wtorek, 27 stycznia 2015

XXI. IMPROWIZUJ

– ROZDZIAŁ XXI –
IMPROWIZUJ

– Mocniej! – krzyknął Rick Jankins, stojąc naprzeciw swojej siostrzenicy. Znajdowali się w lesie niedaleko Gritmore, a między nimi na zimnej glebie pokrytej liśćmi leżała poduszka, na którą wcześniej nastolatka rzuciła zaklęcie światła.
– Nie mogę! – odpowiedziała Melanie, nie otwierając oczu. Czuła, że używa całej swojej mocy, a Rick kazał próbować bardziej. Nie czuła się na siłach, nawet wzmocniona przez swojego wujka. Wydawało jej się, że jest już na krawędzi swoich możliwości. Była zbyt wymęczona dzisiejszym treningiem i czuła, że jeśli zaraz nie wykona zaklęcia, to moc ulotni się z niej jak para.
– Po prostu zrób to!
Powstrzymała się, by nie powiedzieć, że łatwo mu tak mówić. W głębi duszy jednak dziękowała mu, że wspiera ją i zagrzewa do walki. Największym problemem jednak nie było to, że musiała użyć dosłownie wszystkich swoich sił. Owszem, było to niewyobrażalnie męczące i wymagało bardzo wiele koncentracji i zapału. Ale najgorsze dla Melanie było to, że musiała wymyślić zaklęcie zniszczenia sama. Ciągle była zła na Elsę za jej pomysły. Dzisiejszego popołudnia zdecydowała, że każda z nich będzie tworzyła zaklęcie zawarte w jakimś przedmiocie, a potem będzie tworzyła zaklęcie je niszczące. Bez przerwy. Było to dla niej chore, bowiem nie pojmowała po co ma tworzyć kolejne zaklęcie, skoro jest wiele już spisanych w księgach w bibliotece Gritmore.
Postawiła więc wszystko na jedną kartę. Jeszcze raz zacisnęła pięści, szeptając nieustannie słowa, które wydawało się, że tracą sens.
Mówiła to ciągle i ciągle, aż zdecydowała się na ostateczne. Krzyknęła głośno i skierowała całą swoją moc w niewinną poduszkę.
Wybuchła. A przynajmniej tak się jej wydawało, bo ciągle miała zamknięte oczy. Otworzyła je instynktownie i w tej samej chwili zobaczyła mroczki przed oczami i poczuła, że kręci się jej w głowie. Gdyby Rick nie podszedł do niej i jej nie podtrzymał, była pewna, że zemdlałaby.
– Udało ci się – powiedział wujek i słychać było, że dyszy ze zmęczenia.
Dopiero teraz odzyskała jasność przed oczami. Od razu zobaczyła, że poduszka już nie świeci i wygląda zupełnie tak, jak przed zaklęciem. Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej to się jej udało.
Nessie zaczęła bić jej brawo, a to przypomniało jej o obecności przyjaciółek i McCainów. Odwróciła się w ich stronę, ciągle jeszcze niepewna, czy jest w stanie utrzymać się na nogach, więc dla pewności usiadła po turecku na glebie. Elsa ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, stała oparta o pień drzewa i ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się jej treningowi. W ogóle dzisiaj ona tylko to robiła. One wykonywały coraz cięższe zaklęcia, a Elsa stała i je krytykowała.
– Znowu użyłam za mało mocy? – zwróciła się do matki Damiana z ukrywaną irytacją, a ta dopiero po chwili odpowiedziała:
– Do tego zaklęcia użyłaś jej wystarczająco – rzekła, a potem podeszła do skrzyni, w której leżały stare księgi i wyciągnęła z niej jedną, a potem odwróciła się i powiedziała: – Teraz stworzycie zaklęcie maskujące na tej księdze wszystkie razem w kole, a potem zniszczycie je.
Melanie naprawdę nie wierzyła, co właśnie usłyszała. Od południa ćwiczyły wszystkie cztery, bez jakiejkolwiek przerwy. Myślała, że teraz trening się skończy, ale Elsa wydawała się o tym nawet nie myśleć.
– Żartujesz, prawda? – powiedziała, nie wytrzymując. – Ja nie mam siły!
Kobieta odwróciła się w jej stronę, popatrzyła na nią dłuższą chwilę.
– Musicie mieć siłę – powiedziała z naciskiem.
Blondynka już otworzyła usta, by zacząć się kłócić, kiedy Daniela ją powstrzymała i powiedziała:
– Uważam, że powinnyśmy zrobić sobie przerwę – zasugerowała. Także ona miała już dość treningu. Wszystkie miały. Żadna z nich nie wyglądała  i nie czuła się na tyle dobrze, by nawet stworzyć wiatr, aby uniósł wszystkie liście leżące na glebie. Przecież nawet Rick oddychał ciężko po wykonywaniu wzmacniania magii. – Naprawdę, jesteśmy zmęczone i nie damy rady.
– Rozumiem to – rzekła Elsa, ponownie krzyżując ręce na piersiach. – Ale jeśli nie będziemy ćwiczyć ostrzej, to nigdy nie zniszczymy zaklęcia przed Bryantami.
Daniela zacisnęła usta. Nie mogła się z tym nie zgodzić. Doskonale wiedziała, co ma na myśli Elsa i do czego dąży. Jeszcze nie są gotowe, by zniszczyć zaklęcie nieśmiertelności, a mają mało czasu. Posiadanie naszyjnika to dopiero jedna czwarta sukcesu. Jeśli się nie pośpieszą, może się zdarzyć, że zegarek wpadnie w ręce przeciwnika.
W tym momencie do rozmowy włączył się Damian.
– Mamo, myślę że godzina przerwy jest konieczna.
Elsa popatrzyła na syna, jakby właśnie stanął przeciwko niej i w zasadzie tak było.
– Rozumiem – powiedziała, lekko rozgniewana. – W porządku, robimy przerwę. Albo nie, na dzisiaj koniec treningu. Możecie iść do domów i odpocząć ile chcecie. Wiedzcie jednak, że skoro macie problemy z zniszczeniem zaklęcia światła skrytym w poduszce, to zniszczenie zaklęcia nieśmiertelności będzie dużo bardziej pracochłonne.
         Wiedziały, że ma rację, bo one doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Nie mogły jednak wykonać następnego zaklęcia, póki się nie zregenerują.
Więc milczały. I Elsa milcząc wrzuciła księgę z powrotem do kufra.
– Może… – zaczęła Alice, zwracając uwagę wszystkich na siebie. – Może nam powiesz jak będzie wyglądać to zaklęcie i będziemy ćwiczyć pod tym kątem?
– A myślisz, że ja wiem? – zapytała Elsa i zaśmiała się nerwowo. – Wy w ogóle wiecie, co się dzieje? – Obdarzyła je wszystkie spojrzeniem. – Czy ja nie od pięciu godzin próbuję was przygotować pod tym kątem? Każę wam stwarzać zaklęcia, a potem je niszczyć wykonując odwrotne czynności? Myślicie, że po co to robimy?
Nie odpowiadały. Podejrzewały, że chodzi o to, by wzmocnić siebie przed wykonaniem potężnego zaklęcia niszczenia. Teraz okazało się, że nie tylko taki był cel.
Nessie zdecydowała się zapytać niepewnym głosem:
– Czyli ty nie znasz zaklęcia odwrotnego?
Elsa popatrzyła na nią tak, że zaraz pożałowała, że odważyła się zadać to pytanie.
– Oczywiście, że nie. Skąd miałabym znać? Zaklęcie zostało stworzone dwa wieki temu i skoro do tej pory nie zostało zniszczone, to oznacza, że na całym świecie nikt nie spisał zaklęcia do niego odwrotnego. Tego was właśnie próbuję nauczyć: każde zaklęcie musiało mieć swój początek. Każde musiało zostać stworzone, a te, które są spisane w księgach zostały tam umieszczone przez tych, którzy je wykonali po raz pierwszy. Tego chciałam was dzisiaj nauczyć: byście potrafiły łączyć zaklęcia, które już powstały w jedno, które będzie mieć skutek, który mu obierzecie. A podczas zaklęcia odwrotnego, trzeba wykonać odwrotne czynności i ponownie dodać coś od siebie.
Dziewczynom zrobiło się zupełnie gorzej. Nie sądziły, że będą same musiały stworzyć zaklęcie przeciwne do potężnego zaklęcia nieśmiertelności stworzonego przez ich przodkinie wieki temu. Prawdę mówiąc, nie wiedziały jak będzie to wyglądać, co nie oznacza, że o tym nie myślały. Zastanawiały się dość często, ale ich rozmyślania kończyły się na tym, że Elsa wie jak będzie wyglądać zaklęcie i powie im przed tym, jak będą miały je wykonywać.
– To nie mogłaś nam tego po prostu powiedzieć? – zapytała Melanie posępnie. Była zagniewana na Elsę, co zresztą zdarzało się dość często.
– Myślałam, że wy to wszystko wiecie! – zawołała kobieta, wznosząc oczy ku niebu.
– Właśnie o to chodzi – powiedział Damian tym samym tonem co Melanie, ale zawarł w nim jeszcze urazę. – Ty nigdy nam nie mówisz wszystkiego. Zawsze kryjesz przed nami wszystko to, zapewniając, że powiesz nam wszystko, kiedy przyjdzie czas. Teraz mamy zegarek, a ty dopiero teraz mówisz nam, że mamy sami stworzyć zaklęcie! Mamo, czy nie byłoby prościej, gdybyś nam powiedziała, to na początku?!
Mówiąc ostatnie zdanie podniósł głos, chociaż tego nie zamierzał. Ale naprawdę był zły na matkę. Czasami denerwowała go jej tajemniczość i rozważanie wszystkiego w swoim umyśle, ale sądził, że wie co robi. Teraz już nie był pewien, czy droga którą obiera zawsze okazuje się dobrą.
A ona nie odpowiedziała. Prawdę mówiąc zaskoczyły ją słowa syna, ale jednocześnie poczuła, jakby ją obnażyły. Zdała sobie sprawę, że Damian ma rację. Rzeczywiście nie mówiła im wszystkiego, ale chciała, by się nie rozkojarzyli, by najpierw skupili się na ćwiczeniu.
– W porządku – rzekła w końcu. – Jeśli chcecie wszystko wiedzieć, to powiem wam coś jeszcze, choć chciałam to przed wami ukryć jeszcze chwilę, by nie wzbudzać w was presji. Simon już wrócił do Glovemarks z nową czarownicą, siostrą Grece Williams.
Damian westchnął, zrezygnowany, że po raz kolejny matka chciała coś przed nimi zataić.
– Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć? – zapytał z wyrzutem.
– Jutro – odpowiedziała zupełnie szczerze.
Dziewczyny choć wiedziały, że stanie się to wkrótce, rzeczywiście poczuły presję. Gdy Simon opuścił miasto, miały jeszcze poczucie, że mają czas. Teraz jednak wiedziały, że muszą się pośpieszyć. Czas gonił, a one niestety nie widziały dnia, w którym będą gotowe zniszczyć zegarek.
– Właśnie dlatego każę wam ćwiczyć – powiedziała Elsa. – Bo teraz już nic nie spowolni ich działań. Prędzej czy później dowiedzą się, że mamy zegarek, a jeśli już to zrobią, zaklęcie musi być zniszczone.
Melanie już chciała zapytać, co się stanie, kiedy Bryantowie dowiedzą się, że zniszczyły zaklęcie, kiedy Daniela, przerywając ciszę, zapytała:
– No dobrze. Skoro już wiemy co powinniśmy zrobić, to czy my chociaż wiemy, jak wyglądało stworzenie zaklęcia nieśmiertelności?
– Tak – odpowiedziała Elsa, odwracając się w stronę dziewczyny. – Relacja została spisana przez Friderika po śmierci sióstr w jednej z jego kronik.
– Wspaniale, gdzie ona jest? – zapytała Alice, ciekawa co zawiera. Uwielbiała czytanie, szczególnie jeśli chodziło o egzemplarze starego wydania, a więc co dopiero rękopisy.
– U Bryantów – odparła Elsa, a Alice zawiodła się w duchu. – Miałam ją ostatni raz w swoich rękach jakieś trzynaście lat temu. Póki Herald jej nie ukradł – dodała do siebie.
– Ale spokojnie, pamiętamy co ona zawierała – wtrącił się do rozmowy Rick.
– Super – zawołała Melanie z drwiną. – No to teraz wystarczy dodać coś od siebie i puf, zaklęcie zniknie.


Dopiero po pół godziny dotarli do domu Turnerów. Byli kompletnie przemęczeni, więc od razu usiedli na kanapie w salonie i włączyli telewizor. Damian objął Alice ramieniem, a ona wtuliła się do jego klatki piersiowej, rozkoszując się chwilą relaksu. Właśnie tego potrzebowała po dzisiejszym treningu. Ciszy w ramionach swojego chłopaka.
– Jesteście – powiedziała Becky Turner, wchodząc do pokoju. Pewnie nie zdawała sobie sprawy, że kosmyk włosów uciekł z jej skrupulatnie ułożonego koka, bo nigdy nie dopuściłaby do nieperfekcyjnej fryzury.
– Cześć, Becky – przywitała się Alice, a jej ciotka podeszła do nich i usiadła naprzeciw bratanicy na stoliku do kawy i założyła nogę na nogę.
– Pewnie powinnam zrobić to dyskretniej – powiedziała Becky głośnym szeptem. – Ale wiesz może co się dzieje z Jasperem?
Rzeczywiście, ciotka miała skłonność do niedyskrecji i mówienia wszystkiego wprost, nie zważając na osoby trzecie, co jednak nie przeszkadzało Alice. Właśnie to lubiła w Becky – że nie owijając w bawełnę, mówiła jak jest, co ją niepokoi, co uważa za niesłuszne i co ją irytuje.
Alice podniosła się z objęć Damiana i popatrzyła na ciotkę zaniepokojona.
– Coś się z nim stało?
– Nie zauważyłaś? – zdziwiła się rudowłosa, szeroko otwierając swoje, obmalowane czarną kredką, oczy. – Jasper nie schodzi na śniadanie, przesiaduje w swoim pokoju i w ogóle nie słucha muzyki. – Popatrzyła na siostrzenicę wymownie, a Alice pojęła, że naprawdę coś musiało się wydarzyć. Nie było dnia, w którym jej brat nie słuchał jakiejś płyty. Nawet kiedy miał zły humor, włączał muzykę, podgłaszając jeszcze bardziej niż zwykle.
– Nie zauważyłam – wyznała Alice i zaraz zrobiło jej się głupio. Jak mogła nie dostrzec, że jej brat ma jakiś problem? Fakt, nie widziała się z nim ostatnio zbyt często, ale to wszystko miało związek z morderczymi treningami.
– Możesz się dowiedzieć? – zapytała Becky. – Nie sądzę, by zwierzył się babci, a tym bardziej mi.
– Jasne – odpowiedziała Alice natychmiast, a ciotka uśmiechnęła się.
– W takim razie wam już nie przeszkadzam. – Popatrzyła na nich badawczo, a potem wstała i zniknęła w korytarzu.
– Nie wierzę, że niczego nie zauważyłam! Jaka za mnie siostra! – zaczęła panikować Alice, zupełnie zapominając o swoim zmęczeniu. – Powinnam więcej spędzać z nim czasu, powinnam z nim rozmawiać… – odwróciła głowę w stronę Damiana, który nieobecnym wzrokiem patrzył się w przestrzeń nad telewizorem. – Hej, co ci jest?
– Słucham? – otrząsnął się Damian, odwracając wzrok na dziewczynę.
– O czym myślałeś? – zapytała Alice, a Damian tylko wzruszył ramionami i rzekł:
– Nic takiego, kontynuuj.
– Damian – powiedziała stanowczo Alice i skrzyżowała ręce na piersiach, dając mu do zrozumienia, że nie ustąpi, póki jej nie powie.
Westchnął.
– To nic takiego, myślałem tylko o mamie – powiedział, a kiedy Alice podniosła brew nie rozumiejąc, dodał: – Zastanawiam się, skąd wie o tych wszystkich rzeczach, które robią Bryantowie. Skąd wie, że już wrócili, że mają nową czarownicę i co zamierzają.
Alice przyglądała się Damianowi uważnie.
– Może po prostu widziała któregoś z nich w mieście?
– Taa, może – powiedział Damian i Alice wydawało się, że chce uciąć rozmowę, udając zainteresowanie reklamami, wypełniającymi ekran telewizora.
– Damian. Do czego dążysz z twoimi myślami? – zapytała, nie chcąc, by zmienił temat.
Westchnął raz jeszcze i popatrzył na Alice.
– Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ufam mamie, ale…
– Ale co? – zainteresowała się i z niepokojem wyczekiwała odpowiedzi. – Ale co, Damianie?
Zacisnął usta i już była pewna, że jej nie powie. Dopiero po chwili otworzył usta i powiedział cicho, nie patrząc w jej oczy:
– Ojciec powiedział, że ona z nimi współpracuje.
         Alice otworzyła szeroko oczy, nie wierząc w to, co usłyszała.
– Chyba w to nie wierzysz! – zawołała natychmiast.
– Oczywiście, że nie – rzekł, a potem dodał: – Tylko… czasem się zastanawiam, co by było, gdyby rzeczywiście miał rację.
Alice natychmiast sobie przypomniała. Herald musiał powiedzieć to tego dnia, w którym potrącił ich samochód. Rozdzielił ją z Damianem mówiąc, że musi powiedzieć mu coś o matce. Pamiętała, że chłopak był wtedy wzburzony i zarzucał ojcowi kłamstwo.
– Damian, przecież to nielogiczne – powiedziała natychmiast, przesuwając jego twarz, by popatrzył jej w oczy. – Elsa nie może z nimi współpracować! Twój ojciec chce cię tylko poróżnić z matką, tylko na tym mu zależy. Pomyśl: gdyby rzeczywiście twoja mama była ich wspólniczką, to dlaczego twój ojciec by ci to zdradzał? Nie wolały, żeby był to tylko ich sekret?
Damian milczał, rozmyślając. Wiedział, że Alice ma rację. On sam myślał o tym wielokrotnie. Po prostu czasami nawiedzały go złe myśli.
– Masz rację – powiedział Damian, czując, że zrzucił serca ciężar, który go czasami przygniatał. – Chodź. – Przygarnął Alice i wtulił ją do siebie, całując we włosy. – Zaraz będzie lecieć Wojna i miłość, w sam raz dla nas.


Melanie Gromper naprawdę była lekkomyślna. Ale uświadomiła to sobie dopiero tego wieczora.
Wlokła się w stronę swojego domu, bardziej naburmuszona niż zmęczona. Denerwowało ją wszystko i wszyscy. Ale przede wszystkim była zła na Elsę mimo iż wiedziała, że tylko ćwicząc może zyskać moc zdolną do zniszczenia zaklęcia. W zasadzie była zła na to, że Elsa ma rację, ale do tego w życiu by się nie przyznała.
Jedyne czego pragnęła jednak w tym momencie, to wrócić do normalności. Chciałaby się obudzić pewnego dnia i po prostu pójść do szkoły, nie obawiając się zobaczenia tam pana Bryanta. Chciałaby pójść do lekcjach do MaxCup, spotykać się z chłopakami i nie mieć obowiązku spędzać każdego wieczora na praktykowaniu magii.
Owszem, podobał jej się fakt, że pewne rzeczy może załatwić magią. Na przykład że nie musi wstawać, by zdobyć słuchawki leżące cztery metry dalej na biurku, kiedy leży sobie miło w łóżku. Albo że może zgasić światło, bądź je zaświecić, tylko patrząc na lampę. Albo że może usunąć plamę, która nagle powstała na jej nowej sukience.  Była wygodnicka i nie ukrywała tego. Jednak wolałaby nie posiadać magii, niż zostać zmuszona do wykorzystywania całej swojej mocy codziennie, by później móc ją użyć do zniszczenia zaklęcia nieśmiertelności.
Nie oznaczało to jednak, że nie obchodzi ją cała sprawa, którą została obarczona dzięki przodkiniom. Owszem, uważała, że koniecznie muszą zrobić coś, by powstrzymać bezdusznych Bryantów. Widziała do czego są zdolni i nienawidziła ich za to. Dlatego starała się wytrwale słuchać Ricka i podążać za jego wskazówkami. Chciała to jak najszybciej zakończyć.
W momencie, w którym rozmyślała o gorącej kąpieli, którą zafunduje sobie w domu, dotarła do domu Bryantów. Zwykle nie chodziła tą drogą, starając się omijać szerokim łukiem ich posiadłość, ale teraz zależało jej na jak najszybszym powrocie do domu. Przyśpieszyła kroku, zasuwając kaptur jeszcze bardziej na czoło.
Była jednak ciekawska i mimowolnie spojrzała na budynek, w którym mieszkali jej wrogowie. Chciała tylko spojrzeć i dalej zniknąć jak najszybciej. Jednak zgaszone światła w oknach i wąska smuga światła wychodząca z piwnicy, zwróciła uwagę Melanie. Zaintrygowało ją pytanie, co takiego Bryantowie robią w podziemnej części swojego domu, zamiast trwać teraz przed telewizorem bądź rozmyślać o tym, gdzie znajduje się zegarek. Prawdę mówiąc przez jej głowę przebiegło wtedy wiele ekstremalnych wizji. Spodziewała się po Bryantach wszystkiego, łącznie z przetrzymywaniem zakładników we własnej piwnicy.
Nie wiedziała kiedy znalazła się na podwórku Bryantów. Prawdopodobnie gdyby nie otwarta furtka, zatrzymałaby się, po czy odwróciła i pobiegła w stronę domu. Jednak teraz przykucnęła przy rogu budynku i zajrzała przez świecące okno piwnicy.
Początkowo nie widziała nic. Dopiero potem zauważyła wiele brył, które dopiero za chwilę przybrały w jej oczach kształt sprzętu elektronicznego. Na środku pokoju siedział Ray Bryant, ze skupieniem wpatrujący się w ekran monitora. W drzwiach stał natomiast Simon, rozmawiający z jakąś niską kobietą, której głowa była związana kwiecistą chustą. Melanie wyostrzyła wzrok, by poznać tożsamość kobiety, kiedy zauważyła, że Ray podniósł głowę i popatrzył wprost na nią. W tym samym momencie również i Simon spojrzał na okno, ale Melanie nie wiedziała, czy on również ją spostrzegł, bo natychmiast wstała i zapominając o zmęczeniu, zaczęła biec ile sił w nogach. Nie chciała nawet myśleć o tym, co by ją spotkało, gdyby któryś z Bryantów ją dogonił.
I właśnie wtedy, kiedy nie oglądając się za siebie, biegła w stronę swojego domu, doszła do wniosku, że jej lekkomyślność doprowadzi ją kiedyś do przykrych konsekwencji.

_____________________________

Wiem, że mnie długo nie było, ale sesja to nie przelewki! Mam masę nauki, ale mam nadzieję, że wkrótce wszystko nadrobię!
Rozdział bez rewelacji, ale jak wiecie i takie są potrzebne, prawda? 
Piszcie co o tym sądzicie! ;)


5 komentarzy:

  1. No trochę Cię nie było! Jestem chora i nie mam siły komentować. :( Napiszę tylko, że Elsa zachowuje się strasznie dziwnie i coś mi się nie podoba.. !

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Nominowałam Cię do LBA http://zdradzone-nadzieje.blogspot.com/2015/02/2-triple-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu przybywam spóźniona z komentarzem. To chyba już taka tradycja :/
    Powiem ci, że po tym rozdziale zmieniłam zdanie na temat Elsy. nie powinna tak katować dziewczyn, nawet jeśli rzeczywiście muszą zniszczyć zegarek i zaklęcie, to powinna chyba już wcześniej zacząć ich do tego przygotowywać, a tymczasem ona z dnia na dzień zarządza im mordercze treningi. A poza tym Damian ma rację. Jej zachowanie jest podejrzane, ale na razie nie chce wyciągać pochopnych wniosków. Poczekamy, zobaczymy.
    A co do końcówki rozdziału, to moim zdaniem Melanie rzeczywiście postąpiła bardzo lekkomyślnie. Przecież mogli ją złapać, zauważyć, a wtedy na pewno na zwykłych słowach by się nie skończyło. Jest przecież z nimi czarownica, która jest o wiele potężniejsza od Melanie. mam tylko nadzieję, ze Ray nie jest aż takim dupkiem, żeby powiedzieć swojemu ojcu, ze ją widział. I po co im u licha te wszystkie komputery? Bo chyba nie do śledzenia dziewczyn, no nie?
    Już ja się nie mogę doczekać aż się Bryantowie dowiedzą, że dziewczyny mają zegarek. Dopiero się będzie działo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż... Elsa robi teraz wrażenie osoby, której tak samo zależy na zegarku, jak takiemu Simonowi. Może to tylko złudne wrażenie, ale podejrzenia Damiana mogą mieć coś w sobie, bo chyba spostrzegawczym synem jest.
    Alice nie zdała sobie sprawy z niecodziennego zachowania Jaspera, bo jest przejęta treningami. :)
    Zżera mnie ciekawość. W każdym rozdziale jest coś nowego, ale nadal odkrywamy następne wydarzenia. Chciałabym już wiedzieć co dalej. Jedyny minus - nie mam całości i muszę czekać na małe kawałki. ;) I dlatego życzę duuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. już tyle się dzieje. jestem ciekawa co wykombinują Brayntowie.
    i żal mi Jaspera :(( chciałabym, aby między nim a Nessie się jakoś ułożyło. aby ona zrozumiała, że Jasper jest dla niej tym właściwym. mam nadzieję, że powie wszystko Alice, a ta przemówi Nessie do rozsądku <3
    w sumie przemyślenia Damiana mogą mieć sens, bo skąd niby Elsa to wszystko wie? najbardziej zaufana osoba może okazać się wrogiem...
    mam nadzieję, że tylko Ray widział Melanie i o niczym nie powie ;-;
    świetny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń