– ROZDZIAŁ XXX –
OGIEŃ
Jennifer Gromper nie wyglądała na mniej zaskoczoną
niż jej siostra. Jej oczy otworzyły się tak szeroko iż wydawało się, że zaraz
wypadną z oczodołów. Stała w rozchylonych drzwiach, nie wiedząc co powiedzieć i
dla Melanie był to nadzwyczajny widok. Prawdę mówiąc, spodziewała się wejścia
matki, ale to nie znaczyło, że widok Jenny był mniejszym złem.
–
Co wy tu robicie? – wydukała Jennifer, odzyskując
co prawda mowę, jednak nie pozbywając się do końca zaskoczenia i niecodziennego
u niej poczucia skruchy.
Melanie powoli spojrzała na Alice, przypominając
sobie o jej obecności. Choć nie wyczytała z jej spojrzenia wiele zachęty i
pewności siebie, dopiero w tamtym momencie odzyskała światłość umysłu.
–
A ty? – zapytała, używając tonu
zarezerwowanego tylko dla młodszej siostry. Zrobiła krok do przodu i
skrzyżowała ręce na piersiach.
Wydawało się, że przez chwilę Jennifer pozbyła się
wszystkich cech przetrwania. Wyglądała na małą dziewczynkę, przyłapaną na
kradzieży słodyczy, a nie na czternastoletnią dziewczynę, która zawsze dostaje
to, co chce. Jednak chwilę później, tak jakby przypomniała sobie kim jest,
ponownie stała się sobą. Na jej twarzy natychmiast pojawił się chytry
uśmieszek.
–
Przeszukujecie sypialnię matki! – zawołała, jakby właśnie sama
co najmniej zorientowała się, że Melanie jest w ciąży. Ogarnęła spojrzeniem
całe pomieszczenie łapczywie szukając jakiegokolwiek elementu, który byłby na
niewłaściwym miejscu. Na szczęście, Alice wykazywała się nadzwyczajną
skrupulatnością, by coś przeoczyć i ustawić w zły sposób.
–
I co z tego? – warknęła Melanie niechętnie
patrząc na rodzoną siostrę. – Ty przed sekundą próbowałaś zrobić to samo.
Jennifer co prawda zamilkła na chwilę, ale szybko
odzyskała swój dar do natychmiastowego wymyślania wytłumaczeń.
–
Weszłam tu, bo słyszałam głosy!
–
Akurat! – przerwała Melanie
sarkastycznie. – I wsuwką do włosów próbowałaś
otworzyć zamek?
Skonsternowanie Jenny wprawiło Melanie w
zadowolenie.
–
Czego tu szukasz, Jenny? – zapytała, dopiero teraz
uświadamiając sobie jak bardzo jest tego ciekawa. Chciała wiedzieć, czy siostra
przyszła po to samo co ona; co było w stanie doprowadzić Jenny do nielegalnego
włamywania się do sypialni rodziców. Wydawało się to nieprawdopodobne, by matka
mogła coś zabrać młodszej córce. Jennifer cieszyła się ogromną sympatią i
zaufaniem rodziców, dlatego bardzo dokładnie starała się być idealną córką.
Zacisnęła usta, nie zamierzając nic powiedzieć. I
zupełnie do siebie podobnie, zmieniła temat.
–
Ciekawe co mama powie, jak się dowie, że tu weszłyście – powiedziała, szczerząc zęby w uśmiechu.
Skrzyżowała ręce na piersiach, próbując naśladować Melanie i u osiemnastolatki
wywołało to irytację.
–
Tylko spróbuj, smarkulo – warknęła przez zaciśnięte
zęby.
–
A spróbuję – odpowiedziała Jenny i wywaliła
jej język. Naprawdę, w tym momencie Melanie dużo by dała, by tak jak dawniej
spuścić jej porządny łomot.
–
Ciekawe jak wytłumaczysz swój pobyt tutaj – odparła Melanie, starając się
jakoś rozważnie bronić, choć prawdę mówiąc, była na straconej pozycji.
Wiedziała, co siostra odpowie.
–
Nieważne – rzekła z wyższością. – Rodzice i tak mi uwierzą!
Melanie ponownie zacisnęła zęby, z trudnością
powstrzymując się, by czegoś obraźliwego nie powiedzieć. Wiedziała, że Jenny
jest zdolna poskarżyć się mamie. Co więcej, była przekonana, że samarkula zrobiłaby
to z najwyższą ochotą. A było jasne, że gdy tylko Margaret się dowie, Melanie
będzie miała z tego powodu poważne kłopoty. Musiała ją jakoś powstrzymać.
–
Słuchaj, Jenny – zaczęła. Poczuła, że plami
swoją godność pokojową próbą rozwiązania konfliktu z siostrą, ale nie miała
wyboru. – Weszłyśmy tutaj, by mama
zabrała mi coś, co należy do Alice.
Jennifer z zaciekawieniem przeniosła wzrok na
Turner. Alice, mimo zaskoczenia kłamstwem Melanie, nie powiedziała ani słowa.
Miała nadzieję, że jej mina niczego nie zdradziła.
–
Tak? – zapytała Jenny z powątpieniem.
– A co to takiego było?
–
Zegarek – odpowiedziała bez wahania
Alice, nie patrząc na Melanie, by się w żaden sposób nie zdradzić. Mówiąc część
prawdy, starała zakopać w sobie wyrzuty sumienia. Nie cierpiała kłamać.
–
Zegarek? – powtórzyła Jenny, owijając na
palec długi kosmyk blond włosów. – Dlaczego mama miałaby zabierać
ci zegarek, Mel?
–
Nie wiem – odburknęła Melanie. – Wiesz, jaka jest matka.
Jenny niewinnie pokiwała głową. Przez chwilę
patrzyła na dziewczyny z zaciekawieniem i dla Alice i Melanie było to dziwne
uczucie, być obserwowanym przez czternastolatkę.
–
W każdym razie – kontynuowała Melanie, nie
chcąc by zbyt długa cisza wywołała jeszcze większą podejrzliwość siostry. – Jeśli pomożesz nam znaleźć zegarek, ja pomogę ci
znaleźć to, po co tu przyszłaś.
Jenny zmużyła oczy, intensywnie zastanawiając się
nad słowami siostry. Wydawało się, jakby rozpatrzała każdy plus i minus tego
układu. Choć prawdę mówiąc, nie było tu żadnych minusów. Gdyby się nie
zgodziła, nie straciłaby za wiele. I bez pomocy siostry, Melanie była pewna, że
Jenny odzyskałaby swoją własność.
–
Zgoda – odparła w końcu leniwie. – Pomogę ci, jeśli kupisz mi piwo.
Słowo to w ustach Jennifer wydawało się tak
absurdalne, że Melanie przez chwilę myślała, że nie usłyszała poprawnie. Gdy
zyskała pewność, że z jej słuchem było w porządku, doszła do wniosku, że to
musi być jakiś żart. Ale mina Jenny wydawała się poważna, mimo ironicznego wzroku i pełnej
zadowolenia twarzy.
–
Żartujesz – wykrztusiła z siebie. – Chcesz piwo?
–
Tak – odpowiedziała Jennifer bez
cienia żenady. Stała ciągle w tym samym miejscu i bezczelnym wzrokiem
wpatrywała się w dziewczyny.
–
Nie kupię ci go – odpowiedziała Melanie
natychmiast. Nie potrafiłaby wyobrazić siebie, jak kupuje alkohol
niepełnoletniej siostrze. Wydawało się jej to tak prawdopodobne, jak
wyczarowanie w ciągu sekundy wielkiego okrętu na środku sypialni. – Ile ty masz lat w ogóle?
Twarz Jenny z zadowolonej, przemieniła się teraz
na złą i urażoną. Jak zawsze, kiedy rodzice nie chcieli jej czegoś kupić lub
gdy ktoś zwracał jej uwagę.
–
W takim razie powiem mamie.
Melanie czuła, że gdyby siedziała, natychmiast
spadłaby z krzesła. Miała ochotę spuścić siostrze raz na zawsze porządne lanie.
Wiedziała jednak, że tego nie może. W jej głowie zaczęła toczyć się walka, choć
podświadomie wiedziała, jak się ona zakończy. Jenny zawsze wygrywała. Nie
zdradziła Melanie ani słowa o przyczynie wtargnięcia do pokoju rodziców, ale
potrafiła wycisnąć z sytuacji jak najwięcej korzyści dla siebie. Nic nowego się
nie działo.
–
Zgoda – westchnęła Melanie z
rezygnacją, choć nie zamierzała kupić jej alkoholu. Czuła, że byłoby to
niesprawiedliwe, gdyby i tym razem Jenny dostała to, czego chciała. – Kupię ci to piwo, jak pomożesz mi znaleźć
zegarek.
Mina Jennifer wydawała się tak tryumfująca, że
przez myśli Melanie przeszło, że brakowało jej jedynie korony.
–
W porządku – odparła Jenny niedbale.
Alice była ciekawa, jak Melanie chciała prosić o
pomoc siostrę, nie mówiąc jej niczego na temat prawdziwych losów naszyjnika.
Milczała jednak nieprzerwanie, nie chcąc zaburzać siostrzanej rozmowy. Wolała
się nie wtrącać.
–
Co mam zrobić?
Melanie zamilkła na chwilę, rozmyślając jak
wykorzystać siostrę nie mówiąc jej niczego istotnego. Z Jennifer było to
trudne, bo małolata potrafiła być naprawdę dociekliwa.
–
Czy wiesz gdzie matka chowa rzeczy, które bardzo, bardzo jej się nie podobają?
Jennifer przechyliła głowę, przeświecając
ciekawskim spojrzeniem Melanie.
–
Aż tak bardzo zegarek jej się nie spodobał? –
odpowiedziała pytaniem. – Co może być strasznego w
zegarku?
Melanie powstrzymywała się, by nie przetrzeć
twarzy dłonią. Nie miała cierpliwości, a szczególnie do młodszej siostry.
–
Nieważne, Jenny – odparła. – Po prostu powiedz, gdzie chowa wszystkie te
najgorsze rzeczy.
Jennifer ponownie skrzyżowała ręce na piersi, nie
odrywając wzroku od Melanie. Wydawało się, jakby tym spojrzeniem chciała
odczytać z jej twarzy wszystko to, co zostało przemilczane. Ale nawet gdyby nie
wiadomo jak długo tak na nią patrzyła, nigdy nie doszłaby do prawdy.
–
Mama nie chowa nigdy takich rzeczy – odparła po dłuższej chwili,
nawet nie mrugając. – Ona zawsze je niszczy.
Jak z dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przez
umysł Melanie przewinęły się wspomnienia. Przypomniała sobie jak jako dziecko przyniosła
do domu ogromny bukiet kwiatów, które zerwała na łące. Matce się to nie
spodobało i chwilę później wszystkie paliły się w kominku. Z perspektywy czasu
zwykłe zioła nie wydawały się groźne, jednak fakt, że nie przypadły do gustu
matce przyczynił się do ich zniszczenia. Rok później, ojciec kupił córce na
prezent coś, co wywołało furię u Margaret. Melanie nigdy nie dowiedziała się co
było wewnątrz kolorowego pudełka, bo matka natychmiast się go pozbyła. Podobne
sytuacje miały miejsce kiedy kilka lat później, gdy kupiła sobie pierwsze
kosmetyki lub bluzkę ze zbyt dużym dekoltem. A zupełnie niedawno, jeszcze w tym
roku, Margaret znalazła w pokoju Melanie księgę z zaklęciami.
Wszystkie te rzeczy zostały zniszczone. Nie
ukryte, nie wywalone –zniszczone. I większość z nich
została pochłonięta przez ogień.
–
Ogień – wyszeptała Melanie,
uświadamiając sobie wszystko to, co doskonale pamiętała, ale kiedyś wydawało
się jej nieistotne. Poczuła podekscytowanie, tak dawno zapomniane w sprawie
szukania naszyjnika. Spojrzała nieobecnym wzrokiem na siostrę i powiedziała: – Dzięki, Jenny, pomogłaś mi.
Czternastolatka uniosła brwi ze zdumieniem i gdy
Melanie mijała ją, kierując się w stronę wyjścia, zapytała:
–
Niby jak?
Ale nikt nie zamierzał jej odpowiedzieć. Melanie już
była na schodach, a za nią kroczyła skonsternowana Alice. Nie powiedziała ani
słowa, cierpliwie czekając, by to przyjaciółka sama powiedziała to, czego się
domyśliła. Jennifer nie poszła za nimi –
widocznie
wykorzystała sytuację i zaczęła grzebać w sypialni rodziców.
Wpadły do salonu i Melanie natychmiast znalazła
się przy kominku. Kucnęła i przejechała dłonią po brunatnych kafelkach.
Brunatne kafelki. Choć Melanie miała wtedy sześć
lat, doskonale pamiętała dzień, w którym remontowano salon i przede wszystkim
stary kominek. Pamiętała, jak cały parter domu był pełen gruzu. Pamiętała, jak
rodzicie nie pozwalali jej wejść do pomieszczenia, by nic się jej nie stało.
Cały dzień mogła bawić się na zewnątrz z przyjaciółkami i po raz pierwszy w
życiu pozwolono, by nocowała gdzie indziej. Było to około dwanaście lat temu.
Dokładnie w tym samym roku, w którym zginęła mama Nessie.
–
Jest tutaj – wyszeptała Melanie, nie
przestając gładzić kafelków. Powoli odwróciła głowę i spojrzała na Alice. Jej
twarz wydawała się rozpalona. – Matka zamurowała zegarek w
kominku.
Czekał na nią na zewnątrz. Wiedział, że będzie
chciała pożegnać się z członkami zespołu i podziękować im za możliwość
śpiewania. Towarzyszyła Hotheaded
przez połowę koncertu, dając popis swoim umiejętnościom. Jasper uważał, że
powinna stać się stałym członkiem zespołu, ale wiedział dlaczego Nessie, mimo
propozycji, nigdy się na to nie zgodziła. Była zbyt wolna, zbyt indywidualna,
by mogła angażować się w poważne grupowe projekty.
Wbił ręce w kieszenie kurtki, starając się jakoś
rozgrzać. Zrobiło się naprawdę zimno, a wiatr niczego nie polepszał. Był już
wieczór i ulice Glovemarks były praktycznie puste. Jasper rozglądał się po
okolicy starając się znaleźć coś ciekawego, ale na niczym nie mógł zawiesić
oka. Czekanie mu się dłużyło.
Usłyszał za sobą, że drzwi MaxCup się otwierają i
natychmiast obejrzał się za siebie. Zatrzymała się w drzwiach i wydawało się,
że myślała, że sobie poszedł, ale miło się zaskoczyła. Uśmiechnęła się radośnie
z poczuciem ulgi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo mu tego brakowało.
–
Cześć – powiedziała, podchodząc do
niego bliżej. Jej włosy, zmierzwione poprzez manewry na scenie, dodawały uroku
i radości do jej twarzy. Choć nogi przykrywały jej jedynie rajstopy, wydawało
się, że nie odczuwa zimna.
–
Cześć – odpowiedział, nie przestając
się uśmiechać.
–
Napisałam ci piosenkę – powiedziała tonem, którego
zawsze używała chcąc się czymś przed nim pochwalić, ale nie będąc przy tym
zarozumiała. Jak zawsze gdy wygrywała grę w karty lub dojechała pierwsza na
rolkach do mety.
–
Wiem – odparł. Był zaledwie metr przy
niej, ale musiał odpierać pokusę, by nie podejść bliżej i nie pogłaskać jej
rozpalony z wrażeń policzek. Zza drzwi do MaxCup dochodziła głośna muzyka,
obwieszczająca rozpoczęcie drugiej części koncertu. – Tylko nie bardzo rozumiem co miała oznaczać.
Wydawało się, że trochę się speszyła i na moment
spuściła wzrok, przegryzając delikatnie wargę. Sekundę jednak później znowu
intensywnie wpatrywała się w niego.
–
Miałeś rację – powiedziała, trzymając się
prawą dłonią za łokieć. – Miałeś rację, że między nami
było coś więcej niż zwykła przyjaźń.
Oczy Jaspera rozszerzyły się nieznacznie, a na
twarz wypłynęło jeszcze większe szczęście niż gdy ją zobaczył.
–
Ja po prostu… Nie potrafiłam tego zobaczyć –
tłumaczyła, starając dobrać to wszystko we właściwe słowa. – Ale przez te ostatnie dni zdałam sobie sprawę, że
czegoś – kogoś – mi brakuje. A to było cholernie nie do
zniesienia.
Prawdę mówiąc, miała zamiar jeszcze coś
powiedzieć. Po prostu zrobiła przerwę, by zebrać myśli, które rozpierzchły jej
się z podekscytowania. Jednak w następnej chwili wszystko wyleciało jej z głowy
i przestało mieć znaczenie. Jasper pokonał dzielącą ich odległość i przycisnął
wargi do jej ust, rozchylając je delikatnie. Objął ją w pasie a jej ręka
natychmiast znalazła się na jego głowie, mierzwiąc włosy. Chwilę później
przywarła do niego całą sobą, wyginając plecy w łagodny łuk. Jego usta były
przyjemnie zimne i paradoksalnie sprawiały, że zrobiło się jej gorąco. Nie
sądziła, że mogłaby czuć coś takiego z osobą, którą znała przez całe swoje
życie. Ale czasem szczęście jest tak bardzo blisko, że nie można go dostrzec.
Alice była równie podekscytowana co Melanie.
Szybkim krokiem wracała do domu, by jak najszybciej obwieścić matce, że
poszukiwania zegarka nie trwały co najmniej pół roku, a zaledwie popołudnie.
Pragnęła też zadzwonić do Damiana, ale ostatnio rozmowy telefoniczne nie były
jej ulubionym środkiem komunikacji. Postanowiła, że jutro z samego rana
odwiedzi go i opowie mu o wszystkim. Teraz należało wymyślić jakiś szybki i
skuteczny sposób na wyciągnięcie zegarka z kominka. Ale porównywalnie, nie
wydawało jej się, by był to ich największy problem. Wiedziała, że go
przeskoczą.
Właśnie skręcała w swoją rodzinną uliczkę, kiedy
przed nią pojawił się Ray. Stał oparty o latarnię, wbijając dłonie w kieszenie
spodni i czekał. Gdy ją ujrzał, poruszył się nieznacznie.
Nie widziała go od pamiętnej nocy w piwnicy
Bryantów. Wtedy, gdy pomógł jej uratować brata, narażając się tym samym na
gniew ojca. Wtedy, gdy Simon zainsynuował, że Ray coś do niej czuje.
–
Hej – przywitała się, zwalniając
krok. Odsunął się od latarni i on również podszedł wolno w jej stronę.
–
Hej – odpowiedział dopiero co chwili
i ponownie zamilknął. Stał przed nią, ciągle z rękami w kieszeniach i patrzył
na nią trudnym do zidentyfikowania wzrokiem. Lewa część jego twarzy nie była
oświetlona i Alice nie zauważyła wielkiego siniaka na jego policzku.
–
Ray – powiedziała, przypominając
sobie ich ostatnie spotkanie. Było wtedy za wiele wydarzeń, za wiele rzeczy
przewinęło się wtedy przez jej umysł, by mogła zrobić coś, co powinna już była zrobić
dawno. – Jeszcze nie miałam okazji ci
podziękować. Uratowałeś mojego brata, nie wiesz nawet jak bardzo jestem ci
wdzięczna. Mam u ciebie dług.
W oczach Raya pojawiło się nikłe zdziwienie, jakby
nigdy nie spodziewał się, że ktokolwiek mógłby złożyć mu podziękowania.
Początkowo się nie odezwał; dopiero po chwili rzekł:
–
Nie jesteś mi nic winna.
Choć jego oczy były zupełnie poważne, Alice
spostrzegła w jego twarzy coś pozytywnego, pełnego sympatii.
–
Przeciwnie – powiedziała natychmiast.
Wolała dawać niż brać. Źle czuła się, prosząc o coś dla siebie, jednak nie
miała problemu z tym, by prosić o coś w czyjejś intencji. Jednak mimo wszystko
czuła, że musi postarać się jakoś odwdzięczyć za uratowanie brata. – Przeze mnie twój ojciec jest na ciebie wściekły,
więc…
–
Przestań – przerwał się i wydawał się
rozbawiony. – Nie ma o czym mówić. Drugi raz
zrobiłbym to samo.
Zamilkła, patrząc na jego oczy, wbite prosto w
jej. Czuła ogromną wdzięczność i radość, że może na kimś polegać. Zdała sobie
sprawę, że Ray w gruncie rzeczy jest dobry. Właściwie, ona wiedziała to zawsze,
nawet gdy Daniela gorzko twierdziła, że jest odwrotnie. Przecież przeciwstawił
się ojcu. Wiedział, co go czeka jeśli jego zdrada wyjdzie na jaw, a jednak
pomógł.
–
Jeśli chodzi o to ostatnio… – zaczęła Alice. Przed jej
oczami nagle stanął Ray, który oparty na kolanach i dłoniach na ziemi, został
upokorzony przez własnego ojca. Czuła, że muszą wyjaśnić sobie tę kwestię.
Szczególnie słowa Simona. – Nikt nie powinien być w takiej
sytuacji, przykro mi.
Właściwie nie wiedziała, dlaczego nie powiedziała
tego wprost. W myślach miała: „przykro mi, że ojciec powiedział na twój temat
te kłamstwa”, ale te słowa nie wypłynęły jej z ust. Jakby gdzieś głęboko,
podświadomie, wiedziała, co zaraz odpowie.
Zrobił krok do przodu, wzruszył ramionami i rzekł:
–
Powiedział tylko prawdę.
Dopiero teraz całkowicie uświadomiła sobie, że
wszystko to, co usłyszała w piwnicy, usilnie strzepywała ze swojego umysłu. Po
prostu nie mogła przyjąć tego do wiadomości. Przecież Ray nie mógłby się w niej
zakochać. On miał zakochać się w Danieli. Nawet jeśli to było jeszcze przez
ujawnieniem powodów jego pobytu w Glovemarks.
–
Ray… – szepnęła, nie wiedząc jak się
zachować. Czuła się dziwnie, nieswojo i nie miała pojęcia co powiedzieć, by nie
zranić chłopaka.
–
Nic nie mów – odparł i tak po prostu,
zbliżył się i ją pocałował.
Alice nie zdążyła nawet zaprotestować ani się
wyrwać. Była w stanie tylko instynktownie poruszyć wargami, kiedy on sekundę
później odsunął się gwałtownie, jakby spodziewając się, że go uderzy.
–
Pocałowałeś mnie – powiedziała i dopiero teraz
zdała sobie z tego sprawę. Choć czuła do niego przed chwila wdzięczność i
współczucie, teraz znalazła miejsce i dla złości. Przed jej oczami stanął
Damian. – Nie powinieneś był tego robić.
W jej głosie słychać było ostrzeżenie, jednak Ray
nie pokazał po sobie, że się tym przejął.
–
Musiałem spróbować – odparł, nie odrywając od niej
spojrzenia. Był całkowicie spokojny i pewny siebie.
Alice wbiła w niego spojrzenie pełne pytań,
zdezorientowania, żalu i bezsilności.
–
Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała. Zaczynały ogarniać
ją wyrzuty sumienia, choć w zasadzie nie była niczemu winna. To on ją pocałował
– ona w życiu by tego nie
zrobiła. Ona by nawet o tym nie pomyślała.
Milczał, jakby nie zamierzając odpowiedzieć.
–
Dlaczego ja? – powtórzyła trochę
rozpaczliwie. Ponownie przed jej oczami pojawił się Damian, jak wpatruje się w
nią z czułością i obejmuje ją ramieniem. Zaczynała panikować. – Moja przyjaciółka była w tobie zakochana! Twój
kuzyn jest moim chłopakiem!
Wzruszył ramionami po raz kolejny, starając się
zbagatelizować sytuację, na co Alice nie dała się nabrać.
–
Jesteś inna, po prostu – odparł, intensywnie się w nią
wpatrując.
–
Co to ma znaczyć? – zapytała zdezorientowana,
cofając się o krok.
Popatrzył na nią mocniejszym spojrzeniem i w jego
oku pojawił się błysk.
–
Niewinna – wytłumaczył. – Wydajesz się taka nieskalana i dobra. Jesteś moim
przeciwieństwem.
Na jego twarz wypłynął ten stary, zawadiacki
uśmiech, który widniał na jego twarzy, gdy go poznała.
–
Ciągle wierzysz, że potrafię postępować właściwie – kontynuował, nie porzucając swojej ironicznej
miny. – Choć wszyscy już dawno odkryli
kim naprawdę jestem.
–
Nie jesteś zły, Ray – odpowiedziała natychmiast
Alice. Nie powiedziała tego uprzejmie, jak zawsze, gdy chce się komuś poprawić
humor. Ona naprawdę tak uważała. – Pomogłeś mojemu bratu.
–
Nie pomogłem twojemu bratu – sprostował natychmiast. – Pomogłem tobie.
Alice poczuła się jeszcze bardziej nieswojo niż minutę
wcześniej, a z każdą sekundą cała sytuacja coraz bardziej ciążyła jej na sercu.
W tamtym momencie chciała po prostu iść spać, a nie miała w zwyczaju uciekać od
problemów.
–
Tu nie chodzi tylko o mnie, wiem to – ciągnęła, nie wiedząc czy chce
przekonać jego czy siebie. – To twój ojciec zmusza cię do
tego, byś z nim współpracował, wiem to. Gdybyś mógł, stanąłbyś po właściwej
stronie. Ciągle jeszcze możesz.
Zaśmiał się cicho.
–
Nie znasz mnie, Alice – odpowiedział poważnym głosem,
ale nie opryskliwie, ale z nutą sympatii. – Nie masz pojęcia dlaczego to
robię, dlaczego tu jestem. Zwykle nie mam zwyczaju dbać o innych, dbam zawsze o
siebie i martwię się tylko o siebie. Więc nie dla ojca podsłuchiwałem wasze
rozmowy.
–
Więc dla kogo? – zapytała. – Dla siebie?
Ray pokiwał wolno głową. Alice nie wiedziała co o
tym wszystkim myśleć. W jej głowie powstał mętlik. W jednej chwili dziękowała
Rayowi, w następnej on ją całował a teraz stara się dać jej do zrozumienia, że
jest bezwzględnie pragnie zostać wampirem.
Spojrzała w jego oczy, które z zainteresowaniem
oczekiwały jej reakcji. W tym momencie Ray wydawał się jej jeszcze większą
zagadką niż zwykle. Nie miała pojęcia co jest w jego głowie, jakie są jego
zamiary i pragnienia, ale wiele mogła odczytać z jego oczu. Przynajmniej tak
się jej wydawało.
–
Nie wierzę ci – powiedziała mocnym głosem,
krzyżując ręce na piersi.
Ray uśmiechnął się szeroko.
–
To właśnie chciałem usłyszeć.
Wbił ręce w kieszenie i zrobił krok do tyłu, nie
odwracając od niej wzroku. Potem zupełnie normalnie, tak po prostu, sobie
poszedł.
_________________________________________
Witam! Przybywam tym razem w
terminie, ale to oczywiście zasługa błogosławionych wakacji.
I jak się Wam rozdział podoba?
Osobiście jestem z niego zadowolona. Przede wszystkim z lokalizacji naszyjnika.
Prawdę mówiąc długo myślałam nad tym gdzie go umieścić, a ten pomysł przyszedł
mi jakoś tak niespodziewanie. A Wy co o tym myślicie? Oczywiście, dziewczyny
czeka jeszcze duży problem, jak wyciągnąć zegarek, ale sam fakt, iż wiedzą
gdzie on jest, daje im dużo. Poza tym, Ray jest strasznie denerwujący, prawda?
Zostałam też nominowana do LBA, odpowiedzi są oczywiście w zakładce Nominacje.
Jeszcze zapowiadane fanvideo.
Wszyscy zgadli, że zrobiłam je o Nessie i Jasperze (albo jak wolicie: o Jassie.
Tak, Julss, nazwałaś ich tak samo, jak ja ich nazywam w swojej głowie, jakaś
telepatia! :D). Czyżbym była aż tak przewidywalna? :D Obejrzyjcie!
Jakby ktoś potrzebował tłumaczenia, jest ono w opisie filmiku. ;)
W ogóle to jestem szalona, bo
przez te zaledwie kilka dni wakacji wkręciłam się w te filmiki. Zaczęłam robić nawet Melane i Dale'a. ;D
Dobra, już koniec gadania!
Pozdrawiam! :*
Betty Gilbert
Ale całuśny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł z lokalizacją zegarka! Kurde to tera co? Rozwalić kominek i po kłopocie!
Zaskoczyło mnie to, czego zażądała Jennifer... Piwo? Serio? ;D
Co za gówniara.I tak pewnie nakabluje matce, takie sztuki się nie zmieniają. Wiem coś o tym ;p
NESPER! Jaka cudowna scena Betq!
Rozczuliłam się i mam ochotę zrobić " Oooooooooooo!"
Jedno zdanie mnie rozbawiło i szczególnie przykuło moją uwagę :
"Jego usta były przyjemnie zimne i paradoksalnie sprawiały, że zrobiło się jej gorąco."
Cudowne ;p
Jest jeszcze Alice i Ray. Kurde fajny jest ten chłopak.. Taki tajemniczy i mroczny. A jednocześnie tak bardzo chronić Alice.
Lece oglądać twój filmik, ale i tak już wiem że jest genialny! :*
Hejo, hejo!
OdpowiedzUsuńWiesz, co? jak tak czytałam o tej kłótni Melanie i Jennifer to miałam przed oczami siebie i swoja siostrę! Zawsze wywróci kota ogonem i skończy się na tym, ze i tak postawi na swoim! Małe, złośliwe, zarozumiałe, brzydkie stworzenie...Ugh! I prawdę mówiąc to mnie osobiście to piwo wcale nie zaskoczyło xD W końcu Jenny ma czternaście lat, takim dzieciom się wydaje, że są już na tyle dorosłe, że alkohol jest im wręcz wskazany... Bosze... Czy tylko mnie taki głupi wiek ominął? A może jeszcze do niego nie dorosłam xD
W tym rozdziale moim serduchem wyjątkowo zawładnęły dwie pary i nie wiem, która scena podobała mi się bardziej: ta z Nessie i Jasperem czy z Ray'em i Alice? Bo z jednej strony nie lubię zbytnio Ray'a, ale tutaj jego zachowanie mnie rozwaliło na łopatki! Te jego słowa, że Alice jest taka niewinna... Kompletne przeciwieństwo jego! A ona mimo wszystko próbowała mu wmówić, ze nie jest złym człowiekiem, Bosze, rozpływam się <3
A znowu Jasper i Alice...Pisałam już! Jak któremuś z nich coś zrobisz, to się obrażę! I koniec! Jak ja ich uwielbiam... :P
No i zegarek! Rzeczywiście, lepszego miejsc matka Melanie dla niego znaleźć nie mogła! I teraz się zastanawiam, jak oni go stamtąd wydobędą? A może w ogóle tego nie zrobią? W sumie dziewczyny już wiedzą, gdzie jest, ale Bryantowie za nic w świecie się tego nie domyślą! Chyba, że ta nowa wiedźma im jakoś pomoże...
A to fanvideo wyszło Ci genialnie! Robisz może zwiastuny na blogi? Bo kiedyś chyba robiłaś nam na powers of elementals, prawda?
Pozdrawiam :*
Taaaak, filmik o Jassie <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że przychodzę z takim opóźnieniem, ale paradoksalnie w wakacje mam mniej czasu niż w roku szkolnym. Ciągłe wyjazdy itp. No ale już jestem! I co to był za świetny rozdział!
Należy Ci się pochwała za lokalizację tego naszyjnika! Margaret jest naprawdę sprytna, że to tak dobrze ukryła. Jenny mnie poirytowała, ale wiadomo, jak to młodsze siostry. Na początku naprawdę się obawiałam, że poleci poskarżyć się mamie przy pierwszej lepszej okazji i plan dziewczyn spali na panewce (czy jakoś tak). Na szczęście im pomogła.
Jassie! Jassie! W końcu Ness zdała sobie sprawę z czegoś tak oczywistego! A nawiązując do nich, filmik mega mi się podobał. Sama do niedawna tworzyłam takie videa albo zwiastuny, jednak brak czasu na cokolwiek sprawił, że musiałam przerwać. :/ No ale brawo, favid w Twoim wykonaniu wyszedł świetnie *.* Tak, to chyba jakaś telepatia co do Jassie! :D My otp <3
Ray jest niesamowicie denerwujący, jeszcze przez to, jak obojętnie rozmawiał z Alice. OD początku, gdy sobie uświadomiłam, że Ray i Daniela nie wypalą, już mi się odpodobał -.- I ciekawe jak Damian zareaguje na to, że Ray pocałował Alice - o ile ta w ogóle mu powie.
Lecę do kolejnego rozdziału! :*