piątek, 31 lipca 2015

XXXII. BRUNATNE KAFELKI


– ROZDZIAŁ XXXII –
BRUNATNE KAFELKI


Gdy już była gotowa, zbiegła po schodach i wpadła do salonu, gdzie czekała na nią Nessie. Jej przyjaciółka leżała na sofie w ramionach Jaspera, który gładził ją delikatne po włosach. Miała zamknięte oczy i sprawiała wrażanie, że śpi.
Och westchnęła Alice, nie wiedząc czy budzić ją z błogiego odpoczynku. Jednak w tym samym momencie Nessie otworzyła oczy i podniosła się z ramion Turnera.
Już? zapytała, przecierając swoje oczy wierzchem dłoni. Widocznie zapomniała, że miała na sobie makijaż w postaci smukłej czarnej kreski nad oczami.
Tak, czekamy jeszcze na Damiana odparła, wrzucając do torebki telefon komórkowy. Potem podniosła dłonie i zaczęła formować długie włosy w koński ogon. Nie chciała, by ją rozpraszały dzisiejszego ciężkiego dnia.
Koniecznie odparła Nessie, podnosząc się z kanapy. Ruchem ręki strzepnęła z czarnych podartych jeansów biały pył. Będzie nam bardzo potrzebny.
Do czego? zapytał Jasper, a kiedy na niego spojrzały, spostrzegły, że marszczy brwi w niezrozumieniu. Nessie delikatnie przeniosła wzrok na Alice, która zastygła, związując sobie włosy gumką.
To była jej decyzja. To ona uznała, żeby nie wtajemniczać brata zbytnio w magiczną sferę ich życia. Poprosiła przyjaciółkę, by starała się ograniczać ich rozmowy na ten temat. Ale przede wszystkim, Nessie miała nie zdradzać Jasperowi jakie zadanie ma Damian i Rick w magii. Nie chciała, by i brat się chciał to robić, a wiedziała, że tak się stanie, gdy tylko dowie się, że może podtrzymywać magię.
Chodzi o to, że musi nas podwieźć do Melanie i stać na czatach wymyśliła szybko i zaraz zrobiło jej się ciężko na duszy. Nie cierpiała kłamać, czuła się z tym naprawdę fatalnie, ale teraz nie miała wyjścia. Nie mogła powiedzieć Jasperowi o prawdzie, bo to spowodowałoby, iż mógłby być zagrożony.
Jasper nie wydawał się być przekonany. Ze zmarszczonymi brwiami ciągle się w nie wpatrywał. Obie poczuły się nieswojo pod tym przeszywającym spojrzeniem.
W takim razie ja też chcę iść.
Nie odpowiedziała Alice stanowczo.
Dlaczego nie? oburzył się. Skoro Damian może, to i ja chcę iść.
Alice westchnęła głośno. Nie miała siły na kłótnie z bratem.
Ale tu nie chodzi o stanie na czatach, prawda? odparł, całkowicie pewnym głosem i Nessie przypomniało to sytuację, kiedy domagał się prawdy o magii. W takich momentach ciężko było go oszukać.
A o co innego? zapytała Alice i starała się, żeby zabrzmiało to lekko, jednak na jej twarz wypłynął lekki rumieniec wstydu, dlatego spuściła wzrok. Skinęła na Nessie, że muszą już iść. Choć, bo się spóźnimy.
Lenson odwróciła się w stronę chłopaka, mając zamiar się z nim pożegnać, jednak on złapał ją dłoń i nie chciał puścić. W jego oczach zobaczyła uraz i poczuła wyrzuty sumienia.
Powiedziałaś, że mężczyzna nie może być czarownicą powiedział, a w swoim głosie zawarł zawód. Wiedziała, że jej kłamstwo najbardziej go zaboli.
Bo to prawda odpowiedziała lekko, uśmiechając się. Nie okłamałam cię. Podszedł do niej bliżej tak, że nie mogła odwrócić wzroku od jego oczu.
W takim razie jakie ma zadanie?
Westchnęła, nie mając pojęcia co mu powiedzieć. Nie chciała go okłamać, ale też nie chciała być nielojalna wobec obietnicy złożonej Alice. Otworzyła usta choć prawdę mówiąc nie wiedziała co powiedzieć, kiedy jej przerwał:
Tylko nie mów, że zawsze stoi na czatach odparł, jednak odsunął się od niej trochę. Jego wzrok spoczął teraz na siostrze. Wiem, że Damian zawsze chodzi z wami do Gritmore, kiedy ćwiczycie i był z wami, kiedy przyszłyście mnie ratować. Nie narażałybyście normalnego człowieka na niebezpieczeństwo. Więc nie mówcie mi, że nie ma żadnego daru ani nic w tym stylu.
Jasper… westchnęła Alice.
Nie próbuj zaprzeczać odparł stanowczo.
Zrobiło się cicho i widać było, że serce Alice topnieje. Nessie widziała, jak wielką walkę przeżywa teraz przyjaciółka i chciała zrobić wszystko, by ją ochronić. Wolała sama zdradzić ten sekret, by Alice choć trochę mniej czuła się winna.
On… zaczęła, a jego wzrok spoczął ponownie na niej. On nie ma mocy w postaci magii, ale może ją wzmacniać, dlatego jest nam potrzebny wyszeptała.
Nie patrzyła na niego, bo spuściła wzrok, ale mogła domyślić się jak wyglądała jego twarz, która dodawała do siebie pewne składniki, by wysuwać proste wnioski. Usłyszała też, jak Alice po jej prawej stronie już po raz kolejny wzdycha.
Czyli… odezwał się w końcu Jasper. Czyli i ja też mógłbym to robić, prawda?
Alice, ze smutną miną na twarzy, pokiwała lekko głową.
Głos Jaspera był pełen wyrzutu, kiedy formułował słowa:
Okłamałyście mnie.
Nie okłamałyśmy cię odparła natychmiast Lenson. My tylko… nie powiedziałyśmy ci.
To to samo! powiedział gorzko, z zawodem kręcąc głową. Nikt nie kwapił się do zabrania głosu, póki on się nie odezwał: Dlaczego?
Właśnie dlatego!zawołała Alice. Miała już dość tej kłótni, choć właściwie dopiero się rozpoczynała. Nie potrzebowała kolejnego powodu do zmartwienia. Wiedziałam, że gdy tylko o tym usłyszysz, będziesz chciał wiedzieć, czy i ty możesz to robić.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
Nie jesteś moją matką warknął. A nawet ona nie ma prawa mówić mi co mam robić. Nikt nie może decydować o moim życiu.
Był naprawdę wzburzony, ale żadna z nich nie była z tego powodu zdziwiona. Obie doskonale wiedziały, że dokładnie tak będzie wyglądała jego reakcja. Ale nie sprawiło to, że czuły się pewniej. W ich głowach kłębiły się wyrzuty sumienia.
Alice ma rację wsparła przyjaciółkę Nessie. Mówiła cicho i niepewnie, ale nie miała wątpliwości co powiedzieć. Zależało jej na Jasperze tak samo jak jego siostrze. Samo to, że się o nas dowiedziałeś to dużo. Nie możemy narażać cię na więcej niebezpieczeństw.
Jasper popatrzył na nią takim wzrokiem, którego nigdy u niego jeszcze nie widziała. Kryło się w nim rozgoryczenie, zmęczenie i brak cierpliwości.
Słuchasz siebie? zapytał z goryczą. To wy potrzebujecie ochrony, nie ja!
A co mógłbyś zrobić w tej sprawie, co? broniła się Alice. Nauka podtrzymywania magii trwa kilka lat!
To wystarczyło mi to powiedzieć! Gdybym wiedział od samego początku, w tym momencie potrafiłbym już więcej! mówił gorączkowo Jasper, podnosząc głos. Nie mówcie mi, żeby wam to nie pomogło.
Nie chciały odpowiedzieć, bo w gruncie rzeczy miał rację. Każda para rąk, mających jakiekolwiek magiczne zdolności pomogłaby, ale nie mogły tego przyznać. Nie potrafiły przyznać się do błędu.
Jasper… zaczęła Nessie, mając nadzieję złagodzić sytuację. Teraz i tak już za późno.
Wiesz co? powiedział, patrząc tylko na nią. Spodziewałbym się tego po Alice, bo zawsze byłą nadopiekuńcza i miała manię ochraniania innych. Ale nigdy bym nie powiedział, że ty możesz to przede mną ukryć.
Nie była w stanie mu nic odpowiedzieć. Stała tylko patrząc, jak odwraca się od niej i szybkim krokiem przekracza salon i wbiega na schody. Praktycznie nie słyszała, jak Alice wołała za nim jeszcze chwilę, zanim w jej uszach nie rozległ się głośny odgłos zatrzaśniętych drzwi. Wiedziała, że postąpiła źle, ale sądziła, że drugi raz postąpiłaby tak samo. Miała na barkach duże brzemię, podobnie jak wszystkie jej przyjaciółki, i nie chciała takiego życia dla Jaspera.
Dopiero po dłuższej chwili w drzwiach rozległ się dzwonek, obwieszczający że Damian czeka, by zawieść je do Melanie.


Mamy trzy godziny powiedziała blondynka, ze zdenerwowaniem okrążając wzrokiem całe pomieszczenie salonu.  Tyle mamy na sto procent, bo nie wiem, kiedy Jennifer zechce się wrócić.
Daniela z przymrużonymi oczami patrzyła na kominek jakby chciała wywiercić w nim dziurę, natomiast Elsa stojąca tuż koło niej przyglądała się kafelkom, dotykając ich lekko opuszkami palców.
Jesteś absolutnie pewna, że jest dokładnie tutaj? zapytała Roxana spokojnym głosem, przyglądając się dziewczynie.
Tak wyprzedziła Melanie Alice, zanim tamta zdążyłaby się zdenerwować. Popatrzyła na matkę dając jej do zrozumienia, że powinna przestać pytać po raz setny o to samo i zacząć działać.
Byli tutaj wszyscy, którzy wiedzieli na temat zegarka: Damian z matką, Rick, Roxana i Brenda, babcia Danieli oraz one cztery. Obecność dziewięciu osób powodowała, że salon wydawał się zupełnie mały, choć Melanie nigdy by tak o nim wcześniej nie powiedziała.
Bierzmy się do roboty odparła Elsa, patrząc na Ricka, a on tylko skinął głową i podszedł do kominka, przeciskając się między nią, a Damianem.
Czekaj wtrąciła Melanie. Była dzisiaj bardziej niż zwykle zestresowana i nie chciała, by coś potoczyło się nie po jej myśli. W końcu ona tutaj mieszkała i czuła się pewniej wiedząc, jaki będzie następny ruch. Co zamierzasz zrobić?
Odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się ironicznie.
Trzeba ściągnąć kafelki, Mel odparł i skinął na Damiana. Natychmiast do niego podszedł i odebrał od niego żelazny podłużny przedmiot, który przyłożył do zewnętrznej krawędzi kafelków.
Poważnie? zapytała Daniela, unosząc brew do góry. Jesteśmy czarownicami i zamierzamy rozebrać kominek ludzkimi sposobami?
Nikt jej nie odpowiedział, na co Melanie prychnęła.
Nie uwiniecie się z tym do północy powiedziała opryskliwie, choć naprawdę zrobiło się jej słabo. Myśl, że jej matka za kilka godzin może wrócić, odbierała jej siły.
Spokojnie powiedziała Roxana, patrząc błogo jak kolejne kafelki zajmują miejsce na drewnianym parkiecie. Gdy tylko je zdejmą, zajmiemy się tym wszystkie. Nie chcemy tylko zniszczyć zewnętrznego wyglądu kominka.
Melanie nie chciała pytać, jak ściągnięcie płytek mocą mogłoby go zniszczyć. Nigdy nie rozumiała Elsy i Roxany i wiedziała, że w najbliższym czasie nie przyjmie ich toku rozumowania. I tak wystarczająco denerwowało ją, że to one zawsze muszą być paniami sytuacji. Tak jakby wszystko to, co do tej pory zrobiły, było słuszne i miało dobry koniec.
Ściągnięcie pozostałych kafelków zajęło im trochę czasu i każda z nich się już niecierpliwiła. Dopiero gdy ostatnia brunatna płytka znalazła się na ziemi, odkrywając betonową powierzchnię, Elsa nakazała im podejść bliżej i ciasno ustawić się wokoło kominka, bo inaczej się nie dało.
W zasadzie plan był prosty: magią niszczyły twardą konstrukcję kominka, a pył, jaki przy tym powstawał, opadał na podłogę. Musiały wykonywać to wszystko starannie, by nie powodować zbytnich zniszczeń i bałaganu, jednak dostatecznie dokładnie, by nie pominąć żadnego fragmentu. Gdy tylko skończyły prawą stronę, zabrały się za jej naprawienie, wykonując zaklęcie odwrotne. Melanie pomyślała, że to był ten czas, kiedy nauki Elsy na coś się przydały.
Jednak ani prawa strona, ani przód, ani lewa strona nie zawierały zegarka. Została im niecała godzina, ale nie wiedziały co powinny teraz zrobić.
Roxana tylko uniosła brew, nie odzywając się ani słowem, by nie rozzłościć córki, ani jej przyjaciółki. W głowie każdej z obecnych tu osób pojawiło się pytanie, czy zegarek rzeczywiście jest gdzieś tu umieszczony, ale nikt nie powiedział tego na głos. Za to Nessie odważyła się zadać pytanie, jednak nie skierowała go do nikogo konkretnego:
W porządku, to co teraz robimy?
Melanie wiedziała, że wszyscy czekają na jej komendę, choć praktycznie nie rozkazała nic dzisiejszego dnia. Za wszystko zabrało się starsze pokolenie, jednak teraz zgodnie milczało.
Tył powiedziała pewnym głosem, choć wcale się tak nie czuła. I ona zaczęła się zastanawiać, czy aby dobrze rozpracowała rozumowanie matki.
Nie odzywając się ani słowem, jednak zgodnie z poradą Elsy, kucnęły, by widzieć, co próbują zrobić. Zaczęły rozkruszać tylną część kominka, jeszcze bardziej dokładnie niż wcześniej, obawiając się, by nie zrobić zbyt dużej dziury w ścianie. Kolejne części pyłu opadały w dół, ale nie widać było nic nadzwyczajnego, dopóki w oczach Melanie nie pojawił się błysk.
Jest! pisnęła, przerywając zaklęcie i właściwie wkładając głowę do wnętrza kominka. Prawdę mówiąc było tam ciemno, dlatego Roxana machnięciem ręki stworzyła niewielką świecącą kulę, którą skierowała obok głowy dziewczyny.
Melanie dotknęła tylnej ściany kominka, która prawdę mówiąc była już połową wyskrobanego ceglastego muru. Jednak w miejscu, skąd zobaczyła błysk, między dwoma pomarańczowymi cegłami, spostrzegła kawałek złotego przedmiotu. Zaczęła tam skrobać, jednak nie miała  tyle siły.
Rick, pomóż mi powiedziała, a on natychmiast kucnął przy niej i złapał ją za prawy nadgarstek, który opierała o brudną podłogę, by utrzymać równowagę. Nie mogła użyć rąk, dlatego skupiła się mocno, patrząc wprost na złoty element. W jednej chwili cegły dookoła niego rozkruszyły się, a on sam wypadł wprost na pomarańczowy pył.
Mam! zawołała, biorąc go w ręce. Podnosząc się, oczywiście musiała uderzyć się w głowę, jednak w tym momencie nie miało to znaczenia. Udało się.
Z wielką dumą podniosła się z kolan i otworzyła zaciśniętą dłoń. Wokół niej natychmiast powstał okrąg ludzi chcących zobaczyć ten tajemniczy przedmiot. Strzepała brud z wierzchu zegarka i spojrzała na niego.
Był podobny do swej podróbki, jednak nie był jego wierną kopią. Okrągła tarcza z wypisanymi rzymskim pismem godzinami była wbita w złotą obudowę na długim łańcuszku. Szybka, która go okrywała, otwierała się prostym zatrzaskiem. Podobnie jak podróbka, dwie czarne wskazówki zatrzymały się, wskazując godzinę pierwszą, jednak nie aż tak dokładnie. Jednak ornamenty na szlachetnym metalu nie prezentowały winorośli, a małe drobne kwiatki, splecione łodygami.
To on powiedziała Roxana szeptem i gdy tylko Alice podniosła wzrok spostrzegła, że jej oczy aż lśnią. Nie wiedziała skąd w niej taka reakcja, ale uznała, że skoro matka go rozpoznała, wreszcie znalazły to, czego poszukiwały przez bardzo długi czas.
Wszyscy poczuli ulgę, która już tak dawno nie koiła ich nerwów. Wiedzieli, że to jeszcze nie koniec, ale tak ważny krok, jakiego dziś dokonali, wprawił ich wszystkich w zadowolenie.
Gdzie go schowamy? zapytała Brenda, biorąc w ręce mały przedmiot.
W Gritmore odpowiedziała Elsa bez zastanowienia. Tylko tam będzie bezpieczny.
Brenda pokiwała głową, po czym oddała zegarek w ręce Roxany.
Może weźmiemy się za porządki? zaproponowała Melanie i wszyscy zebrali się, by zebrać cały pył z ziemi i odbudować ponownie kominek. Wszystko ciągnęło się dłużej niż powinno i wprawiało to blondynkę w zdenerwowanie.
Nie wierzę, że masz tyle siły szepnęła Daniela do Nessie widząc, jak niestrudzenie podnosi kolejne kryształki pyłu, formułując je w większe elementy. Ja muszę odpocząć.
W porządku, możecie odpocząć, my damy sobie radę powiedziała Elsa uprzejmie i Melanie uznała, że to był pierwszy raz, kiedy nie była dla nich taka surowa. Widocznie cieszyła się, że mają już zegarek.
Daniela usiadła na kanapie, nie zmęczona tyle fizycznie, co psychicznie i Alice poszła w jej ślady.
Jak się czujesz? zapytała.
W porządku odparła Daniela zwięźle. Nie miała ochoty na pogawędki o samopoczuciu.
Alice popatrzyła na nią przeciągle.
Przepraszam powiedziała szczerze, a tamta spojrzała na nią z niezrozumieniem.
Nie masz za co odparła, obejmując rękami kolana, przyciskając je do piersi i popatrzyła przez okno na podwórko Gromperów.
Mam odpowiedziała, przełykając ślinę. Jesteś na mnie zła i nie winię cię.
Nie jestem zła zaprzeczyła natychmiast. Alice zrobiła taką minę, że dała jej do zrozumienia, że nie bardzo wierzy w jej słowa. Daniela nie zamierzała zaczynać tej rozmowy, naprawdę, ale przyjaciółka nie dawała jej wyjścia. Zawsze starała się oczyszczać wszelkie relacje, nie mogła znieść, gdy się z kimś kłóciła, dlatego Daniela nie powinna być zaskoczona.  Jestem tylko… zazdrosna powiedziała z przymusem.
Danielo westchnęła Alice. Jeśli chodzi o Raya…
Tu nie chodzi o Raya! zawołała, lekko podnosząc głos, ale zaraz się opamiętała i go ściszyła, by nikt tego nie słyszał. Jednak tamci zajęci byli przyklejaniem (już mocą) brunatnych kafelków z powrotem na miejsce, więc nie było mowy, by podsłuchiwali. Westchnęła. Masz wszystko, Alice. Zawsze miałaś i to mnie boli.
Turner zamrugała powiekami, a na jej twarz wypełzło zupełne niezrozumienie.
O czym ty mówisz? zapytała. To ty masz wszystko. Masz rodzinę, jesteś zdrowa, piękna i przede wszystkim mądra.
Tak odparła gorzko. Właśnie to wszyscy we mnie widzą. Że jestem piekielnie inteligentna, mam ogromną wiedzę i zupełnie niczego nie brakuje mi do szczęścia. Ale to oni zawsze ciebie wybierają.
Oni? powtórzyła.
Wszyscy, którzy kiedykolwiek mi się podobali powiedziała, wywracając oczami, by odjąć choć trochę powagi od swoich słow. Nie chciała się do tego nikomu przyznać, ale właśnie tutaj, kiedy Alice ją przeprosiła, coś w niej pękło. Widziała, jak przyjaciółka otwiera usta ze zdumieniem. Nie winię cię, naprawdę. Jesteś najmilszą osobą jaką znam i wiem, że twój urok się im podoba. Po prostu…w tym momencie źle się czuję w twoim towarzystwie. I tak, nienawidzę siebie za to uczucie, ale nie potrafię go zmienić.
Do jej oczu niespodziewanie napłynęły łzy, ale nie zamierzała dać im wypłynąć. Oderwała wzrok od pomieszczenia i skupiła go na dróżce z szarego kamienia, która prowadziła do drzwi domu Gromperów.
Danielo, mogłaś mi powiedzieć powiedziała Alice zupełnie cicho. Nie miałam pojęcia, że tak to odbierasz.
To nie ma znaczenia odparła, efektownie siląc się na radośniejszy ton. I nie czuj się winna. Za kilka dni mi przejdzie. On nie zmieni naszej przyjaźni. Ponownie popatrzyła przez okno, ale zanim Alice zdążyła coś powiedzieć, Daniela krzyknęła: Jennifer!
Wszystko działo się naprawdę szybko. Pyłu na podłodze już nie było, a kafelki były w zasadzie już poukładane, brakowało tylko kilku, by powróciły na swoje miejsce. Starsze pokolenie pośpiesznie wyszło tylnymi drzwiami, a Nessie, Daniela, Alice i Damian zabrali się za układanie brakujących płytek. Melanie natomiast wyszła naprzeciw Jennifer, by choć trochę zatrzymać ją w drzwiach.
Na szczęście siostrze zajęło chwilę, zanim odnalazła klucze i właśnie w tym czasie kominek wrócił do stanu wyjściowego, co obwieściła jej Nessie sms-em. Melanie odetchnęła z ulgą, wracając do salonu, wiedząc co ma powiedzieć Jenny: że po prostu spędza czas ze znajomymi. Jej pewność siebie jednak zgasła, kiedy Jennifer weszła do salonu i przeciągnęła wzrokiem po ich piątce.

Co wy, do cholery, robiliście, że jesteście tak okropnie brudni?


__________________________________________________

Hej ho!
Przychodzę dopiero tak późno, bo, szczerze mówiąc, zacięłam się. Jednak jeszcze dziś obiecuję sobie, że siądę do dokończenia następnego rozdziału, który jest jedynie w połowie, a to chyba mi się jeszcze nie zdarzyło, bym nie miała rozdziałów do przodu.
W każdym razie czarownice znalazły zegarek. Niby wszystko powinno być w porządku, ale jak będzie to się okaże! 
Wiele osób domaga się jakiegoś szczęścia w życiu Danieli i ja obiecuję również, że w tym rozdziale Daniela żegna się z przygnębieniem i weźmie się za siebie, a co to oznacza, to się dowiemy już w następnym! ;)
Trzymajcie się :*

3 komentarze:

  1. Znaleźli zegarek! Aaaa! Jaram się! no ale dobra, ogarniamy się xD
    Doskonale rozumiem Jaspera. Też czułabym się urażona, gdybym się dowiedziała, że moja tożsamość była przede mną ukrywana przez te wszystkie lata. On tez pod jakimś względem jest wplatany w całą tą magiczną aferę bo w końcu jest tego częścią! A jego siostra i przyjaciółka/dziewczyna przez cały czas to przed nim ukrywały. Też byłabym na nie zła. Dlatego przybijam mu za to piątkę!
    No a Daniela... Też mi jej szkoda. To nie jej wina, że zakochała się w niewłaściwej osobie. Która na dodatek nie leci na nią tylko na jej przyjaciółkę. Mam jednak nadzieję, że to ich nie poróżni. Byłoby szkoda gdyby zaprzepaściły tyle wspólnie spędzonych lat przez jakiegoś dupka.
    No i ponownie o zegarku! Jaram się nim. Mam nadzieję, że teraz już uda im się go jakoś zniszczyć i Bryantowie nie będą mogli go dostać! Chociaż znając Ciebie, to pewnie będą jeszcze jakieś przeszkody... xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super, że w końcu mają zegarek ! Nie mogłam się doczekać aż to się zdarzy !!!
    Bałam się że nie zdążą, ale im się udało.
    Nie ufam Roxanne nie wiem czemu.. Wydaje mi się, że ich zdradzi.
    Co do Nessie i Jaspera uważam, że chłopak powinien im pomóc jego dziewczyna i siostra są w niebezpieczeństwie to normalne, że chce brać w tym udział i je chronć !
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję,że będzie w nim duużo Danieli :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo mnie nie było, bo całkowicie zaniedbalam blogosfere. Odcielam się przez totalny brak czasu na wszystko - musiałam wybrać pomiędzy realnym a blogowym życiem. Nie planuje powrotu w najbliższym czasie do swojej twórczości, a przynajmniej do jej publikowania, ale wróciłam, żeby nadrobić ogromne zaległości, jakie mialam na moich trzech ulubionych blogach i ten jest jednym z tych. :)
    Widziałam, że opublikowalas już epilog, co mnie zasmucilo troszkę, bo to oznacza że już koniec, ale pocieszajacym było, że mam trochę do nadrobienia.
    Piszę z telefonu, więc wybacz za zwiezla wypowiedź. Cieszę się, że udało im się znaleźć ten zegarek! W pewnym momencie myślałam sobie, że go tam nie ma, a wtedy całe to rozwalanie kominka i nadzieja pokladana w tym planie poszlaby na marne. Na szczęście dobrze się skończyło. Prawie! Jenny już drugi raz zagrozila sytuacji, ciekawi mnie jak z tego wybrna. Ale siostra Mel nie wie nic o fantastycznym świecie, więc nie będzie podejrzewać tego, co matka Mel od razu wzielaby pod uwagę.
    Zal mi Alice i Nessie, że Jasper tak przyjął tą wiadomość, którą musiały mu wyjawic. Nie dziwię mu się i temu że tak zareagował, ale im obu też. Zdenerwowal mnie tym, że bardziej wkurzyl się na Nessie, a Alice jak zwykle wszystko w miarę uchodzi, ech. Nie wiem co ja mam do tej dziewczyny, chyba to, że moja ulubiona Daniela czuje się przez nią gorsza. Ale w końcu z siebie to wyrzuciła i mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i Daniela w komcu zazna szczęścia! :)
    Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam, że zniknęłam.
    xoxo Julss

    OdpowiedzUsuń