środa, 11 lutego 2015

XXII. SLIGHTON, BOCZNA 5G

– ROZDZIAŁ XXII –
SLIGHTON, BOCZNA 5G


Daniela ze zdenerwowaniem patrzyła na wskazówki zegara. Za dokładnie minutę i osiem sekund miała wybić siedemnasta, ale ona i tak się niepokoiła. Czuła, że ta tajemnicza dziewczyna, którą spotkała tydzień temu w MaxCup, nie przyjdzie. Po prostu wydawało się to nierealne, że osoba, mająca taki sam tatuaż jak Ray, sama przyszła do niej, dając jej szansę na znalezienie odpowiedzi na pytania, które zaprzątały jej głowę. Takie zbiegi okoliczności po prostu się nie wydarzały.
Mimo jednak swoich złych przeczuć, czekała, siedząc na ławce w Parku Głównym. Trochę gryzły ją wyrzuty sumienia, ponieważ na dzisiaj była zaproszona na spotkanie w sprawie wesela Heather i Marka. Jednak kiedy tajemnicza nieznajoma zaproponowała termin spotkania, Danieli kompletnie wypadło z głowy, że sobotę ma zajętą. Nie mogła tak po prostu zrezygnować z szansy dowiedzenia się czegoś więcej o Rayu. Musiała tutaj przyjść, decydując się na opuszczenie rodzinnego spotkania.
Było to rzadkie, ale jednak tym razem Danielę zawiodła intuicja. Ciemnowłosa nastolatka nie wiadomo skąd wyskoczyła z samochodu z przyciemnianymi szybami dokładnie w momencie, w którym mała wskazówka zegarka spoczęła na cyfrze pięć.
- Jesteś – odparła nastolatka, zarzucając na siebie kaptur swojej czarnej bluzy z pomarańczowym paskiem na rękawie. Usiadła obok Danieli na ławce i zapytała: – No dobra, co chcesz wiedzieć za informację, gdzie jest Ray?
Daniela przypatrzyła się dziewczynie uważnie. Była zadowolona, że bez ogródek przechodzą do tematu. Prawdę mówiąc, nie wiedziała od czego zacząć. Miała w swojej głowie milion pytań.
- Co oznacza twój tatuaż? – zdecydowała się zadać pytanie, które wypowiedziała już tydzień temu.
Nastolatka nie odwracając od niej wzroku, powiedziała bez wahania:
- Nie mogę ci powiedzieć.
Daniela patrzyła na dziewczynę osłupiała.
- Obiecałaś mi! – zawołała.
Tamta uśmiechnęła się tylko ironicznie.
- Wiesz, że powiedziałaś mi wystarczająco, że nie muszę odpowiadać na żadne twoje pytania? – zapytała dziewczyna z cwanym uśmieszkiem na twarzy. – Wypowiedziałaś imię Raya, a to oznacza, że gdzieś on tu jest. Jak myślisz, ile czasu zajmie mi jego znalezienie  tak małej mieścinie?
Daniela czuła się oburzona bezpośredniością i arogancją nastolatki. Poczuła, że nie darzy jej sympatią i nigdy nie potrafiłaby jej polubić.
- W takim razie po co tu jesteś? – zapytała, siląc się na obojętność.
Nastolatka zarzuciła nogę na nogę i oparła się wygodniej na drewnianej ławce.
- Mam do ciebie kilka pytań – odparła, a Daniela uniosła brew. – Jak zauważyłaś, nie będę niczego owijać, więc powiem wprost. Wiem, że weszłaś na naszą stronę i chcę wiedzieć dlaczego.
Przez jedną dziesiątą sekundy nie wiedziała o czym nieznajoma mówi. Ale potem już wszystko ułożyło się jej w głowie.
- Masz na myśli tę stronę internetową ze śmiesznym pismem? – zapytała Daniela retorycznie. – Zauważyłam na ręce Raya tatuaż i chciałam się dowiedzieć co on oznacza. Nie odpowiedział mi na pytanie, dlatego przeszukałam cały Internet, by znaleźć odpowiedź. Tak właśnie dotarłam na waszą stronę.
- Tak bardzo zależy ci na tym chłopaku? – zapytała nastolatka z nutą rozbawienia, ogarniając wzrokiem rząd wierzb, rosnących naprzeciw ławki.
- Słucham? – odrzekła Daniela, mając nadzieję, że na jej policzek nie wypłynie fala czerwieni.
- Na naszą stronę nie jest tak łatwo wejść – wytłumaczyła nieznajoma, nie odrywając wzroku od drzew. – Mamy coś w rodzaju blokady wyszukiwania, więc najprostszym sposobem, by do niej dotrzeć jest posiadanie adresu. Skoro nie weszłaś na nią, mając nadzieję zostać rekrutem albo klientem, musiałaś być bardzo zdesperowana, by przeszukać całą sieć dla zdobycia informacji o tatuażu Raya.
- Powiedzmy, że jestem ciekawska – odpowiedziała Daniela, ale nastolatka nie zamierzała już tego kwestionować. Uśmiechnęła się tylko do siebie kącikiem ust i powiedziała już poważnym głosem, odwracając się przodem w jej stronę:
– Okej, nie będę więcej omijać tematu. Jesteś jedyna osobą, którą znam, która wie gdzie jest Ray, a ja muszę to wiedzieć jak najszybciej.
- Dlaczego? – zapytała Daniela, zadowolona, że będzie miała szansę na wyciągnięcie odpowiedzi. Byłą całkowicie zaintrygowana nieznajomą, tatuażem i tajemniczą stroną internetową. Spostrzegła, że pewność siebie i zadziorność były tylko przykrywką, zasłaniającą prawdziwe intencje dziewczyny. Ale Daniela od razu spostrzegła, że nastolatka potrzebuje tak samo odpowiedzi, a nawet bardziej, jak ona.
- Bo nie powinno go tutaj być – odpowiedziała szeptem ze złością w głosie. – Powinien być daleko stąd, powinien być w jakimś dalekim kraju, a nie być dwadzieścia kilometrów od Slighton.
Daniela ze zdziwieniem parzyła na dziewczynę, jak porzucając maskę wrednej dziewczyny, przybliża się do niej, chcąc dowiedzieć się od niej jak najwięcej.
- Czy on jest w niebezpieczeństwie? – zapytała Daniela, wykorzystując sytuację. Skoro dziewczyna nie chce jej wszystkiego powiedzieć wprost, ona i tak to z niej wyciągnie.
- Od dwóch lat – odparła, dalej nie podnosząc głosu. Nie mówiła tego jednak z przestrachem. Ciągle zawierała w swoich słowach nutkę zadziorności i obojętności. – I nie wiem, co mu się stało w ten popaprany łeb, że zdecydował się zamieszkać tutaj.
Danieli przeszło przez myśl, że ona wie co, ale nie zamierzała tego nikomu zdradzać. A szczególnie intrygującej, i irytującej zarazem, nieznajomej.
- Więc co mu grozi? – zapytała Daniela, a dziewczyna rzuciła jej ostre spojrzenie.
- Nie wystarczy ci to, co już wiesz? – odburknęła, a kiedy Grand pokiwała głową z zadziornym uśmiechem, westchnęła i powiedziała: – Wiedz, że mówię ci to tylko dlatego, że wiem, iż nas nie wydasz. Skoro tak bardzo intryguje cię coś związanego z Rayem, musi ci na nim zależeć. Trochę ci współczuję, bo bycie zakochanym w Rayu, nigdy nie kończy się happy endem – westchnęła i uprzedzając pytanie Danieli, dodała: – Tak, jestem jego eks. To było jeszcze zanim zdecydował się zrobić ten durny zamach.
- Zamach? – powtórzyła Daniela, bardziej z niedowierzaniem, niż przerażeniem.
- Po co ja ci to w ogóle mówię? – zirytowała się dziewczyna. – Ale powiem ci, to może dasz sobie spokój z tym chłopakiem. Trzy lata temu zostałam zrekrutowana do Tygrysów, gdzie go poznałam. Tu wybacz, ale ominę ci nasze love story, bo nic cię to nie obchodzi. – Wywróciła oczami i już miała podjąć swoją odpowiedz, kiedy Daniela ją wyminęła:
- Kim są Tygrysi?
- Czy ty musisz wszystko wiedzieć? – A kiedy Daniela uśmiechnęła się z teatralną niewinnością, oparła: – Radzę ci tego nikomu nie powtarzać, bo ty będziesz miała przechlapane. Tygrysi to organizacja młodych ludzi, supertajna, supergroźna i supersprytna.
- I supernielegalna? – dokończyła Daniela z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, a dziewczyna popatrzyła na nią spojrzeniem, jakby chciała ją prześwietlić. – Coś jak mafia?
- Nie żartuj sobie – odburknęła zirytowanym i jednocześnie gniewnym głosem. – Wielu robiło to już przed tobą, a teraz gniją z wykrojonym sercem w ziemi.
Uśmiech zniknął z twarzy Danieli, ale to nie oznaczało, że w dalszym ciągu pomysł nastoletniej mafii działającej w Slighton jej nie śmieszy. Wydawało się to absurdalne i nawet brała w możliwość, że dziewczyna robi sobie z niej żarty.
- I ty dla nich pracujesz? Dlaczego?
- To nie jest kwestia chęci – warknęła zirytowana, zanim zdała sobie sprawę, że powiedziała to za głośno. – Poza tym o mnie tu nie rozmawiamy – dodała już ciszej.
- Okej. Więc co takiego zrobił Ray, że teraz nie powinien być blisko Slighton?
- Zbuntował się – odpowiedziała. – Postąpił zupełnie inteligentnie i zamiast uciec, zabił przywódcę.
- Zabił? – powtórzyła Daniela, bowiem ton, w jakim powiedziała to nieznajoma, był zupełnie normalny, jak gdyby opowiadała o jakimś wybryku, którego dokonała w dzieciństwie.
- Przecież mówię. Dwa lata temu, postrzelił go, trafiając w oko. Trzeba przyznać, że miał cela, bo koleś był nad wyrost zabezpieczony kuloodpornie i na dodatek miał około trzydziestki.
Danieli zrobiło się słabo, słysząc o przestępstwie, którego dokonał Ray dwa lata temu. Ta opowieść wydawała się tak nierealna, jakby była wyciągnięta z jakiegoś filmu. Nie chodziło o to, że nie spodziewała się tego po nim. Prawdę mówiąc, nie wiedziała czego się po nim spodziewać, ciągle był dla niej jak zagadka. Chodziło o to, że mu współczuła. Choć w dalszym ciągu nie znała jego historii, a zaledwie jej urywek, wiedziała, że musiał brnąć przez życie, broniąc się rękami i nogami.
Nieznajoma nie musiała nic więcej mówić. Jeśli mówiła prawdę, Daniela potrafiła się domyślić reszty. Śmierć przywódcy nie mogła pozostać bezkarna. Choć nie wiedziała jakiego rodzaju było to stowarzyszenie, nie sposób było nie wiedzieć, że członkowie chcą śmierci mordercy. I że jak się już raz zostanie członkiem, to trzeba nim pozostać. A tajemniczy tatuaż jest znakiem przynależności, który jednocześnie ma przypominać o wierności.
- Więc już mniej więcej wiesz, że banda żądnych zemsty facetów ściga Raya – rzekła dziewczyna. – To teraz powiesz mi, gdzie on jest.
- Po co ci on?
- Dlaczego ty zadajesz tyle pytań? – zirytowała się ponownie nastolatka.
- Chcesz go ostrzec? – zapytała Daniela. – Po co? On na pewno wie co mu grozi.
- To dlaczego jest aż tak blisko Slighton, zamiast być na jakiejś cholernej wyspie Godnos? –warknęła nieznajoma. – Nie mam wiele czasu. Powiedz mi gdzie on jest.
- Możesz go znaleźć wszędzie w tym miasteczku, jak już powiedziałaś sama na początku – odparła Grand, zupełnie spokojnie. – Nie kryje się z tym, że jest tutaj.
- To jest idiotą – skomentowała. – Nie musisz mi mówić, sama go znajdę. Ty pod żadnym pozorem nie wyjawiaj mu tego, co ci powiedziałam, chyba, że chcesz…
- Nie jest głupia – przerwała natychmiast Daniela urażona. – Powiedziałaś mi wystarczająco, dzięki.
- Wybij sobie z głowy Raya – powiedziała nieznajoma wstając z ławki. – Nie wiem co on tu robi, ale długo tu nie pozostanie. Albo go zabiją, albo wyjedzie.
         Daniela nic nie odpowiedziała. Wiedziała, że dziewczyna ma rację. Ray był zbyt skomplikowany, by mogła zaprzątać sobie nim głowę. Teraz w jej głowie zaczęło się wszystko klarować. Było jasne, że Ray powinien już dawno uciec. A jego pobyt tak blisko Slighton miał związek z jego ojcem i poszukiwaniem zegarka. I nieśmiertelności. Wszystko miało jakiś związek.
-  Czekaj! – zawołała Grand za nieznajomą, zanim ta zdążyła zamknąć za sobą drzwiczki samochodu. – Jak mnie znalazłaś?
Nieznajoma zaśmiała się ironicznie.
- To już był najmniejszy problem. Potrafimy zlokalizować każdego, kto wejdzie na naszą stronę. W życiu nie widziałaś takiego sprzętu.
I zniknęła za przyciemnianą szybą.


Czekałem ponad godzinę zanim przyszła. Wyglądała pięknie, jak zawsze, dostojnie, elegancko i dumnie. Z gracją powolnym krokiem zeszła po schodkach, doskonale wiedząc co zaraz zrobić. Była tak pewna siebie i tak idealna, że nie mogłem oderwać od niej spojrzenia. A ona doskonale to wiedziała.
„Tęskniłeś?”, zapytała, mimo że znała odpowiedź. Poruszała się ciągle tym samym powolnym krokiem, wiedząc, że się niecierpliwię.
„Pół roku bez spotkań, jak myślisz?”, odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od jej gładkiej buzi. Uśmiechnęła się figlarsko, po czym zsunęła z siebie płaszczyk, odsłaniając nagie ramiona.
„Wiesz, że nie mogłam wychodzić z domu. Jimmy nie opuszczał mnie na krok”, powiedziała z irytacją, po czym dodała: „Tak jakby to było pierwsze dziecko.”
Wywróciła oczami, po czym podeszła do mnie jeszcze bliżej, uśmiechając się nieznacznie. Wspięła się na palcach, zarzucając zgrabne ręce na moje ramiona.
„Więc jakie imię nadałaś naszej córce?”, zapytałem, stojąc zupełnie blisko jej. Patrzyłem z góry na jej dumną twarz, którą rozświetlały ogniki w oczach.
„To nie jest twoja córka”, odpowiedziała, ale z jej słów nie mogłem odczytać, czy mówi poważnie, czy się ze mną drażni.
„Oczywiście, że jest”, rzekłem pewnym tonem, a ona nie odpowiedziała. Powoli odwróciła się do mnie plecami, ruchem ręki odsuwając włosy zakrywające plecy.
„Pomożesz?”, zapytała zadziornie, a ja…

- Co ty tam takiego czytasz? – zapytała Melanie Gromper, podnosząc głowę znad księgi O czarach podwójnej mocy. Nessie raptownie oderwała się od czytania.
- Kronikę Friderika – odpowiedziała, a blondynka uniosła brew.
- I co, znalazłaś coś o zaklęciu?
- Niekoniecznie – odparła Nessie, zamykając rękopis i kładąc go na stolik. – Dowiedziałam się, że moja przodkini i Friderik mieli romans. I prawdopodobnie także i dziecko.
- No co ty! Serio?! – zawołała Melanie, a jej oczy powiększyły się z zainteresowania. – Daj mi to!
- Nie wiem, czy zechcesz to czytać – powiedziała Nessie niechętnie, obejmując kolana rękami. Melanie już trzymała w rękach kronikę i otworzyła ją na byle jakiej stronie, po czym uniosła głowę i zapytała: – Czekaj. A oni nie czasem byli rodzeństwem?
- Kuzynostwem, dokładnie – uściśliła Nessie. – I spotykali się tutaj – dodała, ogarniając spojrzeniem całe pomieszczenie piwnicy Gritmore. Melanie zrobiła dokładnie to samo co ona, ale kiedy jej wzrok spoczął na różowej kanapie, na której końcach siedziały one obie, jej kwaśna mina była tak wymowna, że Nessie roześmiała się głośno.
- Dla mnie to już patologia – odparła Melanie, zamykając głośno kronikę i odkładając ją na wcześniejsze miejsce. Wzięła do ręki butelkę piwa, która stała na stoliku i upiła łyk. – W ogóle to nie wierzę, że zaproponowałaś spędzić ze mną sobotni wieczór.
- Dlaczego? – zapytała Nessie, również biorąc do ręki piwo. Stuknęły się razem butelkami i napiły się.
- Ponieważ jest sobota! – odpowiedziała Melanie, jakby to wszystko wyjaśniało. – Wszyscy się z kimś umawiają! Alice poszła do Damiana, Daniela ma rodzinne spotkanie, a ty nie czasem mówiłaś, że spotykasz się dziś z Jamesem?
- Mówiłam – potwierdziła Nessie niechętnie i nie patrząc na przyjaciółkę, skubała etykietkę z butelki. – Ale miał coś do zrobienia.
Blondynka wpuściła mocno powietrze nosem i Nessie przygotowała się, że zaraz usłyszy zirytowaną i wściekłą Melanie, wyrzucającą z siebie kolejne słowa, ale ona tylko wypuściła powietrze i zapytała:
- A z Jasperem?
Nessie nie wiedziała, dlaczego zrobiło się jej zupełnie gorzej, kiedy pomyślała o swoim eks – jak się okazuje – przyjacielu. Popatrzyła na Melanie, która zupełnie normalnie, gdyby nie minimalnie uniesiona lewa brew, wpatrywała się w nią. Lenson wzruszyła ramionami.
- On… ma też po prostu coś do zrobienia – odparła.
- Nie kłam, pokłóciliście się – powiedziała Melanie z pewnością w głosie.
Nessie była tak zaskoczona, że zapytała od razu:
- Skąd wiesz?
Na twarzy blondynki pojawił się zadowolony uśmieszek.
- Proszę cię, jestem Melanie Gromper – powiedziała i teatralnie zarzuciła włosami do tyłu. Obie roześmiały się. – A tak na serio, to chcę cię zapytać, czy jesteś pewna swoich decyzji?
Nessie zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.
- Jakich decyzji?
Melanie milczała, wymownie patrząc się na przyjaciółkę.
- Lepiej ty powiedz, kiedy wreszcie się za kogoś weźmiesz – zawołała Nessie, chętnie zmieniając temat. – Na przykład ten Dale, on jest przystojny.
- Ty tak serio? – jęknęła blondynka. – Ja nawet go nie znam!
- To nie ma znaczenia!
- A dlaczego nie mogę być niezależna? – zaczęła Melanie, mówiąc teatralnie podniosłym tonem. – Dlaczego nie mogę być wolna od kłopotów, jakie przysparza płeć przeciwna? Po co mi oni, skoro zużywają tyle energii i dobrej woli?
- Och, Melanie, Melanie – zaśmiała się Nessie. – I tak obie wiemy, że za miesiąc nie będziemy już tutaj siedziały razem w sobotni wieczór.
- Zakład? – zapytała Melanie pewnym głosem, wyciągając dłoń przed siebie.
- O masło orzechowe – odpowiedziała Nessie, ściskając dłoń przyjaciółki.


Alice postawiła zieloną skrzynkę na szafce nocnej przy swoim łóżku i poprawiła sobie telefon przy uchu.
- Jak się czujesz? – zapytała Damiana, otwierając jedną ręką okno, by wpuścić do sypialni trochę powietrza.
- Alice, ile razy mam ci powtarzać, że czuję się świetnie? – Nie powiedział tego z rezygnacją, ale z czułością.
- Po prostu lubię to słyszeć – odpowiedziała i dokładnie widziała przed oczami, jak Damian uśmiecha się, trzymając telefon komórkowy przy uchu. – Poza tym, chciałabym kiedyś usłyszeć, że czujesz się wspaniale.
- Tak czuć mógłbym się tylko, kiedy będziemy ćwiczyć zaklęcia koncentracji – powiedział, a Alice zarumieniła się w tej samej chwili.
- Nie zapomnij, że zanim będziemy ćwiczyć, musisz do końca wyleczyć rękę – przypomniała mu zadziornie, na co on jęknął.
- No wiesz co? A już myślałem, że będzie tak pięknie – westchnął na żarty, po czym dodał: – Muszę kończyć, kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyli się i Alice podeszła do szafki i wyciągnęła z niej niebieski ręcznik oraz koszulę nocną, po czym wyszła na korytarz, by pójść do łazienki.
Postanowiła, że weźmie długą, ciepłą kąpiel i spróbuje się zrelaksować. Nalała wody do wanny, po czym wlała do niej swój ulubiony morelowy płyn do kąpieli i weszła do środka. Nie wiedziała ile minut spędziła w łazience, nie liczyła tego. Zależało jej na tym, aby trwało to jak najdłużej, by nie musiała wychodzić z wanny i pójść spać, by potem obudzić się i stawić czoła kolejnemu dniu walki.
Dopiero gdy woda była zupełnie zimna, opatuliła się w ręcznik i przebrała w świeżą piżamę. Szurając kapciami opuściła łazienkę i skierowała się w stronę pokoju. Gdy do niego weszła, zielona skrzynka nie stała już na szafce nocnej.

_________________________________________________

Hejooo!
Zanim mnie zabijecie, że zniknęłam, wiedźcie, że za mną sesja, którą udało mi się zaliczyć! Co prawda, przede mną jeszcze gorszy następny semestr, ale na pewno będę tu wchodzić częściej :)
Co do rozdziału:
Co myślicie na temat Raya? Czy tajemnicza nieznajoma rozjaśniła nam co nieco w głowach na temat jego przeszłości i motywów?
Osobiście jestem bardzo rozbawiona sceną Nessie i Melanie, po prostu bardzo lekko mi się ją pisało i jestem zadowolona z rezultatu. 
No ale! Przecież najważniejsze: Co najlepszego zrobiła Alice?! Szczerze, ja spodziewałabym się takiego zachowania po Melanie ;)

Ja lecę czytać Wasze rozdziały!
Do następnego razu! :*



4 komentarze:

  1. Taaa... to było bardzo lekkomyślne ze strony Alice. Jestem ciekawa czy wszyscy siądą jej na głowie. Pewnie nie obejdzie się bez besztania, paniki... i czego tam jeszcze. Hm. A może nie będzie tak źle? Już nie raz w tym opowiadaniu mnie zaskoczyłaś, także niczego nigdy nie jestem pewna.
    Co do Raya nie zmieniłam zdania, tak mi się wydaje. O ile tajemnicza nieznajoma mówiła prawdę (bo przecież dlaczego miałaby kłamać? xD), to coś niecoś wyjaśniła. Choć jeszcze dużo jest niewiadomych, co do jego osoby.
    Bardzo lekko i przyjemnie się czytało. Zanim się zorientowałam, w mig nadrobiłam zaległe rozdziały. Aż troszkę smutno mi się zrobiło, że nie ma ich więcej.
    Do następnego rozdziału.
    Buziaki ;*

    [http://zdradzone-nadzieje.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za blondynka...Tylko tyle mogę powiedzieć o Alice, chociaż blondynką nie jest.. Jak mogła zrobić coś tak głupiego!
    Nie zdziwię się jak wszyscy się wściekną!
    Świetny pomysł z tą organizacją, chociaż szczerze nie za bardzo czaję o co w tym wszystkim chodzi.. Może Ray nie jest tak do końca zły? Namieszałaś mi w głowie!
    Co do sceny dziewcząt to świetna! I Masło orzechowe <3 ! Nie zdziwiłam się, widząc że o to się założyły !
    Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę xd

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHA! Sekretna wreszcie dorwała się do komputera!
    A Tak poważnie, to od dzisiaj kocham Ray'a! Tak! Boże, ja myślałam, ze z niego taki chłopiec na posyłki, taki synalek tatusia co to ze strachu zrobi wszystko, co staruszek zechce, a tu proszę! nawet zabić kogoś potrafił! Muszę przyznać, że byłam naprawdę zaskoczona zarówno jego wyczynem, jak i całą tą organizacją Tygrysów! Mam nadzieję, że nie po raz ostatni poruszyłaś ten wątek, bo ja czekam na jakieś jego ciekawe rozwinięcie!
    Alice zachowała się trochę nierozsądnie, to fakt, ale skąd mogł wiedzieć, że ktoś zwinie szkatułkę? Ale teraz coś czuję, ze będą mieli przez to ogromne kłopoty! A Bryantowie w końcu dostali to, czego tak zawzięcie szukali! I tak w ogóle to skąd oni wiedzieli, ze to Alice ją ma? No ja się pytam, skąd?! Teraz to już nie wątpię, że ktoś z otoczenia naszych czarownic jest zdrajcą...tylko kto?
    mam małą prośbę, dodaj rozdział jak najszybciej! Obiecuję, ze skomentuję szybciej niż ten (o ile mi znowu komp nie nawali)!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Poczułam się lekko zagubiona, po przerwie! ;) Ale już wszystko sobie układam.
    Ray znów pokazał się od tej strony co na początku. taki niezależny i groźny. Takie wielkie waw. Nieznajoma rozśmieszyła mnie swoim sposobem bycia i to love story... ja chętnie bym posłuchała. xD
    Nessie i Melanie idealnie dopełniły całości. Było tak naturalnie i czekoladowo. Podobało mi się niesamowicie, mimo braku jakiś zwrotów. Nessie chyba powoli zapomni o Jamesie, ja już go puszczam w zapomnienie. On kogoś ma! Na stówkę! Ale trzymamy za słowo, że jak powiedziała Nessie, że za miesiąc będą spędzać inaczej sobotni wieczór. ;)
    Miałam ochotę nakrzyczeć na Alice... Było sielankowo, a tu taki ważny szczegół po prostu zniknął, jakbyś umyślnie poprowadziła akcję, tak by nikt nie zauważył zniknięcia...
    Zaczynam się teraz niepokoić. ;)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń