wtorek, 9 czerwca 2015

XXVIII. NAJBARDZIEJ NIESPODZIEWANA OSOBA

– ROZDZIAŁ XXVIII –
NAJBARDZIEJ NIESPODZIEWANA OSOBA


— Wracamy do punktu wyjścia – powiedziała Daniela ironicznie, leżąc na plecach na miękkim dywanie w pokoju Nessie. Co dwie sekundy rzucała w górę małą szmacianą piłeczką i łapała ją drugą ręką.
Siedząca obok Melanie przeciągnęła się, ziewając, po czym wzięła do ręki półmisek z paprykowymi chipsami i zaczęła je jeść.
— Naprawdę, byłoby łatwiej, gdybym wam od razu powiedziała, kto wie, gdzie jest naszyjnik – wtrąciła Alice, połykają kawałek ciasta czekoladowego. Siedziała na łóżku obok Nessie, która jak zwykle leżąc na brzuchu wymachiwała nogami ubranymi w kropkowane skarpetki.
— Nie – odparła Daniela stanowczo. – Chcę zgadnąć.
— To może jakaś podpowiedź? – zapytała Nessie pilotem ściszając dźwięk wydobywający się z wieży.
— Mi tam wszystko jedno – odparła Melanie, pożerając kolejny płatek chipsów. – W tym momencie mam gdzieś Bryantów, zegarek i tę jedyną osobę na świecie, która wie, gdzie on jest.
Alice uśmiechnęła się do siebie i powiedziała:
— Tak naprawdę to jest to banalne. – Poprawiła się na łóżku i oznajmiła: – Mama rzeczywiście ukradła naszyjnik w dzień rytuału, zaraz po tym jak zmarł Edmund i jego czarownica. Wiedziała, że kiedyś ktoś zażąda zegarka, więc dała go komuś, kto jest ostatnią osobą, o której byście pomyślały.
Nawet Melanie zaciekawiły słowa przyjaciółki. Daniela ciągle podrzucała piłeczkę a Nessie zmarszczyła brwi, próbując przywołać w pamięci wszystkie osoby które Roxana wtedy znała.
— To musi być osoba z pokolenia naszych mam… — powiedziała do siebie. Wszystkie trzy pogrążyły się w ciszy, próbując analizować sytuację.
W pewnym momencie piłeczka opadła na brzuch Danieli, a ona sama usiadła. Odwróciła się do Alice i zapytała:
— Chyba nie masz na myśli… – przerwała, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na przyjaciółkę – mamy Melanie?
Usłyszawszy swoje imię, blondynka podniosła gwałtownie głowę znad miski chipsów. Przełknęła kęs i w momencie, w którym dotarły do niej słowa Danieli, zobaczyła jak Alice powoli przytakuje głową.
— Dokładnie.
Melanie nie wiedziała czy ma jęknąć czy zacząć się śmiać.
— Nie wierzę – powiedziała zamiast niej Nessie, zmieniając pozycję na siedzącą. Dyskretnie spojrzała na Melanie. W tym momencie jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
— Widzicie? – zapytała Alice. – Mama dała zegarek mamie Melanie, bo wiedziała, że schowa go w jakimś dobrym miejscu.
Wszystkie wiedziały dlaczego Roxana tak postąpiła. Margaret była ostatnią osobą, która mogłaby dopuścić się niedociągnięć w ukryciu czegoś, co uważała za najczystsze zło. Choć nie wierzyła w magię, było pewne, że jeśli ktoś da jej zegarek mówiąc, że skrywa jakieś zaklęcie, to schowa tak, by nikt nie mógł go znaleźć.
— Ja uważam, że to genialne – skomentowała Alice.
Daniela niepewnie spojrzała na Melanie dokładnie w tym samym momencie, w którym blondynka powiedziała sucho:
— Było to najgorsze posunięcie, jakie twoja matka mogłaby wykonać.
Chwila ciszy zawisła w pokoju Nessie. Alice zamrugała oczami ze zdziwienia.
— Dlaczego?
Melanie miała ochotę wstać na nogi i wybuchnąć, jednak powstrzymała się.
— Alice. Jak ty sobie wyobrażasz to, jak my go znajdziemy?
Daniela przegryzła wargę i milcząc powędrowała wzrokiem z Melanie na Alice. Tamta otworzyła lekko usta.
— Nie wiem… zrobimy poszukiwanie?
Oczy Melanie otworzyły się tak szeroko, że Alice raptownie zamilkła.
— Wiem co myślicie – powiedziała Melanie ostro, choć starała się ukryć wrogą nutę. – Że skoro to moja matka ma naszyjnik, to ja mam za zadanie go odnaleźć. To tak jakbyście jej nie znały.
Słowa Melanie przesiąknięte były goryczą. W jej umyśle pojawiło się nagle wyobrażenie siebie, jak podchodzi do matki i pyta ją o sekretne miejsca, w których chowała różne rzeczy. Albo jak przeszukuje dom i zostaje przyłapana. Od razu poczuła ból w brzuchu.
— Nikt nie mówi, że masz to zrobić sama – powiedziała Nessie kojącym głosem. – Ja mogę ci pomóc.
Melanie spojrzała na nią i uśmiechnęła się smutno.
— Ja po prostu… — zaczęła – nie chcę nawet o tym myśleć w tym momencie. Jestem zmęczona. Mam dość ścigania zegarka i Bryantów. Potrzebuję oddechu.
— Masz rację – powiedziała Alice. – Kiedy będziesz gotowa, daj nam znać i razem poszukamy zegarka.
Dalszą część wieczoru zajęły się odrabianiem pracy domowej na następny dzień. Nie bardzo miały na to głowę, ale musiały się do tego zmusić. W każdym razie, przecież oprócz tych nadnaturalnych, miały również te codzienne obowiązki. Dojadły resztki jedzenia i kiedy wszystkie skończyły brać prysznic, ułożyły się w śpiworach na podłodze i próbowały zasnąć. Nessie jak zwykle przed snem słuchała muzyki ze swojej komórki. W pewnym momencie rozbudziła się zupełnie i podeszła do swojej szafki nocnej i wyciągnęła z niej swój ulubiony fioletowy zeszyt.
— Nessie? – usłyszała szept Danieli. – Cos się stało?
— Wena – odpowiedziała natychmiast. – Śpij spokojnie. Dobranoc.
— Dobranoc.
I zabrała się za gorączkowe pisanie.


Nazajutrz Daniela nie była wyspana, ale nie mogła pozwolić sobie na złą koncentrację. Wypiła kawę w domu Nessie, a potem wszystkie udały się do szkoły. Lekcja biologii uświadomiła jej, że zamiast codziennego czytania ksiąg z zaklęciami powinna zabrać się za studiowanie anatomii zwierząt. Na dodatek dzisiejsza praca w MaxCup. Zdecydowanie miała za wiele rzeczy na głowie.
Niechętnie przyjmowała zamówienia od klientów. Jej umysł był gdzie indziej, przeskakiwał z jednego tematu na drugi. Przede wszystkim Daniela rozmyślała o naszyjniku i jego ironicznym pobycie w miejscu, które tylko mama Melanie raczyła wiedzieć. Po drugie zastanawiała się jaki będzie kolejny ruch Bryantów teraz, kiedy ponownie zostali pozbawieni czarownicy. Czy przeleją całą swoją złość na nie, na niewinnych ludzi czy może wezmą się w garść i zaczną szukać kolejnej naiwnej kobiety? I w krótkich przerwać rozmyślania nad jednym i drugim tematem, próbowała powtarzać w głowie właściwości pierwiastków na jutrzejszy sprawdzian z chemii.
Tylko znajoma osoba mogła doprowadzić ją do rzeczywistości i właśnie tak teraz się stało. W drzwiach MaxCup pojawił się Ray Bryant.
Nie wiedziała dlaczego najeżyła się tak, jakby miała przygotować się do ataku. Prawdę mówiąc, nie widziała go od urodzin Melanie i nie miała najmniejszego zamiaru go zobaczyć ponownie. Było w nim coś, co ją nadzwyczaj denerwowało, ale nie miała pojęcia co to było.
Nawet nie rozglądając się, podszedł prosto do baru.
— Co podać? – zapytała Daniela sarkastycznie. – Polecamy whisky z lodem.
Głos jej był tak przesiąknięty odrazą i miała nadzieję, że nie widzi jej szef.
— Może być – odparł Ray niedbale. Miał na sobie czarną bluzę o jeden rozmiar za dużą, a na głowie szarą czapkę. Dopiero teraz, gdy przyjrzała mu się z bliska, Daniela spostrzegła na jego lewym policzku dużego siniaka. Trochę zrobiło się jej mu żal, jednak zaraz spróbowała otrząsnąć się z tych myśli. Postawiła przed nim alkohol, podała cenę i ruszyła na drugą stronę, by nie musieć przy nim stać.
— Zaczekaj.
Niechętnie się odwróciła. Ray patrzył na nią, ale w jego oczach nie było widać bólu, skruchy, czy nawet jego dawnej, charakterystycznej zadziorności. Podeszła do niego i stanęła przed nim, nic nie mówiąc.
— Jesteście całe? – zapytał, jakby właśnie pytał o godzinę.
Daniela skrzyżowała ręce na piersi i zmrużyła oczy.
— Masz na myśli Alice.
A, więc to to. To ją denerwowało.
Na jego twarzy pojawiło się prawie niezauważalne zaskoczenie.
— Z nią wszystko w porządku – odparła, dziwiąc się w duchu, że włożyła tyle wrogości w te słowa. – Jest cała i zdrowa.
Ray przyglądnął się jej przeciągle i nie była pewna, czy przez chwilę nie pojawiła się w jej twarzy dawna zadziorność.
— Jesteś zła – skomentował z zawadiackim spojrzeniem. – A przecież wam pomogłem.
Nie wiedziała kiedy, zaczął wypływać z niej potok słów.
— Oczywiście, że jestem zła, Ray – powiedziała. – Widziałam cię tamtego dnia. Spotkaliśmy się w drzwiach. Ale ty szukałeś tylko Alice, bo wiedziałeś, że twój ojciec i wuj chcą jej śmierci. Jestem ciekawa, czy gdyby chodziło o którąś z nas, zachowałbyś się tak samo.
W jego oczach pojawiło się zaskoczenie, co dziwnie kontrastowało się z delikatnym uśmieszkiem na jego twarzy i siniakiem pod lewym okiem.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej wyrzut miał oprócz tego jasnego, też głębszy sens. Była zazdrosna. I choć już dawno chciała to w sobie zakopać, ciągle pozostawał jakiś mały okruszek, który wywoływał w niej czasami irracjonalne zachowanie.
Nie odpowiedział i Daniela nie była pewna, czy również spostrzegł w tym drugie dno czy ma tyle przyzwoitości, że nie kwapi się do kłamliwych tłumaczeń.
— Wiem, że posłałbyś nas na śmierć, by tylko zostać tym kim wy wszyscy chcecie. – Starała się zapanować nad głosem i trzeba było przyznać, że jej się to udało. – Bo chcesz być silny, by móc się przed nimi bronić.
Nie zamierzała zdradzać mu, że wie o jego sekrecie, ale chciała zadać mu ból. Świadomość, że Rayowi zupełnie nie zależało na jej życiu była bolesna.
Widziała w jego twarzy nutę przerażenia i przez chwilę sprawiło jej to satysfakcję. Jednak zaraz potem zobaczyła tę jego dawną maskę pewnego siebie i pociągająco aroganckiego chłopaka.
— Nie muszę się przed nikim bronić – odparł, po czym wypił haustem whisky i głośno postawił szklankę na kontuarze. Wstał. – A ty powinnaś być mi wdzięczna – powiedział, przybliżając twarz bardzo blisko jej. Jego twarz była wypełniona zadowolonym i pewnym siebie uśmieszkiem. – Bo w rezultacie uratowałem życie twojej przyjaciółki i twoje serce.


Melanie Gromper nie miała dobrego dnia. Zaczęło się od uciążliwego bólu głowy, z którym obudziła się na dywanie w pokoju Nessie. Potem, gdy weszła do łazienki zaraz po Alice, zaczęła lecieć z kranu zimna woda. Zaraz po myciu zębów, jej telefon zabrzęczał, obwieszczając próbę dodzwonienia się matki. Musiała wysłuchać długich wyrzutów jaką to jest złą córką, że nie zawiadamia rodziców o swoim pobycie. Specjalnie nie powiedziała matce, że zamierza nocować u Nessie. Zapytała o to ojca, a on oczywiście się zgodził.
Jak ktokolwiek mógł przypuszczać, że tak po prostu wejdzie do sypialni rodziców i rozpocznie tam poszukiwanie? Albo zapyta matkę lub ojca o kryjówki, gdzie trzymają sekretne rzeczy? Jej nie mieściło się to w głowie. Wolała nie myśleć o tym, gdyby została przyłapana. Gdy tylko o tym myślała, zaczynała boleć ją głowa.
Nie spieszyło się jej więc do domu. Postanowiła prosto ze szkoły pójść do MaxCup. Już miała pociągnąć za drzwi, kiedy one same otworzyły się a ona wpadła twarzą w jakiś twardy tors przykryty granatową koszulą w kratkę.
— O – usłyszała i podniosła oczy.
— Nie – rzekła, cofając się o krok. – Już czwarty raz na siebie wpadamy.
— Miło mi, że liczysz nasze spotkania – powiedział Dale, szczerząc zęby w uśmiechu. Chłodny wiaterek mierzwił jego włosy. – Prawdę mówiąc, liczyłem na to, że cię tu spotkam.
Melanie zaczerpnęła powietrza, chcąc coś odpowiedzieć, jednak zamiast tego głośno je wypuściła.
Dale przyglądnął się jej i zmrużył oczy.
— Wystawiłaś mnie – rzekł, ale nie powiedział tego z wyrzutem czy z rozbawieniem, tylko z nutą zaciekawienia.
— Tak – przyznała, poprawiając pasek torby, która wisiała jej na ramieniu. Nie czuła wyrzutów sumienia, przecież tak sobie zaplanowała. Że się z nim umówi, potem go wystawi, a on wreszcie da jej spokój. Poza tym, i tak poprzedniego dnia miała więcej rzeczy do myślenia niż spotkanie z Dalem.
— Dlaczego? – zapytał, robiąc krok w jej stronę, przepuszczając tym samym czterdziestoletniego mężczyznę, który wchodził do pubu.
— Po miałam wiele rzeczy do robienia i myślenia niż randki z nieznajomym – odparła, uśmiechając się kącikiem ust. – A nawet gdybym miała czas…
— Kto powiedział, że to miała być randka? – przerwał Dale, krzyżując ręce na piersi. W jego głosie pojawiła się delikatna chrypka, którą Melanie uznała za seksowną. Natychmiast zganiła się w duchu.
— W każdym razie. – Melanie nie zamierzała tracić rezonu. – I tak bym nie przyszła. – Wzruszyła ramionami. – Wybacz, że zrobiłam ci nadzieję.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco i starała się go minąć, by wejść do MaxCup.
— Boisz się – usłyszała i zanim zdążyła się zorientować, odwróciła się z powrotem w jego stronę. W jego oczach migotały zaczepne ogniki, a usta wykrzywiały się w uśmiechu.
— Czego?
Dale ponownie przybliżył się do niej.
— Boisz się – zaczął, a jego głos był tak niski, że aż pociągający – że jeśli zaczniemy się spotykać, zakochasz się we mnie.
Dziwne, że nie wezbrała w niej furia. Prawdę mówiąc poczuła się zaskoczona bezpośredniością i – przede wszystkim – trafnością tego stwierdzenia. Dale miał rację, właśnie tego się obawiała. Że jeśli zacznie się z kimś umawiać, szybko się do niego przywiąże i jednocześnie zada mu i sobie ból, kiedy kłamstwa okażą się nie do przekroczenia. Już raz to przeżyła i nie chciała robić tego po raz kolejny. Nie miała zamiaru nikogo okłamywać. A to właśnie było to, czego należało się spodziewać spotykając się z Melanie Gromper.
— Nie pochlebiaj sobie – odparła, choć na usta już cisnęły jej się inne słowa.
Zaśmiał się, odsłaniając białe zęby.
— Właśnie to w tobie lubię – rzekł. – Choć praktycznie cię nie znam.
Chciała przyznać mu rację, ale w głębi podświadomości wiedziała, że on, w jakiś dziwny sposób, potrafił opisać ją jak nikt inny. Zamiast tego usłyszała swój własny głos:
— Co?
W oku Dale’a pojawił się błysk.
— Potrafisz mnie zaskoczyć – wytłumaczył. – W sytuacji, kiedy myślę, że wiem co zaraz zrobisz, ty robisz coś dokładnie odwrotnego.
Nie mogła nie uśmiechnąć się z satysfakcją.
— Słuchaj, Dale – zaczęła, pierwszy raz, odkąd go spotkała, starając się ubrać słowa w uprzejmą otoczkę. – Nie sądzę, że powinnam zawierać nowe znajomości. Po prostu mam za dużo rzeczy na głowie i kolejne osoby…
— Wiem – przerwał jej, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. – Mówiłaś już to. Nie chcesz poznawać nowych osób, bo masz jakiś sekret i nie chcesz go zdradzać. Rozumiem to. Naprawdę. Każdy ma jakąś tajemnicę i uważam, że inni ludzie powinni to respektować.
Przyjrzała mu się i nie wiedząc czemu, poczuła, jakby zrobiło się jej o jeden mały gram lżej na sercu. Przez chwilę nie mówili nic, stali naprzeciw siebie w ciszy.
— Więc co? – zapytał Dale, łapiąc jej spojrzenie. – Dasz się zaprosić na kawę?
Przegryzła wargę, uśmiechając się zaczepnie.

— Tylko na dużą latte macchiato.

___________________________________________

Witajcie ponownie!
Wiem, dawno mnie nie było, ale to wszystko przez sesje. Sesje mają to do siebie, że są ZŁE. 
Wracam jednak z rozdziałem. Moja ulubiona część tego rozdziału to rozmowa Melanie i Dale'a. Polubiłam ich razem :D 
Spodziewaliści się, że naszyjnik będzie w rękach mamy Melanie?
Co myślicie o relacji Daniela-Ray i Melanie-Dale? 
Piszcie jakie są Wasze opinie, a ja tymczasem Was pozdrawiam ;)
Udanej sesji/dobrego świadectwa! :*

3 komentarze:

  1. Przybyłam i przeczytałam! :) Faktycznie, długo Cię nie było, ale w końcu się doczekałam! Kurcze, nie wiem co myśleć na temat relacji Daniela-Ray. Kiedyś widziałam ich razem jako moje otp, ale z biegiem czasu chyba myślę, że Ray po prostu nie nadaje się do związków. :D Za to relacja Melanie-Dale bardzo mi się podoba. Facet wydaje się być tajemniczy, ale równocześnie otwarty. Nie dziwię się, że Mel mu w końcu uległa i pójdzie z nim na kawę. :D
    Nie spodziewałam się, że naszyjnik będzie u Margaret! W sumie to bardzo trafne posunięcie, skoro ta jest całkowicie przeświadczona o tym, że magia nie istnieje czy tam że jest zła i dlatego się od tego odcięła. Ciekawe, jak dziewczyny to rozpracują. :)
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, kochana! Pozdrawiam ciepło, Julss xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak ja kocham Dale'a! Melanie nie powinna się tak opierać, tylko brać chłopka,bo to chyba najlepsze, co jej się w ostatnim czasie przydarzyło!
    A tak w ogóle to cześć! Spóźniona jestem, ale wreszcie dotarłam :D Bądź ze mnie dumna!
    Ray...Nie wiem, co mam o nim myśleć. Niby go nie lubię i w ogóle, ale jednak pomógł dziewczynom i uratował życie Alice, więc może Daniela powinna chociaż próbować być dla niego milszą. Swoją drogą taka jej zazdrość podoba mi się. Niby go nie lubi, ale obojętna też nie jest. Ciekawe, jak to się zakończy.
    No a zegarek...teraz to już kompletnie nie wiem, jak dziewczyny go znajdą. Ale mam nadzieję, że jakoś dadzą radę. Przecież to czarownice, dla nich nie ma rzeczy niemożliwych!
    Trochę zaspamuję, ale zapraszam do siebie na rozdział z punktu widzenia Rocket :)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mama Melanii faktycznie jest osobą-niespodzianką. Moje myśli krążyły zupełnie wokół innych. ;) I to trzymanie w niepewności, zgadywanie...
    Nie wiem jak odnieść się do Danieli i Raya. Dziewczyna trochę do niego wzdychała, a on tak bezczelnie widzi tylko Alice. Cóż, może w tym co powiedziała jest racja, ale Ray to już Bryant, więc jest jaki jest...
    Podoba mi się postawa Melanii. ;) Taki zadziorny pazurek, kto by pomyślał, że z niej taka zaradna osóbka. Myśli na przyszłość, bo sekrety ją nie zawiozły w złe strony... Ale pomijając to, dialog wprost udany! Bo ja aż się zakocham w Dale'u! ;D Kibicuje im, jak najbardziej, zaraz za Jasperem i Nessie. ;)
    Ja dopiero jestem spóźniona! Ale postaram się w najbliższym czasie przeczytać następne rozdziały, by być już na bieżąco. Przeraźliwie mnie męczą wyrzuty sumienia, że pozwalam sobie na zaległości. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń