– ROZDZIAŁ XX –
GNĘBIĄCE
PYTANIE
Był niewielki, okrągły i całkowicie niepozorny.
Tarcza, wokół której wiła się winorośl, zastygła ze wskazówkami wskazującymi
godzinę pierwszą. Mimo zabrudzenia, złoto prezentowało się całkiem dobrze, a
szkło pozostawało nienaruszone.
Leżał
na środku stołu w zielonej skrzynce. Wokół niego, w salonie z zaciągniętymi
roletami w oknach, siedziały one wszystkie, wraz z Damianem i Jasperem. Alice
nie była zadowolona, że jej brat bierze udział w dyskusji, ale jego upór, by
wiedzieć o wszystkim był zbyt silny, by mogła go powstrzymać.
- Wygląda zupełnie zwyczajnie – skomentowała Melanie,
przypatrując się zegarkowi z uczuciem dziwnej rezerwy.
- A co myślałaś? Że będzie świecił brylantami? –
zapytała Daniela, podchodząc bliżej i z ciekawością biorąc przedmiot w swoje
ręce. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, po czym oświadczyła: – Bardziej
niezwykłe jest to, że nie wygląda na aż tak stary jak myślałam.
- Masz rację – powiedziała Alice. – Prawdopodobnie
to ma związek z tym, że kryje zaklęcie.
- Możliwe – mruknęła Daniela, ostrożnie odkładając
zegarek na miejsce.
Stali
dalej w ciszy, zanim Melanie nie wytrzymując zapytała:
- No to teraz co? Niszczymy zaklęcie i wracamy do
normalności? – powiedziała z ironią i powątpieniem.
- Pewnie musimy poczekać na mamę – zasugerował
Damian i blondynka z trudnością powstrzymała się, by nie prychnąć. –
Powiedziała, że przyjdzie po południu.
Alice
pokiwała głową ze zrozumieniem, a Nessie siedząca na kanapie tuż koło Jaspera
popatrzyła na najmłodszą z przyjaciółek i zapytała:
- Co cię niepokoi, Danielo?
Odwróciła
się ku niej, jakby ta wyrwała ją z zawiłych myśli. Przegryzła wargę, a potem
westchnęła głośno.
- Ray – odpowiedziała, siadając z rezygnacją w
fotelu. – Obawiam się, że podsłuchał moją rozmowę z Alice.
Turner
spojrzała na Danielę z troską i na jej twarzy zaraz pojawiły się wyrzuty
sumienia. Podeszła do niej i przykucnęła przy fotelu.
- Nie sądzę, by to zrobił – powiedziała
pocieszająco, tym swoim kojącym jak balsam głosem. Daniela i tak wiedziała, że
Alice w głębi duszy uważa coś zupełnie innego, nawet gdyby nigdy się do tego
nie przyznała. – Nie mamy pewności, że Ray ciągle nas podsłuchuje. Poza tym, ja
zawsze uważałam, że to nie on maczał w tym palce, a Simon.
Melanie
już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Daniela wyminęła ją, mówiąc:
- Jeśli Bryantowie podsłuchali nas, to cały nasz
plan legnie w gruzach.
Alice
zwężyła usta, nie wiedząc co powiedzieć. Patrzyła tylko na przyjaciółkę
przepraszającym spojrzeniem. Wiedziała, że Daniela ma rację. Wszystkie
wiedziały. Za to jedno małe niedopatrzenie, za jedną głupotę, mogły zmienić się
całe ich losy.
- Przepraszam – wyszeptała Alice. – Nie powinnam
była informować cię przez telefon.
Daniela
nie chciała przyznać na głos jej racji, dlatego milczała. Skinęła tylko głową,
że przeproszenia są przyjęte. W salonie zrobiło się zupełnie cicho, dopóki
Melanie nie powiedziała z ukrywaną irytacją:
- Nic już więcej nie zrobimy. Musimy tylko czekać
na Elsę, ona powie nam jak będzie wyglądać zaklęcie.
Energicznie poruszała się w takt muzyki
dobiegającej z magnetofonu, zwinnie omijając wszystkie meble. Jej włosy
wznosiły się i opadały, zasłaniając, bądź odkrywając gładką buzię, której usta
śpiewały wraz z Tomem Hamleyem One
another. Męski dezodorant w kulce stanowił jej mikrofon i trzeba było
przyznać, że odnajdywał się w tej roli.
Podniosła
rękę do góry, zaciśniętą w pięść, unosząc gwałtownie głowę, kiedy zabrzmiało
ostatnie uderzenie perkusji. Usłyszała gorące oklaski Jaspera i jego śmiech.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego promiennie. Siedział na krawędzi
swojego łóżka, obserwując porywy przyjaciółki.
Nessie
ukłoniła się elegancko i przyjemnie zachrypniętym głosem zawołała:
- To było WSPANIAŁE!
- Mówiłem ci – odpowiedział, a z jego twarzy nie schodził
uśmiech.
Dysząc ciężko z wysiłku, wyciągnęła z magnetofonu
płytę Breatheaway i włożyła ją z
powrotem do opakowania. Wzięła się za wybieranie kolejnej, którą koniecznie
chciałaby posłuchać. Nie mogła się zdecydować, bowiem wielu z nich w życiu jeszcze
nie słuchała. Wyciągała więc płytę po płycie, czytała tytuły i nazwy zespołów i
oglądała okładki. A Jasper siedział, z uśmiechem przyglądając się
zafascynowanej Nessie, jak z żywym zainteresowaniem bierze do ręki kolejną
płytę CD.
- Wow! – zachwyciła się Nessie. – Masz tu
wszystko! Rock klasyczny , glam rock, gothic rock, punk rock, soft rock, hard rock, alternatywny rock,
rock’n’roll, instrumentalny rock! Och, ile ja bym dała, by mieć taką
dyskografię!
- Wiesz, że możesz przychodzić, kiedy chcesz –
przypomniał Jasper, a Nessie oderwała wzrok od półki i melodyjnym głosem
powiedziała:
- Dziękuję. Jesteś słodki.
Jej uśmiech był tak szczery i piękny, że mógłby
patrzeć na niego codziennie i nigdy nie miałby żadnych zmartwień.
- Powiedz stop – powiedziała, zamykając oczy i
powoli wędrując palcem po płytach.
- Stop – powiedział Jasper natychmiast, a ona
pokazała mu język, dając mu do zrozumienia, że chciała dłużej się bawić. Wyciągnęła
jednak płytę zespołu o intrygującej nazwie Zielone
Bokserki, o którym jeszcze w życiu nie słyszała. Gdy tylko zagrały pierwsze
dźwięki gitary, wskazała na niego palcem.
- Teraz ty śpiewasz!
- Och, naprawdę? A jak mnie do tego zmusisz? –
drażnił się z nią.
Udała
minę urażonego dziecka, jednak po chwili rzuciła się w stronę swojej torby,
którą poprzednio rzuciła na podłogę i zaczęła w niej grzebać. Dopiero po chwili
wyciągnęła z niej tabliczkę białej czekolady.
- Co ty na to? – zapytała z szerokim uśmiechem,
wymachując mu przed nosem czekoladą.
W
oczach Jaspera pojawiła się iskierka, a twarz jeszcze bardziej mu się
rozpromieniła.
- Pamiętałaś… – powiedział ciszej niż zamierzał.
- No jasne – odparła, przerywając papier. –
Pamiętam wszystko.
Biała
czekolada była ich wspólnym ulubionym przysmakiem, którym objadali się w
dzieciństwie; symbolem ich wspólnej przyjaźni.
Podłożyła
mu pod buzię otwarte opakowanie, a kiedy on chciał urwać kawałek, szybko
cofnęła rękę i schowała ją za plecami. Wstał i zaczął ją gonić. Kiedy wskoczyła
na łóżko, szukając ostatniej obrony, rzucił się na nią, powodując tym samym, że
oboje upadli na miękki materac. Zaczęli się głośno śmiać i jednocześnie siłować.
W pewnym momencie Jasper przestał się poruszać i popatrzył na leżącą pod nim
Nessie. Spojrzała na jego oczy, będące zaledwie piętnaście centymetrów od jej i
zanim zdążyła się zarumienić, on wyrwał jej z ręki czekoladę i zawołał
tryumfalnym głosem:
- Wygrałem!
- Och, to nie fair! – zawołała Nessie, przechodząc
do pozycji siedzącej. – Ale jedz, bo kupiłam specjalnie na dziś.
Jasper urwał pasek białej czekolady i podał jej. Jedząc,
położyła głowę na jego ramieniu.
- Pamiętasz jak chcieliśmy uciec, jak byliśmy
dziećmi? – zapytała Nessie, mimowolnie uśmiechając się, gdy przypomniała sobie
wspomnienia.
Choć
nie widziała jego twarzy czuła, że i tam pojawił się uśmiech.
- Pamiętam – przyznał. – Mieliśmy chyba z sześć
lat. Schowałaś się w starym domku i nie chciałaś wyjść, póki ci nie
zaproponowałem wspólnej ucieczki.
Nessie
roześmiała się promiennie.
- Obiecałeś mi, że pomożesz mi się opiekować moją
lalką, jeśli ja codziennie będę ci gotowała serowe pulpeciki. Uwielbiałeś je.
- A potem mi zbrzydły. Skoro nie udało nam się
uciec, zmuszałem babcię, by mi codziennie gotowała.
- Jak sobie przypomnę jej minę kiedy zobaczyła,
jak pakujesz do plecaka słoik dżemu malinowego i papier toaletowy, to chce mi
się śmiać. Choć wtedy byłam przerażona i schowałam się za kredensem z tą
okropną czerwoną porcelaną.
- Haha, pamiętam! Gdy tylko powiedziała, że
natychmiast dzwoni do twojego taty, to aż upuściłem słoik. Miałem nadzieję, że zaraz
rzuci się do sprzątania i uda nam się zwiać, ale była na to za mądra.
Zaśmiali
się głośno, przywołując w pamięci wspomnienia. W pewnym momencie, Jasper
przestał, a Nessie natychmiast na niego spojrzała i zobaczyła na jego twarzy
smutek. Przerażona natychmiast zapytała, co się stało. Odwrócił się do niej
przodem, by prosto patrzeć w jej szczere, zawsze pełne nadziei i blasku, oczy. Zajęło
mu chwilę, zanim zdecydował się zapytać:
- To zaklęcie… – zaczął niepewnie, zastanawiając
się, jak zadać to pytanie, po czym w końcu to zrobił, formułując je najbardziej
właściwie i najdobitniej, jak tylko się dało: – Ile mocy potrzebujecie by
zniszczyć zaklęcie nieśmiertelności stworzone dwa wieki temu przez potężne
czarownice, które umarły podczas jego wykonywania?
Jak
wiele obaw, niepewności i strachu zawierało to pytanie. Już dawno chciał je
zadać. Szczerze mówiąc, przyszło mu do głowy od razu, gdy tylko dowiedział się
o nadnaturalnej sferze życia. Ale zawsze bał się je wypowiedzieć. Bał się, że
usłyszy straszną odpowiedź.
I
Nessie się tego bała. Była pewna, że każda z nich pomyślała o tym samym w
pewnym momencie. Że skoro pięć czarownic umarło podczas tworzenia zaklęcia, to
jaką cenę trzeba zapłacić, za jego zniszczenie?
Powoli
wzruszyła ramionami, zwężając usta.
- Szczerze mówiąc, nie wiem – odpowiedziała
szeptem.
- Nessie…– zaczął Jasper, również cichym głosem.
Siedział tak blisko niej, że widział pojedyncze włosy na wyregulowanych brwiach
i jej długie, czarne rzęsy. – To może być niebezpieczne.
- Nie martw się – powiedziała natychmiast, chcąc
go pocieszyć. Jego spojrzenie było tak szczere i kochane, że nie była w stanie
wyznać mu jej wszystkich obaw, chcąc ocalić go przed zmartwieniem.
- Nessie, możecie… – Urwał i po raz pierwszy
odwrócił wzrok.
- Umrzeć? – dokończyła za niego, starając się
zabrzmieć żartobliwie. – Naprawdę, nie martw się, Alice nic się nie stanie,
jest dzielna i…
- Tu nie chodzi tylko o Alice – przerwał jej. Jego
głos był poważny i stanowczy. – Ale także o ciebie.
Nie
wiedziała czemu serce zaczęło jej szybciej bić. Zupełnie zaniemówiła, bojąc
usłyszeć czegoś więcej. Dlatego siedziała tak, tuż przy nim, patrząc w jego
troskliwe oczy i słuchając:
- Ja… Nie mogę pozwolić, by stało ci się coś złego
– oświadczył, a jego dłoń uniosła się do góry i pogłaskała ją po policzku. Jego
dotyk wywołał jej na plecach gęsią skórkę. – Nessie… – szepnął. – Nie mogę cię
stracić. Nie teraz.
Kiedy
mówił, w jej oczach pojawiły się łzy, a po sercu rozlała się jej fala gorąca.
Jednak zupełnie równocześnie, pojawiło się w głowie przerażenie. Zdała sobie
sprawę, co oznaczają jego słowa i w jakiej to stawia ich oboje sytuacji.
- Ja… – wychrypiała, nie wiedząc, co powinna
powiedzieć. Patrzył na nią z troską i jeszcze czymś więcej, czymś, czego nie
potrafiła nazwać. – Jasper… ja…– Urwała ponownie. Zaczynał boleć ja brzuch. –
Ja… nie wiedziałam, że myślisz o mnie w ten sposób.
Czuła
dokładnie, jak jego dłoń, przyłożona do jej lewego policzka zatrzymuje się, sztywniejąc,
a potem opada na łóżko. Jego twarz, wcześniej pełna niepokoju i szczerości,
wyglądała, jakby wszystkie emocje zmyły się w jednej chwili.
- Co? – powiedział wreszcie, jakby nie do końca
pojął jej słowa. Zapytał, robiąc przerwy miedzy słowami: – A ty nie myślisz o
mnie w ten sposób?
Ciągle
siedział przy niej, a w jego oczach widać było zawód, ale również małą nutkę
nadziei, że odpowie mu pozytywnie. Ale problem był taki, że nie wiedziała, co
powiedzieć. W ogóle, nie miała pojęcia jak zareagować. Patrzyła tylko w jego
oczy, spanikowana, próbując przelać swoje myśli do jego umysłu, ale to nie
mogło się stać. Chwila milczenia pogłębiała się z każdą sekundą, a nadzieja
Jaspera gasła w szybkim tempie.
I
właśnie w momencie, w którym Nessie otworzyła usta, Jasper odwrócił wzrok i
gwałtownie wstał z miejsca, kręcąc głową.
- Nie wierzę.
Stał
tyłem do niej i dopiero teraz przypomniała sobie jak się mówi.
- Jasper, ja mam chłopaka! – zawołała, wstając i
próbując obejść go, by popatrzeć mu w twarz. On jednak prychnął.
- Przestań, to dupek – powiedział, odwracając się.
- Nie obrażaj go… – zaczęła Nessie oburzona, kiedy
jej przerwał:
- A ty go nie broń – odparował. – Z kim jesteś
teraz? Z kim jesteś w weekendowe popołudnia i wszystkie inne dni, w których
masz ochotę gdzieś wyjść? Całymi dniami gra w tę swoją durną koszykówkę i nie
ma czasu nawet, by spędzić z tobą pięciu minut w ciągu dnia.
Zamilkła,
nic innego nie mogła zrobić. Jasper miał rację co do Jamesa. Jej chłopak miał
dla niej mało czasu, ale teraz nie miało to związku z ich tematem rozmowy.
- Nie ważne, jaki jest James – odparła. – Ważne,
że wiedziałeś, że mam chłopaka i nie powinieneś…
- Zakochiwać się? – dokończył za nią, odwracając
się do niej, a kiedy to powiedział, ponownie odebrało jej mowę. Miała na myśli angażować i teraz jeszcze bardziej
poczuła wagę sytuacji. Oczy Jaspera patrzyły się w jej i widziała, że jego
zdenerwowanie i zawód oznacza, że naprawdę mu zależy. On naprawdę się zakochał.
A ona, głupia, naprawdę tego nie dostrzegła.
- Przepraszam – wyszeptała. Zaczynała czuć się
coraz gorzej. Jej wspaniałe chwile, które spędzała z Jasperem, miały się teraz
ulotnić. Wiedziała, że skrzywdziła swojego najlepszego przyjaciela, ale nie
miała tego na celu. – Ja… naprawdę nie wiedziałam, że to wyniknie.
- Co? – zapytał, a Nessie z przerażeniem
zauważyła, że jego zawód zamienia się w oburzenie. – Nie wiedziałaś? Przecież
to ty zachęcałaś mnie do tego!
Zamilkła
po raz kolejny. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Każdy jej uśmiech,
spotkanie, żartowanie, przytulenie, wygłupianie się było odbierane z jego
strony zachęcająco. Z każdą kolejną chwilą, on zakochiwał się w niej coraz
bardziej myśląc, że ona mu na to pozwala. Ale co tak naprawdę miało to na celu
z jej strony? Czy chciała po prostu spędzić czas z przyjacielem? Czy może
rzeczywiście podświadomie dążyła do momentu, w którym staną się kimś więcej?
Wiedziała, że to co było między nimi było trudne
do zinterpretowania. Zawsze tak uważała. Mieli naprawdę głęboką i silną więź,
budowaną przez wiele lat. Byli wobec siebie szczerzy, lojalni, opiekuńczy i
wiedzieli, że mogą być stuprocentowo sobą w swoim towarzystwie. Nie byli po
prostu zwykłymi przyjaciółmi. Byli bratnimi duszami.
Chciała się z nim dalej spotykać. Chciała, by był
częścią jej życia. Czuła się w jego towarzystwie jak u nikogo innego, czuła się
swobodnie, radośnie i wyjątkowo. Nie mogła go stracić. A z każdą kolejną
sekundą wymykał się z jej życia przerażająco szybko.
- Jasper, przepraszam. – Tylko na tyle udało jej
się zdobyć. Chciała powiedzieć coś więcej, ale naprawdę, nie miała dla siebie
usprawiedliwienia. Wiedziała, że popełniła błąd, zachęcając Jaspera, ale nie
żałowała chwil, które z nim spędziła. To one jako nieliczne, pozwalały jej
zapomnieć choć na chwilę o niepokojącej teraźniejszości i rzucić się w wir
radości.
- Może to chodzi o to, że jestem młodszy? –
zapytał podejrzliwie, podchodząc do niej bliżej, a ona natychmiast zareagowała:
- Co? Nie! Jesteś niesamowity i wiek nie ma tu
znaczenia. Ja po prostu… –- Urwała, odwracając wzrok. Nie mogła patrzeć na jego
smutne i zawiedzione oczy.
- Już nic nie mów – powiedział Jasper zrezygnowany
i Nessie pojawiły się w oczach łzy. Nie patrzył na nią. Obrócił się tylko na
pięcie, by wyjść z pokoju. Odchodził.
- Jasper, proszę, nie chcę cię zranić! – krzyknęła
za nim, a było to jedyne, co przyszło jej do głowy. Nie cierpiała się z nim
kłócić, a co dopiero widzieć go cierpiącego. Czuła mętlik w swojej głowie i nie
potrafiła rozróżnić wszystkich myśli, które napływały jej do głowy. Jedyne
czego była pewna, to to, że nie chciała dać mu odejść, choć czuła, że jest to
egoistyczne.
- Już to zrobiłaś – powiedział cicho, bez wyrzutu,
jakby jego złość zamieniła się teraz na smutek. Kiedy wypowiedział te słowa,
zabolało ją bardziej, niż gdyby je wykrzyczał. Poczuła, jakby jej serce ścisnął
ból, a w jej umyśle pojawiły się kłęby
wyrzutów sumienia.
Był
już przy drzwiach, kiedy jeszcze raz odwrócił się i powiedział, tym razem
sarkastycznym tonem:
- To co, zostańmy przyjaciółmi?
I
zostawił ją, pełną wyrzutów sumienia, w swoim pokoju.
Simon Bryant elegancko zaparkował samochód przed
swoim domem i wyszedł z pojazdu, by otworzyć drzwiczki od strony pasażera.
Roseann wysiadła dumnie, poprawiając sobie włosy, po czym spojrzała ostrym
wzrokiem na mężczyznę.
- Obyś miał rację co do tego – powiedziała,
przybliżając swoje usta do jego twarzy, akcentując każde słowo. – Po jeśli
skłamałeś, gwarantuję ci, że nie będziesz miał spokoju przez całą twoją nędzną
przyszłą wieczność.
Nie
odpowiedział. Choć nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą,
wierzył, że Roseann nie jest gołosłowna i jeśli odkryłaby, że kłamał w sprawie
tego, czym zachęcił ją do pomocy, czarownica zamieniłaby jego życie w piekło.
Popatrzyła mu znowu w oczy piorunującym
spojrzeniem, po czym pewnym krokiem otworzyła drzwi dokładnie w ten sam sposób
co kiedyś jej siostra Grece. Mężczyzna podążył za nią i nie rozbierając się,
wkroczył do salonu.
- Ray! – zawołał syna, jednak on nie wyłonił się z
żadnej strony na jego zawołanie. – RAY! – powtórzył.
- Prawdopodobnie byłbyś dobrą Czarną Czarownicą –
stwierdziła Roseann sarkastycznie, siadając na kanapie i zakładając nogę na
nogę. – Jest w tobie tyle furii i agresji. – Spojrzał na nią natychmiast, a ona
dodała pobłażliwym głosem: – Spokojnie, Simon, nie flirtuję z tobą. Po prostu
chciałam zwrócić ci uwagę, żebyś się wyluzował. – I opierając się wygodniej na
kanapie wzięła do ręki kolorowe czasopismo leżące obok na stoliku do kawy.
Chciał
coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Odwrócił się i ruszył w kierunku piwnicy.
Zszedł po schodkach, po czym szeroko otworzył drzwi małej klitki, której środek
wypełniała skomplikowana aparatura.
- Och, tu jesteś, synu mój – powiedział zaczepnie,
krzyżując ręce na piersi, po czym dodał, robiąc przerwę między słowami: –
Wołałem Cię.
- Wiem – powiedział Ray, nawet nie oglądając się
na ojca. Siedział przed komputerem i pracował w nim nieustannie. – Mam coś do
roboty, przeszkadzasz mi.
Simon
zirytowany słowami i zachowaniem syna, podszedł gwałtownie do niego i
powiedział wyraźnie:
- Byłbyś tak łaskawy i przyszedł się przywitać z
Roseann Williams?
- Zaraz – odrzekł Ray niedbale, co jeszcze
bardziej rozzłościło ojca. Zacisnął pięści, by nie wybuchnąć, a gdy stosunkowo się
uspokoił, rzekł przez zęby:
- Obyś miał jakąś ważną rzecz teraz do zrobienia.
- Mówiłem ci, że mam – odparł zniecierpliwiony, w
tym samym momencie, w którym drukarka wyrzuciła z siebie kartkę papieru z
czarnym drobnym drukiem. Wstał, wziął papier i podał go ojcu. – Myślę, że
należy mi się tydzień wolnego.
_____________________________________________
Hej! Witajcie w Nowym Roku! Jak samopoczucia? Jeśli chodzi o mnie, to już chcę jakieś ferie (jeśli będą!), wolne dni świąteczne, cokolwiek! Wiem, jestem okropna. Nauka znowu się zaczęła i ja znowu marudzę. :D Ale jest tyle zaliczeń, że z każdym dniem coraz gorzej.
Osobiście jestem zadowolona z tego rozdziału, szczególnie z fragmentu z Nessie i Jasperem. Ciągle coś przychodziło mi do głowy i ciągle coś dodawałam, a potem nie miałam serca nic z tego wycinać. Oni są po prostu, moim skromnym zdaniem, uroczy! <3
Właśnie w tamtym tygodniu skończyłam pisać jeden rozdział z moich ulubionych, który będzie ogromnie ważny. Jestem ogromnie nim podekscytowana i aż nie mogę się doczekać, aż go przeczytacie!
Do następnego razu! :*
Stanowczo za dobrze piszesz. Ja nie wiem jak ty to robisz, ale to przerażające! ;D
OdpowiedzUsuńJejuu ja też chcę wolne ( nie żeby dziś zaczęła zajęcia).
Co do rozdziału to bardzo przyjemnie się go czyta, a fragment NessiexJasper genialny! Taki autentyczny jakbyś pisała swoje przeżycia xd
Ej nie zrobiłeś tego. Ray nie podsłuchał ich romowy! Nie bądź taka!!!!
CZekam z niecierpliwością na kolejny xd ;*
Ta sytuacja z Jasperem złamała mi serce. Tak bardzo kocham ich razem. Nie wiem czemu Nessie nadal jest z tym Jamesem skoro praktycznie każdą chwilę spędzała z Jasperem, a James ją tak olewał. Japser jest dla niej o wiele lepszy. Oni są tacy kochani, słodcy. Jak tak biegali z tą czekoladą to myślałam nawet, że się pocałują! A tu później tyle smutku, bólu. Biedny Jasper. Ale on ma jak najwięcej racji. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzą, że się pogodzą. A nawet może wtedy będą razem. Sorry James jakoś nie jest taki super. XD Ale serio szkoda mi Jaspera :( Nie chcę, żeby był smutny. Nessie ogarnij dupę! ><
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Raya... O cholerka on podsłuchał tą rozmowę prawda? Będzie masakra ;-;
Czekam na następny! xx
Zamordujesz mnie, ale przeczytałam już parę dni temu, tylko zapomniałam skomentować :/ Wiem, jestem okropna, możesz mnie zlinczować :P
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to nie tylko tobie spodobała się scena między Nessie i Jasperem. Osobiście uważam, że dziewczyna potraktowała go niesprawiedliwie, bo to, co robiła rzeczywiście on mógł odebrać w nieco inny sposób. A poza tym Jasper ma rację. Nessie zasługuje na kogoś lepszego niż James, którego dziewczyna mało obchodzi. Poza tym Jasper jest jej bratnią duszą! Znają się od bardzo długiego czasu i mają mnóstwo wspólnych tematów! A James? Szkoda gadać...Uważam, że Nessie interesuje go tylko wtedy, gdy nie ma nic innego do roboty. na jej miejscu już dawno zakończyłabym ten związek tym bardziej, że Jasperowi naprawdę na niej zależy.
A o do zegarka, to naprawdę jestem ciekawa, co teraz zrobią. Bo myślę, że rzeczywiście będą musiały się trochę natrudzić, żeby zniszczyć zaklęcie a pewnie Bryantowie im tego nie ułatwią, bo znając życie to jakimś magicznym sposobem dowiedzą się, że dziewczyny mają już zegarek.
No i mam nadzieję rzecz jasna, że nikogo nie uśmiercisz na koniec! Jednych bohaterów lubię mniej, innych bardziej, ale nie chcę, żeby ktoś ginął! Chociaż w sumie, możesz uśmiercić Bryantów łącznie z Rayem (jeśli musisz)
Pozdrawiam :*
Jestem już i nadrabiam! ;) Na rzecz czytania Twojej historii rzuciłam pracę, mówiąc sobie, że zrobiłam dość pożytecznego, a teraz przyjemność. Jak ta biała czekolada dla Jaspera i Nessie.
OdpowiedzUsuńCieszyłam się wraz z nimi, to było takie beztroskie, a tu... nie wiem czemu, ale lubuję się w tym rozdziale, lubię sobie popłakać, posmucić się, powzruszać. :) Nessie chyba nie potrafi się oderwać od Jamesa, potrzebowała przyjaciela, takiego brata, którym stał się Jasper.
Sprawa medalionu wciąż jest na czasie i zastanawiam się w jaki sposób można go zniszczyć. Będzie niebezpiecznie, ale czarownice chyba dadzą radę. ;)
Idę zaraz dalej i mam nadzieję, że skomentuje.
Nie wiem dlaczego, ale mam słabość do Raya. Niby go nie lubię, ale jednak mnie fascynuje. Eh... Nessie i Jasper tworzą razem słodką parę, szkoda tylko, że ich związek teraz się tak skomplikował.
OdpowiedzUsuń