poniedziałek, 20 kwietnia 2015

XXVI. PO KTÓREJ JESTEŚ STRONIE?

– ROZDZIAŁ XXVI –
PO KTÓREJ JESTEŚ STRONIE?


Dwanaście lat temu, zaraz po pogrzebie Rene, Nessie schowała się  w starej, drewnianej chatce, mieszczącej się na niezamieszkanej od roku posesji Nesterów. Wszyscy znajomi i zaalarmowana policja szukali sześciolatki wszędzie, ale nigdzie nie mogli jej znaleźć. Tylko jedna osoba mogła wiedzieć, że Nessie schowała się w sekretnym miejscu, które znali tylko oni dwoje. Jasper.
Tego dnia matka kazała mu i jego siostrze siedzieć w domu, bowiem obawiała się, że po mieście grasuje porywacz. Gdy tylko wyszła na zewnątrz, by pomóc w poszukiwaniach, Jasper wziął ze swojego kufra mały drewniany mieczyk i wymknął się z domu, kiedy babcia poszła do toalety. Natychmiast pobiegł do chatki.
Mała Nessie siedziała skulona między starym fotelem, a stolikiem z rozrysowaną szachownicą. Obejmowała rękami ubrane w białe podkolanówki i czarne lakierki nogi i chwiała się, płacząc. Jasper podszedł do niej i wyciągnął z kieszeni zwinięty w sreberko kawałek białej czekolady.
- Proszę – powiedział.
Popatrzyła zapłakanymi oczami na kawałek ich ulubionego przysmaku i jej twarz rozpogodziła się. Wzięła do ręki kostkę i zaczęła ssać jeden koniuszek.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? – zapytała go, a on z uśmiechem na twarzy odpowiedział:
- Bo jesteś moją przyjaciółką. A to jest nasz sekret.


Nessie nie wiedziała dlaczego przypomniała sobie to wspomnienie w momencie, którym dowiedziała się, że Bryantowie porwali Jaspera. Choć Elsa twierdziła, że może być to kłamstwo, ona była pewna, że Simon nie kłamał. Nie trudno było jej uwierzyć w to, że Bryant porwał Jaspera jeszcze przed próbą uwolnienia zaklęcia. W każdym razie trzeba było to sprawdzić.
Nie odbierał telefonów i choć można było to zrzucić na jego ostatni zły humor, wszyscy ruszyli, by go odszukać. Alice pobiegła natychmiast do domu z Damianem, a Nessie ruszyła za nią. Melanie wraz z Rickiem oraz Danielą postanowiła pójść do MaxCup, by sprawdzić, czy Jasper tam jest i dla pozoru pokazać się jeszcze choć raz na imprezie. Elsa natomiast poszła do Gritmore i czekała na wiadomości.
Zanim jeszcze Alice przybyła do swojego domu, otrzymała wiadomość, że Jaspera nie ma w pubie i przeklęła pod nosem. Zaczęła biec jeszcze szybciej, a kiedy znalazła się na znajomej uliczce, od razu spojrzała na rodzinny budynek. Światło paliło się tylko w jednym pokoju na piętrze i należał on do Becky.
Nie tracąc jednak nadziei prędko otworzyła drzwi i razem z Damianem oraz Nessie weszli na ciemny korytarz. Próbując nie wykonywać żadnych dźwięków i nie zbudzić Helen, weszli po schodach na piętro do pokoju Jaspera. Alice otworzyła ostrożnie drzwi i zapaliła światło. Łóżko brata pozostawało nietknięte.
Alice jęknęła.
- Mają go – wyszeptała, a Damian objął ją. – Oni naprawdę go mają.
Nessie patrzyła na pusty pokój, a z jej twarzy nie można było nic odczytać.
- Znajdziemy go – powiedział Damian zdeterminowanym głosem.
- Tylko gdzie? – Głos jej się załamał i żeby się nie rozpłakać, przylgnęła do chłopaka jeszcze ciaśniej.
Damian z początku nic nie mówił. Dopiero po chwili, lekko odsunął Alice i rzekł:
- Musicie się przebrać i wykąpać, by zmyć ten okropny pył.
- Nie mamy na to czasu! – zaczęła protestować Alice oburzonym tonem, jednak Damian dokończył:
- Inaczej nic nie zdziałamy. Jeśli mamy go uwolnić, potrzebna nam moc.


Jechała z zawrotną prędkością. Szczęśliwie ulice były praktycznie puste, dlatego mogła wykonywać ostre zakręty bez zastanowienia. Każda minuta zdawała się wydłużać w nieskończoność, przynosząc zdenerwowanie. Nie miała czasu. Musiała skrócić czterogodzinną jazdę do minimum. Nie było innego wyjścia.


- Potrzebujemy rzeczy, która jest najbliższa sercu Jaspera – powiedział Damian, rozkładając na biurku plan miasta.
Alice zmarszczyła brwi, wytężając umysł i mimowolnie spojrzała na Nessie. Ta bez zastanowienia odpowiedziała:
- Gitara.
- A może coś mniejszego? – zasugerował Damian. – To coś musi wskazać na planie miejsce pobytu Jaspera. Gitara ma za dużą objętość.
- Nie ma nic innego – odpowiedziała Nessie pewnym głosem, a Alice zawstydziła się w duchu. – On nie przywiązuje się do rzeczy. Tylko do wspomnień i osób – dodała szeptem.
- W takim razie nie wykonamy zaklęcia – powiedział, a w jego głosie słychać było zmartwienie. Widać było, że w głowie stara się znaleźć jakieś nowe rozwiązanie, ale żadnego takiego nie było.
- I tak nie mieliśmy pewności, czy to by w ogóle zadziałało – westchnęła Alice siadając na krawędzi łóżka. – Pewnie mają tam zaklęcie maskujące.
- Gdzie go mogli ukryć? – zapytała Nessie retorycznie i spojrzała na Damiana. Kto jak kto, ale on znał Bryantów najbardziej. Chłopak zamyślił się i po chwili powiedział:
- Ja obstawiam ich własny dom. Nie mają jak pilnować więźnia gdzie indziej. Poza tym nie mają dostępu do innych miejsc, szczególnie po tym jak Simon wysadził w powietrze tę trójkę; wszystkie takie bunkry są pilnowane.
Zdawało się to zupełnie logiczne i niebezpodstawne, jednak była to zaledwie jedna setna rozwiązania problemu.
- Teraz musimy mieć plan – powiedziała Nessie. – Musimy wiedzieć jak się tam dostać, pokonać Bryantów, Roseann i jak go odbić.
Gdy to powiedziała, zrobiło się jej słabo. Realizacja jakiegokolwiek planu, nawet najlepszego, graniczyła z cudem. Za nic świecie Bryantowie nie oddadzą jedynej osoby, która trzyma ich krok przed nimi.
- Wiem – powiedziała nagle Alice, wyrywając przyjaciółkę z przygnębiających myśli. – Poprosimy Raya o pomoc.
Ich miny, w szczególności Damiana, były tak zaskoczone, jakby właśnie usłyszeli, że Alice sugeruje stworzenie kapsuły teleportacji.
- Żartujesz – wyksztusił Damian, patrząc badawczo na Alice. Ona jednak natychmiast wstała i nie zważając na ich reakcje, opuściła pokój, gasząc światło, po czym wyciągnęła telefon komórkowy.
Nessie pobiegła za nią, ale wstrzymała się od pytań, zanim opuścili dom Turnerów. Kiedy tylko znaleźli się za płotem, zapytała:
- Dlaczego Ray miałby nam pomóc?
Ale ona już trzymała telefon przy uchu i mówiła:
- Cześć.
Głos Raya zdawał się zaskoczony.
- Cześć. Nie spodziewałem się, że zadzwonisz – powiedział. – Swoją drogą, niezły miałaś plan – dodał z przekąsem.
- Niestety, nie wyszedł – odparła Alice, nie wiedząc co powiedzieć. Jakby na to nie patrząc, nie wiedziała czy może prosić go o tak wiele. – Słuchaj, Ray, mam prośbę.
Brak odpowiedzi musiał oznaczać albo jeszcze większe zaskoczenie albo oczekiwanie na słowa dziewczyny.
- Mógłbyś mi pomóc uwolnić mojego brata? – zapytała łamiącym głosem, ale jego drżenie nie było planowane. Po prostu do tego momentu trzymała się jeszcze nadziei, ale teraz wyobraziła sobie Jaspera, samego, obezwładnionego, w jakiejś ciemnej piwnicy, porwanego z jej przyczyny i nie wytrzymała.
- Co? – Głos Raya wyrażał skonsternowanie.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której ona próbowała się nie rozpłakać, a on czekał na wyjaśnienia.
- Serio, nie wiem o czym mówisz – powiedział Ray dopiero po chwili. – Jak to twojego brata? To co się z nim stało?
Pewnie każdy zarzuciłby Rayowi bezczelne udawanie, ale Alice zareagowała na jego słowa zwykłym zaskoczeniem.
- Twój ojciec go ma – rzekła, opanowując drżenie głosu.
- On… co? – Jego głos podniósł się mimowolnie, oznaczając złość. – Wybacz, nie wiedziałem o tym.
Następna cisza. Damian zniecierpliwiony, podsunął się bliżej Alice, by słyszeć słowa kuzyna. Nessie ze zdenerwowaniem kroczyła pośpiesznie za nimi.
- Pomożesz mi? – zapytała Alice cicho, a odpowiedziało jej milczenie. – Proszę.
Ciągle nie otrzymała odpowiedzi i już podejrzewała, że Ray się rozłączył. Spojrzała na telefon, jednak rozmowa dalej trwała. Sekundy zdawały się być przerażająco długie i kiedy Ray wreszcie odpowiedział, myślała, że to jej tylko wyobrażenie.
- Gdzie jesteś?


Spotkali się niecałe dziesięć minut później. Okazało się, że Ray nie wrócił do domu, dlatego nie wiedział nic o porwaniu Jaspera. Dostał tylko najbardziej głośny w jego życiu telefon od ojca i dowiedział się o skutkach próby uwolnienia zaklęcia. Nie powiedział jednak nic o swojej reakcji.
Prawdę mówiąc, Ray przeżywał bardzo skomplikowane i niewyobrażalnie trudne męki, myśląc o tym czy pomóc Alice. Słysząc jej głos, nie potrafił powiedzieć nie, jednak nie był na tyle odważny by całkowicie przeciwstawić się ojcu i wujowi. Zdarzało mu się nie zgadzać z ich zdaniem i by powiedzieć to na głos musiał użyć bardzo wiele męstwa. Jednak jeszcze nigdy nie stanął zupełnie przeciwko. Owszem, dwa razy poszedł ostrzec Alice, jednak to nie było to samo. Nigdy nie zrobił czegoś, co miałoby pokrzyżować im plany. Jeszcze nigdy jawnie ich nie zdradził.
Dlatego teraz był bardziej przerażony niż pozostali. Znał ojca najlepiej z nich i wiedział jakie będą konsekwencje. Konsekwencje, które będą najcięższe oczywiście dla niego. Jeśli dadzą się złapać. A to jego zdaniem było prawie pewne. Mimo że nie powiedział tego na głos.
Plan był tak skrupulatny, że opierał się głównie na szczęściu i domysłach co zrobią w danej sytuacji Bryantowie. Gdy choćby jeden element poszedł inaczej niż zaplanowali, wszystko mogłoby zakończyć się jeszcze gorzej.
Melanie i Daniela, które właśnie wróciły z MaxCup, miały stać na podwórku i atakować wszystkich, którzy chcieliby wrócić do domu. Ray miał wejść do środka i zbadać sytuację. Informacje o pobycie i zajęciach ojca, wuja i czarownicy miał przekazać Alice. Według niego, Jasper mógłby być uwięziony tylko w małej spiżarni, zaraz obok jego pomieszczenia ze sprzętem komputerowym, jednak chciał jeszcze to potwierdzić. Alice wraz z Damianem zdecydowała wejść przez okno do piwnicy, odnaleźć brata i go uwolnić. Zadaniem Nessie było ją osłaniać. Najgorszym problemem jednak były osoby, które były w domu. Ray miał próbować odciągnąć w jakiś sposób ojca, wuja i ewentualnie czarownicę na czas odbicia Jaspera. Wiedział jednak, że będzie to prawie niemożliwe. Na pewno będą bardzo czujni, mając na oku skrytkę w piwnicy.
Ray wszedł do domu zupełnie normalnie, mimo bijącego z zawrotną prędkością serca. Rozebrał się i wkroczył do salonu, który ponownie wyglądał jak po przejściu tornado. Na stole, jedynym elemencie pokoju, który stał prawidłowo, siedziała Roseann i pijąc z butelkę whisky, mocą podnosiła z podłogi stłuczone szkło i rozbijała je na drobny mak o ścianę.
- Jest ojciec? – zapytał Ray, nie witając się.
Roseann zaśmiała się głośno, odginając do tyłu głowę.
- Nie wiem – odparła, nawet na niego nie patrząc i dodała: – I mnie to nic nie obchodzi. Pewnie pije teraz dziesiątą butelkę wódki i zabawia się z paniami do towarzystwa.
Ray z zainteresowaniem słuchał słów czarownicy. Czy to naprawdę oznacza, że ojca nie ma w domu? Czy porażka była dla niego aż takim ciosem, że wolał pić alkohol zamiast działać? Wydawało się to nieprawdopodobne, jednak słowa czarownicy na to wskazywały. Ray nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Brak ojca w domu to prawie jedna trzecia sukcesu.
Usłyszał za sobą kroki i odwróciwszy się, zobaczył wuja, jak idzie w górę schodów prowadzących z piwnicy. Jego twarz była nieodgadniona, nie wyrażała żadnych emocji.
- Skąd wracasz? – zapytał Ray, kryjąc podejrzliwość w głosie. Pytanie to nie było bezzasadne: wuj nigdy nie chodził do piwnicy, chyba że był tam Ray z ojcem. Dlatego też jego powrót stamtąd potwierdził go w przekonaniu, że Jasper rzeczywiście jest więziony w piwnicy.
- Poszedłem po alkohol – odparł Herald, nie patrząc na bratanka.
Ray doszedł do wniosku, że nikt nie zamierza powiedzieć mu o więźniu, czyli chcą utrzymać to w tajemnicy. Czy boją się, że mógłby to zdradzić czarownicom? Jeśli tak, to niewiele się mylą.
Z drugiej strony jednak był przekonany, że wuj i ojciec oczekują próby odbicia Jaspera. Nie byłoby to do nich podobne, jeśli zostawiliby go bez ochrony. Nawet jeśli byliby zbyt załamani i zbyt wściekli, nie dopuściliby się niedopatrzenia. Pobyt Roseann w strategicznym miejscu domu z pewnością jest jakimś zabezpieczeniem, ale czy wystarczającym? Ray próbował się wczuć w swojego ojca, próbował przejrzeć jego taktykę. Doszedł do wniosku, że spodziewa się przybycia Elsy, a toby tłumaczyło w jakiś sposób obecność samego Heralda i Roseann w domu. Tyle że Elsa nie została przez nikogo zawiadomiona.
- To jak? – zapytał Ray, by zachować wszelkie pozory. Starał się, by jego głos był jak najbardziej wściekłt. – Nie zrobicie nic? Będziecie się tylko upijać i czekać aż coś pójdzie na naszą korzyść?
Herald stanął w drzwiach prowadzących do kuchni i powoli się do niego odwrócił.
- Nie gadaj mi tu teraz o bezczynności – mruknął gniewnym tonem, robiąc przerwy między słowami. – W ogóle lepiej nic nie gadaj. – I otworzył lodówkę, dając mu do zrozumienia, że to koniec ich rozmowy.
- W takim razie poczekam na ojca – powiedział trochę do siebie, trochę do wuja i usiadł na schodach prowadzących na pierwsze piętro. Konspiracyjnie wyciągnął z kieszeni telefon i napisał SMS-a do Alice.

Ojca nie ma w domu. Roseann jest w salonie, wuj w kuchni. Mam ich na oku. Teraz albo nigdy.

Alice z ulgą przeczytała wiadomość i natychmiast schowała telefon do kieszeni.
- Idziemy – szepnęła i wzmocniona przez Damiana zaczęła otwierać okno w piwnicy. Okazało się to zupełnie banalne, i dzięki Nessie utrzymującej zaklęcie maskujące hałas, manewr okazał się bezgłośny.
Najciszej jak potrafili zaczęli wchodzić do środka. Najpierw wszedł Damian i trzymając się dłońmi ramy okna, ześlizgnął się po ścianie i stanął na zimnej podłodze piwnicy. Wyciągnął rękę w stronę Alice i zaraz znalazła się w jego ramionach, po czym elegancko stanęła na nogach. Nessie ku swojej wielkiej rozpaczy obiecała zostać na zewnątrz i w razie jakichkolwiek komplikacji, interweniować.
Znaleźli się w bardzo dziwnym pomieszczeniu, przynajmniej tak się Damianowi wydawało, bo Alice nie rzuciła nawet okiem na skomplikowany sprzęt komputerowy. Pokój był niewielki, dlatego od razu skierowali się w stronę drzwi, będących na wprost okna. Za nimi znajdował się wąski i krótki korytarz, a w ścianie znajdowało się dwoje drzwi. Te z prawej, jak powiedział Ray, prowadziły na schody, natomiast te po lewej, do tajemniczego składziku.
Alice natychmiast podeszła do nich, i wyciągając rękę otworzyła je mocą. Usłyszała brzdęk, po czym z bijącym sercem przycisnęła klamkę.
W środku było ciemno, jednak od razu go zobaczyła. Siedział na krześle, odwiązany mocnym sznurem i Alice pękało serce na ten widok. Choć usta miał związane czerwoną chustką, doskonale odgadła wyraz jego twarzy. Był przerażony. Zaczął kiwać przecząco głową, ale ona już znalazła się przy nim i przytuliła go.
- Och, Jasper! – zawołała szeptem i od razu poluzowała sznur, którym był związany jej brat.
Nagle usłyszała przenikliwy śmiech. Z prawej strony pomieszczenia, zza starej, drewnianej szafy, wyłonił się Simon Bryant. Jego zęby błysnęły w ciemności i zanim zdążyła zareagować, zamknął drzwi, odcinając ich tym samym od Damiana.
- Alice! – krzyknął McCain, próbując otworzyć drzwi, jednak Simon już zdążył przekręcić klucz. Jego twarz zaczęła przybliżać się do Alice i zdawała się wypełniać całą przestrzeń.
- Naprawdę myślałaś, że to będzie tak łatwe? – zapytał, a jego zadowolenie było tak ogromne, że wydawało się aż nierzeczywiste.
- Zejdź mi z drogi – warknęła Alice, kiedy Jasper odzyskując możliwość poruszania rękami, zerwał z siebie obrzydliwą czerwoną chustkę i stanął na nogi.
- Nie – odpowiedział Simon jakby rozkoszował się brzmieniem tego słowa. Podszedł krok bliżej i popatrzył jej bezczelnie w oczy.
- W takim razie nie będę prosić – powiedziała i prawdę mówiąc nie wiedziała co w nią wstąpiło, że odnajdywała w sobie tyle odwagi. Instynktownie odepchnęła go mocą.
W tym samym momencie usłyszała krzyk i zamarła. Jasper zerwał się z miejsca i krzyknął:
- NESSIE!
Rzucił się w stronę drzwi, ale Simon skutecznie go odepchnął. Jasper zaczął się wyrywać, ale silne ramiona nauczyciela go powstrzymywały.
- Nessie! – powtórzył Jasper rozpaczliwie, ale nic nie mógł tym zdziałać.
Usłyszeli jeszcze tępy dźwięk, który nie dochodził jednak z dala, a dokładnie zza drzwi. Alice czując, że wszystko wymyka się jej z rąk, zaatakowała Simona, powalając go tym samym na ziemię. Pomieszczenie było małe, dlatego mężczyzna zdążył złapać jeszcze Jaspera za nogawkę spodni, jednak on wymachem nogi uwolnił się od uścisku. Alice dopadła drzwi, kiedy mężczyzna, boleśnie podnosząc się z ziemi, wychrypiał:
- Jeśli wyjdziesz, Roseann ją zabije.
Zamarła w pół ruchu i odwróciła się w stronę leżącego na zimnej podłodze nauczyciela. Nie mogła nic dostrzec na jego twarzy, jednak była pewna, że nie żartuje. Znalazła się w rozpaczliwej pozycji. Jeśli wyjdzie, Nessie może ucierpieć. Jeśli zostanie, narazi swojego rodzonego brata. Próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie w swojej głowie, jednak prawda była taka, że nie potrafiła dokonywać tak poważnych decyzji. Nie miała pojęcia co robić.
Za to Jasper nawet się nie zastanawiał. Otworzył na oścież drzwi i rzuciłby się do biegu, gdyby nie stojący w drzwiach Herald Bryant, trzymający uchwytem zapaśniczym Raya. Alice spostrzegła Damiana, leżącego na ziemi, a obok niego kawałek żelaznej rury i krzyknęła, chcąc natychmiast do niego podbiec, ale Herald jej to uniemożliwił. Wszystko się komplikowało. Cały ich plan runął z hałasem, który teraz echem roznosił się w jej głowie.
 - Przyszedłem zdać relacje, bracie – rzekł Herald, skutecznie powstrzymując wyrywającego się Raya. – Roseann powaliła tamte dwie i trzyma tę trzecią, więc gdy tylko powiemy, mała nie żyje. – Te słowa zwrócił w stronę zrozpaczonej Alice i zdruzgotanego Jaspera. Drgnął, chcąc się rzucić ku Nessie, jednak Alice powstrzymała go, łapiąc go za dłoń. Herald odwrócił głowę ponownie w stronę Simona, który dysząc ciężko dźwignął się na nogi. – I zgadnij, kto chciał powstrzymać Roseann – powiedział i odepchnął Raya tak, że upadł na kolana.
         Przez twarz Simona przebiegł cień pogardy.
- Wiedziałem – rzekł i kucnął przy synu. – Wiedziałem, że jesteś na tyle głupi, że przez twoje żałosne zakochanie, jesteś w stanie zdradzić własnego ojca.
Ray nie podniósł nawet wzroku. Podparty na dłoniach i kolanach, trwał ciągle w tej samej pozycji.
- Ale wiesz co? – ciągnął nauczyciel złowrogim głosem. – Ona nigdy cię nie pokocha, chłopcze. A wiesz czemu? Bo zaraz się dowie co zrobiłeś.
Alice z wielkim zdumieniem słuchała słów Simona, będąc na tyle naiwną, iż ciągle wierzyła, że nauczyciel nie ma tego na  myśli. Ray nie mógłby być przecież w niej zakochany. To niemożliwe.
Simon podniósł się i podszedł dwa kroki ku dziewczynie.
- Wiesz dzięki komu wiemy o waszych rozmowach – powiedział. – Ray podsłuchiwał was odkąd przyjechaliśmy do Glovemarks. Może to cię nie zdziwi, bo wiem, że już o tym wiedziałyście wcześniej. Ale pewnie nie wiesz kto uderzył twoją przyjaciółkę w głowę jakiś czas temu. Tę samą, której życie masz teraz w dłoniach.
Poczuła, jak sylwetka Jaspera sztywnieje. Alice nie mogła uwierzyć, co właśnie usłyszała.
- Tak, droga Turner – ciągnął Simon, kiwając głową. – Ray nie jest po twojej stronie, a przynajmniej nie jest po stronie twoich koleżanek. A wiesz dlaczego? Bo on wiedział, że do rytuału potrzeba ofiary. I choć jest w stanie ochronić twoje życie, z wielką radością posłałby którąś z nich na tamten świat, by tylko zyskać nieśmiertelność.
Nauczyciel doskonale wiedział co powiedzieć, by mogło to ugodzić w Alice. Wiedział, że jedynie wzmianka o gotowości Raya do zranienia jej bliskich jest w stanie zmienić jej poglądy o nim. Dlatego stała teraz z rozwartymi ustami, a do jej oczu napłynęły łzy. Popatrzyła na Raya, jednak on nie uniósł głowy. Poczuła się nie tyle oszukana, co ugodzona okrutną rzeczywistością. Chociaż w dalszym ciągu w jej umyśle pojawiły się wątpliwości, czy słowa Simona są prawdziwe.
- Więc jak? – Simon odwrócił się ku synowi i złapał go za ramię, podnosząc z podłogi. – Po której jesteś stronie?
Chłopak dalej nie zaszczycił ojca spojrzeniem, patrzył jedynie na podłogę, dlatego nikt nie widział jego wyrazu twarzy. Alice chcąc zakończyć ten upokarzający dla niego i bolesny dla niej teatrzyk i powiedziała drżącym głosem:
- Wypuść nas stąd.
Nauczyciel popatrzył na nią i wypuścił ramię Raya.
- Wszyscy mogą wyjść, ale ty zostajesz – rzekł.
- Nie – odpowiedział natychmiast Jasper, stając przed Alice. – Nie ma mowy.
- W takim razie młoda Lenson za chwilę zaczerpnie powietrze po raz ostatni – odparł Simon z satysfakcją patrząc prosto w oczy chłopaka.
Zaciętość z twarzy Jaspera zaczęła się ulatniać. Stał naprzeciw nauczyciela, ale nie był w stanie powziąć żadnego ruchu.
- Zgoda – usłyszał za sobą ciche słowa Alice.
- Nie – sprzeciwił się ponownie Jasper i w tym samym momencie również Ray. Jednak Alice zignorowała ich opór.
- Po co jestem wam potrzebna? – zapytała nauczyciela.
Uśmiechnął się do niej z satysfakcją.
- To proste – rzekł. – Poczekasz z nami aż do momentu, kiedy ktoś odnajdzie naszyjnik i nam go da.
- Nie wypuścisz jej nawet wtedy – rzekł Jasper, a w jego głosie słychać było wściekłość. – Będzie ci potrzebna, by skończyć rytuał!
Nauczyciel nie odpowiedział.
- Uwolnij Nessie – powiedziała Alice, siląc się na twardy ton. – I możesz schować mnie w tej dziurze.
Ponownie słychać było protest brata i silniejszy niż wcześniej głos Raya. Wśród jednak tych męskich głosów Alice usłyszała jeszcze inny, kobiecy, dziwnie znajomy.
- Koniec! – zawołał on i wszyscy odwrócili się w stronę przybysza. Nikłe światło padło na jej twarz, pokazując zmęczone kobiece policzki i zacięte spojrzenie. Zza jej pleców nagle wyłoniła się i Elsa, a jej twarz była dokładnie taka sama.
- Więc jednak jesteś, Roxano – rzekł Simon, nie kryjąc zadowolenia. Kobieta nie odpowiedziała. – Przybyłaś, gdy tylko dowiedziałaś się o niebezpieczeństwie syna. I teraz co? Chcesz uwolnić swoje dzieci?
Roxana wydawała się nie zwracać uwagi na słowa mężczyzny. Jej wzrok spoczął na Jasperze. Dopiero po chwili odwróciła głowę w stronę Bryanta i odezwała się:
- Przyszłam zawrzeć układ.


________________________________________

Łapcie i czytajcie! :*
Chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy dodałam rozdział w terminie. Chyba to przez to, że zebrałam się i naskrobałam ostatnio jeden rozdział. Obecnie jestem na 29, nie za daleko co prawda, ale jednak ruszyło coś do przodu. 
Pamiętam, jak pisałam, że opowiadanie będzie miało około 30 rozdziałów. No cóż, nie będzie miało. Jak na razie widzę zakończenie trochę w oddali, ale dążę do niego. Także przygotujcie się na około czterdzieści :D
Mam nadzieję, że się Wam podoba! 
Pozdrawiam.


4 komentarze:

  1. Prawdę mówiąc, to jestem zaskoczona, że tak szybko odnaleźli Jaspera. Naprawdę, Bryantowie mogli lepiej go ukryć. I teraz nie wiem, co się stanie, ale powoli zaczynam żałować, że przeczytałam to teraz a nie za kilka dni, bo teraz będę się jeszcze bardziej niecierpliwić i zastanawiać, co się stanie.
    No i Ray zakochany w Alice...może i to podejrzewałam, ale nigdy, że jego ojciec tak go potraktuje i upokorzy, mówiąc jej to wszystko wprost. To było okrutne względem obojga nawet, jeśli była to kara za zdradę.
    No i końcówka...szczerze mówiąc to myślałam, że rola Roxany się już skończyła, a tu proszę. Naprawdę, zaskoczyłaś mnie! W ogóle w ostatnich dwóch rozdziałach było tyle akcji, że do tej pory ciężko mi się połapać, bo nadal to przezywam. Chwilami się czułam jak podczas oglądania pamiętników wampirów, a ja uwielbiam ten serial :P
    Lecę i pozdrawiam, oraz jeszcze raz przepraszam za takie opóźnienie! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby łączenie sił i wysyłanie 'wtyczek' było właściwym rozwiązaniem? Tylko że Ray zrobi wszystko dla Alice, a resztę ma po protu gdzieś. :l Nie mogło być tak łatwo. ;) coś czułam, że zafundujesz tutaj przygodę - nie tak łatwo odbić Jaspera, 'przechytrzając' Brayantów. Nie muszę chyba wspominać, że jestem pod wrażeniem postawy młodej Turner. ;D Przypomina mi tu kogoś... :o
    Ale we właściwym czasie pojawił się ktoś, kto trzymał się zwykle z boku. Jestem ciekawa tego całego układu. Szkoda tylko, że nie mogę kliknąć - następny post. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to mozliwe ze go przegapiłam? ;O
    Nie mam pojęcia! Ale przepraszam.
    Mam nadzieję, ze Alice nic się nie stanie oraz ze Nessie będzie cała! Kurcze czemu grozisz mojej ulubionej bohaterce? :(
    Z drugiej strony nieźle to wymyśliłaś. Postawiłaś Jeremyego między młotem a kowadłem. Z jednej strony siostra, a z drugiej ukochana.
    No i to zakończenie.. Pojawienie się Roxanne.. Hmm czyzby chciała się zamienić miejscem z Alice..?
    CZekam na dalsze rozdziały! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany, co za bogaty w wydarzenia rozdział! Zacznę od tej pierwszej sceny, wspomnienia. Szczerze? Niesamowicie mnie to urzekło, naprawdę. Moim zdaniem Jasper i Nessie tak dobrze się rozumieją, tak do siebie pasują, że są wręcz idealni! Mam nadzieję, że obojgu nic się nie stanie. Jak również Alice. Chociaż no tutaj bym się jednak zawahała (wiem, jestem okropna...), bo kurczę, biedna Daniela. Bardziej za nią przepadam niż za Alice i przykro mi, że w Alice zakochało się dwóch chłopaków i to jeden, który zawrócił w głowie Danieli. No nic, stało się to się nie odstanie. Ciekawe, jak to się wszystko potoczy. To naprawdę odważny krok ze strony Raya, że przeciwstawił się rodzinie, ale - na Boga - dlaczego Simon go tak hmm... upokorzył?! Żal mi go, ale wiedział, na co się pisze. Zaskoczło mnie też pojawienie się Roxany i Elsy, ciekawe, jaki to układ mama Alice i Jaspera chce zawrzeć.
    Biorę się za kolejny rozdział!
    Pozdrawiam ciepło i dużo weny, Julss xx

    P.S. Przepraszam, że czytam z opóźnieniem, ale byłam za granicą, a później dopadła mnie choroba i masa nauki, dlatego dopiero dzisiaj, w piątek, znalazłam czas. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń