– ROZDZIAŁ XXII –
SLIGHTON, BOCZNA 5G
Daniela ze zdenerwowaniem patrzyła na wskazówki zegara. Za
dokładnie minutę i osiem sekund miała wybić siedemnasta, ale ona i tak się
niepokoiła. Czuła, że ta tajemnicza dziewczyna, którą spotkała tydzień temu w
MaxCup, nie przyjdzie. Po prostu wydawało się to nierealne, że osoba, mająca
taki sam tatuaż jak Ray, sama przyszła do niej, dając jej szansę na znalezienie
odpowiedzi na pytania, które zaprzątały jej głowę. Takie zbiegi okoliczności po
prostu się nie wydarzały.
Mimo jednak swoich złych przeczuć, czekała, siedząc na ławce w
Parku Głównym. Trochę gryzły ją wyrzuty sumienia, ponieważ na dzisiaj była
zaproszona na spotkanie w sprawie wesela Heather i Marka. Jednak kiedy
tajemnicza nieznajoma zaproponowała termin spotkania, Danieli kompletnie
wypadło z głowy, że sobotę ma zajętą. Nie mogła tak po prostu zrezygnować z
szansy dowiedzenia się czegoś więcej o Rayu. Musiała tutaj przyjść, decydując
się na opuszczenie rodzinnego spotkania.
Było to rzadkie, ale jednak tym razem Danielę zawiodła
intuicja. Ciemnowłosa nastolatka nie wiadomo skąd wyskoczyła z samochodu z
przyciemnianymi szybami dokładnie w momencie, w którym mała wskazówka zegarka
spoczęła na cyfrze pięć.
- Jesteś – odparła nastolatka, zarzucając na siebie kaptur
swojej czarnej bluzy z pomarańczowym paskiem na rękawie. Usiadła obok Danieli
na ławce i zapytała: – No dobra, co chcesz wiedzieć za informację, gdzie jest
Ray?
Daniela przypatrzyła się dziewczynie uważnie. Była zadowolona,
że bez ogródek przechodzą do tematu. Prawdę mówiąc, nie wiedziała od czego
zacząć. Miała w swojej głowie milion pytań.
- Co oznacza twój tatuaż? – zdecydowała się zadać pytanie,
które wypowiedziała już tydzień temu.
Nastolatka nie odwracając od niej wzroku, powiedziała bez
wahania:
- Nie mogę ci powiedzieć.
Daniela patrzyła na dziewczynę osłupiała.
- Obiecałaś mi! – zawołała.
Tamta uśmiechnęła się tylko ironicznie.
- Wiesz, że powiedziałaś mi wystarczająco, że nie muszę
odpowiadać na żadne twoje pytania? – zapytała dziewczyna z cwanym uśmieszkiem
na twarzy. – Wypowiedziałaś imię Raya, a to oznacza, że gdzieś on tu jest. Jak
myślisz, ile czasu zajmie mi jego znalezienie
tak małej mieścinie?
Daniela czuła się oburzona bezpośredniością i arogancją
nastolatki. Poczuła, że nie darzy jej sympatią i nigdy nie potrafiłaby jej
polubić.
- W takim razie po co tu jesteś? – zapytała, siląc się na
obojętność.
Nastolatka zarzuciła nogę na nogę i oparła się wygodniej na
drewnianej ławce.
- Mam do ciebie kilka pytań – odparła, a Daniela uniosła brew.
– Jak zauważyłaś, nie będę niczego owijać, więc powiem wprost. Wiem, że weszłaś
na naszą stronę i chcę wiedzieć dlaczego.
Przez jedną dziesiątą sekundy nie wiedziała o czym nieznajoma
mówi. Ale potem już wszystko ułożyło się jej w głowie.
- Masz na myśli tę stronę internetową ze śmiesznym pismem? –
zapytała Daniela retorycznie. – Zauważyłam na ręce Raya tatuaż i chciałam się
dowiedzieć co on oznacza. Nie odpowiedział mi na pytanie, dlatego przeszukałam
cały Internet, by znaleźć odpowiedź. Tak właśnie dotarłam na waszą stronę.
- Tak bardzo zależy ci na tym chłopaku? – zapytała nastolatka z
nutą rozbawienia, ogarniając wzrokiem rząd wierzb, rosnących naprzeciw ławki.
- Słucham? – odrzekła Daniela, mając nadzieję, że na jej
policzek nie wypłynie fala czerwieni.
- Na naszą stronę nie jest tak łatwo wejść – wytłumaczyła
nieznajoma, nie odrywając wzroku od drzew. – Mamy coś w rodzaju blokady
wyszukiwania, więc najprostszym sposobem, by do niej dotrzeć jest posiadanie
adresu. Skoro nie weszłaś na nią, mając nadzieję zostać rekrutem albo klientem,
musiałaś być bardzo zdesperowana, by przeszukać całą sieć dla zdobycia
informacji o tatuażu Raya.
- Powiedzmy, że jestem ciekawska – odpowiedziała Daniela, ale
nastolatka nie zamierzała już tego kwestionować. Uśmiechnęła się tylko do
siebie kącikiem ust i powiedziała już poważnym głosem, odwracając się przodem w
jej stronę:
– Okej, nie będę więcej omijać tematu. Jesteś jedyna osobą,
którą znam, która wie gdzie jest Ray, a ja muszę to wiedzieć jak najszybciej.
- Dlaczego? – zapytała Daniela, zadowolona, że będzie miała
szansę na wyciągnięcie odpowiedzi. Byłą całkowicie zaintrygowana nieznajomą,
tatuażem i tajemniczą stroną internetową. Spostrzegła, że pewność siebie i
zadziorność były tylko przykrywką, zasłaniającą prawdziwe intencje dziewczyny.
Ale Daniela od razu spostrzegła, że nastolatka potrzebuje tak samo odpowiedzi,
a nawet bardziej, jak ona.
- Bo nie powinno go tutaj być – odpowiedziała szeptem ze
złością w głosie. – Powinien być daleko stąd, powinien być w jakimś dalekim
kraju, a nie być dwadzieścia kilometrów od Slighton.
Daniela ze zdziwieniem parzyła na dziewczynę, jak porzucając
maskę wrednej dziewczyny, przybliża się do niej, chcąc dowiedzieć się od niej
jak najwięcej.
- Czy on jest w niebezpieczeństwie? – zapytała Daniela,
wykorzystując sytuację. Skoro dziewczyna nie chce jej wszystkiego powiedzieć
wprost, ona i tak to z niej wyciągnie.
- Od dwóch lat – odparła, dalej nie podnosząc głosu. Nie mówiła
tego jednak z przestrachem. Ciągle zawierała w swoich słowach nutkę
zadziorności i obojętności. – I nie wiem, co mu się stało w ten popaprany łeb,
że zdecydował się zamieszkać tutaj.
Danieli przeszło przez myśl, że ona wie co, ale nie zamierzała
tego nikomu zdradzać. A szczególnie intrygującej, i irytującej zarazem, nieznajomej.
- Więc co mu grozi? – zapytała Daniela, a dziewczyna rzuciła
jej ostre spojrzenie.
- Nie wystarczy ci to, co już wiesz? – odburknęła, a kiedy
Grand pokiwała głową z zadziornym uśmiechem, westchnęła i powiedziała: – Wiedz,
że mówię ci to tylko dlatego, że wiem, iż nas nie wydasz. Skoro tak bardzo
intryguje cię coś związanego z Rayem, musi ci na nim zależeć. Trochę ci
współczuję, bo bycie zakochanym w Rayu, nigdy nie kończy się happy endem –
westchnęła i uprzedzając pytanie Danieli, dodała: – Tak, jestem jego eks. To
było jeszcze zanim zdecydował się zrobić ten durny zamach.
- Zamach? – powtórzyła Daniela, bardziej z niedowierzaniem, niż
przerażeniem.
- Po co ja ci to w ogóle mówię? – zirytowała się dziewczyna. –
Ale powiem ci, to może dasz sobie spokój z tym chłopakiem. Trzy lata temu
zostałam zrekrutowana do Tygrysów,
gdzie go poznałam. Tu wybacz, ale ominę ci nasze love story, bo nic cię to nie
obchodzi. – Wywróciła oczami i już miała podjąć swoją odpowiedz, kiedy Daniela
ją wyminęła:
- Kim są Tygrysi?
- Czy ty musisz wszystko wiedzieć? – A kiedy Daniela
uśmiechnęła się z teatralną niewinnością, oparła: – Radzę ci tego nikomu nie
powtarzać, bo ty będziesz miała przechlapane. Tygrysi to organizacja młodych ludzi, supertajna, supergroźna i
supersprytna.
- I supernielegalna? – dokończyła Daniela z rozbawieniem
wymalowanym na twarzy, a dziewczyna popatrzyła na nią spojrzeniem, jakby
chciała ją prześwietlić. – Coś jak mafia?
- Nie żartuj sobie – odburknęła zirytowanym i jednocześnie
gniewnym głosem. – Wielu robiło to już przed tobą, a teraz gniją z wykrojonym
sercem w ziemi.
Uśmiech zniknął z twarzy Danieli, ale to nie oznaczało, że w
dalszym ciągu pomysł nastoletniej mafii działającej w Slighton jej nie śmieszy.
Wydawało się to absurdalne i nawet brała w możliwość, że dziewczyna robi sobie
z niej żarty.
- I ty dla nich pracujesz? Dlaczego?
- To nie jest kwestia chęci – warknęła zirytowana, zanim zdała
sobie sprawę, że powiedziała to za głośno. – Poza tym o mnie tu nie rozmawiamy
– dodała już ciszej.
- Okej. Więc co takiego zrobił Ray, że teraz nie powinien być
blisko Slighton?
- Zbuntował się – odpowiedziała. – Postąpił zupełnie
inteligentnie i zamiast uciec, zabił przywódcę.
- Zabił? – powtórzyła Daniela, bowiem ton, w jakim powiedziała
to nieznajoma, był zupełnie normalny, jak gdyby opowiadała o jakimś wybryku,
którego dokonała w dzieciństwie.
- Przecież mówię. Dwa lata temu, postrzelił go, trafiając w
oko. Trzeba przyznać, że miał cela, bo koleś był nad wyrost zabezpieczony
kuloodpornie i na dodatek miał około trzydziestki.
Danieli zrobiło się słabo, słysząc o przestępstwie, którego
dokonał Ray dwa lata temu. Ta opowieść wydawała się tak nierealna, jakby była
wyciągnięta z jakiegoś filmu. Nie chodziło o to, że nie spodziewała się tego po
nim. Prawdę mówiąc, nie wiedziała czego się po nim spodziewać, ciągle był dla
niej jak zagadka. Chodziło o to, że mu współczuła. Choć w dalszym ciągu nie
znała jego historii, a zaledwie jej urywek, wiedziała, że musiał brnąć przez
życie, broniąc się rękami i nogami.
Nieznajoma nie musiała nic więcej mówić. Jeśli mówiła prawdę,
Daniela potrafiła się domyślić reszty. Śmierć przywódcy nie mogła pozostać
bezkarna. Choć nie wiedziała jakiego rodzaju było to stowarzyszenie, nie sposób
było nie wiedzieć, że członkowie chcą śmierci mordercy. I że jak się już raz
zostanie członkiem, to trzeba nim pozostać. A tajemniczy tatuaż jest znakiem
przynależności, który jednocześnie ma przypominać o wierności.
- Więc już mniej więcej wiesz, że banda żądnych zemsty facetów
ściga Raya – rzekła dziewczyna. – To teraz powiesz mi, gdzie on jest.
- Po co ci on?
- Dlaczego ty zadajesz tyle pytań? – zirytowała się ponownie
nastolatka.
- Chcesz go ostrzec? – zapytała Daniela. – Po co? On na pewno
wie co mu grozi.
- To dlaczego jest aż tak blisko Slighton, zamiast być na
jakiejś cholernej wyspie Godnos? –warknęła nieznajoma. – Nie mam wiele czasu.
Powiedz mi gdzie on jest.
- Możesz go znaleźć wszędzie w tym miasteczku, jak już
powiedziałaś sama na początku – odparła Grand, zupełnie spokojnie. – Nie kryje
się z tym, że jest tutaj.
- To jest idiotą – skomentowała. – Nie musisz mi mówić, sama go
znajdę. Ty pod żadnym pozorem nie wyjawiaj mu tego, co ci powiedziałam, chyba,
że chcesz…
- Nie jest głupia – przerwała natychmiast Daniela urażona. –
Powiedziałaś mi wystarczająco, dzięki.
- Wybij sobie z głowy Raya – powiedziała nieznajoma wstając z
ławki. – Nie wiem co on tu robi, ale długo tu nie pozostanie. Albo go zabiją,
albo wyjedzie.
Daniela nic nie odpowiedziała. Wiedziała,
że dziewczyna ma rację. Ray był zbyt skomplikowany, by mogła zaprzątać sobie
nim głowę. Teraz w jej głowie zaczęło się wszystko klarować. Było jasne, że Ray
powinien już dawno uciec. A jego pobyt tak blisko Slighton miał związek z jego
ojcem i poszukiwaniem zegarka. I nieśmiertelności. Wszystko miało jakiś
związek.
- Czekaj! – zawołała
Grand za nieznajomą, zanim ta zdążyła zamknąć za sobą drzwiczki samochodu. –
Jak mnie znalazłaś?
Nieznajoma zaśmiała się ironicznie.
- To już był najmniejszy problem. Potrafimy zlokalizować
każdego, kto wejdzie na naszą stronę. W życiu nie widziałaś takiego sprzętu.
I zniknęła za przyciemnianą szybą.
Czekałem ponad godzinę zanim
przyszła. Wyglądała pięknie, jak zawsze, dostojnie, elegancko i dumnie. Z
gracją powolnym krokiem zeszła po schodkach, doskonale wiedząc co zaraz zrobić.
Była tak pewna siebie i tak idealna, że nie mogłem oderwać od niej spojrzenia.
A ona doskonale to wiedziała.
„Tęskniłeś?”, zapytała, mimo
że znała odpowiedź. Poruszała się ciągle tym samym powolnym krokiem, wiedząc,
że się niecierpliwię.
„Pół roku bez spotkań, jak
myślisz?”, odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od jej gładkiej buzi.
Uśmiechnęła się figlarsko, po czym zsunęła z siebie płaszczyk, odsłaniając
nagie ramiona.
„Wiesz, że nie mogłam wychodzić
z domu. Jimmy nie opuszczał mnie na krok”, powiedziała z irytacją, po czym
dodała: „Tak jakby to było pierwsze dziecko.”
Wywróciła oczami, po czym
podeszła do mnie jeszcze bliżej, uśmiechając się nieznacznie. Wspięła się na
palcach, zarzucając zgrabne ręce na moje ramiona.
„Więc jakie imię nadałaś
naszej córce?”, zapytałem, stojąc zupełnie blisko jej. Patrzyłem z góry na jej
dumną twarz, którą rozświetlały ogniki w oczach.
„To nie jest twoja córka”,
odpowiedziała, ale z jej słów nie mogłem odczytać, czy mówi poważnie, czy się
ze mną drażni.
„Oczywiście, że jest”, rzekłem
pewnym tonem, a ona nie odpowiedziała. Powoli odwróciła się do mnie plecami,
ruchem ręki odsuwając włosy zakrywające plecy.
„Pomożesz?”, zapytała
zadziornie, a ja…
- Co ty tam takiego czytasz? – zapytała Melanie Gromper,
podnosząc głowę znad księgi O czarach
podwójnej mocy. Nessie raptownie oderwała się od czytania.
- Kronikę Friderika – odpowiedziała, a blondynka uniosła brew.
- I co, znalazłaś coś o zaklęciu?
- Niekoniecznie – odparła Nessie, zamykając rękopis i kładąc go
na stolik. – Dowiedziałam się, że moja przodkini i Friderik mieli romans. I
prawdopodobnie także i dziecko.
- No co ty! Serio?! – zawołała Melanie, a jej oczy powiększyły
się z zainteresowania. – Daj mi to!
- Nie wiem, czy zechcesz to czytać – powiedziała Nessie
niechętnie, obejmując kolana rękami. Melanie już trzymała w rękach kronikę i
otworzyła ją na byle jakiej stronie, po czym uniosła głowę i zapytała: –
Czekaj. A oni nie czasem byli rodzeństwem?
- Kuzynostwem, dokładnie – uściśliła Nessie. – I spotykali się
tutaj – dodała, ogarniając spojrzeniem całe pomieszczenie piwnicy Gritmore.
Melanie zrobiła dokładnie to samo co ona, ale kiedy jej wzrok spoczął na
różowej kanapie, na której końcach siedziały one obie, jej kwaśna mina była tak
wymowna, że Nessie roześmiała się głośno.
- Dla mnie to już patologia – odparła Melanie, zamykając głośno
kronikę i odkładając ją na wcześniejsze miejsce. Wzięła do ręki butelkę piwa,
która stała na stoliku i upiła łyk. – W ogóle to nie wierzę, że zaproponowałaś
spędzić ze mną sobotni wieczór.
- Dlaczego? – zapytała Nessie, również biorąc do ręki piwo.
Stuknęły się razem butelkami i napiły się.
- Ponieważ jest sobota! – odpowiedziała Melanie, jakby to
wszystko wyjaśniało. – Wszyscy się z kimś umawiają! Alice poszła do Damiana,
Daniela ma rodzinne spotkanie, a ty nie czasem mówiłaś, że spotykasz się dziś z
Jamesem?
- Mówiłam – potwierdziła Nessie niechętnie i nie patrząc na
przyjaciółkę, skubała etykietkę z butelki. – Ale miał coś do zrobienia.
Blondynka wpuściła mocno powietrze nosem i Nessie przygotowała
się, że zaraz usłyszy zirytowaną i wściekłą Melanie, wyrzucającą z siebie
kolejne słowa, ale ona tylko wypuściła powietrze i zapytała:
- A z Jasperem?
Nessie nie wiedziała, dlaczego zrobiło się jej zupełnie gorzej,
kiedy pomyślała o swoim eks – jak się okazuje – przyjacielu. Popatrzyła na
Melanie, która zupełnie normalnie, gdyby nie minimalnie uniesiona lewa brew,
wpatrywała się w nią. Lenson wzruszyła ramionami.
- On… ma też po prostu coś do zrobienia – odparła.
- Nie kłam, pokłóciliście się – powiedziała Melanie z pewnością
w głosie.
Nessie była tak zaskoczona, że zapytała od razu:
- Skąd wiesz?
Na twarzy blondynki pojawił się zadowolony uśmieszek.
- Proszę cię, jestem Melanie Gromper – powiedziała i teatralnie
zarzuciła włosami do tyłu. Obie roześmiały się. – A tak na serio, to chcę cię
zapytać, czy jesteś pewna swoich decyzji?
Nessie zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.
- Jakich decyzji?
Melanie milczała, wymownie patrząc się na przyjaciółkę.
- Lepiej ty powiedz, kiedy wreszcie się za kogoś weźmiesz –
zawołała Nessie, chętnie zmieniając temat. – Na przykład ten Dale, on jest
przystojny.
- Ty tak serio? – jęknęła blondynka. – Ja nawet go nie znam!
- To nie ma znaczenia!
- A dlaczego nie mogę być niezależna? – zaczęła Melanie, mówiąc
teatralnie podniosłym tonem. – Dlaczego nie mogę być wolna od kłopotów, jakie
przysparza płeć przeciwna? Po co mi oni, skoro zużywają tyle energii i dobrej
woli?
- Och, Melanie, Melanie – zaśmiała się Nessie. – I tak obie
wiemy, że za miesiąc nie będziemy już tutaj siedziały razem w sobotni wieczór.
- Zakład? – zapytała Melanie pewnym głosem, wyciągając dłoń
przed siebie.
- O masło orzechowe – odpowiedziała Nessie, ściskając dłoń
przyjaciółki.
Alice postawiła zieloną skrzynkę na szafce nocnej przy swoim
łóżku i poprawiła sobie telefon przy uchu.
- Jak się czujesz? – zapytała Damiana, otwierając jedną ręką
okno, by wpuścić do sypialni trochę powietrza.
- Alice, ile razy mam ci powtarzać, że czuję się świetnie? –
Nie powiedział tego z rezygnacją, ale z czułością.
- Po prostu lubię to słyszeć – odpowiedziała i dokładnie
widziała przed oczami, jak Damian uśmiecha się, trzymając telefon komórkowy
przy uchu. – Poza tym, chciałabym kiedyś usłyszeć, że czujesz się wspaniale.
- Tak czuć mógłbym się tylko, kiedy będziemy ćwiczyć zaklęcia
koncentracji – powiedział, a Alice zarumieniła się w tej samej chwili.
- Nie zapomnij, że zanim będziemy ćwiczyć, musisz do końca
wyleczyć rękę – przypomniała mu zadziornie, na co on jęknął.
- No wiesz co? A już myślałem, że będzie tak pięknie –
westchnął na żarty, po czym dodał: – Muszę kończyć, kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyli się i Alice podeszła do szafki i wyciągnęła z niej
niebieski ręcznik oraz koszulę nocną, po czym wyszła na korytarz, by pójść do
łazienki.
Postanowiła, że weźmie długą, ciepłą kąpiel i spróbuje się
zrelaksować. Nalała wody do wanny, po czym wlała do niej swój ulubiony morelowy
płyn do kąpieli i weszła do środka. Nie wiedziała ile minut spędziła w
łazience, nie liczyła tego. Zależało jej na tym, aby trwało to jak najdłużej,
by nie musiała wychodzić z wanny i pójść spać, by potem obudzić się i stawić
czoła kolejnemu dniu walki.
Dopiero gdy woda była zupełnie zimna, opatuliła się w ręcznik i
przebrała w świeżą piżamę. Szurając kapciami opuściła łazienkę i skierowała się
w stronę pokoju. Gdy do niego weszła, zielona skrzynka nie stała już na szafce
nocnej.
_________________________________________________
Hejooo!
Zanim mnie zabijecie, że zniknęłam, wiedźcie, że za mną sesja, którą udało mi się zaliczyć! Co prawda, przede mną jeszcze gorszy następny semestr, ale na pewno będę tu wchodzić częściej :)
Co do rozdziału:
Co myślicie na temat Raya? Czy tajemnicza nieznajoma rozjaśniła nam co nieco w głowach na temat jego przeszłości i motywów?
Osobiście jestem bardzo rozbawiona sceną Nessie i Melanie, po prostu bardzo lekko mi się ją pisało i jestem zadowolona z rezultatu.
No ale! Przecież najważniejsze: Co najlepszego zrobiła Alice?! Szczerze, ja spodziewałabym się takiego zachowania po Melanie ;)
Ja lecę czytać Wasze rozdziały!
Do następnego razu! :*
Taaa... to było bardzo lekkomyślne ze strony Alice. Jestem ciekawa czy wszyscy siądą jej na głowie. Pewnie nie obejdzie się bez besztania, paniki... i czego tam jeszcze. Hm. A może nie będzie tak źle? Już nie raz w tym opowiadaniu mnie zaskoczyłaś, także niczego nigdy nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńCo do Raya nie zmieniłam zdania, tak mi się wydaje. O ile tajemnicza nieznajoma mówiła prawdę (bo przecież dlaczego miałaby kłamać? xD), to coś niecoś wyjaśniła. Choć jeszcze dużo jest niewiadomych, co do jego osoby.
Bardzo lekko i przyjemnie się czytało. Zanim się zorientowałam, w mig nadrobiłam zaległe rozdziały. Aż troszkę smutno mi się zrobiło, że nie ma ich więcej.
Do następnego rozdziału.
Buziaki ;*
[http://zdradzone-nadzieje.blogspot.com]
Co za blondynka...Tylko tyle mogę powiedzieć o Alice, chociaż blondynką nie jest.. Jak mogła zrobić coś tak głupiego!
OdpowiedzUsuńNie zdziwię się jak wszyscy się wściekną!
Świetny pomysł z tą organizacją, chociaż szczerze nie za bardzo czaję o co w tym wszystkim chodzi.. Może Ray nie jest tak do końca zły? Namieszałaś mi w głowie!
Co do sceny dziewcząt to świetna! I Masło orzechowe <3 ! Nie zdziwiłam się, widząc że o to się założyły !
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę xd
HAHAHA! Sekretna wreszcie dorwała się do komputera!
OdpowiedzUsuńA Tak poważnie, to od dzisiaj kocham Ray'a! Tak! Boże, ja myślałam, ze z niego taki chłopiec na posyłki, taki synalek tatusia co to ze strachu zrobi wszystko, co staruszek zechce, a tu proszę! nawet zabić kogoś potrafił! Muszę przyznać, że byłam naprawdę zaskoczona zarówno jego wyczynem, jak i całą tą organizacją Tygrysów! Mam nadzieję, że nie po raz ostatni poruszyłaś ten wątek, bo ja czekam na jakieś jego ciekawe rozwinięcie!
Alice zachowała się trochę nierozsądnie, to fakt, ale skąd mogł wiedzieć, że ktoś zwinie szkatułkę? Ale teraz coś czuję, ze będą mieli przez to ogromne kłopoty! A Bryantowie w końcu dostali to, czego tak zawzięcie szukali! I tak w ogóle to skąd oni wiedzieli, ze to Alice ją ma? No ja się pytam, skąd?! Teraz to już nie wątpię, że ktoś z otoczenia naszych czarownic jest zdrajcą...tylko kto?
mam małą prośbę, dodaj rozdział jak najszybciej! Obiecuję, ze skomentuję szybciej niż ten (o ile mi znowu komp nie nawali)!
Pozdrawiam! :*
Poczułam się lekko zagubiona, po przerwie! ;) Ale już wszystko sobie układam.
OdpowiedzUsuńRay znów pokazał się od tej strony co na początku. taki niezależny i groźny. Takie wielkie waw. Nieznajoma rozśmieszyła mnie swoim sposobem bycia i to love story... ja chętnie bym posłuchała. xD
Nessie i Melanie idealnie dopełniły całości. Było tak naturalnie i czekoladowo. Podobało mi się niesamowicie, mimo braku jakiś zwrotów. Nessie chyba powoli zapomni o Jamesie, ja już go puszczam w zapomnienie. On kogoś ma! Na stówkę! Ale trzymamy za słowo, że jak powiedziała Nessie, że za miesiąc będą spędzać inaczej sobotni wieczór. ;)
Miałam ochotę nakrzyczeć na Alice... Było sielankowo, a tu taki ważny szczegół po prostu zniknął, jakbyś umyślnie poprowadziła akcję, tak by nikt nie zauważył zniknięcia...
Zaczynam się teraz niepokoić. ;)
Pozdrawiam cieplutko!