. – Odkryłam to wczoraj wieczorem, jak byłam z Damianem w Gritmore. – Przemilczała kwestię po co tam poszła, skoro trwała największa impreza w Glovemarks. Zanim któraś z przyjaciółek zadała jakieś pytanie, zaczęła kontynuować: – Moja matka kontaktuje się z Elsą, pisząc listy. A matka Damiana nigdy mi o tym nie powiedziała i nie powiedziałaby, gdybym sama nie znalazła listu – dokończyła posępnie.
Układając sobie to w głowie, pojęły wagę sytuacji. Wiedziały jak trudnym tematem jest porzucenie przez Roxanę Turner swych dzieci. Nie pojmowały, jak ktoś znajomy mógł coś na jej temat wiedzieć i milczeć przez ten cały czas. Wcześniej żadna z nich  nigdy nie łączyła Elsy z Roxaną na tyle ściśle, by mogła wiedzieć coś o jej zaginięciu.  Wiedziały, że były przyjaciółkami, ale wydawało się to dotyczyć jedynie spraw magii. Nieraz Nessie i Alice pytały matkę Damiana o swoje matki. Ona opowiadała jedynie o ich zdolnościach, zaklęciach i wyjątkowości. Nic poza tym. Dlatego też Alice uważała, że zniknięcie Roxany to była sprawa dokonana tylko z jej znanych pobudek. Że potem ślad po niej zaginął i nikt nie wiedział, gdzie przebywała. Przecież policja jej szukała, a ona zapadła się pod ziemię. Po trzech latach poszukiwania przestano interesować się sprawą i została wraz z aktami zagrzebana w archiwum.
– Jak Elsa się wytłumaczyła? – zapytała Daniela po chwili ciszy.
– Oznajmiła, że moja matka nie chciała, abym się dowiedziała gdzie jest, dlatego milczała – dokończyła smutnym głosem Alice. To jeszcze bardziej ją przygnębiało. Całe swoje życie wierzyła, że jednak jej matka nie była na tyle zła, by porzucać swoje dzieci z egoizmu. A jednak wszystko na to wskazywało. Zaszyła się w jakimś miejscu i odpychała od siebie przeszłość jak tylko potrafiła.
– I byłaś u Elsy przez ten cały czas? – zapytała Nessie.
– Cóż… – zaczęła Alice. – Poszłam do niej koło drugiej w nocy, wracając z Gritmore. Po długiej rozmowie, zasnęłam na kanapie w salonie. Damian obudził mnie przed godziną.
Nastąpiła długa chwila ciszy. Daniela objęła Alice ramieniem.
– I co, teraz chcesz się z nią spotkać? – zapytała Melanie ostrożnie, a Alice wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Może kiedyś – zamyśliła się. Prawdę mówiąc, nie wiedziała, czy tego by chciała. Jej część zawsze marzyła, by lepiej poznać matkę, a część obawiała się tego i mówiła, że nie warto.
– To jak? – Alice, nie chcąc skupiać na sobie zbyt dużej uwagi, zwróciła się w końcu do Danieli. – To jaki jest ten większy problem?
Daniela nerwowo przegryzła wargę.
– Chodzi o pana Simona. I Raya – zaczęła niepewnie. Już zapomniała o wydarzeniach sprzed godziny i teraz poczuła się, jakby wróciła do złego snu.
– Co z nim? – Zainteresowała się Alice.
– Wiedzą o nas – wyznała w końcu panna Grand, nie widząc potrzeby, by to przedłużać. – Znalazłyśmy z Melanie w samochodzie Raya nasze wydrukowane rozmowy telefoniczne, co oznacza, że nas podsłuchiwał. Stąd dowiedział się, że jesteśmy czarownicami.
– On co? – zapytała Nessie, szeroko otwierając oczy. Kolejna ciekawa informacja.
– Nie wierzę w to – stwierdziła Alice, kręcąc głową. –  On by tego nie zrobił.
– Oczywiście, że tak – powiedziała Melanie, szczerze dziwiąc się reakcji przyjaciółki.
– To jest niemożliwe – powiedziała tamta pewnym tonem. – On jest dobry!
– Alice! – zawołała Melanie. – Otwórz oczy! Nie wszyscy są dobrzy. Poza tym Daniela uwierzyła, że jest złym facetem i przyjęła do wiadomości, że jest po stronie pana Bryanta, mimo tego, że jej się podobał.
Alice zamilkła, a Daniela spuściła wzrok przypominając sobie Raya. Chyba nadszedł czas, by ostatecznie wyrzucić go z głowy.
– Co gorsze – dodała Melanie. – Pan Simon mnie zaatakował i groził nam.
– To stąd masz tę ranę? – zapytała Nessie, wskazując na ramię blondynki.
– Mhm – odpowiedziała i ponownie się wzdrygnęła. Jej wspomnienia ciągle były żywe. – Mówił, żebyśmy się nie wtrącały do nie swoich spraw. Byśmy mu nie przeszkadzały w szukaniu zegarka, bo inaczej oberwiemy. Na potwierdzenie tych słów drasnął mnie nożem.
– On co? – Wyszczerzyła oczy Alice i zaczęła kręcić głową. – Nie mogę w to uwierzyć.
– Rzeczywiście jest bardziej niebezpieczny, niż się wydaje – stwierdziła Melanie. – Jeszcze chwila i mógłby mi poderżnąć gardło. – Wszystkie wiedziały, że blondynka nieco przesadza, ale sam fakt, że nauczyciel zdecydował się im zagrozić poprzez atak fizyczny, wprawił je w osłupienie i strach. – To Daniela mnie uratowała, powaliła go mocą na ziemię.
– Taa – potwierdziła Daniela niechętnie. Nie był to chlubny wyczyn. W zasadzie nie chciała o tym mówić. – Ej, no już nie patrzcie tak na mnie. Musiałam coś zrobić. Inaczej pan Bryant doprowadziłby do krwotoku zewnętrznego u Melanie.
Wszystkie instynktownie odwróciły wzrok. Milczały kolejną już chwilę. To zdecydowanie za dużo informacji jak na jeden dzień.
– Czyli mamy przewalone – podsumowała Nessie, wydychając mocno powietrze.
– Więc w jakiej to stawia nas sytuacji? – zapytała Alice, patrząc po twarzach przyjaciółek.
– Zagrożonej – odpowiedziała Melanie pewnym głosem, a jej mina była w zasadzie bardzo śmieszna.
– Musimy znaleźć naszyjnik pierwsze – oznajmiła Daniela. – Czyli pogadać z Elsą na serio. Ciągle czuję, że nie wszystko nam mówi.
– Ja odpadam – stwierdziła Alice i wstała. – Mam dość rozmów z nią jak na jeden dzień. Idźcie same, a potem mi powiecie, co uzgodniłyście. Co do lekcji, to poćwiczę z Damianem wieczorem.
Nessie poczuła, że chyba wypadałoby powiedzieć i te nowiny, których sama doświadczyła. Nie czuła się na siłach, ale mimo ściśniętego żołądka zawołała:
– Czekajcie!… Jest coś jeszcze.
Alice zatrzymała się w pół ruchu i odwróciła się.
– Co? – zapytała z ciekawością.
– Ktoś jeszcze o nas wie – powiedziała niepewnie Nessie i wbiła wzrok w swoje splecione dłonie. Żałowała dzisiejszego poranka bardziej niż czegokolwiek przedtem. Wiedziała, że nie powinna mieszać Jaspera do ich spraw, ale już nie było odwrotu. Bała się spojrzeć na Alice, bo zdawała sobie sprawę, że się na niej zawiedzie. Poza tym nie chciała dodawać jej kłopotów, szczególnie teraz, kiedy dowiedziała się o zatajaniu prawdy przez Elsę. Mimo tego jednak wiedziała, że musi to wyznać.
– Kto? – chciała wiedzieć Daniela, a Melanie wrzasnęła:
– Powiedziałaś Jamesowi?!
– Nie! – zaprzeczyła Nessie natychmiast. – Nikomu nie powiedziałam! Tylko… Chciałam się z tobą skontaktować rano, Alice, i poszłam do Jaspera, żeby przekazać ci wiadomość. – Wydłużała słowa, starając się jak najdłużej przeciągnąć wypowiedź, po czym uznała, że nie ma to sensu. Dokończyła już szybko: – Podczas rozmowy domyśliłam się, że poszłaś do Gritmore szukać tego zaklęcia wzmocnienia mocy.
– Poszłaś do Gritmore po to? – przerwała Daniela, patrząc na Alice.
– Tak – potwierdziła, zawstydzając się. – Miałam dość tego ciągłego ćwiczenia, które i tak nie pozwoli nam zniszczyć zaklęcia z naszyjnika – wytłumaczyła się, wiedząc, że dziewczyny podświadomie zdają sobie sprawę, że to prawda.
– Poszłabyś na łatwiznę? – Ciągle nie mogła uwierzyć Daniela. Spodziewałaby się tego po Melanie, ale nie po Alice.
– Nieważne – przerwała blondynka i zwróciła się w stronę Nessie. – Kontynuuj.
– No to zerwałam się z lekcji – ciągnęła tamta, coraz mniej pewna. – W zasadzie nie myślałam, co robię, chciałam cię tylko powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego… I… Jasper poszedł za mną…
– Nie – szepnęła Alice i aż usiadła.
– …zobaczył, jak podnosiłam wieko mocą…
Nessie było strasznie głupio. Nie wiedziała, co ma więcej powiedzieć, wiec tylko wyszeptała, podnosząc wzrok na wstrząśniętą Alice:
– Przepraszam.
Alice ciągle siedziała, nie poruszając się. Musiał być to dla niej koszmarny dzień. Przecież obiecały sobie, że nie zdradzą swojego sekretu nikomu, nawet najbliższym. A teraz jej brat wie o wszystkim. I jest automatycznie w to zamieszany.
– Powiedziałaś mu o zegarku? – zapytała Alice, nie patrząc na skruszoną Nessie.
– Nie, nie zdążyłam – przyznała tamta. – Ale… wydaje mi się, że to kwestia czasu. Nie da się tego wszystkiego wytłumaczyć inaczej, jak powiedzieć całej prawdy.
– Muszę z nim porozmawiać – wyszeptała Alice. – Teraz.


– Czy mój superprzystojny chłopak da się umówić na piątą? – powiedziała Melanie do słuchawki telefonu, gdy wkraczała na swoją ulicę.
– Oczywiście – odpowiedział Kevin. – To może pójdziemy do kina? O siódmej leci Deszcz winy.
– Aż do tej nie mogę. – Melanie przegryzła wargę. Co prawda, razem z przyjaciółkami postanowiła, że odwiedzą Elsę następnego dnia, ale miała jeszcze o ósmej lekcję magii ze swoim wujkiem. – Mam czas do dwudziestej.
– Dlaczego? – zapytał chłopak, a w jego głosie słychać było zdziwienie i żal.
– Jestem umówiona – odpowiedziała.
– Z kim? – zapytał natychmiast podejrzliwym tonem.
– Z… dziewczynami – skłamała. A co miała odpowiedzieć? Że spotyka się z wujkiem, o którego istnieniu prawie nikt nie wiedział?
– Aha, no to wspaniale – rzekł i Melanie wiedziała, że jest urażony. Trochę ją irytowało, że tak szybko się obrażał. Fakt, że skłamała, ale równie dobrze mogła rzeczywiście umówić się z przyjaciółkami, więc kłamstwo nie było takie rażące. Przecież miała prawo spotykać się z nimi, prawda? – Więc miłej zabawy.
Rozłączył się, nawet się nie żegnając, a Melanie jeszcze przez chwilę patrzyła na ekran telefonu. Westchnęła z nutą złości i włożyła telefon z powrotem do torby. Była już przy furtce swojego domu.
Zapach dobiegający z kuchni poprawił jej humor. Poczuła pieczeń, a to oznaczało, że jej ojciec gotuje dziś obiad. Matka zawsze przyrządzała jakieś nudne i zdrowe potrawy. Szybko przebiegła przez dróżkę prowadzącą do domu.
– Dzień dobry! – zawołała radośnie w progu, ale przed nią nagle wyrosła jej matka. Stała z bardzo surową miną, jeszcze większą niż zwykle.
– Czekałam na ciebie – powiedziała ostro.
W sekundzie radość z perspektywy zjedzenia pysznego i rodzinnego obiadu prysła jak bańka mydlana.
– Naprawdę? – zapytała Melanie zaczepnie. – Czyli jeszcze mnie kochasz?
– Idziemy do gabinetu – oznajmiła matka i obróciła się na pięcie. – Ojciec nie może dowiedzieć się o naszej rozmowie.
– A dlaczego nie? To dlatego wysłałaś go, by ugotował dziś obiad? Żeby się go pozbyć i żeby nie mógł stanąć po mojej stronie?
Margaret zamknęła szczelnie drzwi gabinetu i odwróciła się w stronę naburmuszonej córki, stojącej ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.
– Co takiego znowu zrobiłam? – Wściekła się Melanie. Była rozczarowana i wkurzona. – Zostawiłam włączoną suszarkę? Nie zmyłam po sobie naczyń rano? Zrobiłam coś, przez co Jennifer jest nieszczęśliwa?
– Nie – powiedziała matka. – Zrobiłaś to – wskazała na biurko. Na blacie leżała księga. Nie jakaś tam zwykła księga, ale księga z Gritmore, którą dał jej Rick tydzień temu, by mogła ćwiczyć w wolnym czasie. Elsa dała podobne Alice, Danieli i Nessie. Tylko co ona tu robiła? Przecież Melanie schowała ją głęboko w swojej garderobie.
– Grzebałaś w moich rzeczach! – wrzasnęła, a krzyk rozniósł się po całym domu.
– Co to w ogóle jest? – odpowiedziała Margaret groźnym głosem, podnosząc księgę ze stolika i wymachując nią przed córką. – Co to robiło u ciebie? Kto ci to dał?
– Kupiłam to! – skłamała instynktownie. – To tylko głupia książka do zabawy!
– To jest jakaś książka z zaklęciami! – krzyczała ciągle matka. Z jej twarzy widniała wściekłość, ale także dziwny niepokój i przerażenie. – Kto ci wbił do głowy takie pomysły? Czy to Elsa McCain? – zapytała i podeszła bliżej tak, że Melanie nie mogła odwrócić wzroku. – Wróciła do miasta i teraz przewraca wam w głowach…
– Kto? – zapytała Melanie całkiem przekonująco. Przecież nie mogła się wydać. Matka nie dałaby jej żyć, ani nikomu innemu w to wtajemniczonemu. – Dlaczego matka Damiana miałaby mi dawać głupią książkę? Ja jej nawet nie znam!
Kłamstwo było nawet wiarygodne, ale przewrażliwionej na punkcie magii Margaret nie wystarczało.
– Zabraniam ci jej używać! Nigdy więcej nie dotykaj takich rzeczy!
– Bo co? – postawiła się Melanie. – To tylko głupia zabawa. Przecież to nie prawda.
– Wybiję ci z głowy te twoje zabawy! – krzyknęła matka i wyszła z gabinetu, ciągle trzymając w ręce księgę. Melanie pobiegła za nią. Margaret szybko znalazła się w salonie i bez zastanowienia wrzuciła księgę do kominka.
– Nie!! – Dziewczyna rzuciła się w jego stronę, kiedy zdała sobie sprawę, że nic nie może zrobić. Raptownie odwróciła się w stronę matki – Dlaczego tak robisz? Dlaczego robisz wszystko przeciwko mnie? Dlaczego ingerujesz w rzeczy, które mam i które noszę? – W jej oczach pojawiły się łzy. Poczuła, że ogarnia ją nienawiść. By nie wybuchnąć, a także nie użyć mocy, szybko wybiegła z salonu i wpadła na korytarz, w którym stał jej ojciec. Śmiesznie wyglądał w fartuchu w czerwone serduszka. Patrzył na nią zatroskanym wzrokiem, smutny, że znowu w domu wybuchła kłótnia.
– Hej, nie zjesz z nami obiadu? – zapytał, kiedy Melanie mijała go, by wybiec przez drzwi frontowe na ulicę, jak najdalej od matki.
– Natychmiast wracaj! – usłyszała jej głos z salonu.
– Przepraszam. – Melanie zdążyła jeszcze wyszeptać do ojca i znalazła się na podwórku.
Czy właśnie dzisiaj wszystkim zachciało się poznawać ich sekret? Najpierw dowiedziały się, że Ray o nich wie, potem Simon, Jasper a teraz prawdopodobnie i matka. Chyba że połknęła to głupie kłamstwo. W głębi duszy Melanie nie chciała się łudzić. Może rzeczywiście uwierzyła, że książka była kupiona, ale od teraz nie spuści z niej wzroku.
No i jeszcze groźby Simona. Jak się nie wycofają, mogą oberwać. W jakiej to wszystko stawiało je sytuacji?
Melanie minęła biegiem trzy przecznice. Popatrzyła na zegarek w telefonie. Zostały jej dwie godziny do spotkania z Kevinem. Zdecydowała się pójść do jedynej osoby, która mogłaby ją teraz pocieszyć i która nie byłaby zajęta czymś innym. Rick.


Simon Braynt siedział na fotelu w swym salonie i przeglądając wydruki rozmów telefonicznych swych uczennic, oczekiwał przyjścia swego brata. Był niezadowolony i zniecierpliwiony. Wszystko szło wolniej, niż oczekiwał, co doprowadzało go do furii. Zastanawiał się, czy czegoś nie pominął, jakiegoś zdania, które by mu coś podpowiedziało.
– Ray! Przynieś mi do cholery tę głupią kronikę! – wrzasnął. Jego syn z niechęcią zszedł po schodach do piwnicy i wyciągnął ze starego kufra egzemplarz kroniki Friderika. W tym samym momencie, w którym podawał ją ojcu, drzwi wejściowe z rozmachem otworzyły się i pewnym krokiem wkroczyła przez nie ciemnoskóra kobieta z władczą miną, a za nią zadowolony Herald Bryant.
– Grece, moja droga! – zawołał Simon i w jednej chwili poprawił mu się humor. Wstał i z rozłożonymi rękami podszedł do gościa. – Długo kazałaś na siebie czekać!
– Simon Bryant. Nic się nie zmieniłeś – skomentowała i zamiast go uścisnąć, przywarła ustami do jego ust, mocno go całując. Ray odwrócił głowę, zdegustowany. Gdy skończyła, przeszła po pokoju i jednym ruchem ręki starła kurz osadzony na wszystkich meblach w salonie.
– To jak, macie w końcu ten zegarek? – zapytała, wskakując na kanapę i opierając swoje stopy w piętnastocentymetrowych czerwonych szpilkach o stolik.
– Sprawa się opóźniła – stwierdził Simon gorzko, niechętnie się do tego przyznając. – Ale pracujemy nad tym.
– To się śpieszcie – powiedziała Grece. – Nie chcę siedzieć w tej dziurze za długo.
– Bez obaw, jutro Herald pójdzie rozmówić się z Elsą – powiedział Simon i popatrzył chytrze na swojego brata.


________________________________________________________

Hej! Wracam z rozdziałem jedenastym. Czy tylko mi się wydaje, że on jest najdłuższy z dotychczas opublikowanych? No cóż, nie potrafię ich skrócać, zawsze tylko przychodzi mi jakaś myśl, by coś jeszcze dodać. Dlatego musicie się przyzwyczaić. :D
Teraz odstępy między rozdziałami będą trwały najmniej 10 dni. Obecnie piszę 16 rozdział, a to tylko 5 rozdziałów do przodu i muszę trochę nadrobić. Poza tym, wielkimi krokami zbliża się rok akademicki, a wtedy to już będzie zupełnie mało czasu.
Po ankiecie obok widzę, że największą sympatią cieszy się Daniela. Też bardzo ją lubię. Ale zaraz... dla nikogo Melanie nie jest ulubioną bohaterką?

7 komentarzy:

  1. Świeetny rozdział i nie, nie jest za długi!
    Biedna Melanie! Czemu jej matka tak się zachowuje? Przecież ona nie robi nic złego..
    Do tego Kevin zachowuje się.. okropnie ;\
    Nadal uważam, że Nessie i Jasper są dla siebie stworzenie, a James to kretyn XD więc do dzieła i zrób z nich parę xd
    Ciekawe co to za ludzie, którzy przyjechali do Simona.. I jakie maja zamiary co do Elsy! Nie zabijesz jej prawda?
    Już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Naprawdę, dużo osób wie o dziewczynach. Nie rozumiem Alice. Ma naprawdę super chłopaka, według mnie najlepszego i jeszcze jakoś dziwnie broni Raya. Trochę mi jej szkoła, ale zraża mnie do siebie swoją naturą. Nie da się ufać każdej, napotkanej osobie.
    Końcówka, jak zwykle, mnie zaintrygowała i umrę przez te 10 dni!
    Naprawdę.
    OMGOMG NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ.
    Pozdrawiam, Weronika :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejj...mam nadzieję, że Elsie nic się nie stanie, no nie? Niby nie było jej dużo w opowiadaniu, ale zawsze...i zastanawiam się, co to za Grece, która pojawiła się pod koniec i co ją łączy z ojcem Raya?
    Ale zanim zapomnę: Masz mi zrobić z Nessie i Jaspera parę! oni do siebie pasują a Nessie wyraźnie nie jest obojętna Jasperowi...oni muszą być razem!
    A tak swoją drogą, Kevin to rzeczywiście obrażalski jest! biedna Melanie osiwieje przez niego! on musi zrozumieć to, że ona nie zawsze może mieć dla niego czas i może on też powinien się do niej trochę dostosować? Świat nie kręci się wokół niego przecież...nie lubię takich facetów. i nie zazdroszczę biednej Mel...Powinna go zostawić, bo moim zdaniem on jej nie kocha tak szczerze...jakby kochał, to by zrozumiał i nie naciskał.
    Wgl teraz dziewczyny nie mają lekko...szkoła, to całe czarowanie i nauka magii, zegarek, chłopcy, jeszcze ta sprawa z Jasperem i matką Melanie...nie wiem, jak one sobie z tym wszystkim poradzą...no nic...uciekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj. Ja także choruję na brak czasu by zajrzeć na blogi, które czytam, albo brakuje sił by skomentować. Nienawidzę siebie za to, bo sama wiem, jak dużo daje kilka słów od czytelnika. Za to wszystko przepraszam, ale gdy tylko zauważyłam komentarz od ciebie u mnie - ponagliło mnie to i oto jestem. ;)
    Teraz zaczęłam się zastanawiać nad istotą Melanii. Dziewczyna ma ciężko i nawet ją lubię, ale to nie jest to... ;) Ma niefajną rodzinkę i kłopoty, a w dodatku kolesia przy boku, który uważa się za najważniejszego w jej życiu. czuje, że coś się między nimi będzie psuć i nie wyobrażam sobie jego reakcji, kiedy ewentualnie dowie się prawdy na temat jej pochodzenia. A propos rodziny Melanii, to myślę, że jej matka miała jakieś złe przygody z magią i chyba dlatego w taki sposób się zachowuje. Nerwica i te sprawy...
    Zastanawiam się jaką rolę w tym wszystkim odegra Jasper (już go lubię za imię. ;) A przede wszystkim czuję, że on i Nessie...
    Jak zwykle zaczęłam się gorąco zastanawiać nad wszystkim.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz, że dopiero teraz komentuję. Tak jakoś.
    Och... tak rozdział mega długi. ;-; Ale jest okay.
    Dużo się dzieje. Wiele osób jak na jeden dzień o nich wie. Kurdy. Nie wiem czy jestem głupia czy coś, ale uważam, że Nessie dobrze zrobiła mówiąc to Jasperowi. W końcu tak relacje się utrzymają, a na kłamstwach to długą nie pociągną.
    Przykre jest to, że Melanii musi tak okłamywać Kevina. Im więcej osób wie tym niby gorzej, ale jak mówiłam to w relacjach nie pomaga... :(
    Mama Melanii jest nadopiekuńcza. Jak moi rodzice kurdy. >< Jak coś złego się komuś wydarzyło to tobie na pewno też się tak stanie!! Bo raczej z tego powodu tak się czepia tej magii. Ale kto wie może uwierzyła jej, że to tylko zabawy. Choć wątpię.
    Rozdział supi i czekam na następny!
    Pozdrawiam i weny. xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście sporo osób poznało tajemnicę dziewczyn, chociaż w przypadku Brayntów było to raczej nieuniknione. Kurczę, po ostatnim fragmencie zastanawiam się, jaka w tym wszystkim jest rola Raya, bo jednak okazywał niechęć i nie biegł z radością na zawołanie ojca. Może on robi to wszystko jedynie przez posłuszeństwo ojcu lub obawia się mu przeciwstawić, a tak naprawdę wcale nie chce źle?
    I coś mi się wydaje, że związek Melanie i Kevina będzie miał wiele mniejszych i większych wzlotów i upadków. Może i chłopak jest trochę obrażalski, ale w tym wypadku to mu się nie dziwię, ponieważ wcześniej wiele razy wystawiła go na rzecz przyjaciółek i może się obawiać powrotu do takich sytuacji, co wcale nie jest fajne.
    Nie przypuszczałam jednak, że zwykły powrót do domu może zakończyć się taką awanturą. Współczuję Melanii, szczególnie że sama nie wiem, jak mogłaby poradzić sobie z matką, skoro żadne rozmowy czy tłumaczenia zapewne nie przekonają kobiety, która dalej będzie sądzić swoje. Dobrze, że przynajmniej Rick wrócił, bo ma się do kogo zwrócić o pomoc, nie licząc oczywiście przyjaciółek.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i rozmowę z Elsą. Tylko zastanawiam się, kto dotrze do niej pierwszy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wieki zajęło mi dotarcie tu z komentarzem. Boże. od sierpnia nie zrobiłam nic konkretnego, prócz czytania, jeśli chodzi o morzosferę, dlatego ten komentarz może wyjść nie tyle nieskładnie, co krótko. Nie wiem ile rozdziałów przeczytałam bez zostawienia po sobie śladu, jednakże wiedz, że wszystkie bardzo mi się podobały. Teraz postaram się być bardziej regularna, oczywiście w miarę możliwości. Co do tego odcinka... Najbardziej chyba spodobała mi się scena Nessie i Jaspera. Ej, zaczęłam to shippować. Uwielbiam relacje miłość - przyjaźń, tpfu odwrotnie, ale jestem tak niedorobiona, że nawet nie wcisnę backspace. No nieważne. Koniec końców to, jak Jas troszczy się o Nes jest urocze, pasowaliby do siebie. No i przestałam lubić Jamesa, może nie tyle lubić co kibicować mu i Nessie. Wiesz, mam dylemat. Nie wiem czy bardziej lubię Nessie czy Danielę. To moje ulubione bohaterki, potem Melanie, której było mi strasznie szkoda w tym odcinku. Kiedyś sama miałam podobny konflikt z mamą. Miałam wrażenie, że muszę nawet myśleć tak, jak ona mi każe. Cóż, szkoda że ojciec Mel nie miał w tym momencie nic do powiedzenia, a Margaret okropnie mnie wkurzyła. Na rozmowę z Elsą czekam, nie ukrywam, bo jestem ciekawa jakie niedopowiedzenia zachowała dla siebie. Odnośnie Raya, myślę że jest po prostu deklem. Grace nie lubię, hejtynanią. Tak jak na Simona. I mam szczerą nadzieję, że Ray i Daniela coś ten teges, hyhyhy. Alice. Jej po prostu nie lubię. Nic nie ciągnie mnie do tej postaci, co więcej, drażni mnie tym, że jest. Ale może to kwestia, nie wiem czego... Może mi się odmieni?
    Także kończę ten nadmiar krótki i dziki komentarz. Teraz postaram się komentować regularnie, bądź choć dawać jakiś znak, że przeczytałam.
    xx
    Ściskam najmocniej, serdecznie pozdrawiam i tak dalej.
    Nogitsune

    OdpowiedzUsuń