środa, 31 grudnia 2014

XIX. NIEWIADOMA

– ROZDZIAŁ XIX –
NIEWIADOMA


- Wiem, po co tu przyjechałaś, Alice – powiedziała Roxana Turner, ścierając wierzchem dłoni łzę, która spływała po lewym policzku. – Przyjechałaś tu, by dowiedzieć się, czy wiem, gdzie jest zegarek.
Alice gwałtownie podniosła głowę, która od dobrej chwili wisiała smutnie na wysokości ramion. Popatrzyła na matkę, która również przypatrywała się jej. W tym momencie zupełnie przypominała Elsę (A może to Elsa przypominała ją?) – gdyż w jej oczach zauważyła pewność, jakby doskonale odczytywała rzeczywistość, innych ludzi i dokładnie wiedziała, co należy robić.
- To nie był mój jedyny powód – odpowiedziała Alice.
- Wiem – odparła matka, uśmiechając się smutno. – Ale czas nagli i zdaję sobie sprawę, że przyjechałaś tu, bo podejrzewasz, że ja coś ukrywam.
Alice przegryzła wargę i oznajmiła:
- To nie do końca ja – przyznała. – Moja przyjaciółka Daniela, która jest najmądrzejszą osobą jaką znam, zasugerowała, że prawdopodobnie ty masz naszyjnik. Elsa twierdzi, że nic nie wiesz więcej niż ona sama, ale ja chciałam przyjechać tu i się tego dowiedzieć od ciebie.
Ciągle jeszcze trudno było mówić do niej wprost, ale to była w końcu jej matka. Tylko tak mogła się do niej zwracać.
Roxana pokiwała głową ze zrozumieniem i po chwili zapytała:
- A czy ty wierzysz, że ja mam zegarek?
Było trudno odpowiedzieć na to pytanie. Będąc ze sobą szczera, Alice nie miała pojęcia. Wierzyła Elsie, że Roxana odpowiedziała jej o wszystkim co wiedziała. Była pewna również spostrzegawczości Danieli, której logiczne wnioski nieczęsto okazywały się błędne.
- Jak powiedziałam, przyjechałam tu również dlatego, by się tego od ciebie dowiedzieć – odparła wymijająco.
Roxana milczała, wpatrując się w córkę. Trwało to dłuższą chwilę, co niepokoiło dziewczynę. Melancholia matki wydawała się tak głęboka, jakby pojmowała ona w swojej głowie wiele tajemnic, zbyt ciężkich do udźwignięcia.
- Masz go? – zapytała prawie niesłyszalnym szeptem Alice.
Nie odpowiedziała. Siedziała ciągle przy niej, ze splecionymi dłońmi opartymi o kolana.
- Twoja przyjaciółka Daniela jest bardzo mądra – powiedziała, nie patrząc na córkę.
Serce Alice zaczęło mocniej bić. Czyżby naprawdę zegarek był w rękach jej matki? Czyżby to było aż tak proste?
Nie zdążyła nic powiedzieć, ani zapytać, gdy Roxana znowu rzekła:
- Prawdziwą sztuką jest znalezienie takiego rozwiązania, by strona przeciwna była całkowicie pewna swojej wygranej – oznajmiła takim tonem, że nie sposób było odgadnąć, czy mówiła do siebie, czy do córki.
Odwróciła wzrok i spojrzała na Alice. Potem, wolnym krokiem przemierzyła malutki salon i podeszła do regału. Otworzyła go i wyciągnęła z wnętrza małą, zieloną skrzynkę, zamkniętą na klucz.


Było wpół do piątej, gdy Daniela wychodziła ze swojego pokoju. Miała iść do pracy na wieczorną zmianę, a to się jej nie uśmiechało. Była sobota, czyli najcięższy ze wszystkich dni, bowiem tego dnia panował w MaxCup prawdziwy ruch. Nawet pracujący od rana do wieczora mieszkańcy Glovemarks znajdowali chwilę, by odpocząć i usiąść w tętniącym życiem pubie.
Wyszła na korytarz i jej oczom ukazała się Heather w kusym szlafroczku i ręczniku w panterkę na głowie.
- W szafce pod lustrem – powiedziała Daniela, zanim Heather zdążyła coś powiedzieć.
Blondynka z zadowoleniem uśmiechnęła się.
- Dziękuję, jesteś niezastąpiona – odparła i już zaczęła biec w kierunku łazienki.
Daniela nawet nie popatrzyła na narzeczoną brata, nie miała najmniejszej ochoty.
- Daniela? – Usłyszała jeszcze za sobą jej głos.
- Tak? – zapytała, starając się brzmieć miło. Powiedziała to z nutą irytacji, ale Heather tego nie zauważyła.
- Na śmierć zapomniałam powiedzieć ci o spotkaniu – oznajmiła, waląc się otwartą dłonią w czoło. – Za tydzień ty, mój brat, Cassandra, Clark, Annie…
- Jakie spotkanie? – przerwała Daniela, zanim Heather rozkręciłaby się na dobre.
- Jak to „jakie”?! – Heather otworzyła szeroko oczy, zdegustowana, że musi tłumaczyć takie rzeczy nastolatce. – Spotkanie druhen i drużbów.
- Słucham? – zapytała Daniela i z trudnością powstrzymała się, by nie przewrócić oczami. – Wasz ślub jest za rok!
- Za trzysta jedenaście dni, dokładnie – poprawiła ją z wyższością, krzyżując ręce na piersiach. – A ty jesteś naszą najważniejszą druhną, musisz przyjść. A! Zgadnij, kto będzie twoim partnerem! – zawołała, całkowicie zafascynowana tematem. To było zupełnie do niej podobne: przeskakiwała z jednej rzeczy na drugą, nie wyjaśniając dokładnie poprzedniej. – No, zgadnij! Mój brat! – uprzedziła Danielę z odpowiedzią.
- Wspaniale – odburknęła Grand. To nie było tak, że nie cierpiała wesel, czy nie chciała być druhną na ślubie własnego brata. Nie. Chciała, nawet bardzo. Może to chodziło o samą postać Heather, nie wiedziała. W każdym razie, nie czuła wszechogarniającego podniecenia w związku ze ślubem. Oczekiwała go, ale nie odliczała do niego dni.
- Hej! – zawołała Heather i klasnęła w dłonie. – A może tak zeswatam cię z Narry’m? – zaproponowała i z każdą kolejną sekundą stawała się coraz bardziej nakręcona. – Tak! To byłoby cudowne. Ty jesteś wolna, on jest wolny. Ty jesteś genialna i on jest genialny – wyliczała na palcach, a Daniela tylko przypatrywała się jej twarzą bez emocji. – Koniecznie muszę was ze sobą poznać! – trajkotała dalej i nic nie wskazywało na to, że przestanie.
Dzwonek dobiegający z komórki Danieli uchronił ją przed kolejnymi szczegółami planu Heather. Przesłała jej przepraszające spojrzenie  i słodko powiedziała:
- Och, przepraszam, koniecznie muszę odebrać. – I szybko zbiegła po schodach na dół.
Usłyszała jeszcze jakieś niewyraźne zdanie przyszłej bratowej i spojrzała na ekran telefonu.
- Alice! – zawołała, zaraz po wciśnięciu zielonego przycisku. – Jak tam przyjacielski wyjazd z Nessie? – zapytała. Była ogromnie ciekawa rezultatu spotkania Alice z matką. Zaprzątało to jej głowę cały dzień. Nie mogła doczekać się, co z tego wyniknie.
- Kompletnie nie mogłyśmy znaleźć jej domu – powiedziała Alice. – Wyobraź sobie, że jechałyśmy ponad cztery godziny i myślałyśmy, że nie trafiłyśmy we…
- Alice? – przerwała jej Daniela, przyciskając telefon policzkiem do ramienia i zakładając buty. – Możesz przynieść mi dzisiaj zeszyt z literatury?
Był to szyfr. Oczywiście, wymyśliła i opracowała go sama Daniela. Nie chodziło o to, że rzeczywiście prosi o pożyczenie zeszytu. Wzmianka o literaturze miała jedynie przypomnieć przyjaciółce – jeśli ta zapomniałaby i zaczęła mówić na sekretne tematy – że Ray może podsłuchiwać i tę rozmowę. Nie mogły sobie na to pozwolić teraz, gdy być może były blisko znalezienia zegarka.
Alice zdawała się kompletnie zignorować słowa przyjaciółki i mówiła ciągle:
- Odbyłam z nią naprawdę poważną rozmowę. W ogóle to wszystko ci powiem, jak się spotkamy, bo jest tego naprawdę dużo. Ale dzwonię, bo chciałam ci powiedzieć, że miałaś rację.
W tym momencie Daniela zupełnie zapomniała o szyfrze, który skrupulatnie używała. Serce zaczęło jej mocno bić z ekscytacji.
- Naprawdę? – szepnęła, nie mogąc w to uwierzyć. – Czyli…
- Tak! – odpowiedziała tamta i po tonie jej głosu można było wyczytać, że także jest pełna entuzjazmu. – Miała go i teraz ja mam go przy sobie. Właśnie wracamy. Będziemy za dwie godziny w Glovemarks,  a jutro wam to pokażę.


Kompletnie nie mogła się skupić na wykonywanej pracy. Już drugi raz klient musiał powtarzać swoje zamówienie, ponieważ wcześniej go zignorowała. Evan Bradway, jej kolega po fachu, posłał jej naganne spojrzenie, mające wyrażać, że jeśli się nie ogarnie, zgłosi to do pracodawców. Mruknęła więc do niego „Wyluzuj” i zabrała się do wykonywania pracy tak jak zawsze. Tylko, że teraz nie było jak zawsze.
Choć Daniela podejrzewała, że to matka Alice posiadła naszyjnik przez ten cały czas, nie czuła się wcale lepiej. Fakt, cieszyła się, że odgadła tę zagadkę i że mają zegarek w swoich rękach, zamiast Bryantowie, ale sytuacja teraz zmieniała się diametralnie. Wcześniej spędzały cały swój wolny czas na praktyce magii, by pewnego dnia mieć dużo mocy na zniszczenie zaklęcia, a w między czasie odpierały ataki Bryantów z marnym skutkiem. Ale teraz… ten dzień nadszedł. Teraz jest na wyciągnięcie ręki, a nie istnieje tylko w odległych planach. Teraz muszą wziąć się do roboty. Tylko jak?
Nie wątpiła, że każda z nich ma te obawy. Elsa nigdy nie powiedziała im, co mają zrobić, jak już będą posiadały zegarek. Zawsze podkreślała, że muszą go znaleźć przed Bryantami i dużo ćwiczyć. Ale jaki powinien być ich następny ruch? Dziwne, że żadna z nich nie zapytała tego wprost matkę Damiana. Codziennie po kilka razy kwitło w ich głowach to pytanie, ale nie wypowiadały je tak często na głos. Szczerze mówiąc, Daniela podejrzewała, że nawet sama Elsa McCain nie wie. Tak więc czekały, szukały i ćwiczyły, a niejasny plan zniszczenia zaklęcia nieśmiertelności wprawiał je w przerażenie, któremu nie pozwalały wyjść na zewnątrz.
Tak więc, stały przed niewiadomą. Jeszcze tego dnia Alice przywiezie do Glovemarks zegarek, a cel, jaki przed nimi stoi, trzeba będzie zrealizować.
A propos Alice…
Daniela żałowała, że dała się wciągnąć w rozmowę telefoniczną z przyjaciółką na taki temat. Wiedziała, że Alice pełna entuzjazmu zapomniała o zakazie rozmawiania przez komórkę na tematy magii i chciała jak najszybciej przekazać wiadomość Danieli. Było to jednak lekkomyślne i nieracjonalne, zważywszy na fakt, że ich rozmowy były wcześniej podsłuchiwane. Teraz Grand pluła sobie w brodę, że w porę nie zakończyła konwersacji. Jeśli Ray podsłucha i tę rozmowę, od razu dowie się, że są w posiadaniu zagadka. A to może okazać się niebezpieczne.
Wycierała blat kontuaru, głęboko zastanawiając się nad rzeczywistością i prawdopodobnie robiłaby to dalej, gdyby ktoś nie przywołał jej do rzeczywistości.
Co ciekawe, nie był to nikt znajomy. A wręcz przeciwnie. Zobaczyła wchodzącą do MaxCup nastolatkę, z ciemnymi prostymi włosami, śmiałą buzią i mocnym makijażem. Miała na sobie czarną bluzę z pomarańczowym pasem na piersi oraz wytarte dżinsy, których nogawki włożone były w granatowe trampki. Nie było to nic nadzwyczajnego – ot zwykła dziewczyna – ale Daniela od razu wiedziała, że nie zna jej z Glovemarks. Widziała ją po raz pierwszy, tak jak Raya, siedzącego samotnie po raz pierwszy w pubie ponad pół roku wcześniej.
Być może kiedyś przyjazd nowej osoby do Glovemarks nie wzbudziłby w niej aż tak żywego zainteresowania, ale teraz Daniela była wyczulona na przybyszów. Każda kolejna osoba odwiedzająca miasto: czy to Herald, czy Grece, była w jakiś sposób połączona z Simonem Bryantem i jego nieśmiertelnym planem.
Dziewczyna, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, stanęła na środku i rozglądnęła się po całym pubie. Daniela obserwowała ją, ciągle stojąc przy barze, gdy podszedł do niej kolejny klient i musiała oderwać wzrok od nieznajomej. Uraczyła mężczyznę trzecim już piwem i kiedy podniosła wzrok, dziewczyna stała tuż przed nią.
- Witam – powiedziała Daniela, po chwili zmieszania. Nieznajoma wpatrywała się w nią zadziornie ciemnymi oczami i usiadła na krzesełku przy kontuarze. – Podać coś?
- Whisky z lodem – powiedziała natychmiast dziewczyna, opierając łokcie na blacie.
- Jesteś w ogóle pełnoletnia? – zapytała Daniela, unosząc prawą brew, a odpowiedział jej głośny śmiech.
- Nieważne – powiedziała nieznajoma bardziej do siebie niż do Danieli i machnęła ręką. Kiedy kelnerka próbowała zapytać, co wobec tego sobie życzy, dziewczyna przerwała jej pytając:
- Jesteś rekrutem, czy interesantem?
Pytanie to kompletnie wybiło z rytmu Danielę. Zamrugała oczami, nie wiedząc co powiedzieć i jak zareagować. Po prostu patrzyła się na nieznajomą z konsternacją.
- S…Słucham? – zapytała.
- Rekrutem. Czy. Interesantem – powtórzyła tamta powoli i kiedy uświadomiła sobie, że Daniela w dalszym ciągu nie pojmuje sensu pytania, wstała z krzesła i bez cienia żenady odparła: – Wybacz, to nie do ciebie.
Odwróciła się na pięcie, kierując się ku wyjściu, a Daniela instynktownie pobiegła za nią.
- Hej! – zawołała. – Co miałaś na myśli? – spytała, łapiąc ją za rękaw czarnej bluzy. Dziewczyna odwróciła się do niej i w momencie tego manewru rękaw, który złapała Daniela, zsunął się, odsłaniając lewe ramię z namalowanym tygrysem z charakterystycznym podpisem.
Daniela gapiła się jak zamurowana na tatuaż, zanim nieznajoma zdążyła go zasłonić. Gwałtownie wyrwała rękę z uścisku i obdarzyła ją wściekłym spojrzeniem.
- No co?! – warknęła, ale to bynajmniej nie zraziło Danielę. Miała mętlik w głowie i mimo, że nie była pewna co się dzieje, zapytała:
- Znasz Raya Braynta?
Nastolatka ponownie odwracała się, zamierzając opuścić MaxCup, kiedy usłyszała to pytanie. Tym razem to ona zastygła. Natychmiast spojrzała na Danielę, która z bijącym sercem i z milionem pytań stała przed tajemniczą nastolatką z identycznym tatuażem jak Ray.
- Co powiedziałaś?
Podeszła bliżej i patrzyła w oczy Grand.
- Znasz Raya Braynta? – jak echo powtórzyła pytanie Danieli, po czym natychmiast dodała: – Gdzie on jest?
Bezpośredniość i zaciętość wymalowana na twarzy dziewczyny nakazały Danieli nie odpowiadać. Zrobiła krok do tyłu, by zachować dystans i powiedziała, krzyżując ręce na piersi:
- Nie powiem ci, jeśli mi nie powiesz, co oznacza twój tatuaż.
Nie była pewna, czy było to dobre posunięcie, ale teraz zyskała pewność. Prawidłowo zinterpretowała słowa nieznajomej, wyciągając wniosek, że w przeszłości dziewczyna znała Raya, ale teraz nie ma pojęcia, gdzie się podziewa. Zobaczyła jak nastolatka szybko analizuje sytuację, bije się z myślami, rozgląda się na boki, a potem patrzy na zegarek. Jej rozmyślania trwały dłuższą chwilę i Daniela już niecierpliwiła się oraz niepokoiła, że jednak niczego się nie dowie. Chwilę jednak późnej, nastolatka odezwała się, mówiąc rzeczowo:
- Sobota, 17, Park Główny, nie spóźnij się.
I pobiegła pędem ku wyjściu, zanim Daniela zdążyła cokolwiek powiedzieć.


 ________________________________________________

Tym razem rozdział chyba jest krótszy. Przynajmniej mi się tak wydaje. Dość tajemniczo, szczególnie ten ostatni fragment, ale spokojnie, wszystko się wyjaśni. :D No i dużo Danieli, więc większość z Was powinna się cieszyć ;D
Właśnie się uświadomiłam, że piszę to opowiadanie już pół roku. Niebywałe, jak ten czas szybko leci! Jeszcze pamiętam jak zamieszczałam prolog i nagle puff... jesteśmy przy dziewiętnastym! :O
Prawdopodobnie nikt nie jest na tyle szalony, by w Sylwestra czytać moje opowiadanie, ale i tak chcę Wam życzyć wspaniałego Nowego Roku. Dążcie do własnych celów, spełniajcie swoje marzenia i nie oglądajcie się na boki!  





5 komentarzy:

  1. Chyba jednak znajdzie się taka jedna osoba czy dwie... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, oczywiście zastanawia mnie kim jest ta dziewczyna z ostatniego fragmentu tego rozdziału. Coś za łatwo dziewczynom poszło to zdobycie zegarka, ale dobrze, że już go mają. Chyba. ;_; Boję się, że jednak będą miały gorsze kłopoty, niż miały do tej pory. No i po czyjej stronie stanie Ray w decydującym starciu? Trochę go polubiłam. Rodziny w końcu się nie wybiera, prawda?

      Szczęśliwego Nowego Roku
      i dobrej zabawy w Sylwestra! ^^

      Usuń
  2. Hahahah nie doceniasz mojego szaleństwa ;*
    Rozdział genialny! Uwielbiam Daniele więc strasznie mi się podoba!
    Ale Alice jest.. nierozważna xd Jak można mówić coś TAKIEGO przez telefon! Mając świadomość, ze może być na podsłuchu... No proszę..
    A ostatni fragment mnie zaciekawił! O co chodzi z tym tatuażem? O.o..
    Karolina S

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jak mnie irytuje ta przyszła bratowa Danieli! jak ja nie lubię takich ludzi...Chociaż w sumie bardziej powinnam współczuć bratu Danieli, bo to w końcu on będzie się z nią musiał użerać :P
    Co do tego zegarka, to byłam niemal pewna, ze ma go matka Alice, ale kiedy wyjęła tą skrzynkę to kamień spadł mi z serducha, bo w końcu go mają. Chociaż myślę, że nie obędzie się bez większej akcji i Ray i spółka zechcą jakoś go ukraść.
    A co do końcówki, to na początku myślałam, ze to ta nowa czarownica, Rose. Ale chyba nie, skoro tak zareagowała na pytanie Danieli o Raya. I zastanawia mnie, co ona miała na myśli pytając, kim jest Daniela...Trochę to dziwne.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mają ten zegarek nanananana. Daniela taka mądra. <3
    Ale jak one przez telefon mogły o tym mówić? ;-; Ja rozumiem, że były podekscytowane tym czym udało im się zdobyć, ale no jak? ;-; Mam nadzieję, że może jakimś dziwnym przypadkiem Ray ich nie podsłuchiwał akurat teraz. Nie ma tego nagrania i wgl... XD
    Coś tu było o Narrym, a moje pierwsze skojarzeni to 1d. Przepraszam. XD
    Ale najbardziej mnie zaciekawiła końcówka. Ta dziewczyna. Najpierw nie ogarnęłam, że taki sam tatuaż ma Ray, ale później takie olśnienie XD Jestem ciekawa co on oznacza i wgl i nie mogę się doczekać, aż w końcu się tego dowiem. ;-;
    Rozdział świetny i ja czekam na następny. xx

    OdpowiedzUsuń