– ROZDZIAŁ XXI –
IMPROWIZUJ
– Mocniej! – krzyknął Rick Jankins, stojąc
naprzeciw swojej siostrzenicy. Znajdowali się w lesie niedaleko Gritmore, a
między nimi na zimnej glebie pokrytej liśćmi leżała poduszka, na którą wcześniej
nastolatka rzuciła zaklęcie światła.
– Nie mogę! – odpowiedziała Melanie, nie
otwierając oczu. Czuła, że używa całej swojej mocy, a Rick kazał próbować
bardziej. Nie czuła się na siłach, nawet wzmocniona przez swojego wujka.
Wydawało jej się, że jest już na krawędzi swoich możliwości. Była zbyt
wymęczona dzisiejszym treningiem i czuła, że jeśli zaraz nie wykona zaklęcia,
to moc ulotni się z niej jak para.
– Po prostu zrób to!
Powstrzymała
się, by nie powiedzieć, że łatwo mu tak mówić. W głębi duszy jednak dziękowała
mu, że wspiera ją i zagrzewa do walki. Największym problemem jednak nie było
to, że musiała użyć dosłownie wszystkich swoich sił. Owszem, było to
niewyobrażalnie męczące i wymagało bardzo wiele koncentracji i zapału. Ale
najgorsze dla Melanie było to, że musiała wymyślić zaklęcie zniszczenia sama.
Ciągle była zła na Elsę za jej pomysły. Dzisiejszego popołudnia zdecydowała, że
każda z nich będzie tworzyła zaklęcie zawarte w jakimś przedmiocie, a potem
będzie tworzyła zaklęcie je niszczące. Bez przerwy. Było to dla niej chore,
bowiem nie pojmowała po co ma tworzyć kolejne zaklęcie, skoro jest wiele już
spisanych w księgach w bibliotece Gritmore.
Postawiła
więc wszystko na jedną kartę. Jeszcze raz zacisnęła pięści, szeptając
nieustannie słowa, które wydawało się, że tracą sens.
Mówiła
to ciągle i ciągle, aż zdecydowała się na ostateczne. Krzyknęła głośno i
skierowała całą swoją moc w niewinną poduszkę.
Wybuchła.
A przynajmniej tak się jej wydawało, bo ciągle miała zamknięte oczy. Otworzyła
je instynktownie i w tej samej chwili zobaczyła mroczki przed oczami i poczuła,
że kręci się jej w głowie. Gdyby Rick nie podszedł do niej i jej nie
podtrzymał, była pewna, że zemdlałaby.
– Udało ci się – powiedział wujek i słychać było,
że dyszy ze zmęczenia.
Dopiero teraz odzyskała jasność przed oczami. Od
razu zobaczyła, że poduszka już nie świeci i wygląda zupełnie tak, jak przed
zaklęciem. Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej to się jej udało.
Nessie zaczęła bić jej brawo, a to przypomniało
jej o obecności przyjaciółek i McCainów. Odwróciła się w ich stronę, ciągle
jeszcze niepewna, czy jest w stanie utrzymać się na nogach, więc dla pewności
usiadła po turecku na glebie. Elsa ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, stała
oparta o pień drzewa i ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się jej treningowi.
W ogóle dzisiaj ona tylko to robiła. One wykonywały coraz cięższe zaklęcia, a
Elsa stała i je krytykowała.
– Znowu użyłam za mało mocy? – zwróciła się do
matki Damiana z ukrywaną irytacją, a ta dopiero po chwili odpowiedziała:
– Do tego zaklęcia użyłaś jej wystarczająco –
rzekła, a potem podeszła do skrzyni, w której leżały stare księgi i wyciągnęła
z niej jedną, a potem odwróciła się i powiedziała: – Teraz stworzycie zaklęcie maskujące
na tej księdze wszystkie razem w kole, a potem zniszczycie je.
Melanie
naprawdę nie wierzyła, co właśnie usłyszała. Od południa ćwiczyły wszystkie
cztery, bez jakiejkolwiek przerwy. Myślała, że teraz trening się skończy, ale
Elsa wydawała się o tym nawet nie myśleć.
– Żartujesz, prawda? – powiedziała, nie wytrzymując.
– Ja nie mam siły!
Kobieta
odwróciła się w jej stronę, popatrzyła na nią dłuższą chwilę.
– Musicie mieć siłę – powiedziała z naciskiem.
Blondynka
już otworzyła usta, by zacząć się kłócić, kiedy Daniela ją powstrzymała i
powiedziała:
– Uważam, że powinnyśmy zrobić sobie przerwę –
zasugerowała. Także ona miała już dość treningu. Wszystkie miały. Żadna z nich
nie wyglądała i nie czuła się na tyle
dobrze, by nawet stworzyć wiatr, aby uniósł wszystkie liście leżące na glebie.
Przecież nawet Rick oddychał ciężko po wykonywaniu wzmacniania magii. –
Naprawdę, jesteśmy zmęczone i nie damy rady.
– Rozumiem to – rzekła Elsa, ponownie krzyżując
ręce na piersiach. – Ale jeśli nie będziemy ćwiczyć ostrzej, to nigdy nie
zniszczymy zaklęcia przed Bryantami.
Daniela
zacisnęła usta. Nie mogła się z tym nie zgodzić. Doskonale wiedziała, co ma na
myśli Elsa i do czego dąży. Jeszcze nie są gotowe, by zniszczyć zaklęcie
nieśmiertelności, a mają mało czasu. Posiadanie naszyjnika to dopiero jedna
czwarta sukcesu. Jeśli się nie pośpieszą, może się zdarzyć, że zegarek wpadnie
w ręce przeciwnika.
W
tym momencie do rozmowy włączył się Damian.
– Mamo, myślę że godzina przerwy jest konieczna.
Elsa
popatrzyła na syna, jakby właśnie stanął przeciwko niej i w zasadzie tak było.
– Rozumiem – powiedziała, lekko rozgniewana. – W
porządku, robimy przerwę. Albo nie, na dzisiaj koniec treningu. Możecie iść do
domów i odpocząć ile chcecie. Wiedzcie jednak, że skoro macie problemy z
zniszczeniem zaklęcia światła skrytym w poduszce, to zniszczenie zaklęcia
nieśmiertelności będzie dużo bardziej pracochłonne.
Wiedziały,
że ma rację, bo one doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Nie mogły jednak
wykonać następnego zaklęcia, póki się nie zregenerują.
Więc
milczały. I Elsa milcząc wrzuciła księgę z powrotem do kufra.
– Może… – zaczęła Alice, zwracając uwagę
wszystkich na siebie. – Może nam powiesz jak będzie wyglądać to zaklęcie i
będziemy ćwiczyć pod tym kątem?
– A myślisz, że ja wiem? – zapytała Elsa i
zaśmiała się nerwowo. – Wy w ogóle wiecie, co się dzieje? – Obdarzyła je
wszystkie spojrzeniem. – Czy ja nie od pięciu godzin próbuję was przygotować
pod tym kątem? Każę wam stwarzać zaklęcia, a potem je niszczyć wykonując
odwrotne czynności? Myślicie, że po co to robimy?
Nie
odpowiadały. Podejrzewały, że chodzi o to, by wzmocnić siebie przed wykonaniem
potężnego zaklęcia niszczenia. Teraz okazało się, że nie tylko taki był cel.
Nessie zdecydowała się zapytać niepewnym głosem:
– Czyli ty nie znasz zaklęcia odwrotnego?
Elsa
popatrzyła na nią tak, że zaraz pożałowała, że odważyła się zadać to pytanie.
– Oczywiście, że nie. Skąd miałabym znać? Zaklęcie
zostało stworzone dwa wieki temu i skoro do tej pory nie zostało zniszczone, to
oznacza, że na całym świecie nikt nie spisał zaklęcia do niego odwrotnego. Tego
was właśnie próbuję nauczyć: każde zaklęcie musiało mieć swój początek. Każde
musiało zostać stworzone, a te, które są spisane w księgach zostały tam
umieszczone przez tych, którzy je wykonali po raz pierwszy. Tego chciałam was
dzisiaj nauczyć: byście potrafiły łączyć zaklęcia, które już powstały w jedno,
które będzie mieć skutek, który mu obierzecie. A podczas zaklęcia odwrotnego,
trzeba wykonać odwrotne czynności i ponownie dodać coś od siebie.
Dziewczynom
zrobiło się zupełnie gorzej. Nie sądziły, że będą same musiały stworzyć
zaklęcie przeciwne do potężnego zaklęcia nieśmiertelności stworzonego przez ich
przodkinie wieki temu. Prawdę mówiąc, nie wiedziały jak będzie to wyglądać, co
nie oznacza, że o tym nie myślały. Zastanawiały się dość często, ale ich
rozmyślania kończyły się na tym, że Elsa wie jak będzie wyglądać zaklęcie i
powie im przed tym, jak będą miały je wykonywać.
– To nie mogłaś nam tego po prostu powiedzieć? –
zapytała Melanie posępnie. Była zagniewana na Elsę, co zresztą zdarzało się
dość często.
– Myślałam, że wy to wszystko wiecie! – zawołała
kobieta, wznosząc oczy ku niebu.
– Właśnie o to chodzi – powiedział Damian tym
samym tonem co Melanie, ale zawarł w nim jeszcze urazę. – Ty nigdy nam nie
mówisz wszystkiego. Zawsze kryjesz przed nami wszystko to, zapewniając, że
powiesz nam wszystko, kiedy przyjdzie czas. Teraz mamy zegarek, a ty dopiero
teraz mówisz nam, że mamy sami stworzyć zaklęcie! Mamo, czy nie byłoby
prościej, gdybyś nam powiedziała, to na początku?!
Mówiąc
ostatnie zdanie podniósł głos, chociaż tego nie zamierzał. Ale naprawdę był zły
na matkę. Czasami denerwowała go jej tajemniczość i rozważanie wszystkiego w
swoim umyśle, ale sądził, że wie co robi. Teraz już nie był pewien, czy droga
którą obiera zawsze okazuje się dobrą.
A
ona nie odpowiedziała. Prawdę mówiąc zaskoczyły ją słowa syna, ale jednocześnie
poczuła, jakby ją obnażyły. Zdała sobie sprawę, że Damian ma rację.
Rzeczywiście nie mówiła im wszystkiego, ale chciała, by się nie rozkojarzyli,
by najpierw skupili się na ćwiczeniu.
– W porządku – rzekła w końcu. – Jeśli chcecie
wszystko wiedzieć, to powiem wam coś jeszcze, choć chciałam to przed wami ukryć
jeszcze chwilę, by nie wzbudzać w was presji. Simon już wrócił do Glovemarks z
nową czarownicą, siostrą Grece Williams.
Damian
westchnął, zrezygnowany, że po raz kolejny matka chciała coś przed nimi zataić.
– Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć? – zapytał z
wyrzutem.
– Jutro – odpowiedziała zupełnie szczerze.
Dziewczyny
choć wiedziały, że stanie się to wkrótce, rzeczywiście poczuły presję. Gdy
Simon opuścił miasto, miały jeszcze poczucie, że mają czas. Teraz jednak
wiedziały, że muszą się pośpieszyć. Czas gonił, a one niestety nie widziały
dnia, w którym będą gotowe zniszczyć zegarek.
– Właśnie dlatego każę wam ćwiczyć – powiedziała
Elsa. – Bo teraz już nic nie spowolni ich działań. Prędzej czy później dowiedzą
się, że mamy zegarek, a jeśli już to zrobią, zaklęcie musi być zniszczone.
Melanie
już chciała zapytać, co się stanie, kiedy Bryantowie dowiedzą się, że
zniszczyły zaklęcie, kiedy Daniela, przerywając ciszę, zapytała:
– No dobrze. Skoro już wiemy co powinniśmy zrobić,
to czy my chociaż wiemy, jak wyglądało stworzenie zaklęcia nieśmiertelności?
– Tak – odpowiedziała Elsa, odwracając się w
stronę dziewczyny. – Relacja została spisana przez Friderika po śmierci sióstr
w jednej z jego kronik.
– Wspaniale, gdzie ona jest? – zapytała Alice,
ciekawa co zawiera. Uwielbiała czytanie, szczególnie jeśli chodziło o
egzemplarze starego wydania, a więc co dopiero rękopisy.
– U Bryantów – odparła Elsa, a Alice zawiodła się
w duchu. – Miałam ją ostatni raz w swoich rękach jakieś trzynaście lat temu.
Póki Herald jej nie ukradł – dodała do siebie.
– Ale spokojnie, pamiętamy co ona zawierała –
wtrącił się do rozmowy Rick.
– Super – zawołała Melanie z drwiną. – No to teraz
wystarczy dodać coś od siebie i puf, zaklęcie zniknie.
Dopiero
po pół godziny dotarli do domu Turnerów. Byli kompletnie przemęczeni, więc od razu
usiedli na kanapie w salonie i włączyli telewizor. Damian objął Alice
ramieniem, a ona wtuliła się do jego klatki piersiowej, rozkoszując się chwilą
relaksu. Właśnie tego potrzebowała po dzisiejszym treningu. Ciszy w ramionach
swojego chłopaka.
– Jesteście – powiedziała Becky Turner, wchodząc
do pokoju. Pewnie nie zdawała sobie sprawy, że kosmyk włosów uciekł z jej
skrupulatnie ułożonego koka, bo nigdy nie dopuściłaby do nieperfekcyjnej
fryzury.
– Cześć, Becky – przywitała się Alice, a jej
ciotka podeszła do nich i usiadła naprzeciw bratanicy na stoliku do kawy i
założyła nogę na nogę.
– Pewnie powinnam zrobić to dyskretniej –
powiedziała Becky głośnym szeptem. – Ale wiesz może co się dzieje z Jasperem?
Rzeczywiście,
ciotka miała skłonność do niedyskrecji i mówienia wszystkiego wprost, nie
zważając na osoby trzecie, co jednak nie przeszkadzało Alice. Właśnie to lubiła
w Becky – że nie owijając w bawełnę, mówiła jak jest, co ją niepokoi, co uważa
za niesłuszne i co ją irytuje.
Alice podniosła się z objęć Damiana i popatrzyła
na ciotkę zaniepokojona.
– Coś się z nim stało?
– Nie zauważyłaś? – zdziwiła się rudowłosa,
szeroko otwierając swoje, obmalowane czarną kredką, oczy. – Jasper nie schodzi
na śniadanie, przesiaduje w swoim pokoju i w ogóle nie słucha muzyki. –
Popatrzyła na siostrzenicę wymownie, a Alice pojęła, że naprawdę coś musiało
się wydarzyć. Nie było dnia, w którym jej brat nie słuchał jakiejś płyty. Nawet
kiedy miał zły humor, włączał muzykę, podgłaszając jeszcze bardziej niż zwykle.
– Nie zauważyłam – wyznała Alice i zaraz zrobiło
jej się głupio. Jak mogła nie dostrzec, że jej brat ma jakiś problem? Fakt, nie
widziała się z nim ostatnio zbyt często, ale to wszystko miało związek z
morderczymi treningami.
– Możesz się dowiedzieć? – zapytała Becky. – Nie
sądzę, by zwierzył się babci, a tym bardziej mi.
– Jasne – odpowiedziała Alice natychmiast, a
ciotka uśmiechnęła się.
– W takim razie wam już nie przeszkadzam. –
Popatrzyła na nich badawczo, a potem wstała i zniknęła w korytarzu.
– Nie wierzę, że niczego nie zauważyłam! Jaka za
mnie siostra! – zaczęła panikować Alice, zupełnie zapominając o swoim
zmęczeniu. – Powinnam więcej spędzać z nim czasu, powinnam z nim rozmawiać… –
odwróciła głowę w stronę Damiana, który nieobecnym wzrokiem patrzył się w
przestrzeń nad telewizorem. – Hej, co ci jest?
– Słucham? – otrząsnął się Damian, odwracając
wzrok na dziewczynę.
– O czym myślałeś? – zapytała Alice, a Damian
tylko wzruszył ramionami i rzekł:
– Nic takiego, kontynuuj.
– Damian – powiedziała stanowczo Alice i
skrzyżowała ręce na piersiach, dając mu do zrozumienia, że nie ustąpi, póki jej
nie powie.
Westchnął.
– To nic takiego, myślałem tylko o mamie –
powiedział, a kiedy Alice podniosła brew nie rozumiejąc, dodał: – Zastanawiam
się, skąd wie o tych wszystkich rzeczach, które robią Bryantowie. Skąd wie, że
już wrócili, że mają nową czarownicę i co zamierzają.
Alice
przyglądała się Damianowi uważnie.
– Może po prostu widziała któregoś z nich w
mieście?
– Taa, może – powiedział Damian i Alice wydawało się,
że chce uciąć rozmowę, udając zainteresowanie reklamami, wypełniającymi ekran
telewizora.
– Damian. Do czego dążysz z twoimi myślami? –
zapytała, nie chcąc, by zmienił temat.
Westchnął
raz jeszcze i popatrzył na Alice.
– Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ufam mamie,
ale…
– Ale co? – zainteresowała się i z niepokojem
wyczekiwała odpowiedzi. – Ale co, Damianie?
Zacisnął
usta i już była pewna, że jej nie powie. Dopiero po chwili otworzył usta i
powiedział cicho, nie patrząc w jej oczy:
– Ojciec powiedział, że ona z nimi współpracuje.
Alice
otworzyła szeroko oczy, nie wierząc w to, co usłyszała.
– Chyba w to nie wierzysz! – zawołała natychmiast.
– Oczywiście, że nie – rzekł, a potem dodał: –
Tylko… czasem się zastanawiam, co by było, gdyby rzeczywiście miał rację.
Alice
natychmiast sobie przypomniała. Herald musiał powiedzieć to tego dnia, w którym
potrącił ich samochód. Rozdzielił ją z Damianem mówiąc, że musi powiedzieć mu
coś o matce. Pamiętała, że chłopak był wtedy wzburzony i zarzucał ojcowi kłamstwo.
– Damian, przecież to nielogiczne – powiedziała
natychmiast, przesuwając jego twarz, by popatrzył jej w oczy. – Elsa nie może z
nimi współpracować! Twój ojciec chce cię tylko poróżnić z matką, tylko na tym
mu zależy. Pomyśl: gdyby rzeczywiście twoja mama była ich wspólniczką, to
dlaczego twój ojciec by ci to zdradzał? Nie wolały, żeby był to tylko ich
sekret?
Damian
milczał, rozmyślając. Wiedział, że Alice ma rację. On sam myślał o tym
wielokrotnie. Po prostu czasami nawiedzały go złe myśli.
– Masz rację – powiedział Damian, czując, że
zrzucił serca ciężar, który go czasami przygniatał. – Chodź. – Przygarnął Alice
i wtulił ją do siebie, całując we włosy. – Zaraz będzie lecieć Wojna i miłość, w sam raz dla nas.
Melanie Gromper naprawdę była lekkomyślna. Ale
uświadomiła to sobie dopiero tego wieczora.
Wlokła
się w stronę swojego domu, bardziej naburmuszona niż zmęczona. Denerwowało ją
wszystko i wszyscy. Ale przede wszystkim była zła na Elsę mimo iż wiedziała, że
tylko ćwicząc może zyskać moc zdolną do zniszczenia zaklęcia. W zasadzie była
zła na to, że Elsa ma rację, ale do tego w życiu by się nie przyznała.
Jedyne
czego pragnęła jednak w tym momencie, to wrócić do normalności. Chciałaby się
obudzić pewnego dnia i po prostu pójść do szkoły, nie obawiając się zobaczenia
tam pana Bryanta. Chciałaby pójść do lekcjach do MaxCup, spotykać się z
chłopakami i nie mieć obowiązku spędzać każdego wieczora na praktykowaniu
magii.
Owszem,
podobał jej się fakt, że pewne rzeczy może załatwić magią. Na przykład że nie
musi wstawać, by zdobyć słuchawki leżące cztery metry dalej na biurku, kiedy
leży sobie miło w łóżku. Albo że może zgasić światło, bądź je zaświecić, tylko
patrząc na lampę. Albo że może usunąć plamę, która nagle powstała na jej nowej
sukience. Była wygodnicka i nie ukrywała
tego. Jednak wolałaby nie posiadać magii, niż zostać zmuszona do
wykorzystywania całej swojej mocy codziennie, by później móc ją użyć do
zniszczenia zaklęcia nieśmiertelności.
Nie oznaczało to jednak, że nie obchodzi ją cała
sprawa, którą została obarczona dzięki przodkiniom. Owszem, uważała, że
koniecznie muszą zrobić coś, by powstrzymać bezdusznych Bryantów. Widziała do
czego są zdolni i nienawidziła ich za to. Dlatego starała się wytrwale słuchać
Ricka i podążać za jego wskazówkami. Chciała to jak najszybciej zakończyć.
W momencie, w którym rozmyślała o gorącej kąpieli,
którą zafunduje sobie w domu, dotarła do domu Bryantów. Zwykle nie chodziła tą
drogą, starając się omijać szerokim łukiem ich posiadłość, ale teraz zależało
jej na jak najszybszym powrocie do domu. Przyśpieszyła kroku, zasuwając kaptur
jeszcze bardziej na czoło.
Była jednak ciekawska i mimowolnie spojrzała na
budynek, w którym mieszkali jej wrogowie. Chciała tylko spojrzeć i dalej
zniknąć jak najszybciej. Jednak zgaszone światła w oknach i wąska smuga światła
wychodząca z piwnicy, zwróciła uwagę Melanie. Zaintrygowało ją pytanie, co
takiego Bryantowie robią w podziemnej części swojego domu, zamiast trwać teraz
przed telewizorem bądź rozmyślać o tym, gdzie znajduje się zegarek. Prawdę
mówiąc przez jej głowę przebiegło wtedy wiele ekstremalnych wizji. Spodziewała
się po Bryantach wszystkiego, łącznie z przetrzymywaniem zakładników we własnej
piwnicy.
Nie wiedziała kiedy znalazła się na podwórku
Bryantów. Prawdopodobnie gdyby nie otwarta furtka, zatrzymałaby się, po czy
odwróciła i pobiegła w stronę domu. Jednak teraz przykucnęła przy rogu budynku
i zajrzała przez świecące okno piwnicy.
Początkowo nie widziała nic. Dopiero potem
zauważyła wiele brył, które dopiero za chwilę przybrały w jej oczach kształt
sprzętu elektronicznego. Na środku pokoju siedział Ray Bryant, ze skupieniem
wpatrujący się w ekran monitora. W drzwiach stał natomiast Simon, rozmawiający
z jakąś niską kobietą, której głowa była związana kwiecistą chustą. Melanie
wyostrzyła wzrok, by poznać tożsamość kobiety, kiedy zauważyła, że Ray podniósł
głowę i popatrzył wprost na nią. W tym samym momencie również i Simon spojrzał
na okno, ale Melanie nie wiedziała, czy on również ją spostrzegł, bo
natychmiast wstała i zapominając o zmęczeniu, zaczęła biec ile sił w nogach.
Nie chciała nawet myśleć o tym, co by ją spotkało, gdyby któryś z Bryantów ją
dogonił.
I właśnie wtedy, kiedy nie oglądając się za
siebie, biegła w stronę swojego domu, doszła do wniosku, że jej lekkomyślność
doprowadzi ją kiedyś do przykrych konsekwencji.
_____________________________
Wiem, że mnie długo nie było, ale sesja to nie przelewki! Mam masę nauki, ale mam nadzieję, że wkrótce wszystko nadrobię!
Rozdział bez rewelacji, ale jak wiecie i takie są potrzebne, prawda?
Piszcie co o tym sądzicie! ;)
No trochę Cię nie było! Jestem chora i nie mam siły komentować. :( Napiszę tylko, że Elsa zachowuje się strasznie dziwnie i coś mi się nie podoba.. !
OdpowiedzUsuńHej! Nominowałam Cię do LBA http://zdradzone-nadzieje.blogspot.com/2015/02/2-triple-lba.html
OdpowiedzUsuńZnowu przybywam spóźniona z komentarzem. To chyba już taka tradycja :/
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że po tym rozdziale zmieniłam zdanie na temat Elsy. nie powinna tak katować dziewczyn, nawet jeśli rzeczywiście muszą zniszczyć zegarek i zaklęcie, to powinna chyba już wcześniej zacząć ich do tego przygotowywać, a tymczasem ona z dnia na dzień zarządza im mordercze treningi. A poza tym Damian ma rację. Jej zachowanie jest podejrzane, ale na razie nie chce wyciągać pochopnych wniosków. Poczekamy, zobaczymy.
A co do końcówki rozdziału, to moim zdaniem Melanie rzeczywiście postąpiła bardzo lekkomyślnie. Przecież mogli ją złapać, zauważyć, a wtedy na pewno na zwykłych słowach by się nie skończyło. Jest przecież z nimi czarownica, która jest o wiele potężniejsza od Melanie. mam tylko nadzieję, ze Ray nie jest aż takim dupkiem, żeby powiedzieć swojemu ojcu, ze ją widział. I po co im u licha te wszystkie komputery? Bo chyba nie do śledzenia dziewczyn, no nie?
Już ja się nie mogę doczekać aż się Bryantowie dowiedzą, że dziewczyny mają zegarek. Dopiero się będzie działo!
Cóż... Elsa robi teraz wrażenie osoby, której tak samo zależy na zegarku, jak takiemu Simonowi. Może to tylko złudne wrażenie, ale podejrzenia Damiana mogą mieć coś w sobie, bo chyba spostrzegawczym synem jest.
OdpowiedzUsuńAlice nie zdała sobie sprawy z niecodziennego zachowania Jaspera, bo jest przejęta treningami. :)
Zżera mnie ciekawość. W każdym rozdziale jest coś nowego, ale nadal odkrywamy następne wydarzenia. Chciałabym już wiedzieć co dalej. Jedyny minus - nie mam całości i muszę czekać na małe kawałki. ;) I dlatego życzę duuużo weny!
już tyle się dzieje. jestem ciekawa co wykombinują Brayntowie.
OdpowiedzUsuńi żal mi Jaspera :(( chciałabym, aby między nim a Nessie się jakoś ułożyło. aby ona zrozumiała, że Jasper jest dla niej tym właściwym. mam nadzieję, że powie wszystko Alice, a ta przemówi Nessie do rozsądku <3
w sumie przemyślenia Damiana mogą mieć sens, bo skąd niby Elsa to wszystko wie? najbardziej zaufana osoba może okazać się wrogiem...
mam nadzieję, że tylko Ray widział Melanie i o niczym nie powie ;-;
świetny rozdział! xx