– ROZDZIAŁ XXXI –
Daniela nie była w najlepszym nastroju. Właśnie wracała z
zajęć, podczas których dowiedziała się, że nie zaliczyła ostatniego testu z
chemii organicznej, co jeszcze w życiu jej się nie zdarzyło. Za niecałe trzy
miesiące miała pisać egzaminy końcowe, które z kolei miały zadecydować o jej
całym życiu, a dzisiejsze zdarzenie nie napawało jej optymizmem. Nie miała
pojęcia jak pogodzić codzienną naukę, pracę i kolejnymi poszukiwaniami sposobu
powstrzymania Bryantów. Wcześniej potrafiła dać sobie radę, ale z każdym dniem
wszystko wymykało jej się z rąk, a ona nie była w stanie niczego złapać.
Usiadła przy stoliku na korytarzu, przy którym siedziały jej
przyjaciółki, rozmawiając żywo. Gdy ją spostrzegły, Alice od razu zapytała:
– Co się stało, Danielo?
Jej mina była bardzo przejęta i Daniela nawet nie starała się
ukrywać przed nimi swoich problemów.
– Nie zdałam chemii – burknęła, siadając z rezygnacją na krześle.
– To nie taka tragedia – próbowała pocieszyć ją Nessie, która
dzisiaj wyglądała na jeszcze bardziej uśmiechniętą niż zwykle. Daniela wiele by
dała, by dzisiaj choć trochę pożyczyć jej pogody ducha.
– Wiem –
powiedziała, masując sobie rękami kark, który zaczynał jej pulsować. – To nie wszystko. Przez to całe zamieszanie
zdałam sobie sprawę, że zapomniałam zgłosić się do organizacji Festiwalu
Talentów.
– To może lepiej? – zapytała Melanie, opierając się wygodniej
na krześle. – Mam na myśli to,
że będziesz mieć mniej na głowie. To zawsze lepiej.
Daniela jęknęła, naciskając sobie mocniej palcami skórę na
karku.
– Nie rozumiecie – ciągnęła. – Przegrałam grę w Koło.
Teraz sobie przypomniały. Dnia, kiedy aktywowały swoje moce,
zagrały w Koło, wypowiadając cele, które chcą w najbliższym czasie pragną
zrobić.
– Naprawdę myślisz, że nasze wyzwania z Koła
są w obecnym czasie ważne? –
zapytała Nessie i gdy tylko złapały swoje spojrzenia, wybuchły śmiechem.
– Masz rację, panikuję – przyznała Daniela, po czym zaczęła wyciągać
z torby notatki z biologii. Nie zamierzała tracić czasu. Chciała połączyć
przyjemne z pożytecznym i jednocześnie rozmawiać i się uczyć. Potrafią bez
problemu połączyć te dwie czynności.
– To na czym skończyłyście rozmowę? – zapytała, otwierając zeszyt na miejscu
zaznaczonym różową karteczką.
– Alice próbowała przetrawić Nessie i Jaspera
– powiedziała Melanie z wielkim
uśmiechem na twarzy. Daniela natychmiast podniosła wzrok i spojrzała na
dziewiętnastolatkę.
– Gratulacje – powiedziała i puściła jej oczko.
– Nie wierzę – powiedziała Alice a jej mina dokładnie odzwierciedlała jej
słowa. – Ty od to ogarnęłaś?
Daniela zaśmiała się szczerze i wywołało to w niej poczucie
ulgi.
– Och, Alice, ty rzeczywiście jesteś ostatnią
osobą, która mogłaby się domyślić –
powiedziała, po czym ponownie wbiła nos w notatki. – Wszyscy wiedzieli, że prędzej czy później
to nastąpi.
– Dziwne, bo ja nie byłam pewna – wtrąciła Nessie, po czym zwróciła się do
Alice: – Wiem, że może wydawać
ci się to dziwne…
– Nie, nie – przerwała jej. –
Nie chodzi o to. Po prostu trudno będzie mi się przyzwyczaić, ale nie ja nie
mam tu nic do gadania. Jak jesteście szczęśliwi, to i ja.
Nessie uśmiechnęła się szeroko z wdzięcznością.
Melanie zagwizdała z entuzjazmu.
– No proszę. Przez ostatni weekend wszyscy
wszystkich całują, a ja z Dale’em ograniczyłam się tylko do kawy – westchnęła teatralnie, opierając podbródek
na dłoniach.
– O proszę! – zaśmiała się Nessie. –
Wreszcie przyznałaś, że ci się podoba.
– Oczywiście, że mi się podoba – powiedziała takim tonem, jakby chciała dać
do zrozumienia, że było tak zawsze. Wszystkie zaśmiały się głośno.
– Chwila – wtrąciła Daniela, do której dopiero teraz doszły wcześniejsze
słowa Gromper. – To kto jeszcze
kogo całował?
Wydawało jej się, że było to zupełnie normalne pytanie, jednak
cisza, która teraz jednomyślnie zaistniała przy stoliku, natychmiast włączyła w
jej umyśle czerwoną lampkę. Popatrzyła po twarzach przyjaciółek, jednak żadna z
nich nie kwapiła się, by podnieść wzrok.
– No, co jest? – zapytała, nie rozumiejąc ich reakcji.
Jeszcze przed chwilą wszystkie były w świetnym humorze, który już dawno nie
istniał na ich twarzach, a teraz solidarnie milczały, zaciskając usta.
Pierwsza ugięła się Melanie.
– Ray pocałował Alice – wydusiła z siebie jednym tchem.
Alice rzuciła blondynce spojrzenie pełne udawanego podziękowania.
– No co? – odparła Melanie i wzruszyła ramionami. – Powinna wiedzieć.
Prawdę mówiąc, Daniela się nie zdziwiła. Daleko w jej umyśle
spodziewała się, że coś takiego się stanie. Zdawała sobie sprawę z uczyć Raya
do jej przyjaciółki, zauważyła to już dawno. Myślała, że pozbyła się Raya
całkowicie, jednak bezpostaciowy ból przypomniał jej, że jeszcze nie do końca
jest to prawda.
– Przepraszam – szepnęła Alice, spuszczając wzrok. Naprawdę wyglądała na
skruszoną.
– Nie masz za co – odparła Daniela trochę za sucho i jej
starania by zabrzmieć naturalnie nie do końca zadziałały. – Tylko nie rozumiem, dlaczego nie chciałaś
mi tego powiedzieć.
Alice podniosła wzrok na przyjaciółkę.
– Bo... – zaczęła. – Bo
on ci się kiedyś podobał i…
– Nie dbam o Raya, Alice – przerwała jej i powiedziała to pewnym
głosem. Postanowiła, że był to ostatni
raz, kiedy jej na nim zależało. To musiało wreszcie się skończyć.
– Damian wie? – zapytała Nessie, chcąc uwolnić Danielę od tłumaczeń.
Alice spojrzała na nią, jakby właśnie zjadła cytrynę.
– Nie –
powiedziała powoli, a widząc ich pytające spojrzenia, sprostowała: –Jeszcze nie.
Chciały zapytać, kiedy miała zamiar to zrobić, ale każda z nich
obawiała się o to zapytać, by nie przytłaczać jeszcze bardziej Alice. Jej twarz
w tym momencie była zmartwiona, jak rzadko się to zdarzało.
Melanie westchnęła i strzepując włosy z ramienia, zmieniła
temat:
– Okej, w ten weekend moi rodzice pracują w
sobotę oboje – powiedziała konspiracyjnie. – To jaki jest nasz plan rozwalenia kominka tak, by nikt tego
nie zauważył?
Była dopiero piąta po południu, ale wąska uliczka pomiędzy
dwoma ogromnymi ruderami sprawiała wrażenie, iż jest już noc. Mężczyzna pewnym
krokiem przeszedł przez nią, by na jej końcu skręcić w prawo, w stare żelazne
drzwi, przymknięte ciężką kratą. Miejsce to wyglądało na opuszczone, jednak w
gruncie rzeczy takie nie było. Tam, za brudnym i zniszczonym murem, znajdowało
się jedno z nielicznych skupisk Czarnych Czarownic.
Przyłożył dłoń do czerwonych cegieł odkrytych przez odrapaną
farbę i odczekał chwilę. Minutę później w drzwiach dumnie stanęła wysoka kobiet
o czekoladowej skórze.
– Jak śmiesz, Simonie Bryancie, przychodzić
tutaj? – prychnęła kobieta,
zawiązując ręce na piersi. Właściwie nie była wściekła, jak przypuszczał; była
raczej rozbawiona. Nie był pewien, czy to lepiej dla niego.
– Roseann, kochana – odparł, otwierając ramiona w przyjaznym
geście.
Nawet się nie poruszyła.
– Nie wiem czego ty tu w ogóle szukasz – powiedziała znudzonym głosem.
Zrobił krok do przodu. Prawdę mówiąc nie wiedział co ma zrobić,
by ją przekonać. Czuł się upokorzony swoim przyjściem tutaj, ale był
zdesperowany. Nie cierpiał błagać innych o nic, ale wolał to, niż się poddać.
Musiał znaleźć ten naszyjnik. Musiał zostać nieśmiertelny, by mieć niekończący
się czas na spełnienie swojego planu, który mógł trwać bardzo, bardzo długo. A
z niego nie był w stanie nigdy zrezygnować.
– Wiesz po co – odpowiedział, starając zachować swój zwykły, luźny i
arogancki, sposób bycia. – Chcę
ponownie zawrzeć naszą umowę.
Zaśmiała się głośno, odchylając głowę do tyłu. Jej ręce ciągle
były związane na piersi, a stopy, wbite w świecące czerwone szpilki, wyglądały,
jakby przywarły do chłodnego asfaltu.
– A znalazłeś naszyjnik? – zapytała, a widząc jego wahanie, prychnęła:
– Nie bądź śmieszny, Bryant.
Nie dam się drugi raz wkręcić w te twoje gierki.
Odwróciła się, zamierzając zniknąć za drzwiami, ale złapał ją
za rękę. Popatrzyła na niego, posyłając mu mordercze spojrzenie.
– Nie waż się tu więcej przychodzić – powiedziała, wyrywając rękę. – Jak znajdziesz zegarek, możemy rozmawiać. A potem musisz w jakiś sposób potwierdzić mi, że moja zapłata może zostać zrealizowana.
Odwróciła się i machnięciem ręki spowodowała, że nogi się pod
nim ugięły i opadł brzuchem na zimny asfalt. Przeklął pod nosem i obiecał
sobie, że gdy tylko stanie się nieśmiertelny, nigdy nie poprosi nikogo o żadną przysługę.
Siedziała przy stoliku w MaxCup i była zła na siebie, że
przyszła tak wcześnie. Nie zamierzała dawać Dale’owi do zrozumienia, że jej
zależy. Brała pod uwagę, by wyjść i wrócić później, ale wolała nie wpaść na
niego w drzwiach jak ostatnim razem. Znowu zacząłby się śmiać, że mu ucieka lub
chce wypaść stosownie.
Wstała jednak z krzesła, mając zamiar udać się do łazienki i
poprawić swoje włosy, które w jej mniemaniu, mogły być za bardzo rozwiane przez
wiatr. Podniosła się jednak w momencie, w którym na fotel naprzeciw wślizgnęła
się Jennifer.
– Cześć, siostro – powiedziała, uśmiechając się szeroko, ale
także fałszywie. Przynajmniej tak to Melanie zawsze odczytywała.
– Cześć, Jenny – odparła tym samym głosem. – Wybacz, ale jestem z kimś umówiona, więc
musisz spadać.
Pochyliła się, opierając ciekawską głowę na dłoniach.
– Z kim?
Melanie zwężyła oczy, przeświecając ją spojrzeniem.
– Nie twój interes, młoda – odburknęła. Nie zamierzała tu siedzieć i z
nią rozmawiać. W każdej chwili mógł przyjść Dale, a nie chciała by zobaczyła go
siostra. Od razu wygadałaby matce.
Jenny zrobiła urażoną minę, jakby rodzice odmówili jej kupna
ciastka i chciałaby ich tym przekupić. Naprawdę, miała czternaście lat, a
zachowywała się jak sześciolatka.
– W takim razie kup mi to, co obiecałaś. – Nagle uśmiechnęła się, szeroko odsłaniając
wszystkie swoje zęby.
Melanie otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w siostrę. Choć
wiedziała, że Jenny upomni się o obiecany alkohol, i tak jej słowa zdenerwowały
dziewiętnastolatkę.
– Nie… –
zaczęła, mając zamiar jej odmówić, kiedy podniosła wzrok i spostrzegła Dale’a.
On również popatrzył na nią i uśmiechnął się kącikiem ust. Miał na sobie
granatową koszulę w kratkę, jej ulubioną –
ale w życiu by się do tego nie przyznała –
a pod spodem czarny T–shirt, który od razu przypomniał jej ich pierwsze spotkanie.
Właśnie ruszył w jej stronę, kiedy Melanie zerwała się z miejsca. – Wybacz, Jenny, nie mam teraz czasu.
Popędziła w stronę wyjścia, mając złudną nadzieję, że Jennifer
zejdzie chwilę zanim się obejrzy i ich dostrzeże. W jednej chwili złapała
Dale’a za łokieć i wyciągnęła go z restauracji.
– Hej, hej – zaśmiał się Dale widząc jej zachowanie. – Gdzie się tak śpieszysz?
Nie odpowiadając, pociągnęła go dalej, jak najdalej od MaxCup.
Puściła jego rękę dopiero, kiedy stanęli za rogiem, między budynkiem restauracji
a sklepem odzieżowym.
– Rozumiem twoje wymowne intencje co do mojej
osoby – powiedział Dale z
szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy wyciągnęła szyję za budynek, sprawdzając
czy Jenny nie poszła za nimi. –
Ale wystarczyło zaprosić mnie do swojego domu. Jako dżentelmen nie odmówiłbym.
Dopiero teraz spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, jak
głupio musiała wypaść przed chwilą w jego oczach. Początkowo zawstydziła się
jego żartem, jednocześnie oburzając i już miała albo odburknąć, albo zacząć się
tłumaczyć, kiedy podchwyciła jego roześmiane spojrzenie. W jednej chwili całe
napięcie z niej odeszło i nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
– Uciekałam przed siostrą – przyznała, wychodząc z wąskiej uliczki.
Dale podążył za nią. – Wybacz,
to długa historia, ale nie możemy pójść do środka.
– W porządku – powiedział, oczywiście nie
tracąc dobrego humoru. Nie zapytał o Jennifer, a to było jej na rękę. – Na drugą randkę i tak chciałem cię wziąć w
inne miejsce.
Zatrzymała się, bez słowa unosząc pytająco brew do góry.
– Zobaczysz – odpowiedział tylko i trzymając rękę na jej plecach,
zaprowadził ją w stronę parkingu, gdzie stał jego samochód. Pilotem ściągnął
blokadę z drzwiczek. –
Poznajesz? – zapytał, wskazując
pojazd, a ona wywaliła mu język.
Chciała otworzyć drzwi samochodu, ale zagrodził jej drogę.
– Ej! –
zawołała, udając obrażoną.
– Pozwolisz, że ja otworzę ci drzwiczki –
odparł, jednak nie ruszył się z
miejsca. Ciągle stał, pośladkami oparty o lewą część samochodu ze skrzyżowanymi
na piersi rękami. Melanie pytająco uniosła brew do góry.
– Chyba nie chcesz, żebym prowadziła? – zażartowała i nie wiedziała dlaczego
zrobiło się jej gorąco. Może miało to związek z tym, że stał zaledwie
pięćdziesiąt centymetrów od niej?
– Absolutnie – odparł szerząc zęby, po czym zamilkł. Melanie zaczynało robić
się niezręcznie. Nie, żeby jej się to nie podobało.
– Czemu się tak na mnie gapisz? – zapytała, nie zdając sobie sprawy, że
powiedziała to prawie półszeptem.
– Olśniewająco wyglądasz – odparł, nie odrywając od niej wzroku.
Przewróciła oczami.
– Nie wiedziałam, że masz takie słowo w
słowniku.
– Zabawne – bąknął, ale szczerze się zaśmiał.
W następnej chwili pochylił się ku niej i był tak blisko, że
instynktownie zamknęła oczy. Co prawda nie zamierzała go pocałować, ale
wiedziała, że on tego chce i właśnie zamierza spróbować. Jeszcze o poranku
powiedziała sobie, że gdy dojdzie do takiej sytuacji, niewinnie odsunie się, by
się z nim podrażnić. Była pewna, że on to polubi.
Nie poczuła jednak jego warg, za to usłyszała odgłos
otwieranych drzwi. Rozwarła szybko oczy i doszła do wniosku, że Dale zrobił jej
żart.
Posłała mu najbardziej jadowite spojrzenie, na jakiej było ją
stać, a jego rozbawiona mina trochę przyblakła. Choć przez chwilę rozważała,
czy na pewno wejść do samochodu postanowiła, że jednak to uczyni.
I właśnie wtedy złapał ją za przedramię i wykręcił tak, że
przylgnęła do tylnych drzwiczek. W jednej sekundzie przywarł wargami do jej ust
i zaczął całować. Uderzyła ją fala gorąca, zaskoczenia oraz podekscytowania i musiała wiele wysiłku
włożyć, by się wyrwać. Jej prawa dłoń uniosła się do góry i uderzyła jego
policzek. W zasadzie nie zrobiłaby tego, gdyby nie wcześniejszy żart, ale
musiała dać mu nauczkę. Po za tym, doskonale wiedziała, że i on wie, za co to
było.
Nie wiedziała jak długo patrzyli na siebie oszołomieni.
Oddychał głośno, kiedy zdała sobie sprawę że i jej pierś unosi się do góry w
szybszym tempie. Widząc, że na jego twarz delikatnie wypełza zawadiacki uśmiech
i ona się uśmiechnęła, a w następnej chwili zrobiła to, na co miała ochotę.
Złapała go za rozpiętą koszulę i przyciągnęła do siebie. Czasem potrafił
doprowadzić ją do szaleństwa, jednak w tym momencie ją to nie denerwowało. Co
więcej, uwielbiała to.
Chwilę później kierowali się w stronę Slighton. Dziwne, bo
nigdy nie pomyślałaby, że może wsiąść do samochodu z praktycznie nieznajomym
mężczyzną poza rodzinną miejscowość. Jeśli chodzi o pocałowanie nieznajomego
obawiała się, iż zdawała sobie sprawę, że była do tego zdolna.
Dale miał rację. Miał rację, składając jej życzenia urodzinowe.
Ona właśnie tego potrzebowała: odkrywania kim tak naprawdę jest – do czego jest zdolna, ale przede wszystkim
potrzebowała niewiedzy, co zdarzy się przez następne pięć minut. A on potrafił
jej to zagwarantować.
_____________________________________________
Wracam z nowym rozdziałem ;)
Trochę akcja się spowolniła, ale już w następnym rozdziale będzie akcja zdobywania zegarka, obiecuję!
Obecnie piszę rozdział XXXIII i muszę przyznać, że się zacięłam. Ale wiem, co mam napisać, więc pewnie w tym tygodniu siądę do pisania. Tymczasem komentujcie :*
Pozdrawiam i życzę cudownych wakacji!
Cholernie jest mi szkoda Danieli. Nie dość, że oblała test z chemii, co mnie wręcz zszokowało, bo to do niej kompletnie nie podobne, to jeszcze dowiedziała się, że Ray, który jeszcze jakiś czas temu ewidentnie jej się podobał, teraz pocałował jej przyjaciółkę. Ja bym się chyba załamała po takim dniu. Więc ma dziewczyna moje całkowite wsparcie!
OdpowiedzUsuńA co do związku Jaspera i Nessie, to nie wiem, czemu dziewczynom tak ciężko jest to zaakceptować. Fakt, jest on bratem Alice, ale przecież nie mają po czternaście lat! Mi tam to się nawet podoba! No i teraz już bez wątpienia Alice musi być druhną na ich ślubie! Ja wiem, wybiegam trochę za bardzo w przyszłość :P
I zapomniałabym o Dale'u, Melanie i Jenny! Ta mała to rzeczywiście zołza...Jest chyba nawet gorsza, niż moja siostra! Ta to przynajmniej nie śledzi mnie przez pół miasta, żebym się wywiązała ze swojej części umowy xD Nie lubię Jenny. A ja sama nie wiem, co pomyślałbym na miejscu chłopaka! Dziewczyna która mu się podoba ciągnie go w ślepy zaułek z nieznanymi zamiarami... Może być ciekawie xD
A co do Bryanta, to dobre, że mu się tak dostało od wiedźmy! Już dawno ktoś mu powinien trochę nawrzucać, należy mu się! Chociaż coś czuję, że on rzeczywiście tak łatwo nie zrezygnuje... A to z kolei nie napawa mnie optymizmem :/
Pa, Kicia! :*
Ooo, a co do zwiastuna, to właśnie miałabym do ciebie taką prośbę, żebyś mi go wykonała, tylko na razie jeszcze nie wiem, dokładnie, jak miałby wyglądać xD Ale bardzo się ciesze, że mogłabyś mi go wykonać :*
Przeczytałam rozdział pierwszego dnia ale zapomniałam zostawić komentarza..
OdpowiedzUsuńTeraz nie wiem co chciałam wtedy napisać, ale na pewno to że tylko ty mogłaś wymyślić test z chemii organicznej.
A propo chemii - pamiętasz jak dawałaś mi korki w łazience damskiej? <3 Wspaniałe czasy!
Scena Melanie & Dale ( DALANIE lub MELLE) cudowna !! <3
Apeluję teraz o romantyczną scenę z Danielą! ;*
Widać, że rozdział taki spokojniejszy, ale mimo to mi się podobał. Moja ulubiona Daniela nie zdała chemii? Nieprawdopodobne :o I mam nadzieję, że naprawdę wybije sobie z głowy Ray'a i jej słowa ku Alice są lub staną się w pełni prawdziwe. Nie powinna przejmować się Ray'em!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, jak Dale wpływa na pewną siebie, trochę arogancką Melanie, serio. :D Potrzebny był jej taki ktoś, a nie Kevin, głupi dzieciak, pff. Wspominałaś coś o filmiku Dale'a i Melanie (nie wiedziałam, jak ich spairingować... Może Dalanie?), także mam nadzieję, że się z nami podzielisz efektami. :D
Cieszę się, że Roseann spławiła Simona. Ostatnio sprawy nie układają mu się za dobrze, ale to mnie bardzo raduje. :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i ciekawi mnie, jak dziewczyny wydostaną zegarek tak, by Margaret z mężem po powrocie do domu nie zastali rozwalonego salonu. Bo jak się wytłumaczy Mel, że robi gruntowny remont?
Morza weny, pozdrawiam ! <3