– ROZDZIAŁ XVI –
VERMASTERUM ACILLICI
Wszystko spowite było mgłą i dopiero po kilku
mrugnięciach Alice rozpoznała kontury wokół siebie. Znajdowała się w dość dużym
i zupełnie białym pomieszczeniu, leżąc przykryta sztywną kołdrą z czerwoną
pieczątką. Dziewczyna leżąca na łóżku obok miała związaną głowę bandażem i
prawą rękę w gipsie, natomiast ta po drugiej stronie spała z usztywnioną w
górze nogą. Ten obrazek w natychmiastowym tempie przypomniał jej ostatnie dwa
tygodnie. Szpital, tomografia, operacja, badania.
W drzwiach
ukazała się Helen Turner, w brązowej długiej spódnicy i swojej ulubionej starej
jeansowej kurtce. Za nią wkroczył Jasper i starannie zamknął za sobą drzwi, by
nikogo nie zbudzić. Alice podniosła się natychmiast z miejsca, zanim przypomniała
sobie, że nie powinna się gwałtownie ruszać. Dwa złamane żebra musiały się bez
problemu zrosnąć.
Babcia
zajęła miejsce na krzesełku, a Jasper, mimo nalegań siostry, by usiadł obok
niej na łóżku, zdecydował, że postoi.
- Jak się czujesz? – zapytała Helen, lustrując
Alice. Wyciągnęła z torebki dwie soczyste pomarańcze i położyła jedną na
szpitalnej szafce i wzięła się za obieranie drugiej.
- Lepiej – wyznała dziewczyna, zupełnie zgodnie z
prawdą.
- To niebywałe, że twoje żebra tak szybko się
zastają – skomentowała babcia, sprawnym ruchem odrywając skórkę pomarańczy.
Alice
starała się nie popatrzyć na Jaspera, by bystre oko babci tego nie uchwyciło.
Od razu doszłaby do wniosku, że coś ukrywają.
- Tak, mam niebywałe szczęście.
Alice nie
była jednak jakimś szczęśliwym okazem medycznym. Dwa tygodnie temu, poturbowana,
dostała się do szpitala. Okazało się, że złamane żebra uszkodziły jej prawe
płuco, jednak zagrożenie zostało bardzo szybko zlikwidowane. Gorzej było z
Damianem. Miał krwotok wewnętrzny, uraz głowy, lekko zmiażdżoną miednicę i
złamaną rękę. Jeszcze tego samego wieczora, babcia Danieli na prośbę
zrozpaczonej Elsy przygotowywała lek ze starej receptury przyśpieszający
gojenie się ran. Melanie, Nessie i Elsa musiały jej pomóc w wykonaniu zaklęcia.
To właśnie dzięki temu syropowi, Alice i Damian trochę szybciej niż zwykli
ludzie dochodzili do siebie. Nie było to jednak cudowne uzdrowienie, a jedynie
przyśpieszająca pomoc w leczeniu. Lekarze dziwili się tak stosunkowo szybkiej
regeneracji, ale przypisali to młodemu wiekowi poszkodowanych i ich aktywnym
trybie życia.
- No i jak, nie znaleziono jeszcze tego pirata
drogowego? – zapytała jakby nigdy nic Alice Turner. Kiedy odzyskała przytomność
chciała od razu oskarżyć o to Simona Bryanta, ale Elsa ją powstrzymała.
Powiedziała, że jeśli to zrobi, Herald zemści się w jakiś inny sposób. Było to
rażąco niesprawiedliwe, ale nie miała wyboru. Bryantowie zawsze stali jeden
krok przed nimi i kontrolowali całą sytuację.
Oczywiście,
Damian nie miał być ofiarą wypadku. Herald miał tylko zająć syna, podczas gdy
Simon miał potrącić Alice. Wszystko potoczyło się trochę inaczej, dlatego
ojciec Damiana wezwał karetkę. Jakkolwiek na to patrząc, wydawało się, że
jednak trochę zależy mu na synu.
- Nie – powiedział Jasper, zdenerwowany. Nie mógł
pojąć, że Alice nie powiedziała całej prawdy policji. Opisała jedynie kolor
samochodu i swój skok na maskę rozpędzonego pojazdu. Chłopak sądził, że powinni
od razu wrzucić Bryantów za kratki i byłoby po kłopocie.
- Znaleziono kilka samochodów o podobnym wyglądzie,
ale żaden nie miał uszkodzeń, które powinny być po wypadku – dodała Helen,
podając wnuczce kawałek pomarańczy. Nastolatka ze smakiem zjadła, po czym
zapytała, by zmienić temat:
- A jak tam u Damiana?
Nie widziała
go od dwóch tygodni. Lekarze nie pozwalali jej go odwiedzić. Wiedziała jedynie
tyle, ile powiedziały jej przyjaciółki, Elsa i rodzina.
- Dochodzi do siebie – odpowiedział Jasper,
wiedząc zmartwienie w oczach siostry. – Największym problemem jest tylko ta
miednica.
Czuła się
winna i nie mogła tego znieść. Damian rzucił się pod rozpędzony samochód tylko
po to, by ją ratować. Nie zważał na siebie, liczyło się tylko ochrona jej
życia. Prawdę mówiąc, była pewna, że na jego miejscu zrobiłaby dokładnie to
samo, ale to nie umniejszało jej wdzięczności. Chciała go zobaczyć, przytulić i
pocałować. Zwykłe „dziękuję” przez telefon nie wystarczało.
Jeśli to nie była miłość, to nie wiedziała czym
była.
Brenda Marks szczelnie zakręciła drugą buteleczkę
i podała ją wnuczce.
- No, to zrobione – powiedziała. – Vermasterum acillici.
Daniela
przyglądnęła się zawartości butelki, po czym schowała ją do torby. Głęboko
żałowała, że nie mogła pomóc w tworzeniu leku. Jej moc była zbyt słaba, by
zrobić z niej jakikolwiek pożytek. Poczucie bezużyteczności było przygnębiające.
- Dziękuję – powiedziała babci i odwróciła się do
Melanie i Nessie stojących obok. Wszystkie trzy miały iść razem odwiedzić Alice
i Damiana w szpitalu, by dać im kolejną porcję leku. – Idziemy?
- No jasne – powiedziała Nessie natychmiast.
- Pamiętajcie – powiedziała Brenda, zatrzymując
je. – Pięć kropel na dzień, nie więcej. Z żadnym lekiem nie można przesadzać.
Wyszły na
zewnątrz. Wiatr tego dnia był bardzo mocny co sprawiało, że wydawało się iż
jest zimniej, niż wskazywała na to temperatura. Wszyscy mieszkańcy Glovemarks
opatuleni byli w ciepłe kurtki i szale, a w rękach nosili złożone parasole w
obawie przed zbliżającym się deszczem.
- Miejmy nadzieję, że Alice wkrótce opuści szpital
– powiedziała Nessie, wsuwając dłonie do kieszeni ramoneski.
- Tak, bo niedługo Bryantowie znowu zaatakują –
dodała Melanie, a w jej głosie słychać było nutkę przerażenia. – I zgadnijcie
kogo – dodała posępnie.
- Melanie, wyluzuj – powiedziała Daniela,
poprawiając sobie kwiecistą chustkę, by bardziej opatulała jej szyję. Zaczynało
boleć ją gardło, a nie zamierzała być chora. – Nikt nie powiedział, że będziesz
następna.
- A dlaczego nie? – zapytała Melanie, sama siebie
nakręcając w spiralę paniki. – Najpierw byłaś ty, potem ty – ciągnęła,
wskazując na Nessie – a potem Alice. Zostałam ja!
Nessie
spojrzała na blondynkę i ją również ogarnął niepokój. Miała rację, jeśli
nauczyciel i jego brat postanowią po raz kolejny zaszantażować czarownice,
celem będzie Melanie.
- Poza tym ta cisza mnie niepokoi – kontynuowała
Gromper. – Od dwóch tygodni Bryantowie nie zrobili zupełnie nic, a to…
- Właśnie dlatego powinnaś przestać panikować –
przerwała Daniela pewnym głosem, starając się dodać dziewczynom otuchy. Prawdę
mówiąc, ona również się niepokoiła, ale zdecydowała bacznie obserwować sytuację
i zachować spokój. – Herald na pewno żałuje, że jego syn uległ wypadkowi,
dlatego na razie dali nam spokój. Poza tym, muszą uważać, by policja nie
znalazła ich uszkodzonego samochodu.
- Na pewno Ray już zadba o to, by wyglądał jak
nowy – stwierdziła Melanie kwaśno i dodała na jednym wydechu: – podczas gdy
Simon i Herald obmyślają jakiś super doskonały plan, który uderzy w nas, a ja
będę w jego centrum.
Nessie nie powiedziała ani słowa, ale w jej głowie
również pojawiła się podobna myśl.
- Niekoniecznie – rzekła Daniela, ale już mniej
pewnym głosem. Skręcały w Ulicę Malinową, na której znajdował się szpital. –
Właśnie dlatego, że ty spodziewasz się ataku, nie skupią się na tobie. Wymyślą
coś innego.
- I to ma nas pocieszać? – zapytała Melanie i
odwróciła się do Nessie i Danieli, bowiem szła krok przed nimi. W tym samym
momencie usłyszały pisk opon. Blondynka natychmiast odwróciła się oczekując
zobaczenia Simona Bryanta, albo jego brata, ale nie zobaczyła ani jednego, ani
drugiego. Przed nią stał młody mężczyzna, który wyhamował swój rower
kilkanaście centymetrów przed nogami Melanie. Jego mina wyrażała z początku
zdziwienie, ale potem jego oblicze rozjaśniło się ukazując rozbawienie.
- No nie, znowu ty?! – krzyknęła Gromper,
odsuwając się o krok od mężczyzny, którego natychmiast poznała. – Czy ty mnie
śledzisz?
- Mógłbym cię zapytać o to samo – rzekł Dale,
unosząc prawą brew. – Zawsze to ty zagradzasz mi drogę.
Dziewczyna,
by nie zarumienić się ze wstydu, zignorowała jego aluzję i zmieniając temat
zapytała:
- Co ty w ogóle robisz na rowerze na chodniku?
- Cóż. – Dale uśmiechnął się ironicznie. – Jeździłbym
samochodem, ale w Glovemarks jest to niebezpieczne. – Spojrzał na nią wymownie
z rozbawieniem, a ona natychmiast odwróciła wzrok, przypominając sobie jak
autem Kevina zajechała mu drogę. – Dlatego zdecydowałem się na rower. Ale i tak
widzę, że nie mam szans na bezpieczną jazdę.
Zaśmiał się
głośno, a Melanie od razu naburmuszyła się. Sądziła, że nigdy więcej go nie
zobaczy, a teraz jego obecność przypomniała jej swój wstyd i kłótnię z Kevinem.
Poza tym nie lubiła, jak ktoś wypominał jej błędy.
- Okej, okej – powiedział w końcu, podnosząc ręce
do góry. – Już się nie śmieję.
Dopiero
teraz zobaczył dwie dziewczyny stojące za plecami blondynki, wpatrujące się z
zainteresowaniem sytuacji. Podniósł brew do Melanie, ale ona odwróciła twarz,
nie mając zamiaru przedstawiać przyjaciółek. Chciała odejść, kiedy starsza z
nich podeszła do mężczyzny.
- Cześć, jestem Nessie. – Dziewczyna z promiennym
uśmiechem wyciągnęła do niego dłoń, która zaraz została uściśnięta. Zdawała się
być również rozbawiona sytuacją i nie widziała powodu dla którego nie miałaby
się teraz przedstawić.
- A ja Daniela. – Przechodząc koło Melanie,
posłała jej przelotne spojrzenie.
- Dale. – Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyn,
po czym przeniósł wzrok na Melanie. – Widzisz? Twoje przyjaciółki są bardzo
uprzejme.
- Cóż, musimy już iść – zaczęła blondynka, biorąc
za rękę Nessie. – Więc uprzejmie się z tobą pożegnamy.
Szybkim
krokiem odeszła, zostawiając za sobą Dale’a. Nie chodziło o to, że miała coś do
jego osoby. Po prostu wszelkie aluzje do jej prawie-wypadku po prostu ją
denerwowały. Poza tym, on przypominał jej kłótnię z Kevinem, która w zasadzie
przesądziła o ich związku. W ogóle cały Dale kojarzył się Melanie z
nieprzyjemnymi sytuacjami. Symbolizował jej nieudane przedsięwzięcia.
Spojrzała na
przyjaciółki, na których twarzach malowały się uśmiechy. Od razu rozpoznała te
charakterystyczne miny, które kazały jej od razu zareagować:
- Upadłyście na mózgi.
- Jest przystojny – zauważyła Daniela, oglądając
się za siebie.
- I wygląda na dobre pocieszenie po zerwaniu z Kevinem
– dodała Nessie, teatralnym głosem, a potem się roześmiała. Był to tylko żart,
nie miała tego do końca na myśli. Często tak żartowały między sobą i żadna z
nich nią miała powodu, by się obrazić.
- I mówi to osoba, która całe dnie spędza z
Jasperem! – zawołała Melanie.
- I co to ma do rzeczy? – zapytała Nessie, nie rozumiejąc.
Blondynka mówiła prawdę: od dwóch tygodni Lenson spotykała się z bratem Alice
regularnie. Chodzili na kręgle, na spacery, słuchali wspólnie muzyki i razem
odwiedzali sklep muzyczny. Po prostu nadrabiali wspólnie czas i zabijali nudę.
Melanie
posłała Nessie wymowne spojrzenie, dokładnie takie samo, jakie tamta rzuciła
jej po spotkaniu Dale’a.
- Przesadzasz – odparła Nessie, odwracając twarz
od przyjaciółki i mimowolnie się rumieniąc. – My tylko jesteśmy przyjaciółmi.
Nie
zauważyła, jak blondynka wywraca oczami, a potem kręci głową z niedowierzaniem.
- Poza tym spotykam się z im w tym czasie, w
którym James nie może – ciągnęła Nessie i przypominała sobie swojego chłopaka,
co spowodowało, że posmutniała. – Kiedy on odwołuje nasze spotkania, ja umawiam
się z Jasperem.
- Mówiłam ci – powiedziała Melanie już zupełnie
poważnie. – Jeśli są między wami kłamstwa, prędzej czy później wasz związek
zacznie się sypać.
Mówiła to
smutnym głosem. Nie chciała wprawiać Nessie w gorsze samopoczucie, ale chciała
być z nią szczera. Jej związek z Kelvinem nie przetrwał, dlatego starała się
przekazać Nessie choć trochę informacji i przygotować ją na ewentualne ciężkie
chwile. Tylko Melanie doskonale była w stanie zrozumieć teraz Nessie.
Lenson
spuściła głowę zastanawiając się co może zrobić, by uratować swój związek,
jednak nic nie przychodziło jej na myśl. Starała się zwiększać częstotliwość ich
spotkań, ale James ciągle nie miał na to czasu. Prawie codziennie miał treningi
koszykówki albo jakieś rodzinne spotkania. Widywali się średnio dwa razy na
tydzień, nie licząc krótkich spotkań w szkole. Było to trochę za mało.
Daniela
kroczyła koło nich i jej myśli zaprzątał teraz Ray. Chciała go się z nich
pozbyć, ale tak łatwo nie chciał odejść. Zdawała sobie sprawę, że niepotrzebnie
o nim myśli, ale to działo się samo. Wiedziała, że nigdy z nim nie będzie i
pogodziła się z tym. Co więcej, nawet już tego nie chciała. Nie chciałaby być z
kimś, kto ma złe intencje, kto trwa przy Bryantach jako wspólnik i kto realnie
jest zainteresowany jej przyjaciółką. Marzyła, by poznać kogoś innego, kogoś,
kto wybiłby toksycznego Raya z jej głowy. Kogoś, kto byłby ciepły, kochany, kto
pocieszyłby, wsparł i kogoś, komu mogłaby zawierzyć swój sekret. Ale nigdzie
kogoś takiego nie było.
- A ty nie chciałabyś wrócić do Kevina? – zapytała
Daniela, odkładając na bok swoje myśli. Popatrzyła na blondynkę, która teraz
zamyśliła się, przypominając sobie relacje między nią, a swoim ekschłopakiem.
- Nie – odpowiedziała pewnym głosem. – Dla nas nie
byłoby już nigdy ratunku. – Westchnęła i po chwili powiedziała: – W ogóle nie
chciałbym się teraz angażować w żaden związek.
Było to zadziwiające,
zważywszy na fakt, że to Melanie była z ich czwórki najbardziej kochliwa. Jakiś
czas po burzliwym zakończeniu jednego związku, kiedy była pewna, że nie ma
szansy powrotu, przerzucała swoje uczucia na inną osobę. Ale teraz nie mogłoby
tak być. Za bardzo zaangażowała się w związek z Kelvinem, za wiele włożyła sił
i zapału w jego podtrzymanie.
Poza tym,
nie widziała w tym żadnego sensu. Starając się o następną osobę, już z góry
musiałaby ją okłamywać i zatajać swoje nadnaturalne życie. A nie miała zamiaru
przeżywać tego po raz kolejny. Dlatego właśnie nie patrzyła już tym wzrokiem na
Dale’a ani na żadnego innego chłopaka, który puszczał do niej oczko czy w ogóle
wydawał się godny zainteresowania.
Wkroczyły na
schody szpitala, każda pogrążona we własnych myślach.
Ciemna noc i gęsty las były jej żywiołem. Bez
problemu, nawet na wysokich obcasach, pokonywała kolejne metry kwadratowe
gęstwiny, świecąc sobie przy tym kulą ognia wiszącej nad jej otworzoną dłonią.
Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że Gritmore będzie ukryte aż tak
potężnymi zaklęciami. Już drugi raz wybrała się na poszukiwanie, ale nie
traciła zapału. Przecież żadne zaklęcie nie było nie do złamania. Poza tym ona,
Grece Williams, jest najlepsza. Jeszcze nigdy nie było sytuacji, by coś jej się
nie udało.
Ścisnęła w
ręce kronikę Friderika, skradzioną kiedyś przez Heralda, próbując wyssać z niej
energię. Czuła wszechogarniającą czarną moc, zarazem obezwładniającą i dodającą
siły. Uśmiechnęła się kącikiem ust. Teraz kronika sama zaprowadzi ją do
należytego miejsca.
Nogi same
poniosły ją w lewą stronę i zdała sobie sprawę, że kroczyła w złym kierunku.
Nie była pewna, czy to przez maskujące zaklęcia Gritmore, ale jako doświadczona
czarownica wzięła to pod uwagę. Miała zamiar trzymać się na baczność, by
niczego nie ominąć. Jednak znalezienie Gritmore, czy wywarzenie do niego
wejścia nie stanowiło problemu, wiedziała, że szukanie zegarka w ruinach będzie
najtrudniejszym zadaniem. Trzeba przeglądnąć wszystkie kryjówki, schowki, tajne
przejścia, złamać wiele zaklęć, by znaleźć pożądany przedmiot.
Simon był pewien, że zegarek nie znajduje się w
Gritmore, bo byłoby to zbyt łatwe, ale ona sądziła, że jest to jedyne możliwe
miejsce. Znała logikę walki. Wiedziała, że czarownice na pewno ukryły zegarek w
miejscu, w którym nikt się tego nie spodziewa. Niewątpliwie takim miejscem może
być Gritmore.
Po kilkunastu krokach zdała sobie sprawę, że jej
moc już nie jest przyciągana do miejsca, do którego jeszcze przed chwilą
energia ją wzywała. Przystanęła na chwilę, dając się ponieść irytacji,
zniecierpliwieniu, złości oraz wszystkim negatywnym uczuciom. Gdy tylko moc
powróciła do niej ze zdwojoną siłą, poczuła się lepiej.
Nagle usłyszała świst i zanim zdążyła się
odwrócić, osunęła się na kolana. Pełna furii chciała krzyknąć jakieś zaklęcie,
jednak jama ustna napełniła się gęstą cieczą. Instynktownie dotknęła dłonią
piersi ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że jest przebita drewnianym kołkiem.
Dziwne, bo nie poczuła żadnego bólu. Czuła natomiast realnie, że część mocy ją
opuszczała jak para z gorącej herbaty. Druga natomiast zaczęła ją pochłaniać,
jakby spadała dalej i dalej, w głąb studni.
Może nie było to jak przysłowiowe szukanie igły w
stogu siana, ale niewątpliwie jak szukanie telefonu w pełnym bałaganu pokoju.
Daniela od
dłuższego czasu czuła się zaciekawiona tatuażem Raya i nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że on coś oznacza. Próbowała dwukrotnie zagadać go o to, ale z każdym
razem zbywał ją, jakby bojąc się na ten temat rozmawiać. To właśnie to kazało
jej przeszukać dzisiaj Internet w znalezieniu tajemniczych liter pod paszczą
tygrysa.
Ale nigdzie
nie mogła ich znaleźć. Przeglądała wszystkie strony internetowe z wszelkimi
alfabetami, jakie istnieją na świecie i nie znalazła nigdzie podobnych liter.
To jeszcze bardziej ją intrygowało. Musiało to oznaczać, że należały do
jakiegoś prywatnego, wymyślonego dla własnych celów, pisma.
- Gdzie położyłaś suszarkę? – usłyszała kobiecy
głos dochodzący z korytarza i zaraz w drzwiach zobaczyła dziewczynę swojego
brata, Heather Fortman z mokrymi długimi blond włosami, opatuloną jedynie
granatowym ręcznikiem. Daniela nie była zadowolona z jej obecności w domu. Nie
przepadała za nią w ogóle, ale szanowała decyzję Marka i starała się z nią
zaprzyjaźnić. Niestety, ciągłe bałaganienie domu i nieustające pytania o
wszelkie przedmioty, irytowały dziewczynę. Heather była niekonsekwentna i czuła
się w domu Grandów lepiej niż u siebie w domu.
- W szafce pod lustrem – opowiedziała Daniela,
starając się, by jej głos nie brzmiał, że jest zirytowany. Pytanie o suszarkę
było nieodłącznym elementem dnia.
- Dzięki – zawołała dwudziestopięciolatka i zaraz
zniknęła, nie zamykając za sobą drzwi.
Wzdychając,
Daniela poszła zamknąć drzwi i wróciła do komputera. Zjadła kolejne piernikowe
ciastko z lukrem, które upiekła wczorajszego wieczoru i zabrała się do zmiany
ustawień wyszukiwania. Już dawno porzuciła nadzieje na znalezienie profilu Raya
na portalu społecznościowym – sam mówił, że nie lubi takich stron. Zawsze się
temu dziwiła, ale sama również nie przepadała za nimi, dlatego łatwiej było jej
to zrozumieć.
Po długich
poszukiwaniach wpadła na dość szalony pomysł. Otworzyła kreator rysunków i
najstaranniej jak potrafiła narysowała literki znajdujące się na tatuażu. Gdy
skończyła przyglądnęła się swojemu dziełu i stwierdziła, że jest naprawdę
bardzo podobne. Zapisała plik i wrzuciła go do Internetu. Następnie prawym
przyciskiem kliknęła przycisk „wyszukaj obrazem”. I właśnie wtedy odnalazła pierwszy ślad.
Znalazła
bardzo podobny rysunek, co bardzo ją zdziwiło. Oznaczało to, że już ktoś kiedyś
szukał znaczenia tego napisu i wpadł na dokładnie ten sam pomysł co Daniela. Ciekawsze
było to, że na witrynie z tym rysunkiem znajdował się link do pewnej strony
internetowej. Od razu przycisnęła odnośnik.
W nagłówku znajdował się dokładnie ten sam napis,
jak na tatuażu Raya. I w zasadzie było to jedyne, co mogła zobaczyć, nie licząc
pomarańczowego tła z czarnymi pręgami oraz znajdującego się na środku okienka z
prośbą o logowanie. Jednak nigdzie nie widniał link z możliwością rejestracji.
A więc to musi być strona, do której mają dostęp tylko wybrani użytkownicy.
Wszystko to wyglądało niepozornie, ale dziwnie i
tajemniczo. Daniela dużo by dała, by cokolwiek się dowiedzieć, jednak
zdecydowała, że w tym momencie jej poszukiwania się kończą. Dalej nigdzie nie
zabrnie. Poza tym, co to jej da?
Zamknęła laptop, kiedy poczuła mocny ból w
okolicach klatki piersiowej. Zaczął on pulsować i wzmacniać na sile. Daniela
dotknęła ręką piersi i zacisnęła zęby, by nie krzyknąć. Nie wiedziała co się
dzieje, kiedy osuwała się na dywan. Wiła się, oczekując utraty przytomności,
ale nic takiego nie następowało. Żałowała, że nie może choć na chwilę zemdleć,
by nie czuć obezwładniającego uczucia. Zacisnęła mocno powieki i wbijała
paznokcie w podłogę, ale ból, który teraz przypominał palący ogień, ciągle wzrastał
i zaczął ją całą wypełniać.
Właśnie gdy zdała sobie sprawę, że już więcej nie
zniesie, ból minimalnie się zmniejszył. Z każdą kolejną chwilą, było coraz
lepiej. Dopiero po dwóch minutach całkowicie doszła do siebie. Dopiero wtedy
poczuła, że ból nie wyniszczył jej, ale zostawił po sobie siłę i moc.
______________________________________________________
Wiem! Miałam dodać najpóźniej wczoraj, ale z przyczyn braku dostępu do komputera, dodaję dzisiaj. Ale nic się nie stało, prawda? :D
Rozdział z dedykacją dla Patq, która czuła się pominięta w dedykacji pod czternastym rozdziałem. Zwracam honor! Gdyby nie Twoja torebka cukru dołączona do kawy mrożonej, którą uraczyła się Karolcia, nie byłoby sceny z cukrem. Niestety w tym rozdziale nie widzę bezpośredniego związku z Twoimi pomysłami, chyba że zadowolisz się komentarzem Danieli o Dale'u: "Jest przystojny". I wiem, że jeszcze nie wprowadziłam postaci, którą wymyśliłyście wspólnie, ale właśnie pracuję nad rozdziałem, w którym prawdopodobnie ją umieszczę. Jak to miało być: zdechły kot, hm? :D
Dedykacja jest dokładnie na tyle samo linijek co poprzednia, więc sądzę, że Cię udobruchałam! :*
A teraz ogólnie:
Nie, zdecydowanie nie jestem tak wredna, by zabić dwóch głównych bohaterów, tylko Was podpuszczałam :D W ogóle to jestem beznadziejna w uśmiercaniu ludzi, co nie oznacza, że nie będę tego robić. W pewnym momencie opowiadania będę bardzo brutalna, więc tylko musicie poczekać :D Chyba to nawet będzie w następnym... No nic uciekam, bo biofizyka wzywa!
Miłego czytania! :*
Dlaczego nikogo nie zabiłaś? Noo weeź! Liczyłam na to, ale cóż.. Mam nadzieję, że już niedługo to się stanie. ;D
OdpowiedzUsuńJeżeli tytuł rozdziału jest po łacinie to strzela focha! Czy musisz mi przypominać o niezaliczonym kolokwium? ;P
Mam wrażenie, że Dale jest kumplem Raya...nie wiem czemu, ale pasują mi do siebie jako przyjaciele.
Czy Grace umarła? To znaczy, że moc Danieli powróci? Mam nadzieję! Szkoda mi jej! ;(
I ta cała strona internetowa.. Kurcze a żeś namieszała xd
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!!
Ps. Tak, ta zdechły kot i resuscytacja krążeniowo-oddechowa <3
Ps.2. Powodzenia na biofizyce ;*
Nie słuchaj Karoliny! ona bredzi! nikogo nie uśmiercaj! zwłaszcza głównych bohaterów. Raya jeszcze bym zniosła, chociaż Danieli i tak pewnie byłoby przykro, ale nikogo więcej.
OdpowiedzUsuńtak się zastanawiam, kto zabił Grece? Ktoś lepszy od niej, to na pewno. Może matka Alice? no bo chyba ona miała mieć zegarek, prawda? po mojemu tylko ona mogłaby być na tyle potężna, żeby zabić Grece. W ostateczności jeszcze Elsa, ale wątpię.
W ogóle to masz szczęście, ze ani Damianowi ani Alice nic się nie stało. Normalnie bym cię udusiła, gdybyś ich skrzywdziła. Chociaż tak teraz przychodzi mi do głowy, że może ktoś zginie w ostatecznym starciu? No bo właśnie...ktoś musi. mimo wszystko mam nadzieję, że to będzie ktoś z wrogów dziewczyn.
czekam na kolejny :) Weny :*
Tak też się spodziewałam, że zarówno Alice jak i Damian przeżyją ten wypadek. Jeszcze bardziej się cieszę, że żadnemu z nich nic poważnego nie dolega, a babcia Danieli przyrządziła dla nich eliksir przyspieszający leczenie. Mam nadzieję, że niebawem oboje wyzdrowieją i będą mogli opuścić szpital.
OdpowiedzUsuńNatomiast ten chwilowy spokój w atakowaniu dziewczyn tłumaczę sobie jako ciszę przed burzą. Niebawem coś się wydarzy, szczególnie po tym, co przydarzyło się Grace. Wcześniej też sądziłam, że Melanie będzie następna, ale po tym, co wydarzyło się w tym rozdziale, to wydaje mi się, że krzywda może spotkać każdą z dziewczyn. Chyba że po tym, co stało się z Damianem Bryantowie postanowią obmyślić inny plan działania na zdobycie zegarka, szczególnie że te ataki nie przyniosły im żadnych korzyści.
Najbardziej jednak zastanawiam się, co stało się z Grace. Gdy zaczęła zmierzać we właściwym kierunku, myślałam, że jednak uda jej się dostać do Gritmore. No a potem ten nagły atak, w pierwszej kolejności sądziłam, że dawne czarownice opatrzyły swoją siedzibę jakimiś potężnymi zaklęciami chroniącymi przed złymi czarownicami, ale potem wyrzuciłam ten pomysł z głowy, bo to wszystko było zbyt brutalne jak na system ochronny. Ktoś musiał zaatakować Grace, a skoro Daniela odzyskała swoją moc, to wnioskuję, że ten ktoś zamordował Grace. Pozostaje tylko pytanie kto, bo nie przypuszczam, by jakikolwiek z bohaterów, którzy wystąpili do tej pory był do tego zdolny. Oni próbowaliby to rozwiązać w bardziej cywilizowany sposób niż atakowanie kogoś od tyłu.
Błędy, które znalazłam:
Kiedy odzyskała przytomność chciała od razu oskarżyć o to Simona Bryanta, ale Elsa ją powstrzymała. - przecinek przed "chciała"
Wiatr tego dnia był bardzo mocny co sprawiało, że wydawało się iż jest zimniej, niż wskazywała na to temperatura. - przecinek przed "co" i "iż"
- Poza tym spotykam się z im w tym czasie, w którym James nie może(...) - z nim
Nie wiedziała co się dzieje, kiedy osuwała się na dywan. - przecinek przed "co"
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się, że ich nie uśmierciłaś! Chociaż żal mi ich, bo mają naprawdę poważne obrażenia. Ale dobrze, że dostarczany im jest ten lek, który pomaga regenerację. :) Zaniepokoiłaś mnie tym, co napisał w swoim komentarzu... Co się stanie w następnym rozdziale, kto zginie?! :o
OdpowiedzUsuńCiekawe, co się stało z Grece i mam nadzieję, że dzięki temu Daniela odzyskała moce.
Chcę więcej Dale'a! Oświadczam to wszem i wobec! Czuję, że ten koleś może nieźle namieszać w życiu Melanie i dobrze na nią wpłynąć, ale kto to wie... Podoba mi się ta wrogość, z jaką go traktuje. A później będzie love story i happy end, hahah. Ja=marzycielka.
Rozdział świetny, czekam na kolejny :)
Pozdrawiam,
Julss :*
och. to ja jestem strasznie okrutna, bo dzisiaj uśmierciłam główną bohaterkę na swoim opowiadaniu na wattpad. ;x
OdpowiedzUsuńmówiąc o rozdziale tutaj. hm.. nic dziwnego, że nie powiedzieli kto spowodował ten wypadek. byłoby gorzej niż jest. to raczej nic by nie dało, a mógłby ktoś jeszcze ucierpieć. a to jak postąpił Damian. to się właśnie nazywa prawdziwa miłość. tylko jak się kogoś naprawdę kocha poświeci się dla niego. to było piękne. :')
szkoda mi Melanie po tym wszystkim z Kevinem i to normalne, że teraz nie chce żadnego związku, bo przecież nie wyjdzie jak będzie musiała cały czas kłamać o tym kim jest, gdzie idzie. powinna być z kimś kto to wie albo może mu w 100% zaufać w tej sprawie i ja coś podejrzewam, że prędzej czy później będzie z Dalem, ale mogę się mylić. ;x
a Nessie... ja bym chciała, aby była z Jasperem i mnie się podoba, że oni tak często się teraz ze sobą spotykają. ^^
bardzo jestem ciekawa kto zabił Grece. nie mam pojęcia kto mógłby to zrobić, ale chcę się dowiedzieć. ><
i co się działo z Danielą? odzyskała moc? o.o
czekam na następny! xx