– ROZDZIAŁ XXXV –
ZDRAJCA
Nessie Lenson wsunęła telefon z powrotem do kieszeni swojej
ulubionej skurzanej kurtki. Nie miała zadowolonej miny, choć jeszcze przed
chwilą, zanim zadzwoniła Alice, tryskała humorem. Wtedy była jeszcze
podekscytowana koncertem, który miał się odbyć już za godzinę na scenie w
parku. Zawsze śpiewała z chłopakami w knajpie, więc perspektywa szerszej
widowni była dla niej obiecująca.
W kilku zdaniach opisała Jasperowi całą sytuację.
– Idę z tobą – powiedział natychmiast.
– Nie –
odpowiedziała równie szybko. Stali kilka metrów od sceny, gdzie właśnie
ustawiano perkusję Hotheaded. – Nie masz mocy, więc nam nie pomożesz, a
poza tym musisz zostać tu, by wyjaśnić, że dziś nie zaśpiewam.
Westchnął z nutą zawodu i zaniepokojenia.
– Nie mogę cię tam posłać – wyznał. – Może stać ci się coś złego.
Uśmiechnęła się mimo zmartwionej twarzy i pogłaskała go po
policzku.
– Nic mi nie będzie – powiedziała. – Wrócę w nocy.
– Obiecujesz?
Widziała w jego oczach większe zmartwienie, niż pozwalał sobie
je pokazać na całej twarzy. Wiedziała, jak bardzo jest zaniepokojony; już
kilkakrotnie jej mówił, że usunięcie zaklęcia z naszyjnika może być śmiertelnie
trudne.
– Przyrzekam.
Objęła jego twarz dłońmi i przyciągnęła go do siebie, by go
pocałować. Dopiero po chwili oderwała się, muskając nosem jego nos.
– Do zobaczenia – powiedziała i już się odwróciła, gdy ją
zatrzymał.
– Kocham cię – powiedział.
Nie wiedziała dlaczego nie odpowiedziała. Być może dlatego, że
w jej gardle urosła wielka kula, uniemożliwiając jej powiedzenie czegokolwiek.
Być może dlatego, że gdyby wyznała mu to samo, stałoby się to realne, a jego
ból, gdyby wydarzyło się jej dziś coś złego, byłby jeszcze większy. Nie była
pewna powodu, jednak wiedziała, że nie mogła tego teraz powiedzieć.
Pocałowała go jeszcze raz i pobiegła w stronę Gritmore.
– Żartujesz! – wrzasnęła Melanie dokładnie w tym samym czasie, gdy Nessie
wyjaśniała Jasperowi zaginięcie zegarka. – To są jakieś żarty! Tyle się natrudziłam, by go zdobyć, a teraz
on po prostu znika?!
Alice wiedziała, żeby nie odbierać tego osobiście, więc
cierpliwie wyjaśniła, by Melanie szybko do nich przyszła, a następnie
rozłączyła się.
Blondynka odwróciła się do Dale’a. Jej wściekłość na chwilę
ustąpiła zmartwieniu.
– Musisz już iść – odgadł Dale. Choć widać było, że jest lekko
zawiedziony, nie wydawał się być obrażony. Uśmiechał się przebiegle, patrząc
podniecająco przeświecającym spojrzeniem.
Melanie westchnęła.
– Przepraszam – powiedziała ze skruchą. – Muszę… – urwała. Nie wiedziała co powinna mu podać za wymówkę, nie
potrafiła się teraz do tego skupić. W jej uszach ciągle brzmiały niepokojące
słowa Alice.
– Daj spokój, nie musisz mi wyjaśniać – odrzekł natychmiast, biorąc do ręki jej
dłoń. Stali za budynkiem urzędu miasta, pośród drzew i krzewów, a w okolicy nie
było praktycznie nikogo. Specjalnie tu poszli by mieć chwilę prywatności.
Zamierzali za chwilę wrócić pod scenę, jednak teraz wiedzieli, że się to nie
stanie. – Jeśli rezygnujesz z
randki ze mną, musisz mieć jakiś dobry powód.
Zaśmiała się mimowolnie.
– Naprawdę? – zapytała po chwili. –
Naprawdę nie chcesz wiedzieć?
– Melanie – powiedział, przybliżając się. – Mówiłem ci, że wiem, że każdy ma własne tajemnice, a niektóre
są takie, których nie można nikomu wyznać. Rozumiem to, dlatego nie chcę cię
zmuszać do ich wyznawania.
Nie potrafiła uwierzyć, co słyszy. Był zupełnie inny niż
chłopcy, z którymi się spotykała. Dale potrafił zrozumieć, że jest w jej życiu
coś, o czym nie może nikomu powiedzieć. To więcej niż by od niego potrafiła
wymagać.
– Ale… –
powiedział z przebiegłym uśmiechem na twarzy. – Nie idziesz to innego chłopaka, prawda?
Wiedziała, że żartuje, dlatego od razu się zaśmiała.
– Absolutnie.
– Dobrze – odparł. Był tuż przy niej i zanim zdążyła
się pożegnać, pocałował ją. Nie wiedziała kiedy znaleźli się przy ścianie
budynku i kiedy splotła nogi wokół jego pasa. Zawsze w takich momentach
odbierało jej racjonalne myślenie.
Gdy się od niej oderwał i posadził ją z powrotem na ziemi
początkowo była zła, a ten jej widok wprawił go w jeszcze lepszy humor.
– Do zobaczenia – powiedział i tak po prostu sobie poszedł.
Minęło kilka sekund zanim popędziła, przemierzając cały park
pełen ludzi, w stronę miejsca wskazanego przez Alice.
– Jestem! – wysapała, stając tuż przy przyjaciółkach i Damianie.
Nessie spojrzała na jej rozpalone policzki i płonące żarem oczy
i przeraziła się.
– Dobrze się czujesz? – zapytała zatroskana.
– Nic mi nie jest – wyszeptała, łapiąc powietrze. Wyprostowała
się i od razu zapytała: – Gdzie
jest Daniela?
Alice przegryzła wargę.
–– Nie mogę się
do niej dodzwonić, ale zostawiłam jej w skrzynce wiadomość – wyjaśniła. – Musimy szybko iść do Gritmore, a ona dojdzie do nas, kiedy
mnie odsłucha.
Pokiwała głową i zaraz wszyscy ruszyli w stronę lasu. Szli
przyśpieszonym tempem, nie odwracając się za siebie. Mieli zmartwione miny i
zmarszczone brwi świadczące o tym, że głęboko rozmyślają. Praktycznie się do
siebie nie odzywali. Tylko Nessie kilka razy wypowiedziała obawę:
– Co jeśli Bryantowie mają zegarek?
Nikt nie chciał jej odpowiedzieć. Każdy bał się, ze jeśli
przyzna się na głos, że także podziela jej zmartwienie, stanie się to zbyt pewne.
Dotarli do Gritmore w ekspresowym tempie. W środku była już
Elsa, Roxana, Rick i Brenda.
– Jesteście wreszcie – powiedziała trochę za oschle matka Damiana,
jednak trzeba było to przypisać jej nadzwyczajnemu zaniepokojeniu. Widok
kobiety w takim stanie wprowadził młode czarownice w jeszcze większą obawę.
Elsa zawsze wydawała się być spokojna, nawet w ekstremalnych warunkach
potrafiła zachować jasność umysłu. Teraz jednak nie potrafiła ukryć
paraliżującego strachu, który pojawił się na jej twarzy, gdy tylko odkryła zniknięcie
zegarka. Wyglądała na starszą niż była w rzeczywistości.
– Co się dokładnie stało? – zapytał natychmiast Damian, przyglądając
się po kolei każdej osobie ze starszego pokolenia.
Elsa ze zmarszczonymi brwiami opowiedziała:
– Przyszłam tu około siedemnastej ćwiczyć
zaklęcia. Potem przyszła Roxana i razem chciałyśmy przeczytać kroniki
Fridericka, by jeszcze raz skupić się na tym, jak powinno wyglądać zaklęcie
zniszczenia. Jednak gdy tylko otworzyłyśmy szafkę, gdzie leżały dzienniki i
zegarek, okazało się że go nie ma.
Opowieść nie stanowiła niczego nowego, jednak i tak dobrze było
ją usłyszeć.
– Nikt go nie przestawiał? – zapytał Damian.
– Och, myślisz, że już tego nie
przedyskutowaliśmy? – odparła
Elsa z nutą irytacji.
– Bryantowie musieli dostać się do Gritmore
wcześniej – wypowiedziała na
głos swoje myśli Nessie.
– Niemożliwe – odparła Brenda. –
Do Gritmore może wejść tylko osoba, która posiada magię. Wieko otwiera się
przecież zaklęciem.
– W takim razie mogła wejść tu Roseann – zaproponowała Alice. – Może ponownie przyjechała do Glovemarks.
– Nie –
odezwała się Roxana. – Ona
posiada jedynie czarną magię, a Gritmore jest osłaniane właśnie przeciwko temu
typu zaklęciom. Nie mogła się tu dostać, nie ma w niej krzty naszej magii.
– To może zlikwidowano tę zaporę – odrzekła Melanie zniecierpliwionym głosem.
– Na pewno nie – ciągnęła matka Alice. – Sprawdzałyśmy, działa.
– Jak? –
wtrąciła blondynka.
– Nieważne – odpowiedziała Roxana ostrzej. – Nie w ten sposób zegarek wydostał się z Gritmore.
Nastąpiła chwila ciszy. Każdy pomyślał o tym samym, jednak nikt
nie odważył się cokolwiek powiedzieć. Wszyscy przesuwali tylko spojrzeniem z
jednej osoby na drugą.
– Kto był tu ostatnio przed tobą, mamo? – Damian zwrócił się do matki. Popatrzyła na
niego i przetarła czoło.
– Też ja – odpowiedziała cicho. –
Wczoraj wieczorem. Zegarek był na swoim miejscu.
Znowu nastąpiła chwila milczenia, zanim chłopak znowu się nie
odezwał.
– W takim razie jest wśród nas zdrajca, który
ukrył lub oddał Bryantom zegarek –
powiedział smutnym głosem. Widać było jak bardzo jest mu źle, że to powiedział,
jak również dlatego, że jego słowa muszą być prawdą.
Mimowolnie spojrzał na matkę, a ona z bólem odpowiedziała:
– Chyba nie myślisz, że to ja.
– Nic nie powiedziałem.
– Nie zabrałam naszyjnika – powiedziała twardo Elsa. – Przecież to ja odkryłam, że go nie ma.
– To mogło być częścią planu – mruknęła Melanie cicho, jednak wszyscy to
słyszeli.
Kobieta spojrzała na blondynkę, jednak nie była tak zła, jak
Melanie mogłaby przypuszczać.
– Gdybym go zabrała, po co bym mówiła, że nie
ma go w Gritmore? – zapytała. – Gdybym go do czegoś potrzebowała, nie
zdradzałabym zniknięcia, bo to skróciłoby mój czas na dokonanie tego.
Melanie w dalszym ciągu była nieprzekonana, jednak postanowiła
nikogo nie obarczać winą.
– Ja byłem z Alice cały dzień – powiedział Damian. – Widziałem Nessie od rana u Jaspera…
– Ja byłam teraz z Dale’em, a wcześniej w
domu – wyjaśniła swoje alibi
Melanie. – I to ja odkryłam
gdzie jest zegarek, więc jeśli chciałabym go dla siebie, nie mówiłabym o jego
lokalizacji nikomu. – Była
zadowolona ze swoich wyjaśnień, kiedy nagle zamarła. – A może… czy jest taka możliwość… że moja
matka mogłaby tu wejść?
Przełknęła ślinę. Wolałaby nie myśleć o tym, że własna matka
śledziła ją od jakiegoś czasu i dowiedziała się o zdobyciu zegarka. Gdyby
okazało się to prawdą, Melanie była pewna, że matka zrobiłaby wszystko by go
wykraść.
– Raczej nie – odezwał się Rick. –
Ona nigdy nie przyjęła magii, więc jej nie aktywowała. A to praktycznie
wyklucza, że mogła wejść do Gritmore.
– Praktycznie?
– Na pewno – potwierdziła Roxana.
– Gdzie jest Daniela? – zapytała Elsa, jakby otrząsnęła się z
myśli.
– Zaraz tu będzie – odpowiedziała Nessie. – Jeszcze do niej zadzwonię. –Wyszła z pokoiku i wyjęła komórkę.
Gdy wróciła, w Gritmore ciągle trwała dyskusja.
– Daniela nie mogła tego zrobić także – wsparł się za przyjaciółką Damian. – Pracowała rano, a potem była na Festiwalu. – Zrobił przerwę i powiedział: – Przykro mi to mówić, ale zostały trzy
osoby.
Wszyscy spojrzeli na nie, jakby każdy chciał ocenić, kto jest
zdrajcą. Potem mimowolnie oczy każdego spoczęły już tylko na jednej osobie.
Roxana za to patrzyła w oczy córki. Alice także, już od samego
początku, obserwowała matkę, z bólem zastanawiając się nad wszystkim co przed
chwilą usłyszała. Za nic w świecie nie chciała, by to Roxana okazała się zdrajcą,
ale wiedziała, że nigdy do końca nie mogła jej ufać. Znały się zbyt krótko, by
mogła stać w jej obronie. Obawiała się, że mimo wspólnych chwil, które ostatnio
przeżyły, matka w gruncie rzeczy była osobą, którą zawsze opisywał Jasper,
wspominając matkę. Egoistką.
– Wiem, co o mnie myślicie – westchnęła. – Ale przyrzekam, że ja go nie zabrałam.
Nikt nie wydawał się być przekonany.
Roxana widocznie posmutniała.
– Zdaję sobie sprawę, jak to wygląda – ciągnęła. – Przez ponad dziesięć lat zniknęłam z Glovemarks i wróciłam
całkiem niedawno, jakiś czas po tym jak przybyli tu Bryantowie i dosłownie
chwilę przed znalezieniem zegarka. Nie stanowię osoby, której możecie ufać,
dlatego nie potrafię udowodnić wam, że nie jestem złodziejem.
Alice nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Sądziła, że matka
zacznie się bronić, że poda kolejne argumenty świadczące o swojej obronie. Ale
ona tego nie zrobiła. Tak po prostu zrezygnowała z oczyszczania swojego
imienia. Alice nie wiedziała, czy powodem tego jest fakt, iż nie chce kłamać w
żywe oczy, czy to, że rzeczywiście nie wie jak udowodnić swoją niewinność.
– W czasie gdy my tu rozmawiamy – zabrała głos babcia Danieli. – Bryantowie być może już szykują się do
uwolnienia zaklęcia. Nie możemy tu stać i się obarczać nawzajem winą. Liczy się
każda minuta.
Słowa te były dla Elsy jak zimny prysznic, który ochłodził jej
myśli i przywrócił do racjonalnych myśli.
– Masz rację, Brendo – powiedziała. – Musimy jak najszybciej ruszyć na miejsce.
– Czyli gdzie? – odburknęła Melanie.
– Na pewno gdzieś w lesie – odpowiedział Rick. Podszedł do stolika i
zamknął kronikę Fridericka. –
Czyli całkiem niedaleko, skoro w nim jesteśmy.
– Dlaczego Bryantowie mieliby wybierać na
rytuał miejsce położone blisko Gritmore? –
zapytała Nessie, nie rozumiejąc.
– Ponieważ jest to jedyne miejsce, w którym
mogą pozostać niezauważeni –wyjaśniła
Roxana. Dalej miała przygnębiająco smutny głos, a ręce skrzyżowana na
piersiach. – Nie mogą zrobić
tego w domu i na swoim podwórku również, ani gdziekolwiek w Gritmore, bo
powstałoby niezłe widowisko.
Alice nie chciała się zastanawiać, czy słowa matki są
popchnięte czystą logiką, czy jest wtajemniczona w plany Bryantów.
– I jak już ich znajdziemy – zaczęła Nessie, nerwowo ściskając telefon.
Miała nadzieję, że Daniela odsłuchała wszystkie wiadomości i zaraz się ukaże.
Choć wszyscy byli przejęci szukaniem zdrajcy, ona obawiała się najgorszego. Już
od początku podejrzewała, że Brytantowie mają zegarek, a ostatnie słowa, które
padły w Gritmore potwierdzają, że jeszcze tego wieczora pewnie mają zamiar
uwolnić zaklęcie. To znaczyło, że potrzebują czarownicy, którą muszą zabić. A
Daniela nie dawała znaku życia już od godziny… – Jak mamy zamiar im przeszkodzić?
Na twarzy Elsy pojawiła się niekontrolowanie mina przywódczyni.
– Jesteśmy czarownicami – powiedziała pewnym siebie głosem. – Oni są ludźmi z jedną czarownicą z czarną
magią. Nas jest sześć, z Danielą siedem i mamy Damiana i Ricka. Jest nas
więcej.
Melanie nie czuła się pewniej i obwiała się, że inni podobnie
pomyśleli. Z jej myśli wyrwał ją jednak Rick, który szepnął jej do ucha:
– Zadzwoń jeszcze raz do Danieli. Przyda się.
Pokiwała głową i wyciągnęła telefon.
– Musicie przypomnieć sobie wszystko to,
czego was uczyłam – ciągnęła
Elsa i Nessie poczuła się, jakby kobieta wygłaszała mowę przed ważną bitwą.
Może rzeczywiście tak było. –
Przywołajcie w pamięci wszystkie momenty, w których myślałyście, że nie
stworzycie zaklęcia i ostatkiem sił zrobiłyście to. Pamiętajcie o koncentracji
i kontroli. Dajcie wypłynąć mocy i uwierzcie, że potraficie ich pokonać, bo to
jest kluczowe. Tylko ta wiara będzie w stanie nas uchronić. I nie tylko nas.
Zaczęła instruować kto czym powinien się zająć. Wszystkich
dobierała w pary lub trójki, by zwiększyć sumę mocy, ale Alice zastanawiała się
czy przypadkiem nie jest jeszcze inny ukryty powód. Przez ostatnią godzinę
przyglądała się Elsie uważnie. Zdała sobie sprawę, że jej ufa i jest całkowicie
przekonana, że to nie ona ukradła zegarek. Widziała, jak matka Damiana
przebiega spojrzeniem po zgromadzonych, chcąc odkryć kto zawinił i widziała, że
Elsa nie jest całkowicie pewna. Podział czarownic w grupki nakazuje każdemu
pilnować drugiej osoby i w razie zdrady ją unieszkodliwić.
– Jeszcze to. – Elsa wyjęła z szafki podłużny flakonik z brązową cieczą i przyglądnęła
się jej uważnie, jakby chcąc przyjrzeć się kolorowi. – To antidotum na Grandum cosum, gdyby Bryantowie zechcieli jej przeciwko nam użyć.
Elsa pierwsza wypiła łyk i następnie podała go Rickowi. On
przekazał go Melanie, która z niechęcią i podejrzliwością, również zwilżyła
język tą cieczą.
– Więc idziemy – powiedział Damian stanowczo, gdy tylko
każdy wypił łyk antidotum. Zaraz jednak dodał bardziej ostrożnym tonem: – Ale czy nasz plan będzie w stanie ich
powstrzymać?
– Zaraz się przekonamy.
W następnym rozdziale dużo będzie się dziać, obiecuję! Zginie kilka osób, pojawią się odpowiedzi na pytania, choć jeszcze kilka pytajników powstanie na pewno!
Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam za tą zwłokę. Naprawdę na śmierć zapomniałam a ten rozdział przeczytałam wczoraj, tyle, ze nie miała go jak skomentować, bo na telefonie to niewygodne :/
OdpowiedzUsuńElsa teraz się wydaje taka święta, ale to przecież ona oddała Bryantom zegarek. Nie wiem, jeszcze, co to był za warunek, ale łudzę się, ze było to bezpieczeństwo dla wiedźm i jej syna, a nie z jakichś bardziej egoistycznych powodów.
Zagniecie Danieli mnie niepokoi i nadal nie jestem do końca pewna, czy nasze wiedźmy aby na pewno są gotowe na takie starcie. Owszem, ćwiczyły dużo, ale mimo wszystko nadal są młode, podczas gdy Roseann włada czarną magią i jest od nich wiele potężniejsza. Mimo wszystko mam nadzieję, że uda im się ją pokonać, odzyskają zegarek i go zniszczą.
A co do Roxany... współczuję jej. To jasne, że wszyscy ją podejrzewają. Jak sama przyznała, pojawiła się niedawno i nie wszyscy muszą darzyć ją zaufaniem, zwłaszcza dzieci, które zostawiła na tak długo. I Boję się, że jeśli wszystko się nie wyda (a przecież musi, no nie?) to Alice już całkiem utraci do niej zaufanie.
No i nadchodzi ostateczne starcie. Naprawdę już nie mogę się doczekać chociaż niepokoi mnie to, że kilak osób ma umrzeć... Mam nadzieję, że nikt z głównych bohaterów, chociaż mam już swoje przypuszczenia xD
Weny :*