– ROZDZIAŁ XXVI –
PO KTÓREJ
JESTEŚ STRONIE?
Dwanaście lat temu, zaraz po pogrzebie Rene,
Nessie schowała się w starej, drewnianej
chatce, mieszczącej się na niezamieszkanej od roku posesji Nesterów. Wszyscy
znajomi i zaalarmowana policja szukali sześciolatki wszędzie, ale nigdzie nie
mogli jej znaleźć. Tylko jedna osoba mogła wiedzieć, że Nessie schowała się w
sekretnym miejscu, które znali tylko oni dwoje. Jasper.
Tego dnia matka kazała mu i jego siostrze siedzieć
w domu, bowiem obawiała się, że po mieście grasuje porywacz. Gdy tylko wyszła
na zewnątrz, by pomóc w poszukiwaniach, Jasper wziął ze swojego kufra mały
drewniany mieczyk i wymknął się z domu, kiedy babcia poszła do toalety.
Natychmiast pobiegł do chatki.
Mała Nessie siedziała skulona między starym
fotelem, a stolikiem z rozrysowaną szachownicą. Obejmowała rękami ubrane w
białe podkolanówki i czarne lakierki nogi i chwiała się, płacząc. Jasper
podszedł do niej i wyciągnął z kieszeni zwinięty w sreberko kawałek białej
czekolady.
- Proszę – powiedział.
Popatrzyła zapłakanymi oczami na kawałek ich
ulubionego przysmaku i jej twarz rozpogodziła się. Wzięła do ręki kostkę i
zaczęła ssać jeden koniuszek.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? – zapytała go, a on
z uśmiechem na twarzy odpowiedział:
- Bo jesteś moją przyjaciółką. A to jest nasz
sekret.
Nessie nie wiedziała dlaczego przypomniała sobie
to wspomnienie w momencie, którym dowiedziała się, że Bryantowie porwali
Jaspera. Choć Elsa twierdziła, że może być to kłamstwo, ona była pewna, że
Simon nie kłamał. Nie trudno było jej uwierzyć w to, że Bryant porwał Jaspera
jeszcze przed próbą uwolnienia zaklęcia. W każdym razie trzeba było to
sprawdzić.
Nie odbierał telefonów i choć można było to
zrzucić na jego ostatni zły humor, wszyscy ruszyli, by go odszukać. Alice
pobiegła natychmiast do domu z Damianem, a Nessie ruszyła za nią. Melanie wraz
z Rickiem oraz Danielą postanowiła pójść do MaxCup, by sprawdzić, czy Jasper
tam jest i dla pozoru pokazać się jeszcze choć raz na imprezie. Elsa natomiast
poszła do Gritmore i czekała na wiadomości.
Zanim jeszcze Alice przybyła do swojego domu,
otrzymała wiadomość, że Jaspera nie ma w pubie i przeklęła pod nosem. Zaczęła
biec jeszcze szybciej, a kiedy znalazła się na znajomej uliczce, od razu
spojrzała na rodzinny budynek. Światło paliło się tylko w jednym pokoju na
piętrze i należał on do Becky.
Nie tracąc jednak nadziei prędko otworzyła drzwi i
razem z Damianem oraz Nessie weszli na ciemny korytarz. Próbując nie wykonywać
żadnych dźwięków i nie zbudzić Helen, weszli po schodach na piętro do pokoju
Jaspera. Alice otworzyła ostrożnie drzwi i zapaliła światło. Łóżko brata
pozostawało nietknięte.
Alice jęknęła.
- Mają go – wyszeptała, a Damian objął ją. – Oni
naprawdę go mają.
Nessie patrzyła na pusty pokój, a z jej twarzy nie
można było nic odczytać.
- Znajdziemy go – powiedział Damian
zdeterminowanym głosem.
- Tylko gdzie? – Głos jej się załamał i żeby się
nie rozpłakać, przylgnęła do chłopaka jeszcze ciaśniej.
Damian z początku nic nie mówił. Dopiero po chwili,
lekko odsunął Alice i rzekł:
- Musicie się przebrać i wykąpać, by zmyć ten
okropny pył.
- Nie mamy na to czasu! – zaczęła protestować
Alice oburzonym tonem, jednak Damian dokończył:
- Inaczej nic nie zdziałamy. Jeśli mamy go
uwolnić, potrzebna nam moc.
Jechała z zawrotną prędkością. Szczęśliwie ulice
były praktycznie puste, dlatego mogła wykonywać ostre zakręty bez
zastanowienia. Każda minuta zdawała się wydłużać w nieskończoność, przynosząc
zdenerwowanie. Nie miała czasu. Musiała skrócić czterogodzinną jazdę do
minimum. Nie było innego wyjścia.
- Potrzebujemy rzeczy, która jest najbliższa sercu
Jaspera – powiedział Damian, rozkładając na biurku plan miasta.
Alice zmarszczyła brwi, wytężając umysł i
mimowolnie spojrzała na Nessie. Ta bez zastanowienia odpowiedziała:
- Gitara.
- A może coś mniejszego? – zasugerował Damian. –
To coś musi wskazać na planie miejsce pobytu Jaspera. Gitara ma za dużą
objętość.
- Nie ma nic innego – odpowiedziała Nessie pewnym
głosem, a Alice zawstydziła się w duchu. – On nie przywiązuje się do rzeczy.
Tylko do wspomnień i osób – dodała szeptem.
- W takim razie nie wykonamy zaklęcia –
powiedział, a w jego głosie słychać było zmartwienie. Widać było, że w głowie
stara się znaleźć jakieś nowe rozwiązanie, ale żadnego takiego nie było.
- I tak nie mieliśmy pewności, czy to by w ogóle
zadziałało – westchnęła Alice siadając na krawędzi łóżka. – Pewnie mają tam
zaklęcie maskujące.
- Gdzie go mogli ukryć? – zapytała Nessie
retorycznie i spojrzała na Damiana. Kto jak kto, ale on znał Bryantów
najbardziej. Chłopak zamyślił się i po chwili powiedział:
- Ja obstawiam ich własny dom. Nie mają jak
pilnować więźnia gdzie indziej. Poza tym nie mają dostępu do innych miejsc,
szczególnie po tym jak Simon wysadził w powietrze tę trójkę; wszystkie takie
bunkry są pilnowane.
Zdawało się to zupełnie logiczne i
niebezpodstawne, jednak była to zaledwie jedna setna rozwiązania problemu.
- Teraz musimy mieć plan – powiedziała Nessie. –
Musimy wiedzieć jak się tam dostać, pokonać Bryantów, Roseann i jak go odbić.
Gdy to powiedziała, zrobiło się jej słabo.
Realizacja jakiegokolwiek planu, nawet najlepszego, graniczyła z cudem. Za nic
świecie Bryantowie nie oddadzą jedynej osoby, która trzyma ich krok przed nimi.
- Wiem – powiedziała nagle Alice, wyrywając
przyjaciółkę z przygnębiających myśli. – Poprosimy Raya o pomoc.
Ich miny, w szczególności Damiana, były tak
zaskoczone, jakby właśnie usłyszeli, że Alice sugeruje stworzenie kapsuły
teleportacji.
- Żartujesz – wyksztusił Damian, patrząc badawczo
na Alice. Ona jednak natychmiast wstała i nie zważając na ich reakcje, opuściła
pokój, gasząc światło, po czym wyciągnęła telefon komórkowy.
Nessie pobiegła za nią, ale wstrzymała się od
pytań, zanim opuścili dom Turnerów. Kiedy tylko znaleźli się za płotem,
zapytała:
- Dlaczego Ray miałby nam pomóc?
Ale ona już trzymała telefon przy uchu i mówiła:
- Cześć.
Głos Raya zdawał się zaskoczony.
- Cześć. Nie spodziewałem się, że zadzwonisz –
powiedział. – Swoją drogą, niezły miałaś plan – dodał z przekąsem.
- Niestety, nie wyszedł – odparła Alice, nie
wiedząc co powiedzieć. Jakby na to nie patrząc, nie wiedziała czy może prosić
go o tak wiele. – Słuchaj, Ray, mam prośbę.
Brak odpowiedzi musiał oznaczać albo jeszcze
większe zaskoczenie albo oczekiwanie na słowa dziewczyny.
- Mógłbyś mi pomóc uwolnić mojego brata? –
zapytała łamiącym głosem, ale jego drżenie nie było planowane. Po prostu do
tego momentu trzymała się jeszcze nadziei, ale teraz wyobraziła sobie Jaspera,
samego, obezwładnionego, w jakiejś ciemnej piwnicy, porwanego z jej przyczyny i
nie wytrzymała.
- Co? – Głos Raya wyrażał skonsternowanie.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której ona
próbowała się nie rozpłakać, a on czekał na wyjaśnienia.
- Serio, nie wiem o czym mówisz – powiedział Ray
dopiero po chwili. – Jak to twojego brata? To co się z nim stało?
Pewnie każdy zarzuciłby Rayowi bezczelne udawanie,
ale Alice zareagowała na jego słowa zwykłym zaskoczeniem.
- Twój ojciec go ma – rzekła, opanowując drżenie
głosu.
- On… co? – Jego głos podniósł się mimowolnie,
oznaczając złość. – Wybacz, nie wiedziałem o tym.
Następna cisza. Damian zniecierpliwiony, podsunął
się bliżej Alice, by słyszeć słowa kuzyna. Nessie ze zdenerwowaniem kroczyła
pośpiesznie za nimi.
- Pomożesz mi? – zapytała Alice cicho, a
odpowiedziało jej milczenie. – Proszę.
Ciągle nie otrzymała odpowiedzi i już
podejrzewała, że Ray się rozłączył. Spojrzała na telefon, jednak rozmowa dalej
trwała. Sekundy zdawały się być przerażająco długie i kiedy Ray wreszcie
odpowiedział, myślała, że to jej tylko wyobrażenie.
- Gdzie jesteś?
Spotkali się niecałe dziesięć minut później.
Okazało się, że Ray nie wrócił do domu, dlatego nie wiedział nic o porwaniu
Jaspera. Dostał tylko najbardziej głośny w jego życiu telefon od ojca i
dowiedział się o skutkach próby uwolnienia zaklęcia. Nie powiedział jednak nic
o swojej reakcji.
Prawdę mówiąc, Ray przeżywał bardzo skomplikowane
i niewyobrażalnie trudne męki, myśląc o tym czy pomóc Alice. Słysząc jej głos,
nie potrafił powiedzieć nie, jednak nie był na tyle odważny by całkowicie
przeciwstawić się ojcu i wujowi. Zdarzało mu się nie zgadzać z ich zdaniem i by
powiedzieć to na głos musiał użyć bardzo wiele męstwa. Jednak jeszcze nigdy nie
stanął zupełnie przeciwko. Owszem, dwa razy poszedł ostrzec Alice, jednak to
nie było to samo. Nigdy nie zrobił czegoś, co miałoby pokrzyżować im plany.
Jeszcze nigdy jawnie ich nie zdradził.
Dlatego teraz był bardziej przerażony niż
pozostali. Znał ojca najlepiej z nich i wiedział jakie będą konsekwencje.
Konsekwencje, które będą najcięższe oczywiście dla niego. Jeśli dadzą się
złapać. A to jego zdaniem było prawie pewne. Mimo że nie powiedział tego na
głos.
Plan był tak skrupulatny, że opierał się głównie
na szczęściu i domysłach co zrobią w danej sytuacji Bryantowie. Gdy choćby
jeden element poszedł inaczej niż zaplanowali, wszystko mogłoby zakończyć się
jeszcze gorzej.
Melanie i Daniela, które właśnie wróciły z MaxCup,
miały stać na podwórku i atakować wszystkich, którzy chcieliby wrócić do domu.
Ray miał wejść do środka i zbadać sytuację. Informacje o pobycie i zajęciach
ojca, wuja i czarownicy miał przekazać Alice. Według niego, Jasper mógłby być
uwięziony tylko w małej spiżarni, zaraz obok jego pomieszczenia ze sprzętem
komputerowym, jednak chciał jeszcze to potwierdzić. Alice wraz z Damianem
zdecydowała wejść przez okno do piwnicy, odnaleźć brata i go uwolnić. Zadaniem
Nessie było ją osłaniać. Najgorszym problemem jednak były osoby, które były w
domu. Ray miał próbować odciągnąć w jakiś sposób ojca, wuja i ewentualnie
czarownicę na czas odbicia Jaspera. Wiedział jednak, że będzie to prawie
niemożliwe. Na pewno będą bardzo czujni, mając na oku skrytkę w piwnicy.
Ray wszedł do domu zupełnie normalnie, mimo
bijącego z zawrotną prędkością serca. Rozebrał się i wkroczył do salonu, który
ponownie wyglądał jak po przejściu tornado. Na stole, jedynym elemencie pokoju,
który stał prawidłowo, siedziała Roseann i pijąc z butelkę whisky, mocą
podnosiła z podłogi stłuczone szkło i rozbijała je na drobny mak o ścianę.
- Jest ojciec? – zapytał Ray, nie witając się.
Roseann zaśmiała się głośno, odginając do tyłu
głowę.
- Nie wiem – odparła, nawet na niego nie patrząc i
dodała: – I mnie to nic nie obchodzi. Pewnie pije teraz dziesiątą butelkę wódki
i zabawia się z paniami do towarzystwa.
Ray z zainteresowaniem słuchał słów czarownicy.
Czy to naprawdę oznacza, że ojca nie ma w domu? Czy porażka była dla niego aż
takim ciosem, że wolał pić alkohol zamiast działać? Wydawało się to
nieprawdopodobne, jednak słowa czarownicy na to wskazywały. Ray nie mógł
uwierzyć w swoje szczęście. Brak ojca w domu to prawie jedna trzecia sukcesu.
Usłyszał za sobą kroki i odwróciwszy się, zobaczył
wuja, jak idzie w górę schodów prowadzących z piwnicy. Jego twarz była
nieodgadniona, nie wyrażała żadnych emocji.
- Skąd wracasz? – zapytał Ray, kryjąc
podejrzliwość w głosie. Pytanie to nie było bezzasadne: wuj nigdy nie chodził
do piwnicy, chyba że był tam Ray z ojcem. Dlatego też jego powrót stamtąd
potwierdził go w przekonaniu, że Jasper rzeczywiście jest więziony w piwnicy.
- Poszedłem po alkohol – odparł Herald, nie
patrząc na bratanka.
Ray doszedł do wniosku, że nikt nie zamierza
powiedzieć mu o więźniu, czyli chcą utrzymać to w tajemnicy. Czy boją się, że
mógłby to zdradzić czarownicom? Jeśli tak, to niewiele się mylą.
Z drugiej strony jednak był przekonany, że wuj i
ojciec oczekują próby odbicia Jaspera. Nie byłoby to do nich podobne, jeśli
zostawiliby go bez ochrony. Nawet jeśli byliby zbyt załamani i zbyt wściekli,
nie dopuściliby się niedopatrzenia. Pobyt Roseann w strategicznym miejscu domu
z pewnością jest jakimś zabezpieczeniem, ale czy wystarczającym? Ray próbował
się wczuć w swojego ojca, próbował przejrzeć jego taktykę. Doszedł do wniosku,
że spodziewa się przybycia Elsy, a toby tłumaczyło w jakiś sposób obecność
samego Heralda i Roseann w domu. Tyle że Elsa nie została przez nikogo
zawiadomiona.
- To jak? – zapytał Ray, by zachować wszelkie
pozory. Starał się, by jego głos był jak najbardziej wściekłt. – Nie zrobicie
nic? Będziecie się tylko upijać i czekać aż coś pójdzie na naszą korzyść?
Herald stanął w drzwiach prowadzących do kuchni i
powoli się do niego odwrócił.
- Nie gadaj mi tu teraz o bezczynności – mruknął
gniewnym tonem, robiąc przerwy między słowami. – W ogóle lepiej nic nie gadaj.
– I otworzył lodówkę, dając mu do zrozumienia, że to koniec ich rozmowy.
- W takim razie poczekam na ojca – powiedział
trochę do siebie, trochę do wuja i usiadł na schodach prowadzących na pierwsze
piętro. Konspiracyjnie wyciągnął z kieszeni telefon i napisał SMS-a do Alice.
Ojca nie ma w
domu. Roseann jest w salonie, wuj w kuchni. Mam ich na oku. Teraz albo nigdy.
Alice z ulgą przeczytała wiadomość i natychmiast
schowała telefon do kieszeni.
- Idziemy – szepnęła i wzmocniona przez Damiana
zaczęła otwierać okno w piwnicy. Okazało się to zupełnie banalne, i dzięki
Nessie utrzymującej zaklęcie maskujące hałas, manewr okazał się bezgłośny.
Najciszej jak potrafili zaczęli wchodzić do
środka. Najpierw wszedł Damian i trzymając się dłońmi ramy okna, ześlizgnął się
po ścianie i stanął na zimnej podłodze piwnicy. Wyciągnął rękę w stronę Alice i
zaraz znalazła się w jego ramionach, po czym elegancko stanęła na nogach.
Nessie ku swojej wielkiej rozpaczy obiecała zostać na zewnątrz i w razie
jakichkolwiek komplikacji, interweniować.
Znaleźli się w bardzo dziwnym pomieszczeniu,
przynajmniej tak się Damianowi wydawało, bo Alice nie rzuciła nawet okiem na
skomplikowany sprzęt komputerowy. Pokój był niewielki, dlatego od razu skierowali
się w stronę drzwi, będących na wprost okna. Za nimi znajdował się wąski i
krótki korytarz, a w ścianie znajdowało się dwoje drzwi. Te z prawej, jak
powiedział Ray, prowadziły na schody, natomiast te po lewej, do tajemniczego
składziku.
Alice natychmiast podeszła do nich, i wyciągając
rękę otworzyła je mocą. Usłyszała brzdęk, po czym z bijącym sercem przycisnęła
klamkę.
W środku było ciemno, jednak od razu go zobaczyła.
Siedział na krześle, odwiązany mocnym sznurem i Alice pękało serce na ten widok.
Choć usta miał związane czerwoną chustką, doskonale odgadła wyraz jego twarzy.
Był przerażony. Zaczął kiwać przecząco głową, ale ona już znalazła się przy nim
i przytuliła go.
- Och, Jasper! – zawołała szeptem i od razu
poluzowała sznur, którym był związany jej brat.
Nagle usłyszała przenikliwy śmiech. Z prawej
strony pomieszczenia, zza starej, drewnianej szafy, wyłonił się Simon Bryant.
Jego zęby błysnęły w ciemności i zanim zdążyła zareagować, zamknął drzwi,
odcinając ich tym samym od Damiana.
- Alice! – krzyknął McCain, próbując otworzyć
drzwi, jednak Simon już zdążył przekręcić klucz. Jego twarz zaczęła przybliżać
się do Alice i zdawała się wypełniać całą przestrzeń.
- Naprawdę myślałaś, że to będzie tak łatwe? –
zapytał, a jego zadowolenie było tak ogromne, że wydawało się aż
nierzeczywiste.
- Zejdź mi z drogi – warknęła Alice, kiedy Jasper
odzyskując możliwość poruszania rękami, zerwał z siebie obrzydliwą czerwoną
chustkę i stanął na nogi.
- Nie – odpowiedział Simon jakby rozkoszował się
brzmieniem tego słowa. Podszedł krok bliżej i popatrzył jej bezczelnie w oczy.
- W takim razie nie będę prosić – powiedziała i
prawdę mówiąc nie wiedziała co w nią wstąpiło, że odnajdywała w sobie tyle
odwagi. Instynktownie odepchnęła go mocą.
W tym samym momencie usłyszała krzyk i zamarła.
Jasper zerwał się z miejsca i krzyknął:
- NESSIE!
Rzucił się w stronę drzwi, ale Simon skutecznie go
odepchnął. Jasper zaczął się wyrywać, ale silne ramiona nauczyciela go
powstrzymywały.
- Nessie! – powtórzył Jasper rozpaczliwie, ale nic
nie mógł tym zdziałać.
Usłyszeli jeszcze tępy dźwięk, który nie dochodził
jednak z dala, a dokładnie zza drzwi. Alice czując, że wszystko wymyka się jej
z rąk, zaatakowała Simona, powalając go tym samym na ziemię. Pomieszczenie było
małe, dlatego mężczyzna zdążył złapać jeszcze Jaspera za nogawkę spodni, jednak
on wymachem nogi uwolnił się od uścisku. Alice dopadła drzwi, kiedy mężczyzna,
boleśnie podnosząc się z ziemi, wychrypiał:
- Jeśli wyjdziesz, Roseann ją zabije.
Zamarła w pół ruchu i odwróciła się w stronę
leżącego na zimnej podłodze nauczyciela. Nie mogła nic dostrzec na jego twarzy,
jednak była pewna, że nie żartuje. Znalazła się w rozpaczliwej pozycji. Jeśli
wyjdzie, Nessie może ucierpieć. Jeśli zostanie, narazi swojego rodzonego brata.
Próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie w swojej głowie, jednak prawda była taka,
że nie potrafiła dokonywać tak poważnych decyzji. Nie miała pojęcia co robić.
Za to Jasper nawet się nie zastanawiał. Otworzył
na oścież drzwi i rzuciłby się do biegu, gdyby nie stojący w drzwiach Herald
Bryant, trzymający uchwytem zapaśniczym Raya. Alice spostrzegła Damiana,
leżącego na ziemi, a obok niego kawałek żelaznej rury i krzyknęła, chcąc natychmiast
do niego podbiec, ale Herald jej to uniemożliwił. Wszystko się komplikowało.
Cały ich plan runął z hałasem, który teraz echem roznosił się w jej głowie.
-
Przyszedłem zdać relacje, bracie – rzekł Herald, skutecznie powstrzymując
wyrywającego się Raya. – Roseann powaliła tamte dwie i trzyma tę trzecią, więc
gdy tylko powiemy, mała nie żyje. – Te słowa zwrócił w stronę zrozpaczonej
Alice i zdruzgotanego Jaspera. Drgnął, chcąc się rzucić ku Nessie, jednak Alice
powstrzymała go, łapiąc go za dłoń. Herald odwrócił głowę ponownie w stronę
Simona, który dysząc ciężko dźwignął się na nogi. – I zgadnij, kto chciał
powstrzymać Roseann – powiedział i odepchnął Raya tak, że upadł na kolana.
Przez twarz Simona przebiegł cień
pogardy.
- Wiedziałem – rzekł i kucnął przy synu. –
Wiedziałem, że jesteś na tyle głupi, że przez twoje żałosne zakochanie, jesteś
w stanie zdradzić własnego ojca.
Ray nie podniósł nawet wzroku. Podparty na
dłoniach i kolanach, trwał ciągle w tej samej pozycji.
- Ale wiesz co? – ciągnął nauczyciel złowrogim
głosem. – Ona nigdy cię nie pokocha, chłopcze. A wiesz czemu? Bo zaraz się
dowie co zrobiłeś.
Alice z wielkim zdumieniem słuchała słów Simona,
będąc na tyle naiwną, iż ciągle wierzyła, że nauczyciel nie ma tego na myśli. Ray nie mógłby być przecież w niej
zakochany. To niemożliwe.
Simon podniósł się i podszedł dwa kroki ku
dziewczynie.
- Wiesz dzięki komu wiemy o waszych rozmowach –
powiedział. – Ray podsłuchiwał was odkąd przyjechaliśmy do Glovemarks. Może to
cię nie zdziwi, bo wiem, że już o tym wiedziałyście wcześniej. Ale pewnie nie
wiesz kto uderzył twoją przyjaciółkę w głowę jakiś czas temu. Tę samą, której
życie masz teraz w dłoniach.
Poczuła, jak sylwetka Jaspera sztywnieje. Alice
nie mogła uwierzyć, co właśnie usłyszała.
- Tak, droga Turner – ciągnął Simon, kiwając
głową. – Ray nie jest po twojej stronie, a przynajmniej nie jest po stronie
twoich koleżanek. A wiesz dlaczego? Bo on wiedział, że do rytuału potrzeba
ofiary. I choć jest w stanie ochronić twoje życie, z wielką radością posłałby
którąś z nich na tamten świat, by tylko zyskać nieśmiertelność.
Nauczyciel doskonale wiedział co powiedzieć, by
mogło to ugodzić w Alice. Wiedział, że jedynie wzmianka o gotowości Raya do
zranienia jej bliskich jest w stanie zmienić jej poglądy o nim. Dlatego stała
teraz z rozwartymi ustami, a do jej oczu napłynęły łzy. Popatrzyła na Raya,
jednak on nie uniósł głowy. Poczuła się nie tyle oszukana, co ugodzona okrutną
rzeczywistością. Chociaż w dalszym ciągu w jej umyśle pojawiły się wątpliwości,
czy słowa Simona są prawdziwe.
- Więc jak? – Simon odwrócił się ku synowi i
złapał go za ramię, podnosząc z podłogi. – Po której jesteś stronie?
Chłopak dalej nie zaszczycił ojca spojrzeniem,
patrzył jedynie na podłogę, dlatego nikt nie widział jego wyrazu twarzy. Alice
chcąc zakończyć ten upokarzający dla niego i bolesny dla niej teatrzyk i
powiedziała drżącym głosem:
- Wypuść nas stąd.
Nauczyciel popatrzył na nią i wypuścił ramię Raya.
- Wszyscy mogą wyjść, ale ty zostajesz – rzekł.
- Nie – odpowiedział natychmiast Jasper, stając
przed Alice. – Nie ma mowy.
- W takim razie młoda Lenson za chwilę zaczerpnie
powietrze po raz ostatni – odparł Simon z satysfakcją patrząc prosto w oczy
chłopaka.
Zaciętość z twarzy Jaspera zaczęła się ulatniać.
Stał naprzeciw nauczyciela, ale nie był w stanie powziąć żadnego ruchu.
- Zgoda – usłyszał za sobą ciche słowa Alice.
- Nie – sprzeciwił się ponownie Jasper i w tym
samym momencie również Ray. Jednak Alice zignorowała ich opór.
- Po co jestem wam potrzebna? – zapytała
nauczyciela.
Uśmiechnął się do niej z satysfakcją.
- To proste – rzekł. – Poczekasz z nami aż do
momentu, kiedy ktoś odnajdzie naszyjnik i nam go da.
- Nie wypuścisz jej nawet wtedy – rzekł Jasper, a
w jego głosie słychać było wściekłość. – Będzie ci potrzebna, by skończyć
rytuał!
Nauczyciel nie odpowiedział.
- Uwolnij Nessie – powiedziała Alice, siląc się na
twardy ton. – I możesz schować mnie w tej dziurze.
Ponownie słychać było protest brata i silniejszy
niż wcześniej głos Raya. Wśród jednak tych męskich głosów Alice usłyszała
jeszcze inny, kobiecy, dziwnie znajomy.
- Koniec! – zawołał on i wszyscy odwrócili się w
stronę przybysza. Nikłe światło padło na jej twarz, pokazując zmęczone kobiece
policzki i zacięte spojrzenie. Zza jej pleców nagle wyłoniła się i Elsa, a jej
twarz była dokładnie taka sama.
- Więc jednak jesteś, Roxano – rzekł Simon, nie
kryjąc zadowolenia. Kobieta nie odpowiedziała. – Przybyłaś, gdy tylko
dowiedziałaś się o niebezpieczeństwie syna. I teraz co? Chcesz uwolnić swoje
dzieci?
Roxana wydawała się nie zwracać uwagi na słowa
mężczyzny. Jej wzrok spoczął na Jasperze. Dopiero po chwili odwróciła głowę w
stronę Bryanta i odezwała się:
- Przyszłam zawrzeć układ.
________________________________________
Łapcie i czytajcie! :*
Chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy dodałam rozdział w terminie. Chyba to przez to, że zebrałam się i naskrobałam ostatnio jeden rozdział. Obecnie jestem na 29, nie za daleko co prawda, ale jednak ruszyło coś do przodu.
Pamiętam, jak pisałam, że opowiadanie będzie miało około 30 rozdziałów. No cóż, nie będzie miało. Jak na razie widzę zakończenie trochę w oddali, ale dążę do niego. Także przygotujcie się na około czterdzieści :D
Mam nadzieję, że się Wam podoba!
Pozdrawiam.
Prawdę mówiąc, to jestem zaskoczona, że tak szybko odnaleźli Jaspera. Naprawdę, Bryantowie mogli lepiej go ukryć. I teraz nie wiem, co się stanie, ale powoli zaczynam żałować, że przeczytałam to teraz a nie za kilka dni, bo teraz będę się jeszcze bardziej niecierpliwić i zastanawiać, co się stanie.
OdpowiedzUsuńNo i Ray zakochany w Alice...może i to podejrzewałam, ale nigdy, że jego ojciec tak go potraktuje i upokorzy, mówiąc jej to wszystko wprost. To było okrutne względem obojga nawet, jeśli była to kara za zdradę.
No i końcówka...szczerze mówiąc to myślałam, że rola Roxany się już skończyła, a tu proszę. Naprawdę, zaskoczyłaś mnie! W ogóle w ostatnich dwóch rozdziałach było tyle akcji, że do tej pory ciężko mi się połapać, bo nadal to przezywam. Chwilami się czułam jak podczas oglądania pamiętników wampirów, a ja uwielbiam ten serial :P
Lecę i pozdrawiam, oraz jeszcze raz przepraszam za takie opóźnienie! :*
Czyżby łączenie sił i wysyłanie 'wtyczek' było właściwym rozwiązaniem? Tylko że Ray zrobi wszystko dla Alice, a resztę ma po protu gdzieś. :l Nie mogło być tak łatwo. ;) coś czułam, że zafundujesz tutaj przygodę - nie tak łatwo odbić Jaspera, 'przechytrzając' Brayantów. Nie muszę chyba wspominać, że jestem pod wrażeniem postawy młodej Turner. ;D Przypomina mi tu kogoś... :o
OdpowiedzUsuńAle we właściwym czasie pojawił się ktoś, kto trzymał się zwykle z boku. Jestem ciekawa tego całego układu. Szkoda tylko, że nie mogę kliknąć - następny post. ;)
Pozdrawiam!
Jak to mozliwe ze go przegapiłam? ;O
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia! Ale przepraszam.
Mam nadzieję, ze Alice nic się nie stanie oraz ze Nessie będzie cała! Kurcze czemu grozisz mojej ulubionej bohaterce? :(
Z drugiej strony nieźle to wymyśliłaś. Postawiłaś Jeremyego między młotem a kowadłem. Z jednej strony siostra, a z drugiej ukochana.
No i to zakończenie.. Pojawienie się Roxanne.. Hmm czyzby chciała się zamienić miejscem z Alice..?
CZekam na dalsze rozdziały! ;*
O rany, co za bogaty w wydarzenia rozdział! Zacznę od tej pierwszej sceny, wspomnienia. Szczerze? Niesamowicie mnie to urzekło, naprawdę. Moim zdaniem Jasper i Nessie tak dobrze się rozumieją, tak do siebie pasują, że są wręcz idealni! Mam nadzieję, że obojgu nic się nie stanie. Jak również Alice. Chociaż no tutaj bym się jednak zawahała (wiem, jestem okropna...), bo kurczę, biedna Daniela. Bardziej za nią przepadam niż za Alice i przykro mi, że w Alice zakochało się dwóch chłopaków i to jeden, który zawrócił w głowie Danieli. No nic, stało się to się nie odstanie. Ciekawe, jak to się wszystko potoczy. To naprawdę odważny krok ze strony Raya, że przeciwstawił się rodzinie, ale - na Boga - dlaczego Simon go tak hmm... upokorzył?! Żal mi go, ale wiedział, na co się pisze. Zaskoczło mnie też pojawienie się Roxany i Elsy, ciekawe, jaki to układ mama Alice i Jaspera chce zawrzeć.
OdpowiedzUsuńBiorę się za kolejny rozdział!
Pozdrawiam ciepło i dużo weny, Julss xx
P.S. Przepraszam, że czytam z opóźnieniem, ale byłam za granicą, a później dopadła mnie choroba i masa nauki, dlatego dopiero dzisiaj, w piątek, znalazłam czas. Buziaki!