– ROZDZIAŁ XIII –
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO
GLOVEMARKS
- Okej, robisz to źle – zaśmiał się Rick Jankins,
widząc, jak jego siostrzenica mocno zaciska powieki i przechyla głowę do tyłu.
Siedzieli naprzeciw siebie na dywanie w piwnicy Gritmore i trzymając się za
ręce, ćwiczyli kolejne zaklęcia. – To musi być naturalne. Po prostu skupiasz się
i podnosisz swoim umysłem tę książkę i rzucasz nią na pięć metrów z wielkim
impetem.
- Łatwo ci mówić – zaperzyła się Melanie,
strzepując ruchem głowy włosy z ramienia. – Ty siedzisz w tym od wielu lat, a
ja jestem nowicjuszką.
- Błagam, mówisz, jakbym miał pięćdziesiąt lat!
- No, niemało ci brakuje – powiedziała, drażniąc
się z nim.
- Och, czyżby? – Zmarszczył brwi i udał obrażonego
dzieciaka. – A ty jesteś małolatą!
- Jestem pełnoletnia! – zawołała.
- Gdybym nie znał twojej daty urodzin, w życiu bym
tego nie powiedział. – Rick zaśmiał się znowu i uchylił się przed lecącą wprost
na niego książką. – No widzisz, jak chcesz to potrafisz.
Popatrzyła
na niego z satysfakcją wymalowaną na twarzy. Uwielbiała, kiedy ją chwalił.
- Hej, jedziesz teraz do twojego domu w Slighton?
– zapytała po chwili, wstając z podłogi. Strzepnęła kurz, który osadził się
jej na spodniach. Był on wszechobecny w Gritmore, co nieraz doprowadzało
Melanie do ataków alergii.
- Nie – odpowiedział, podnosząc z ziemi książkę. –
Muszę załatwić parę rzeczy w Glovemarks. Umówiłem się też z Elsą.
Melanie
uniosła brew i uśmiechnęła się znacząco. Rick jednak zignorował ją,
odwracając się w stronę regału i odłożył wolumin na poprzednie miejsce.
- Nie myślałeś o tym, by się tutaj przeprowadzić?
– Zawsze chciała zadać mu to pytanie. – Spędzasz tutaj więcej czasu niż w
Slighton, a dojeżdżanie jest przecież męczące.
- Mieszkam tam, odkąd wywalono mnie z Glovemarks –
oznajmił Rick i uśmiechnął się kącikiem ust, przypominając sobie wydarzenia
sprzed lat. – Przyzwyczaiłem się. Poza tym, gdyby twoja matka się dowiedziała,
że tutaj teraz mieszkam, nie wypuściłaby cię z domu. A tak, to do tej pory
widziałem się z nią tylko dwa razy. No i za każdym spotkaniem przyrzekałem jej,
że nigdy ci nie powiem kim jestem.
- No jasne – prychnęła. Matka zawsze musiała mieć
wszystko pod kontrolą. Uważała się chyba za jakiegoś strażnika mądrego
postępowania.
- Dlaczego pytałaś? – zapytał Rick, podchodząc
bliżej. – Chciałaś żebym cię podwiózł?
Melanie
westchnęła.
- Taa. – Przewróciła oczami. – Matka zmusiła mnie,
żebym tam pojechała odebrać strój dla Jenny, oczywiście nie dając mi samochodu.
Smarkula gra w poniedziałek w jakimś durnym przedstawieniu, no i oczywiście
matka musiała zamówić jej najlepszą suknię do tej roli – mówiła, jakby chciała
pozbyć się gorzkiego posmaku z języka. – Ona myśli, że jestem teraz w Slighton
– to dlatego mnie wypuściła z domu – a ja przyszłam tutaj. No i teraz naprawdę
muszę się tam udać odebrać tę sukienkę.
- Mogę cię zabrać, skoro to jest takie ważne –
zaoferował się Rick.
- Spoko, już zapytałam Kevina, czy mnie podrzuci w
razie, gdybyś ty nie mógł – powiedziała i uśmiechnęła się do niego. – W takim
razie, uciekam. Na razie!
Pobiegła
pędem w stronę domu Punpów i zadzwoniła domofonem, ale nikt nie odbierał.
Zaczęła rozglądać się po budynku i nie zauważyła żadnego otwartego okna ani
nic, co mogłoby świadczyć o tym, że ktoś jest w domu. Na podjeździe stał tylko
stary samochód Kevina, ale nie widać było bordowego pojazdu jego rodziców.
Spojrzała na zegarek. Jazda samochodem z Glovemarks do Slighton zajmowała jedynie dwadzieścia minut, ale jeśli nie wyjedzie w ciągu następnej pół
godziny, to może się okazać, że sklep będzie zamknięty. Przegryzła wargę i
zadzwoniła do swojego chłopaka.
- Hej skarbie, kiedy będziesz w domu? – zapytała, ciesząc się, że słyszy jego głos.
- Za jakąś godzinę – odpowiedział jej. –
Przepraszam, ale teraz mam coś ważnego do załatwienia z rodzicami w pubie. A ty
co tak wcześnie dzwonisz? Myślałem, że jeszcze jesteś zajęta.
- Jak widać, już nie jestem – rzekła, zaczynając
się trochę denerwować.
- W takim razie poczekasz na mnie w ganku? W
furtce od wewnętrznej strony jest kluczyk.
- Muszę teraz koniecznie pojechać, matka będzie
wściekła – przegryzła wargę po raz kolejny, wyciągając rękę po kluczyk.
Znalazłszy go, otworzyła furtkę i weszła na podwórko chłopaka.
- Wybacz,
ale nic nie mogę zrobić – dodał przepraszającym tonem. – Postaram się przyjść
szybciej, ale nie obiecuję.
Rozłączyli
się. Melanie doszła do wniosku, że wreszcie poczuła to, co Kevin, kiedy to ona
przekładała bądź spóźniała się na ich spotkania. Nie uśmiechało jej się to, ale
nie miała wyboru. Usiadła na schodkach przed drzwiami frontowymi i oparła
łokcie o kolana, a głowę na dłoniach. Zaczęła rozmyślać, kto może ją w tym
momencie podwieźć. Ani Alice, ani Nessie nie miały własnych samochodów. Autobus
nie wchodził w grę – zawsze był tłoczny, a piękna sukienka nie mogła być
pomięta. Tak oczywiście powiedziała matka. Ale już nie łaska było powiedzieć,
czym mogłaby pojechać.
Zadzwoniła
do Ricka, mając zamiar poprosić go jednak o zmianę planów, ale telefon miał
wyłączony. Zaklęła pod nosem. Jej wzrok mimowolnie powędrował do samochodu
Kevina, który stał na podjeździe. Jeśli teraz pojechałaby i szybko załatwiła
sprawę, mogłaby wrócić przed powrotem Kevina i jego rodziców.
No
cóż, była zdesperowana. Patrzyła jeszcze chwilę na samochód i podjęła szybką
decyzję. Miała przecież prawo jazdy, a to oznaczało, że potrafi jeździć. Przecież
nic się nie stanie, jak go pożyczy.
To
jednak nie wystarczyło, by pozbyć się wyrzutów sumienia. Zdecydowała się
napisać mu SMS-a, że pożycza jego auto, bo matka naciska na szybkie załatwienie
sprawy. Po wysłaniu poczuła się zdecydowanie lepiej i pewnym ruchem wsiadła do
pojazdu. Rzuciła swoją torebkę na krzesło obok. Kluczyki, tak jak te od furtki,
były w stacyjce. Kto by pomyślał że
Punpowie są tak nierozważni.
Przeglądnęła
się w lusterku i puściła sobie oczko. Niebawem uruchomiła samochód i wyjechała
na jezdnię. Po pięciu minutach już minęła znak z przekreślonym wyrazem
„Glovemarks” i wyjechała na polną drogę. Było tu nierówno i często samochód
Kevina podrygiwał, co ją denerwowało. Starała się jak najdelikatniej kierować
pojazdem, by nic nie zepsuć. Na jej szczęście ruch był niewielki: od czasu do
czasu przejeżdżał tędy jakiś samotny kierowca.
I
właśnie wtedy dobiegł ją z torebki dzwonek telefonu. Jedną rękę ściągnęła z
kierownicy i sięgnęła do torebki. Musiała odwrócić wzrok, by wyciągnąć komórkę.
Na ekranie telefonu wyświetliło się zdjęcie jej chłopaka. Niedobrze. Już miała
odebrać, kiedy usłyszała pisk opon. Spojrzała natychmiast na jezdnię. Nie
wiedziała, że wyjechała na główną ulicę prowadzącą do Slighton. Nie miała
pierwszeństwa przejazdu i jakiś kierowca jechał z prawej strony wprost na nią.
Impulsywnie skręciła i okazało się że nie był to dobry wybór. Stary samochód
nie rozumiał takich gwałtownych komend i zamiast zareagować, wyłączył się
zupełnie. Już oczekiwała najgorszego, kiedy kierowca wykonał zakręt i zatrzymał
swój samochód kilkanaście centymetrów od pojazdu Kevina.
Ogarnęła
ją fala ulgi, a następnie przerażenia, kiedy uświadomiła sobie, że mogła
zniszczyć samochód swojego chłopaka. Pośpiesznie wysiadła, by sprawdzić czy
wszystko jest z nim w porządku. Kątem oka zauważyła, że drugi kierowca uczynił
to samo. Wiedziała, że zamierza się awanturować, dlatego przygotowała się
pośpiesznie do kłótni.
- Nie powinnaś jeździć takim gratem – powiedział
mężczyzna, patrząc przeciągłym spojrzeniem na samochód jej chłopaka. Melanie zlustrowała go bacznym wzrokiem i wydobyła wszystkie jego atuty. Dwudziestokilkulatek był wysoki, umięśniony i przystojny, a zarost tylko
dodawał mu uroku.
- To nie mój – odpowiedziała natychmiast, starając
się nie gapić na jego tors, który opinał czarny t-shirt.
Spojrzał na nią.
- Nie twój? – zainteresował się krzyżując ręce na
piersi. Co było dziwne: wcale nie był zdenerwowany. Co więcej, wydawał się
rozbawiony. – A czyj?
- Mojego chłopaka – odpowiedziała dumnie,
opierając ręce na biodrach.
- Twój chłopak dał ci samochód? – Uniósł prawą
brew. – To może ty nie powinnaś prowadzić?
- Zamknij się – warknęła. Nie miał prawa jej
krytykować. – Chciałam tylko odebrać telefon i nie wiedziałam, że zajechałam
tak daleko.
- Nie mówiono ci, że nie odbiera się telefonów,
gdy się prowadzi? – zapytał, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- To od mojego chłopaka – wyjaśniła, zdając sobie
sprawę że się powtarza. – Chciał po prostu wiedzieć gdzie jestem. Wiesz, martwi
się o mnie, bo miałam na niego czekać i…
Mężczyzna otworzył szeroko oczy.
- Zaraz – przerwał jej. – Czyli chcesz powiedzieć,
że on nie wie, że masz jego samochód?
Zamiast
odpowiedzieć, mocno zacisnęła usta. W ogóle po co mu się tłumaczyła? Żałowała,
że ma taki długi język. Mogła po prostu przeprosić go i się więcej nie odzywać.
Usłyszała, jak wybuchnął śmiechem. Odwróciła się na pięcie i zdenerwowana
wsiadła do samochodu. Przekręciła kluczyki, ale samochód się nie uruchomił.
Mężczyzna ciągle się na nią patrzył, więc wysiadła i rzuciła w jego stronę:
- Zamiast się śmiać, może mógłbyś mi pomóc z tym
samochodem? – warknęła na niego tak ostro, że przestał się śmiać, ale ciągle
był rozbawiony.
- Ależ oczywiście – powiedział szarmancko. –
Zawsze pomagam kobietom w potrzebie.
Przewróciła
oczami i popatrzyła, jak zjeżdża swoim samochodem na pobocze, a popycha
samochód Kevina.
- Możesz go naprawić? – zapytała go, przygryzając
wargę.
- Nie wiem… - drażnił się z nią, a ona go lekko
kopnęła w kostkę. – To stary samochód i pewnie stało się to co zwykle…
- Nie musisz mi mówić co konkretnie się stało – przerwała.
Nie miała zamiaru słuchać jakiegoś specjalistycznego słownictwa. Wystarczające
było, że codziennie Daniela serwowała jej jakieś trudne wyrazy, których nie
sposób zapamiętać. – Tylko napraw to, proszę.
Podniósł
maskę samochodu i zaczął coś pod nią grzebać, ale Melanie nie była
zainteresowana co takiego wyczyniał. Niecierpliwie chodziła z miejsca na miejsce,
kiedy usłyszała, jak mężczyzna zapytał:
- Gdzie tak się śpieszysz?
- Mam coś ważnego do załatwienia w Slighton –
odpowiedziała niedbale, patrząc na zegarek w telefonie. – Możesz się
pośpieszyć?
- Możesz mnie nie poganiać? – przedrzeźniał ją. –
Trochę cierpliwości, księżniczko.
- Nie mów tak do mnie – burknęła, po czym dodała: -
Serio, śpieszę się. Muszę zdążyć, zanim…
- … twój chłopak się dowie, że wzięłaś jego
samochód? – Wyszczerzył zęby.
- Och, po co ja ci w ogóle coś mówię? – zapytała
retorycznie i spojrzała na niego. – A ty gdzie jechałeś?
- Do Glovemarks – odpowiedział, wycierając ręce o
ścierkę.
- Nie no, błagam. Tylko mi nie mów, że się tam przeprowadzasz!
– Najpierw Ray z Simonem, potem Damian z matką, następnie Herald, teraz Grece.
– Co wszystkich ciągnie do takiego małego miasta?
- Jadę tam tylko do kolegi – odpowiedział,
przyglądając jej się.
- A mieszkasz w…? – Sama nie wiedziała czemu zadała
to pytanie.
- W Slighton, oczywiście. Studiuje tam
informatykę.
Mężczyzna
zamknął maskę samochodu i usiadł na siedzeniu kierowcy. Bez problemu włączył
samochód. Melanie odetchnęła z ulgą.
- Och, dziękuję! – zawołała.
- Nie ma sprawy, księżniczko. – Uśmiechnął się do
niej.
- Nie mów tak do mnie – powtórzyła z naciskiem.
- To jak mam cię nazywać?
- Ym… Katherine – odpowiedziała. Przecież nie
będzie podawać swoich danych osobowych nieznajomemu. I tak wie już o niej za
dużo.
- To dlaczego masz wisiorek z literą M? – Podniósł
brew.
Blondynka
mimowolnie spojrzała w dół na swoje piersi i zawstydziła się. Mężczyzna się
zaśmiał.
- Jestem Melanie – burknęła w jego stronę.
- Jestem Dale – naśladował jej ton głosu i Melanie
uderzyła go lekko w ramię. Gdy wsiadała do pojazdu, rzucił jej tylko: – Może
się jeszcze spotkamy.
Rzuciła
mu tylko jedno oburzone spojrzenie i odjechała w stronę Slighton.
Bieg zawsze poprawiał jej humor i pozwalał wyzbyć
się wszystkich złych emocji. W swoim ulubionym czarno-niebieskim dresie oraz
nowych białych adidasach, trzymając w dłoni mp4, biegła Aleją Zjednoczenia.
Właśnie wracała od Nessie Lenson, która choć zawsze uśmiechnięta i
optymistyczna, teraz stała się przygnębiona i nie chciała wychodzić z domu.
Trudno było ją poznać – całymi dniami leżała na swoim łóżku, słuchając muzyki i
nie była bardzo rozmowna. Już od tygodnia nie pojawiła się w szkole, dlatego Daniela
odwiedziła ją i zostawiła jej swoje notatki.
Siedemnastolatka oddychała miarowo i poruszała się
w rytm muzyki dobiegającej z odtwarzacza. Dzisiejszy dzień miała wolny od pracy
i chciała go przeznaczyć na naukę magii. Od momentu, w którym dowiedziała się,
że jest czarownicą, zrobiła największe postępy, co w zasadzie nikogo nie
dziwiło. Zawsze tak się działo, że szybko wszystko przyswajała. Atak pana Bryanta
mocno dodał jej odwagi, ale także mobilizacji. Teraz ćwiczyła jeszcze częściej
niż zwykle, podobnie zresztą jak jej przyjaciółki. Ostatnio nawet pochwaliła
ją jej babcia. Okazało się, że Daniela potrafi w ciągu dwóch sekund podpalić
stolik.
Zauważyła Raya, wchodzącego do klubu
sportowego, mieszczącego się dwadzieścia metrów od kiosku, który przed chwilą
minęła. Miał na sobie granatową bluzę oraz dresowe spodnie. Na jednym ramieniu
wisiał plecak, a w ręce trzymał bidon. Zainteresowana podbiegła bliżej i weszła
do znajomego budynku, gdzie kiedy tylko miała czas, grywała w siatkówkę.
Zobaczyła jak idzie do recepcji i pyta
czterdziestoletnią brunetkę z wielkimi okrągłymi okularami na nosie:
- Chciałbym wziąć kluczyk do sali 56.
Kobieta
znudzonym ruchem zaczęła grzebać w szufladzie. Gdy wreszcie udało jej się
znaleźć szukany klucz, podała mu jakieś kartę, na której złożył podpis.
Podziękował i ruszył na pierwsze piętro.
Daniela
sama nie wiedziała, dlaczego szła za nim. Być może że ciągle ją intrygował i
pragnęła dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie zamierzała go śledzić –
chciała tylko zobaczyć gdzie idzie. No i przy okazji zawsze może poćwiczyć
zagrywkę.
Sala
56 okazała się salą treningową do boksu i nie różniła się praktycznie niczym od
zwykłej szkolnej małej sali gimnastycznej. Nie było tu nikogo, a otwarte na
oścież drzwi pozwoliły Danieli bez problemu zobaczyć, jak Ray od razu wyjmuje z
plecaka czerwone rękawice bokserskie i ściąga bluzę. Miał pod spodem opinający
bezrękawnik i Daniela zganiła się w duchu, że gapi się na jego tors. Chciała
zająć czym innym myśli i z zaciekawieniem zauważyła, z jaką agresją podchodzi on
do worka treningowego i zadaje mu ciosy. Z każdą chwilą jego uderzenia były
mocniejsze i bardziej precyzyjne. Po kilku minutach bezczynnego stania w
drzwiach i gapienia się na niego, zdała sobie sprawę, że powinna już sobie
pójść. Już miała odwrócić głowę i opuścić budynek, kiedy ją zobaczył.
- Daniela? – Można było wyczuć, że był zmieszany i
zdziwiony. Podszedł do niej bliżej.
- Ym… cześć – powiedziała zawstydzona i uznała, że
powinna się wytłumaczyć. – Przechodziłam tędy do sali siatkarskiej i cię
zobaczyłam.
Ray
pokiwał głową i przybrał swoją charakterystyczną, łobuzerską minę.
- Nie wiedziałam, że trenujesz boks – oznajmiła
pośpiesznie, by przerwać ciszę.
- No cóż, trzeba czymś się zająć – odpowiedział,
zatrzymując się dwa metry przed nią.
- No jasne – odpowiedziała, a jej wzrok skierował
się niżej i spoczął na białej koszulce przyklejonej do jego ciała. Poczuła, że
na jej policzki wylewa się fala gorąca, kiedy nagle przypomniała sobie o
wydrukach rozmów telefonicznych i wezbrały w niej złość i zawód. Nie było sensu
już dłużej ukrywać, że nie wiedzą nic o sobie nawzajem. Przecież doskonale
wiedziała kim jest. Jest wspólnikiem ojca. To dlatego przesiadywał tyle godzin
w MaxCup, obserwując je. To dlatego chciał się do niej zbliżyć. Przybył do jej
życia jako szpieg i zdecydowanie zabierał za dużo energii.
- Podsłuchiwałeś nas – powiedziała nagle, czując
zranienie. Patrzyła w jego oczy z zawiedzeniem. Jej słowa zaskoczyły go, trochę
się zmieszał, ale zaraz przybrał swoją zwykłą maskę ironicznego łobuza.
- Słucham? – zapytał.
- Wiesz, o czym mówię – powiedziała twardym głosem,
próbując ukryć przed nim jak bardzo ją to dotknęło. – Jesteś przeciw nam,
służysz tylko swojemu ojcu. Czego chcesz dokonać? Jesteś na tyle pyszny, że
uważasz, iż możesz być ponad ludźmi? Że jako nieśmiertelny będziesz miał władzę
i potęgę? Że wtedy nikt nie wejdzie ci w drogę? Że będziesz miał wszystko pod
kontrolą? – Wylewała z siebie kolejne słowa, nie próbując się opanować. Nie
zważała na słowa. Wiedziała, że i tak nie mogły nic zmienić, a jeśli chociaż w
jednej dziesiątej może jej to pomóc, to dobrze, że je wypowiedziała.
Nie
odpowiedział. Stał przed nią z zaskoczoną miną. Nawet nie próbował się
tłumaczyć. I dobrze, Daniela tego nie oczekiwała. Powiedziała wszystko to co
chciała i rzeczywiście zrobiło się jej lepiej. Emocje już z niej opuściły.
Miała zamiar wyrzucić go raz na zawsze ze swojego umysłu i unikać go, jak tylko
będzie się dało. Przecież był jej naturalnym przeciwnikiem.
- Nie wiesz wszystkiego. – Usłyszała słowa chłopaka
i popatrzyła na niego raz jeszcze. Przez chwilę pomyślała, że może się myliła i
te rozmowy telefoniczne to nie była jego sprawka. Dopiero teraz przyszło jej do
głowy, że może Ray był zmuszany przez Simona do współpracy. Szczerze by jej to
nie zdziwiło, ale była za mądra, by naiwnie w to wierzyć. Ray był bystry, nie
dałby się od tak do tego wkręcić. Już chciała zapytać, co takiego miał na
myśli, kiedy coś przykuło jej uwagę. Na lewym ramieniu Ray miał wytatuowany
okrąg, którego centralną część stanowiła ogromna rozwarta paszcza tygrysa,
odkrywająca przerażająco długie kły. Pod spodem, na półkolu, widniał jakiś
napis, którego nie mogła odczytać. Był napisanymi jakimiś dziwnymi literami,
które nie istniały w żadnym znanym języku.
Ray
spostrzegł, że Daniela przygląda się jego ramieniu i odsunął tatuaż z jej pola
widzenia.
- Nie wiedziałam, że masz tatuaż – powiedziała, a
on, jakby nigdy nic, wzruszył ramionami. – Mogę wiedzieć, co jest tam napisane?
- Nieistotne – zbył ją i Daniela jeszcze bardziej
się zaciekawiła. Przecież to był zwykły tatuaż, nic specjalnego, więc chyba
mógł odpowiedzieć na jej pytania. A jeśli chciał coś ukryć, mógł przecież
odpowiedzieć tajemniczo, dwuznacznie lub po prostu skłamać i wtedy Daniela
dałaby mu spokój. Teraz jednak poczuła się zaintrygowana i uznała, że chce się
dowiedzieć, co ten napis oznacza.
- Dawno go zrobiłeś? – zadała kolejne pytanie.
- Już nie pamiętam. – Znowu padła lakoniczna
odpowiedź. Ray odwrócił się plecami do niej i rzucił jeszcze: – Muszę wracać do
treningu, na razie.
- No cześć – odpowiedziała zdziwiona i wolnym
krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Mijając drzwi, odwróciła się raz jeszcze i
zauważyła kolejną falę jeszcze bardziej agresywnych ciosów zadawanych staremu
workowi treningowemu.
Melanie
pośpiesznie zajechała na podwórko Punpów. Z niezadowoleniem zobaczyła, że na
schodkach ganku siedzi jej własny chłopak z wkurzoną miną. Widząc ją, podniósł
się i skierował się wprost na nią. Zaklęła w duchu. To nie wróżyło nic dobrego.
Nieśmiało
wysiadła z pojazdu i podeszła do Kevina.
- Przepraszam, że wzięłam samochód… - zaczęła
skruszona oddając mu kluczyki, jednak chłopak jej przewał:
- Daruj sobie – powiedział urażonym głosem.
- Nie wzięłabym twojego samochodu, gdybym nie była
zmuszona. – Nie dawała za wygraną Melanie. Czuła się winna i zobligowana do
przeprosin. – A gdybym poczekała na ciebie, nie zdążyłabym odebrać sukienki dla
Jenny i wtedy…
- I przestań się usprawiedliwiać takimi błahymi
sprawami – rzekł tym samym tonem. W jego oczach dostrzegła oprócz wściekłości
cos jeszcze innego. Zmęczenie. Przysunęła się do niego bliżej, starając się złapać go za rękę, ale się wyrwał.
- Wiem, jestem lekkomyślna, kompletnie nie
pomyślałam. Ale wiesz jaka jestem, zrobię coś, zanim pomyślę – tłumaczyła się.
– Głupio postąpiłam, ale byłam zdesperowana. Matka by mnie zabiła, gdybym tego
dzisiaj nie zrobiła.
- Dlaczego wszystko zwalasz na nią? – przerwał jej
po raz kolejny. – Powiedz wreszcie, po co takiego był potrzebny ci samochód i
gdzie chodziłaś za każdym razem, gdy wymyślałaś inne podobne wymówki.
Melanie
zamurowało. A więc o to chodziło. Kevin ciągle nie miał do niej zaufania.
Uważał, że kłamie, że ma jakiś sekret. No cóż, miała. Okłamała go kilka razy
kiedy miała iść do Gritmore, fakt, ale zawsze wymyślała prawdopodobne wymówki,
których nikt nie podawałby w wątpliwość. W innych przypadkach nigdy nie używała
kłamstw. Przecież naprawdę jej matka kazała jej odebrać sukienkę dla Jennifer z
Slighton. I naprawdę wybuchłaby wojna, gdyby tego nie zrobiła.
- Nie ufasz mi – powiedziała urażona, zwężając
oczy i krzyżując ręce na piersiach.
- To ty mnie okłamujesz, więc nie sprowadzaj
siebie do ofiary!
To
ją zdenerwowało.
- Okej, przeprosiłam cię za pożyczenie samochodu –
powiedziała, a z każdym kolejnym wyrazem jej głos stawał się silniejszy. – Wiem, że cię o to nie zapytałam, ale napisałam
ci chociaż SMS-a.
- Tu nie chodzi tylko o samochód – powiedział,
również podnosząc głos. – Tu chodzi o te wszystkie rzeczy, których mi nie
mówisz. Tak było na początku, tak jest i teraz.
- To, że mi nie wierzysz, to jest twój problem! –
krzyknęła.
- Nie, Melanie, to jest NASZ problem – poprawił ją,
podchodząc bliżej. Słyszała jego głośny oddech, widziała jego zdenerwowane
oczy. – Jeśli nie masz zamiaru mówić mi prawdy, to ja tak więcej nie mogę.
- Nie możesz jak? – sprowokowała go. Doskonale
wiedziała co miał na myśli i jego słowa uraziły ją. Chciała z nim być. Chciała
być z nim szczera, chciała spędzać z nim więcej czasu, chciała być po prostu
zwykłą, szczęśliwą dziewczyną Kevina. To przecież nie jej wina, że wszystko się tak komplikowało. Jednak mimo że
chciała z nim ciągle być, nie miała zamiaru błagać go o cień szansy.
- A brałeś pod uwagę możliwość, że jednak mówię prawdę, a
twoje zarzuty są błędne? – zapytała z wściekłością, podnosząc głos. – Że jednak
to ty źle mnie oceniasz? Pomyślałeś, co ja bym wtedy czuła?!
W jej oczach pojawiły się łzy, czego nie chciała
pokazywać. Udając, że poprawia grzywkę, wytarła łzy ze swojej twarzy. Jednak
Kevin i tak zauważył jej przejęcie. Wydawał się skruszony i nie wiedział co
zrobić. Niepewnie zrobił krok do przodu i widząc, że Melanie się nie broni,
przytulił ją. Był to jednak uścisk sztywny, jakby Kevin chciał tylko zakończyć
ich kłótnię.
Dopiero wieczorem opuściła klub sportowy. Ciągle
ćwicząc zagrywkę górną, straciła rachubę czasu i dopiero widok opuszczających
budynek klubowiczów, przypomniał jej, że zbliżała się godzina zamykania. Cały
czas rozmyślała o Rayu i o jego motywach. Nie była już więcej pewna powodów, dla
których pomagał ojcu. Wszystko pomieszało jej się w głowie i żałowała, że Ray
powiedział jej „Nie wiesz wszystkiego”. Była zdeterminowana by zakończyć
rozmyślanie o nim, ale te trzy słowa ponownie wprowadziły zamęt w jej głowie.
Zastanawiała się, co takiego miał na myśli, co takiego jeszcze ukrywał. Na
dodatek jej głowę zaprzątał jego tatuaż i dziwne zachowanie chłopaka. Doszła do
wniosku, że tatuaż musiał znaczyć coś osobistego, coś, czego nie chciał
zdradzać byle komu. Jednak Daniela, zawsze ciekawa świata, nie mogła o tym po
prostu zapomnieć i tak tego zostawić. Czuła, że ta głowa tygrysa z rozwartą
paszczą powiedziałaby jej wiele o Rayu. Tylko czy tego chciała?
Zrobiło się już ciemno i Daniela, by wykorzystać
maksymalnie swój wolny czas, biegiem kierowała się w stronę swojego domu.
Sprintem przebiegła przez centrum miasta, skręciła w prawo i znalazła się na
wąskiej uliczce między dwoma pawilonami. Daniela nie bała się ciemności, więc
nie obawiała się biegać ciemnymi uliczkami. Uśmiechnęła się w duchu na myśl o
Melanie, która znajdując się w takim miejscu, zaczęłaby panikować.
Przystanęła
na chwilę, by odpocząć. Kilkugodzinne ćwiczenie i bieg zmęczyły ją i nakazały
zaczerpnąć powietrza. Oparła ręce na kolanach i zaczęła szybciej oddychać. Z
każdym kolejnym wdechem robiło się jej coraz lepiej.
Latarnia, która oświetlała główną ulicę, zgasła,
doprowadzając wąską alejkę do zupełnej ciemności. Daniela raptownie odwróciła
się, słysząc czyjeś obcasy stukające o betonowy chodnik. Krok kobiety był
powolny, ale zdecydowany i miarowy. Postać – sądząc po odgłosie – kierowała się
wprost na nią. W tym samym czasie siedemnastolatka poczuła mocny wiatr, który
zwalił ją z nóg. Z każdą chwilą wicher przybierał na sile uniemożliwiając
dziewczynie podniesienie się z ziemi.
- Daniela Grand, miło mi cię poznać. – Usłyszała
damski głos pełen zadowolenia.
Daniela
nie potrzebowała światła, by rozpoznać tę kobietę, doskonale wiedziała kim ona
jest. Ciemnoskóra podniosła rękę do góry i stworzyła ognistą kulę rażącą
oślepiającym zielonym światłem i zawiesiła ją nad nimi w powietrzu. Szmaragdowe
promyki padły na ciemną skórę kobiety, na jej gęstą burzę kręconych włosów,
władcze spojrzenie, wydatne usta i zgrabną sylwetkę.
- Pozwól, że się przedstawię – powiedziała kobieta, krocząc przed Danielą. – Jestem Grece Williams.
Siedemnastolatka
wbiła wzrok w kobietę, usilnie starając się wykonać jakieś obronne zaklęcie. Nawet
podniosła się na kolana i siłą woli uderzyła ją swoją mocą w pierś. Cios był
jednak zbyt lekki, by mógł zaszkodzić czarnej czarownicy.
- Waleczna jesteś – skomentowała Grece z udawanym
zaciekawieniem i wykonała jeden prosty ruch ręką, by powalić dziewczynę z
powrotem na ziemię. Daniela patrzyła, z jaką łatwością przychodziło kobiecie
podtrzymywanie wichru, jak jednym spojrzeniem podpala śmietnik. Jej moc była
niebywała. Po prostu wypływała z niej zupełnie lekko i naturalnie, bez żadnych
przeszkód.
- Czego ode mnie chcesz? – wychrypiała Daniela,
ciągle próbując podnieść się z zimnego betonu. Przecież musi coś wykombinować.
- Osobiście nie mam nic do ciebie – oznajmiła
Grece i machnięciem ręki podniosła Danielę zawiesiła ją piętnaście centymetrów
nad ziemią. – Ale Simon nakazał mi ciebie ukarać. Podobno jesteś niewygodna.
- Nie wiedziałam, że jestem dla niego zagrożeniem
– powiedziała, a każde słowa sprawiały jej wysiłek. Nie wiedziała jednak skąd w
niej taka odwaga, by przeciwstawiać się tak potężnej wrogiej czarownicy. – A ty
jego marionetką.
Usłyszała
śmiech kobiety i poczuła, jak coś oplata się wokół jej kończyn jak węże.
- Przekaż pozostałym – powiedziała Grece, stając
dwa metry przed nią – że to jest to obiecane ostrzeżenie. Zegarek albo kara. My
nie rzucamy słów na wiatr.
Szybkim
ruchem wyprostowała rękę, trzymając ją naprzeciw piersi dziewczyny. Ta
krzyknęła, czując przeraźliwy ból w okolicach serca. Poczuła, jakby wszystkie
siły ją opuszczały jak fala, rozpoczynająca się w dłoniach, przechodząca przez
ręce i nogi i kończąca się w klatce piersiowej. Myślała, że to już będzie
koniec męki, że zaraz straci przytomność, kiedy niewyobrażalny ból,
pięciokrotnie większy od poprzedniego, wstrząsnął jej ciałem. Zobaczyła jeszcze
małą, złotą kulę światła wychodzącą z jej piersi wprost do dłoni czarownicy, a
potem zemdlała i upadła na ziemię.
_______________________________________________________
Jest i rozdział trzynasty! Oczywiście okropnie długi, ale nie miałam serca nic wycinać, a poza gdybym przeniosła fragment do następnego, to by nie pasowało i moja koncepcja by się zaburzyła. Tak więc czytajcie i podzielcie się ze mną spostrzeżeniami!
Jakie jest Wasze zdanie na temat Raya? Darzycie go sympatią, czy wprost przeciwnie? Co myślcie na temat związku Melanie i Kevina? No i najłatwiejsze pytanie: Co Grece zrobiła Danieli?
Następny rozdział za dwa tygodnie.
Pozdrawiam serdecznie :*
Wow! Jest cudowny *.* jak zwykle ;D
OdpowiedzUsuńMelanie nieźle zrobiła zabierając samochód Kevina.. I nie dziwię mu się, że jest zły.. Dziewczyna nie jest z nim szczera, a to da się wyczuć..
Myślę, że Ray nie jest tak do końca zły... Wydaje mi się, iż stoi za tym coś głębszego! Może jakiś szantaż... Chłopak wydaje się dobry mimo wszystko. Co do Grace i Danieli, wydaje mi się, że ona mogła w jakiś sposób spętać moce dziewczyny! Ale nie myślałam, że ta wiedźma może być taka potężna! Masakra!
Szkoda mi Danieli ;( Ale Bryant się jej obawia i to widać ;p
Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział! ( Dwa tygodnie? Betty to nie sprawiedliwe ;<)
Może zacznę od pierwszych słów, które przedstawił Rick, gdyby magia była taka prosta... to byłoby zbyt pięknie. ;) Rozdział był dla mnie ciekawy, bo... po pierwsze - nikt mi nie przeszkadzał i byłam mega skupiona, czytając. A inna rzecz - sytuacja miedzy Melanią a Kevinem mnie zastanawia. Chyba lubię takie niedomówienia, które należy wyjanić, nim będzie za późno. A propos tej właśnie dziewczyny - zastępca Kevina się szykuje? ;) Teraz mam dowód, że informatycy też bywają przystojni! Podałaś mi przykład! ;D
OdpowiedzUsuńCo do Raya... jest zagadką, która nie tylko intryguje Danielę, ale także i mnie. Z jednej strony uwielbiam jego "ciemny?" charakterek, a z drugiej jest pzrecież tym złym. Sama nie wiem, ale wydaje mi się, że ma powody by tak postępować. Lubię go za osobę!
Odpowiedź na łatwe pytanie według mnie to - ukradła jej moc! ;)
Pozdrawiam.
O matko jaka końcówka! Dlaczego w takim momencie?! Uwielbiam takie niedomówienia na końcu. Czytelnik czeka na więcej i więcej, a wartka akcja plus świetny styl pisania równa się cudowne opowiadanie. Ale od początku. No właśnie, skoro od początku, to od początku zdenerwowała mnie mama Melanie. Rozumiem, ma kwadrylion obowiązków i te de i te pe, ale czy problemem by było zrzucenie ich na córkę i pojechanie po sukienkę dla Jenny, bądź chociaż podanie Mel wskazówek, czytaj "jak dojechać do miasta na S bez samochodu - poradnik małego skauta"?! Ta kobieta mnie zadziwia, ale w jednym zgadzam się z Kevinem. Melanie nie może wszystkiego zwalać na problemy w domu. Jednakże nie usprawiedliwiam matki dziewczyny. Z tej rodziny prócz jej lubię tylko Ricka, który jest na prawdę pozytywną postacią. Reszta niech wpadnie do wulkanu. Jednak w kwestii pożyczki wozu chłopaka nie popieram blondynki. Powinna zadzwonić i spytać o pozwolenie, bo SMS'a mógł odczytać po fakcie, mimo wszystko doprowadziło to do świetnej sceny Melanie - mojej ulubienicy - i informatyka. Mam nadzieję, że to nie jedyne ich spotkanie, bo chyba zaczęłam potajemnie im kibicować. Wybacz Kevin, po prostu cię nie lubię ;) Chociaż... Rozumiem, że czuje się oszukany przez dziewczynę, ale co biedula ma zrobić?! Opowiedzenie mu o magii w grę nie wchodzi, więc. Ogólnie dzisiejszy rozdział był wspaniały, ponieważ Melanie dostała jakiegoś sensownego faceta i pojawiła się scena Danieli i Ray'a. Uwielbiam tego pana. Jest taki mroczny, co mnie kręci. Chociaż często w trakcie mam dość takich postaci. Mimo wszystko agresja Ray'a jara nie tyle mnie, co mam nadzieję Danielę. Chociaż ona nie z tych. Jednak kibicuję im bardzo, bardzo. Myślę, że tatuaż coś znaczy, coś związanego z magicznym światem. Dlatego, przez te właśnie pytania, Daniela została zaatakowana, bądź prędzej ostrzeżona.
OdpowiedzUsuńTakże chyba skończyłam na dziś, jak wiesz, czekam na rozdział kolejny z niecierpliwością, życzę weny, pomysłów i czasu na pisanie oraz w wolnej chwili zapraszam do siebie na rozdział pierwszy :)
uratuj-mnie-przed-nicoscia.blogspot.com
Odpowiadając na Twoje pytania.
OdpowiedzUsuń1) Kompletnie już nie wiem co o nim myśleć. Najpierw go lubiłam. Później jak się okazało, że niby on pomaga Simonowi. A teraz jak on mówi "Nie wiesz wszystkiego" to cała moja wizja poszła w las. On jest taką zagadką, której ja za Chiny nie rozwiążę. ><
2) Ja mam takie wrażenie, że oni się rozstaną. Kevin się tak głupio zachowuje. No ale szczerze to Melanie go okłamuje, ale ugh.. w tej sprawie mówiła prawdę! Ja tam podejrzewam, że coś będzie pomiędzy Melanie a Dale. Tak jak on myślę, że jeszcze się spotkają.
3) Dobrze podejrzewam, że Grace odebrała moce Danieli czy słaby strzał? Tak jakoś. ;-;
Rozdział długi, ciekawy i gdzieś mi się na bloggerze zagubił. XD
Mam tutaj dwie swoje ulubione sceny! 1. Spotkanie Malenie z Dale'm. 2. Rozmowa Danieli z Ray'em.
Właśnie! Ciekawa też jestem o co chodzi z tym tatuażem.
Taki nieogarnięty chyba ten komentarz. Wybacz. :(
Dzięki za komentarz u mnie! <3
Pozdrawiam i weny! xx
Hej :)
OdpowiedzUsuńPytasz nas, co sądzimy o Rayu...Ja tam go nie lubię. Robi za popychadło swojego ojca i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia, bo w końcu przyczynia się do złej sprawy. Ale ciekawi mnie ten jego tatuaż, bo sadząc po jego zachowaniu, kiedy Daniela o niego spytała, to musi mieć coś wspólnego z tym całym zaginionym zegarkiem.
Co do Melanie to nie uważam, żeby źle zrobiła pożyczając samochód Keva...To w końcu jej chłopak, nie powinien mieć do niej o to pretensji. Poza tym to on nawalił nie wywiązując się z obietnicy, że pojedzie z nią po te sukienkę. Moim zdaniem nie ma o co się obrażać, ja osobiście bym go wyśmiała, gdyby zaczął mieć o to do mnie pretensje. moim zdaniem ich związek jest w ogóle nie udany i najlepiej, żeby go zakończyli. Nie układa im się i to widać już na pierwszy rzut oka.
tak się zastanawiam nad tym całym Dalem...Powiedz, że między nim a Melanie do czegoś dojdzie, błagam...może jakby się pojawił ktoś trzeci, to dziewczyna przestałaby w kółko myśleć o Kevinie...
końcówką mnie rozwaliłaś. Myślałam,że w tym ciemnym zaułku napadnie Danielę jakiś zbir, czy coś z którym dziewczyna będzie musiała poradzić sobie za pomocą magii, ale nie ta cała Grece. Durna baba...I ,mam nadzieję, że się mylę, ale chyba ona jej moc odebrała, no nie? Błagam, powiedz, że nie...jestem pewna, że to by zdecydowanie utrudniło pewne sprawy, ale ty chyba lubisz utrudniać :) No bo samo odnalezienie zegarka byłoby zbyt proste... :P
Kochana w końcu jestem i nadrobiłam rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńTyle się dzieje, niesamowite! Ray jest bardzo intrygującą postacią. Przyznam szczerze, że nie byłam do końca pewna czy jest w zmowie razem z ojcem - czuję, że to musi mieć jakiś głębszy podtekst i nie mogę się doczekać, aż się tego dowiem, bo - nie ukrywając - lubię tego gościa, a co ważniejsze Daniela go lubi (albo raczej lubiła). :(
Kevin i Melanie... Oni są bardzo skomplikowani. Jestem ciekawa, jak chłopak by zareagował na wstrząsającą prawdę, że dziewczyny są czarownicami... Według mnie Melanie powinna go sobie odpuścić, bo może jej zepsuć kontakt z dziewczynami i z magią, ale to tylko takie moje snucie podejrzeń. :D
Biedna Daniela! Uwielbiam ją i świadomość, że to ona musiała przechodzić ten niewyobrażalny ból... o rany. A jak sobie myślę, że czarownica mogła jej odebrać moce, to mam zamiar Cię ukatrupić. :( Mogłaby odebrać moce Melanie, a nie cudownej Danieli. Obym się myliła i dziewczyna po prostu cierpiała z bólu, chociaż nie wiem czy określenie "po prostu" jest tutaj na miejscu. :o
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :*
P.S. Słabo u mnie z czasem i weną na pisanie... :(
Na początek bardzo przepraszam za takie duże opóźnienie z komentowaniem, ale prawdopodobnie w tym semestrze będę pojawiać się tylko w weekendy, bo mam tak okropny plan, że na nic nie znajduję czasu. A z telefonu komentować nie lubię.
OdpowiedzUsuńAle wracając do rozdziału. Melanie naprawdę wzięła samochód Kevina bez pytania?! Rozumiem, że była w ciężkiej sytuacji, ale to przechodzi wszelkie granice. Gdyby ją policja złapała to dopiero miałaby problemy. Zresztą i tak miała niewiarygodnie dużo szczęścia, że ten przypadkowo spotkany facet (swoją drogą zastanawiam się, czy jeszcze pojawi się w późniejszych rozdziałach i odegra jakąś rolę) pomógł Melanie doprowadzić samochód do używalności, a nie zostawił jej na pastwę losu.
Natomiast co do ich związku, to o ile na początku bardzo mi się podobali jako para to teraz nie widzę ich razem, nie po tym, jak Melanie ciągle stawia Kevina w takich sytuacjach. Rozumiem, że nie może powiedzieć mu, że jest czarownicą i wszystkim co się z tym wiąże, ale ona ewidentnie za dużo kręci, wyraźnie kłamie i nie radzi sobie z tym wszystkim. Może to brutalnie zabrzmi, ale uważam, że Kevin zasługuje na kogoś innego. No chyba że Melanie powiedziałaby mu całą prawdę, a wiadomo, że tego zrobić nie może.
Czas na Raya. Jejku, teraz to sama nie wiem, co o nim myśleć i mam mnóstwo wątpliwości. Zakładam, że rzeczywiście może robić to wszystko na polecenie ojca, ale zarazem w niczym go to nie usprawiedliwia. Ciekawa jest także sprawa z tatuażem. Zastanawiam się, co on oznacza, bo co do tego, że nie jest to zwykła ozdoba to nie mam wątpliwości. Z chęcią poczytałabym o chłopaku jeszcze więcej.
Podziwiam Danielę, że nie boi się chodzić takimi ciemnymi, wąskimi uliczkami, chociaż teraz pewnie pozostanie jej uraz. Spodziewałam się, że wcześniej czy później Simon zacznie działać, ale to co stało się z Danielą jest przeraźliwie brutalne. Mam tylko nadzieję, że nie wiążą się z tym żadne poważne konsekwencje. Zastanawiam się tylko czy to, że wybór padł na Danielę jest całkiem przypadkowy, bo tak było najłatwiej/najszybciej/akurat nadarzyła się okazja, czy ma to jakiś większy sens i stoi za tym coś konkretnego.
Pozdrawiam serdecznie :)
CO. ONA. ZROBIŁA. MOJEJ. DANIELI? Tak nie można, no! Chociaż po tak inteligentnej dziewczynie nie spodziewałabym się tak lekkomyślnego zachowania. No nikt nie chodzi ciemnymi ulicami, zwłaszcza, kiedy ktoś mu grozi.
OdpowiedzUsuńUgh, jak ja nie lubię Kevina. To ten typ człowieka, któremu masz ochotę przyłożyć w twarz i odejść z wysoko podniesioną głową. Nie rozumiem, dlaczego Melanie tak się go trzyma.
Mimo, że moją ulubioną bohaterką jest Daniela, brakuje mi perspektywy Alice. Nie umiem tego wytłumaczyć, bo nieraz działa mi na nerwy, ale mi jej brakuje. I Nessie też. Brakuje mi ogólnie tego zgrania dziewczyn, bo czuję, że się od siebie oddalają. To nie to samo, co na początku. I to przykre.
No nic, czekam na rozwój wydarzeń :)
Weny x